Strona 1 z 4

Para nr 7

: 13 lut 2019, 21:51
autor: Mistrz Gry
Ostatnie promienie znikającego za horyzontem słońca padają na niewielka sadzawkę znajdująca się w samym centrum Upendi. Nad niewzburzoną taflą wody pojawiły się już pierwsze świetliki a lada moment tutejsze świerszcze rozpoczną swój wspaniały koncert. Całości dopełnia unosząca się w powietrzu woń niespotykanych nigdzie indziej kwiatów. Czy można sobie wymarzyć lepsze miejsce na romantyczną randkę z nieznajomym?

Re: Para nr 7

: 13 lut 2019, 23:53
autor: Mane
Wolnym krokiem zbliżyłem się do niewielkiej sadzawki, rozglądając się uważnie na boki. Było to… trochę dziwne, że w tym miejscu był wyraźnie inny klimat. Ciepła noc, świetliki, znacznie większa wilgotność niż na sawannie? W sumie nie było powodów do narzekania. Od razu mi się humor poprawił. Podszedłem do spokojnej tafli wody, nachyliłem się i zrobiłem parę łyków gasząc pragnienie. Następnie położyłem się nad brzegiem sadzawki, rozglądając się leniwie na boki i przypatrując się dziwnym kwiatom, jakie tutaj występowały.

Re: Para nr 7

: 14 lut 2019, 0:08
autor: Jinamizi
Lwica szła przed siebie bez konkretnego celu, ot, dla samej przyjemności spacerowania i podziwiania okolicy. A trzeba przyznać, że było na co patrzeć. Sadzawka wypełniona wodą lśniącą w promieniach zachodzącego słońca, pierwsze świetliki krążące nad taflą, nieznajomy lew... Chwila, nieznajomy lew?! Jinamizi wzdrygnęła się gwałtownie, gdy uświadomiła sobie, że wchodząc na polanę nawet nie spostrzegła obcego samca, któremu najwyraźniej zakłóciła zaspokajanie pragnienia. Teraz zaś było za późno, żeby się wycofać, na pewno już ją usłyszał. Jeśli nie chciała wyjść na tchórza i sprowokować go do ataku, musiała sama doprowadzić do konfrontacji. Z niemal niezauważalnym wahaniem podeszła bliżej, ostatecznie zatrzymując się kilka kroków za nieznajomym.
Niebieskooka odchrząknęła cicho.
- Dobry wieczór, przepraszam, że przeszkadzam; nie zauważyłam pana wcześniej - zwróciła się do lwa uprzejmie. Na wszelki wypadek zachowała dystans, licząc, że odległość da jej więcej czasu na reakcję, jeśli samiec okaże się agresywny.

Re: Para nr 7

: 14 lut 2019, 17:41
autor: Mane
Leżałem sobie spokojnie przy jeziorze, rozkoszując się całkiem przyjemną temperaturą, wilgotnym powietrzem, latającymi świetlikami a przede wszystkim różnorakimi kwiatami, jakie mnie otaczały, gdy nagle kątem oka dojrzałem… jakąś nieznajomą lwicę. Starałem się jednak udawać, że jej nie zauważyłem, aby jej nie spłoszyć. Jaki miałem plan? Chyba w zasadzie nie miałem planu. Może w innej sytuacji chciałbym ją schwytać i przepytać, ale teraz? Teraz po prostu leżałem wyluzowany i spokojny aż do momentu, gdy ta się nie przywitała. Wtedy powoli i niespiesznie wstałem, uśmiechając się do niej szeroko.
- Dobry wieczór – odpowiedziałem – Nie „pana”, jestem Mane – odpowiedziałem jej, lustrując ją wzrokiem. Całkiem ładna była. Miała oryginalną, ciemniejszą sierść. W miejscu, skąd pochodziłem, to nieczęsto spotykało się takie lwice. No i… była dość młoda. Do tego sprawiała wrażenie zwinnej, szybkiej.
- A ty? Jak masz na imię? – spytałem się jej – Nie, nie przeszkadzasz. Nie mam nic ciekawszego do roboty. A ty? Przyszłaś tutaj w jakimś celu? – dopytywałem się, uśmiechając się do niej.

Re: Para nr 7

: 14 lut 2019, 18:02
autor: Jinamizi
Póki co nieznajomy wydawał się dość przyjaźnie nastawiony; Jinamizi była z tego zadowolona, nie miała ochoty brać udziału w bójce przed kolacją. Takie działania źle wpływały na jej trawienie.
Kiwnęła niebieskookiemu łbem na powitanie.
- Miło mi cię poznać, Mane - przywitała się.
Obrzuciła go krytycznym spojrzeniem. Z jasnym futrem oraz charakterystycznej, dwukolorowej grzywie. Standardowy samiec, wielu już podobnych spotykała. Dobrze, że był przynajmniej dobrze wychowany, zamiast rzucać się na nią z rykiem.
- Nazywam się Jinamizi - przedstawiła się grzecznie. - Prawdę mówiąc, trafiłam tu przypadkiem. Szłam przed siebie dla samej przyjemności spacerowania po tak urokliwym miejscu i łapy zaniosły mnie tutaj. A co ty tu robisz? - zagadnęła, siadając. Owinęła zakończony czarnym pędzelkiem ogon w okół łap i wyprostowała się, mierząc Mane'a bacznym spojrzeniem błękitnych ślepi. Była świadoma, że może właśnie popełnia ogromny błąd i zaraz zostanie zaatakowana, ale zawsze uważała, że bez ryzyka nie ma zabawy.

