Strona 1 z 25

Jaskinia kanclerza

: 17 sie 2019, 21:59
autor: Datura
Przestronna i zadbana jaskinia, oddalona nieco od pozostałych legowisk. Przez mały otwór w suficie wpada światło i świeże powietrze, dzięki czemu nie panuje tam duchota. Na podłodze znajduje się wygodne posłanie wysłane skórami. W głębi kryją się ukryte w cieniu przejścia do mniejszych pomieszczeń. W jednym z nich ściany pokryte są rysowanymi przez kanclerza mapami, w innym zaś znajduje schowek, w którym stadna szamanka przechowuje swoje zbiory.

Re: Jaskinia kanclerza

: 17 sie 2019, 22:00
autor: Datura
Zaprowadziła całą gromadkę do jaskini i dając im znak by chwilę zaczekali zniknęła w schowku, szukając czegoś do jedzenia. Udało jej się wygrzebać z jakiegoś zakamarka kawałek niedojedzonej nogi antylopy, ale biorąc pod uwagę stan Viserii tyle powinno jej na razie wystarczyć. Położyła jedzenie przed lwicą i poprowadziła ją na legowisko.
- Możesz tutaj odpocząć. Znajdziemy coś lepszego do jedzenia kiedy zajmę się już tą dwójką. - powiedziała zostawiając Viserię.
- Sheila, możesz już iść. Ale prosto do Shani, bo jak dowiem się, że znowu się gdzieś włóczysz to sprawię ci takie lanie, że do końca życia popamiętasz. - wskazała małej wyjście, nie poświęcając jej więcej uwagi.
- A teraz kolej na ciebie. Opowiedz mi wszystko od początku i lepiej nie kłam, bo wiem jak wyciągnąć z ciebie prawdę. - rzekła do rudego lwa z zaciętą miną na pysku.

@Viseria @Sheila @Rudy

Re: Jaskinia kanclerza

: 18 sie 2019, 21:02
autor: Rudy
Poszedłem za lwicą, jak posłuszny piesek. Właściwie mógłbym się przypadkiem zgubić, ale chyba nie wypadałoby mi tego robić. To byłby większy wstyd, prawda? Czułem strach nie będę ukrywał, bo nie wiedziałem czy zaraz nie zwoła kilku strażników, aby skopali mi mój zad! Weszliśmy grupką do jaskini, a ja poczułem jeszcze większy strach. Dzięki Bogu byłem ostatni, więc nikt mnie nie popędzał, ani nie pchał szybciej do przodu... Przyglądałem się temu miejscu, a szczególnie tym mniejszym przejściom Dokąd one prowadzą... Pomyślałem i zatrzymałem się. Słuchając w jaki sposób Datura odzywała się do lwiątka, miałem prawo się bać! To jeszcze dzieciak, musi się wyszaleć! Widocznie nie znałem na tyle dobrze tutejszych obyczajów, aby spłynęło to po mnie, jak po kaczce. Czyżby było, aż tak niebezpiecznie? Uniosłem właśnie wzrok i zobaczyłem na samiutkim suficie, jakąś szparkę. A więc stąd to świeże powietrze. Spojrzałem właśnie na złotą lwicę, która zaczynała mówić do mnie, wzięła mnie do tablicy. - Spokojnie. Odpowiedziałem. - Znalazłem się przy przejściu rzeki, w której pływały zabójcze krokodyle. Zastanawiałem się chwilę... co by tu począć, a nawet uciąłem sobie drzemkę. Nagle zjawiła się ta mała istotka, która najnormalniej w świecie chciała mi pomóc, abym mógł odnaleźć drogę i przeprawić się przez rzekę. No, a potem zjawiłaś się Ty... Tłumaczyłem jej spokojnie. - Nie chciałem nikomu zrobić krzywdy. Nie jestem taki. Zapewniłem ją, choć pewnie moje słowa miały wartość zgniłego pnia. - Nie należę do żadnego stada, ani ugrupowania, ani nic podobnego. Nie jestem szpiegiem, ani mordercą, a jedynie... Westchnąłem. - Przybłędą. Postanowiłem się uśmiechnąć do złotej lwicy, jakkolwiek by miała to odebrać. Czy mogłem już sobie pójść? Czy czeka mnie jakaś kara? Byłem ciągle w niepewności.