Re: Para nr 7

: 14 lut 2019, 18:39
autor: Mane
Ja tam byłem póki co spokojny. W sumie sam nie wiedziałem dlaczego. Może kwestia tego miejsca? Jakoś cisza, spokój nastrajała pozytywnie do tego, by się położyć i spokojnie zdrzemnąć. A zwinna, młoda lwica, co by tutaj wiele nie mówić, po prostu mi się podobała. Ucieszyłem się więc, gdy odwzajemniła mój uśmiech i ponowiła powitanie. Widziałem, jak lustruje mnie wzrokiem. Zastanawiałem się, co we mnie widzi. Zagrożenie? Potencjalnego partnera? Kogoś na szybką przygodę? Czy też wroga, przed którym należy uciekać? Nawet, jeśli ta ostatnia możliwość była w przypadku nieznanych lwów najbardziej popularna, wiele lwic wypierało ją z siebie, jakby nie rozumiejąc, jak bardzo groźny może być samotny lew.
- Miło Cię poznać… – powtórzyłem za nią, chociaż przed wypowiedzeniem jej imienia się zawahałem – A jaki jest skrót? Jina? Mizi? Jimi? Jizi? – zastanawiałem się, próbując wybrać jakiś kawałem, jej imienia, który byłby łatwiejszy do zapamiętania i wymówienia.
- Ja tutaj… po prostu odpoczywam – stwierdziłem krótko i zgodnie z prawdą. Skoro nie miałem stada, nie miałem terenów, a co najwyżej swoją jaskinię, to ciężko było powiedzieć, bym się przechadzał. Wędrówka… no zwykle miała cel. Więc ponieważ ja nie miałem celu, więc w zasadzie nie mogłem wędrować.
- To skoro tak tylko wędrujesz i nie masz celu… to może zostaniesz chwilkę? Albo i dłużej? Chyba Ci się nie spieszy? – zaważyłem, nie chcąc by odeszła. Podobała mi się i szybko doszedłem do wniosku, ze chętnie bym z nią został dłużej. Skoro siedziała, to starałem się do niej trochę bliżej podejść. Nie protestowała? To próbowałem podejść jeszcze bliżej, na tyle, by ją trącić pyskiem w łopatkę. No chyba, że w jakikolwiek sposób zareagowała, to się zatrzymałem, również siadając.

Re: Para nr 7

: 14 lut 2019, 18:59
autor: Jinamizi
Niebieskooka obserwowała dalej samca, chcąc wybadać, jakie ma zamiary. Nie chciała zostać znienacka zaatakowana.
- Ciebie również, Mane. Możesz mi mówić Jin - zaproponowała dla świętego spokoju. Co prawda wolała pełną wersję swego imienia od jakiś skrótów, lecz skoro lew wolał je skracać, to "Jin" brzmiało lepiej według niej, niż na przykład "Jimi" albo "Mizi".
Odpoczywa? Brązowofutra rozejrzała się dookoła. Doskonale rozumiała, czemu Mane wybrał do tego celu akurat to miejsce. Spokój, zjawiskowe świetliki, urokliwa sadzawka pełna czystej, świeżej wody... To było dobre miejsce na odpoczynek.
Z rozmyślań wyrwał ją głos Mane'a, przez co szybko na niego spojrzała. I zobaczyła coś niepokojącego... On do niej szedł! Zbliżał się! Coraz bardziej i bardziej... Aż ośmielił się nie tylko naruszyć jej przestrzeń osobistą, ale nawet jej dotknąć!
Jinamizi wzdrygnęła się gwałtownie i położyła po sobie uszy, spłoszona. Po czym szybko się zerwała i odskoczyła, wpatrując się w samca szeroko otwartymi oczami.
- Nie... Nie pozwala sobie pan na zbyt wiele? - Zaakcentowała zwrot "pan", aby podkreślić, że ich dotąd raczej ciepłe stosunki uległy ochłodzeniu. Dotykać niemal nieznajomej lwicy, też coś! Pawiany go wychowały, czy co? Kto mu wpoił TAKIE maniery?!