Re: Jaskinia kanclerza

: 19 sie 2019, 10:24
autor: Datura
Cień nieufności wobec Rudego wciąż nie opuszczał jej oczu.
- Co z ciebie za samiec, jeśli mała dziewczynka musi cię ratować z opałów? Raczej ją powinieneś chronić przed krokodylami, nie ona ciebie. - owszem, Datura nie przepadała za dziećmi a najchętniej zamknęłaby je wszystkie w piwnicy do ukończenia pełnoletności, ale nie pozwoli żeby obcy kręcili się wokół nich. Swoją drogą gdzie lwioziemscy strażnicy skoro każdy może wejść na teren stada jak do siebie... pewnie upijają się już na tej ceremonii, o której mówiła mała.
- Na Lwiej Ziemi giną dzieci. Domyślam się, że to nie twoja sprawka skoro nie stawiasz żadnego oporu i grzecznie zgodziłeś się na rozmowę. Sam jednak rozumiesz, że w tej sytuacji każdy jest podejrzany. - mówiła już spokojniejszym głosem.
- Jak się tutaj znalazłeś? Wypędzili cię skądś? - zapytała bezpośrednio. Chciała się dowiedzieć kim był intruz, czy też przybłęda jak sam siebie nazywał, bo choć dotąd nie wydawał się agresywny, ta góra mięśni z pewnością mogła stanowić niebezpieczeństwo.

Re: Jaskinia kanclerza

: 20 sie 2019, 20:58
autor: Rudy
Auć! Te słowa zabolały. - Chwileczkę. Postanowiłem jej udowodnić, że to wcale nie było tak, jak powiedziała... - Pewnie. Westchnąłem, ależ mi się trafiła twarda sztuka. - Pewnie, żebym wskoczył za nią do wody i wyciągnął jeśli byłaby taka potrzeba. Ona zaś wskazała mi tylko i wyłącznie kierunek, w który miałem się udać, a następnie zaproponowała, że i ona pójdzie zemną. Myślisz, że dałbym ją skrzywdzić? Podszedłem wolnym krokiem bliżej złotej lwicy i spojrzałem jej w fiołkowe oczy. - Dobrze wiesz, że gdybym był tym złym... sam bym ją skrzywdził... Wyszeptałem do niej, a następnie wróciłem do swojego poprzedniego miejsca, w którym stałem. - Nie każdy jest tym na kogo wygląda, ale rozumiem Twój niepokój. Rozejrzałem się głucho po jaskini, bo tylko my rozmawialiśmy. - Giną dzieci? Otworzyłem szerzej oczy, nie wierzyłem własnym uszom. - To bardzo smutne i doprawdy... zastanawiające. Czy minąłem kiedyś, jakieś osamotnione dziecię? Nie, raczej nie... Nic podejrzanego również nie widziałem. Żadnych ciał, ani resztek ciał... - Może to hieny? Powiedziałem głośno, jakbym się zastanawiał. Cóż... naświetlona sprawa, jest bardzo zadziwiająca, enigmatyczna, ale nic mi do tego... Poza tym nie jestem w ich stadzie, więc nie powinienem się mieszać. - Hm… Westchnąłem. - Nazywam się Rudy i w sumie przybyłem z daleka... Postanowiłem nie stać w miejscu i iść do przodu. Uśmiechnąłem się szeroko do Datury. Nie chciałem jej opowiadać o sobie, nikomu nie chciałem... - Jestem nieszkodliwym lwem. Zażartowałem sam z siebie. - Mmm…. opiekujesz się lwiątkami? Zapytałem.

Re: Jaskinia kanclerza

: 20 sie 2019, 21:30
autor: Datura
Cofnęła się o krok, gdy Rudy się do niej zbliżył. Niech nie myśli, że spoufalając się zdobędzie jej zaufanie. Na razie jednak musiała przyznać, że wierzy w jego historyjkę.
- To miała być groźba? - zmrużyła podejrzliwie oczy, ale na szczęście lew już się cofnął.
- Tak, dzieci zazwyczaj już tak mają, że łatwo znikają. Niewiele z nich dożywa dorosłości. - hieny... czy byłyby w stanie porwać lwiątko niezauważone przez nikogo? Ostatnio nikt nie donosił o ich obecności na Lwiej Ziemi, za to podejrzany lampart był ostatnio aż nadto widoczny i to raczej jego by podejrzewała. Nie dzieliła się jednak swoimi przemyśleniami z dopiero co poznanym osobnikiem.
- Całe szczęście, że jesteś nieszkodliwy, bo musiałabym cię zamknąć w lochu. - uśmiechnęła się złośliwie.
- Czy ja wyglądam na niańkę? Jestem szamanką. Ale znacznie łatwiej pilnować dzieciaków niż je później łatać albo znosić biadolenia rodziców, którzy ich nie upilnowali. - odpowiedziała, oglądając się na Sheilę.

Re: Jaskinia kanclerza

: 21 sie 2019, 13:14
autor: Sheila
Sheila otworzyła pyszczek, jakby chciała coś powiedzieć, ale ostatecznie zamknęła go, wykrzywiła się do Datury i szybkim krokiem opuściła jaskinię.

ZT

Re: Jaskinia kanclerza

: 21 sie 2019, 19:30
autor: Rudy
Słuchając Datury, wzrokiem odprowadziłem Sheilę, która właśnie po cichu opuściła nasze towarzystwo. - Trzymaj się. Powiedziałem do niej, jeśli usłyszała. Tak się składa, że mój pobyt na lwiej ziemi zaraz i tak miał się skończyć, więc nie usiadłem nawet. - Żadna tam groźba. Odpowiedziałem. - Mówiłem ciszej, aby mała nie usłyszała. Delikatnie się do niej uśmiechnąłem. Byłoby miło, abym kiedyś spotkał dorosłą już Sheilę. O ile to ja z kolei dożyje tego momentu, bo nigdy nie wiadomo kiedy to nas skosi mroczny kosiarz. Przemilczałem ten moment, bo sam nie miałem potomstwa więc co ja się mogłem głębiej wypowiadać. Każdemu należy się życie tak jak i mnie, jak i wrogowi... no i tej antylopie, którą zjem. Czy to ma sens? Datura, jako lwica była o wiele mniej delikatna od Sheili, ale widocznie los ją do tego zmusił. Sprawiała wrażenie twardej, odważnej i nieustraszonej. Skoro i mnie wypomniała, że to wstyd aby lwiątko mi pomagało... to gdzie jest jej bohater? Gdzie są Ci hardzi panowie, którzy strzegą Swoich rodzin, partnerek i potomków. Samice chyba przejęły lekko inicjatywę... Sam nie wiedziałem, byłem już chyba zmęczony. - Wolałbym nie zwiedzać lochów. Odpowiedziałem jedynie spokojnie. Oczywiście, że zauważyłem jej złośliwy uśmiech, ale nie zareagowałem. Chciałem już sobie pójść... - Sheila też pragnie być Szamanką. Widocznie ma wzór. Chciałem zabrzmieć miło. - Cóż... czy mogę już opuścić teren Waszego stada? Nie chciałbym się dłużej narażać, chociażby na lochy.

Re: Jaskinia kanclerza

: 22 sie 2019, 10:32
autor: Datura
Złagodziła wyraz pyska, by nie straszyć dłużej gościa i zastawiła mu drogę do wyjścia. Chyba jednak potraktowała Rudego zbyt ostro. Jeśli Tib się dowie, że sprowadziła tutaj jakiegoś samca, to lepiej żeby przynajmniej owy osobnik miał dobre wrażenie o Lwiej Ziemi.
- Chciałam cię tylko nastraszyć, nawet nie mamy tutaj lochów. Powiedzmy, że zaszło małe nieporozumienie. Po prostu jestem ostrożna wobec obcych i czasem mam wrażenie, że jestem jedyną osobą w stadzie, którą obchodzi gdzie i z kim kręcą się młode. - odprowadziła wzrokiem Sheilę. - Nie można im za bardzo pobłażać, bo wyrosną na roszczeniowe i zapatrzone w siebie bachory. - w jej głosie nie było już groźby, raczej słychać tam było zmęczenie z nutką rozczarowania wobec Shani i Jasira, którzy nie sprawdzali się w roli rodziców.
- Z tego co wiem, szkoli ją Athastan, jej wuj. Ja dla dobra własnego oraz młodych trzymam się z daleka od oświaty. - zaśmiała się.
- Możesz zostać jeszcze chwilę? Viseria chyba zasnęła, więc muszę tu siedzieć i jej przypilnować. - wskazała na białą lwicę, która z nimi przyszła. - Na dole podobno odbywa się jakaś impreza, ale przecież nie zostawię jej tu samej. Nie widząc mogłaby zrobić sobie krzywdę wychodząc z jaskini.

Re: Jaskinia kanclerza

: 22 sie 2019, 12:39
autor: Sheila
Lwiczka z powrotem znalazła się w jaskini. Tym razem weszła do niej pewnym krokiem z wysoko podniesionym ogonem. Usiadła nieco na uboczu, lecz w pobliżu dwójki dorosłych lwów i uśmiechnęła się do Kudłacza.

@Tib