Re: Para nr 7

: 14 lut 2019, 19:11
autor: Mane
Jak widać wzajemna wymiana uprzejmości związana z powitaniem się troszkę przedłużała, ale chyba koniec końców udało się ustalić, jak mogę się do niej zwracać. Jin? To mi się z kolei wydawało za krótkie, tak jak Jimizizinizi, czy jak tam miała ona na imię, było stanowczo za długie. Imię dwusylabowe… takie było moim zdaniem idealne. Takie fajne, nie za długie, nie za krótkie, lecz w sam raz. Zacząłem się zbliżać do lwicy, próbując podejść bliżej. I skoro nie zaprotestowała wcześniej, to trąciłem ją pyskiem. Widziałem, że gwałtownie się wzdrygnęła i odskoczyła. Nie zupełnie rozumiałem powód jej nerwowej reakcji, ale samo odskoczenie… zrobiła pięknie. Widać było, że miała piękna, młode zwinne ciało.
- Pozwalam? A co ty taka… niedotykalska? – zdziwiłem się. Cnotka niewydymka mi się trafiła? Przejechałem wzrokiem po jej całym ciele, podziwiając jej budowę – Nie masz ochoty… porozmawiać? Skoro się włóczysz po nocy sama po obcych terenach, to chyba jesteś… trochę samotna? – dopytywałem się, znowu próbując podejść bliżej, o ile mi tego nie uniemożliwiała. Zerknąłem na nią z pożądaniem mając ogromną ochotę się do niej przytulić, poczuć ponownie z bliska jej zapach oraz ciepło jej ciała.

Re: Para nr 7

: 14 lut 2019, 19:26
autor: Jinamizi
Lwica wbijała w niego coraz bardziej rozgniewany wzrok. Była oburzona takim traktowaniem, a niewiedza Mane'a, co zrobił źle, tylko ją bardziej rozsierdziła. Postanowiła go oświecić.
- Nie wie pan, że dotykanie lwicy, którą dopiero co się poznało, jest niegrzeczne? - zapytała z urazą w głosie. - Nie jest pan moim partnerem, więc proszę mnie zostawić w spokoju. Liczyłam na kulturalną rozmowę, ale zdaje się, że wam, samcom, tylko jedno w głowie, prawda? - spytała retorycznie, a widząc jego pożądliwe spojrzenie, cofnęła się o krok. Doprawdy, czy naprawdę musiała trafić na typowego lwa, który myśli tylko o jednym? Nie mogła trafić na kogoś bardziej... opanowanego i lepiej wychowanego? Najwyraźniej nie.
- Po pierwsze, słońce jeszcze nie zaszło, więc nie włóczę się sama po nocy - wytknęła mu, postępując do tyłu o kolejny krok. - A po drugie, przywykłam do samotności, nie przeszkadza mi ona, dziękuję za troskę. Pójdę już, późno się robi. - Spojrzała znacząco na coraz bardziej ciemniejące niebo i ponownie się cofnęła. Należało zakończyć tę niebezpieczną znajomość, zanim sytuacja wymknie się spod kontroli.

Re: Para nr 7

: 14 lut 2019, 19:38
autor: Mane
Kompletnie nie miałem pojęcia, dlaczego lwica wygląda… no nie na oburzoną, bo oburzona to była jak ją dotknąłem. Teraz to wyglądała na wkurwioną niemożebnie rozsierdzoną.
- Oj tam, oj tam, dopiero poznało – próbowałem zbagatelizować jej zarzuty – Zawsze możemy się poznać… bardziej. Znacznie… głębiej. Wtedy dotykanie będzie dozwolone? – spytałem, uśmiechając się do niej i wprost… pożerając ją wzrokiem. Ładna, silna, zwinna. Z każdą chwilą podobała mi się bardziej – Zawszę… mogę zostać partnerem. Bo chyba jesteś samotna? A jeśli nie… to co to za partner, który pozwala się swojej lwicy włóczyć po nocy? – spytałem retorycznie – Zresztą… nie chcę nic mówić, ale chyba sama do mnie zagadałaś? Czyżbyś miała ochotę na małe tete-a-tete? – spytałem rozbawiony. I tylko się uśmiechnąłem a następnie przytaknąłem łbem w odpowiedzi na jej kolejne pytanie. Bo miała rację. Było nam tylko jedno we łbie ale… co w tym złego? Nie zaprzeczałem, bo niewątpliwie miała rację. Popatrzyłem się na nią z wyrzutem, gdy się cofnęła. To nie było grzeczne ani uprzejme z jej strony.
- Ale pewnie zajdzie, nim dotrzesz do siebie? A skoro zajdzie nim dojdziesz do siebie… to może wpadniesz do mnie? – zapytałem – Czyżbyś rzeczywiście przywykła do samotności? Przecież widać, że szukasz towarzystwa. Sama przyznałaś, że liczyłaś na rozmowę… a zapewne na coś więcej? Już nie udawaj takiej cnotliwej czy niedostępnej. I nie odchodź proszę. Możemy się… poznać lepiej – zaproponowałem jej. Próbując zrobić… kolejnych kilka kroków, skoro się przede mną odsuwała.