Strona 1 z 6

Piaskowa Pieczara

: 19 wrz 2020, 11:57
autor: Gvalch'ca
Obrazek

Re: Piaskowa Pieczara

: 19 wrz 2020, 12:04
autor: Gvalch'ca
Wędrówka z dżungli zajęła im trochę czasu. Nie spieszyli się zanadto, niespecjalnie liczyli też minione dni. Licząc wojaże w poszukiwaniu ziół przed sytuacją z mangustami i po niej, mógł minąć ponad jeden księżyc, jeśli i nie dwa. Albo jeszcze więcej. Musiała ze wszystkiego wyspowiadać się Lyannie, co prawda trochę jej się oberwało, prawie nie skrócono jej o głowę, ale summa summarum nadal tu była i przede wszystkim - żyła. Musiała też powiedzieć przecież o niebieskookim, bo gdyby ktoś dowiedział się, że sprowadziła obcego na stadne rewiry bez niczyjej wiedzy, wyleciałaby ze stada na kopach, albo znów otarła się o śmierć.
Minęli sawannę, wstęgę kręgu życia – przodkowie zmieńcie tę nazwę – aż ostatecznie znaleźli się przy kaskadzie z kamienia. Lubiła to miejsce, zawsze było tu tak spokojne, tak harmonijnie. No i te widoczki zapierające dech w piersiach. Zielonooka ewidentnie czegoś szukała. Nachylała się nad pojedynczymi strugami lecącymi z góry, zaglądała za zwisające bluszcze. Znalazła. Weszli do ukrytej jaskini, która ze swymi rozmiarami mogłaby pomieścić bez mała całe stado. Była tu już kiedyś, ale wtedy nie myślała, by tu osiąść. Teraz postanowiła przywłaszczyć sobie grotę na stałe. Nie było tu też żadnych świeżych zapachów, co jeszcze bardziej ją zachęciło. Jako, że znała mniej więcej rozkład lokum, poleciła Lapisowi spocząć pod ścianą najbardziej oddaloną od wejścia, a sama podeszła do stawiku i zaczęła moczyć jakiś materiał. Wróciła do samca i powoli zaczęła ściągać jego stare bandaże z zakrzepniętą krwią. Rana bardzo ładnie się zrosła. Była z siebie niezmiernie zadowolona. Wystarczyło tylko obmyć ją wodą z resztek mazi i wysuszyć. Gdy skończyła, odrzuciła tworzywo i sama legła nieopodal lwa.
- I jak, podoba ci się u nas? – zagaiła, jako że od wejścia zapanowała między nimi dość niezręczna cisza. Nie sądziła, że dojdzie kiedyś do tego, by to ona sama z siebie rozpoczęła rozmowę. Jakąkolwiek.

@Lapis

Re: Piaskowa Pieczara

: 28 wrz 2020, 19:59
autor: Gvalch'ca
Nie doczekała się odpowiedzi. Zamiast tego do jej nozdrzy dotarł obcy zapach. Wystawiła łeb przez próg i zaczęła węszyć. Odwróciła się do niebieskookiego.
- Zaczekaj tu chwilę, zaraz wracam. - rzekła i wyszła truchtem z groty.
/zt

Re: Piaskowa Pieczara

: 19 gru 2020, 16:24
autor: Gvalch'ca
Miała wrócić za chwilę - jak się okazało, ta chwila trwała o jakieś trzy księżyce za długo. Nawet nie wiedziała, kiedy ten czas jej zleciał. Gdy weszła do swojej pieczary, nie zobaczyła w niej nikogo. Nie czuła żadnych zapachów, nie widziała żadnych śladów, czy innych pozostałości. Wewnątrz samicy zagotowało się. I gdyby nie transportowana na plecach królowa oraz drugi Szkarłatny, najchętniej roztrzaskałaby o ścianę parę tykw. I potraktowałaby ją pazurami. Ale nie, musiała to przełknąć. Chciała nieobecność pewnej persony usprawiedliwić swoją mierną frekwencją w tych okolicach, lecz to nie dawało jej prawa, by odejść bez słowa, bez jakiegokolwiek pożegnania. Jakąkolwiek próbą odnalezienia jej. W głowie używała wszystkich możliwych przekleństw i obarczeń, jakie usłyszała w całym swoim życiu. Kiedy trochę ochłonie, zastanowi się, czy zignorować tę sprawę i żyć dalej, czy zaplanować zemstę. Druga opcja była bardziej kusząca.
Razem z Yakutim wyglądali jak czarny orszak pogrzebowy, który właśnie niesie prawie-denata do miejsca pochówku, by mógł zakosztować wiecznego odpoczynku. Jeszcze czego, ona nie dopuści do tego, by jej władczyni zmarła z jej powodu. Podeszła do niewielkiego oczka wodnego i położyła delikatnie Lyannę na skalnym podłożu. Odsunęła się odrobinę i spojrzała na młokosa.
- Dziękuję ci. Jeśli chcesz, możesz zostać i asekurować, a jeśli nie, to możesz wrócić do swoich spraw. - powiedziała nad wyraz pogodnym tonem, zupełnie do niej niepodobnym, zwłaszcza po poprzednim wzburzeniu. Jej ton subtelnie sugerował, że jednak wolałaby, aby samiec pozostawił je same. Nie czekając na reakcję, przystąpiła do leczenia. Zaczęła szukać w swoim rozgardiaszu drewnianej misy, w której mogłaby rozetrzeć i wymieszać potrzebne zioła. Otworzyła torbę i wyjęła z niej geranium oraz czarci pazur, otrzymany onegdaj od mangust w dżungli. Włożyła bulwy pazura, zmniejszające opuchliznę oraz liście geranium, działające antyseptycznie i tamujące nomen omen krwotok. Wzięła kamień, który zmieścił jej się w łapie i wszystko dokładnie zmiażdżyła. Ale to nadal było za mało. Wstała i rozejrzała się po jaskini. Wyszła na chwilę na dwór i wróciła z dłuższym patykiem. Wspinając się na zadnich łapach, próbowała dosięgnąć pajęczyn, które wisiały tuż przy suficie. Po kilku minutach miała wcale pokaźną kulę stworzoną z nici pajęczaków. Kilka z nich musiała wyjąć i odrzucić byle dalej. Tak jak geranium, zmniejszała krwawienie i zabijała bakterie. Zdjęła "kulę", dorzuciła ją do ziół i zmiksowała wszystko razem, tworząc gęstą papę. Już chciała ją nakładać, ale omal nie zapomniała o dwóch istotnych rzeczach. Trzeba było najpierw oczyścić rany królowej. Widziała, że były wylizane przez kogoś, ale niestety, ślina kotów nie była tak dobra jak ta należąca do psowatych. Postanowiła wykorzystać metodę z mchem, tak jak kiedyś zrobił to w jej przypadku Athastan, lwioziemski szaman. Zerwała go, bo akurat rósł w progu jej skromnej jamy, wytrzepała z brudnej ziemi i zanurzyła w swoim zbiorniku. Następnie dokładnie umyła skazy Lyanny, łącznie z okolicznym, jasnokremowym futrem. Kiedy wyglądała jak należy, wyjęła z torby jeszcze liście psoralii, które podstawiła pod nos władczyni.
- Zalecam, by je zjeść. Nie będziesz czuła bólu. - poleciła, o ile ta nie zdążyła już zemdleć. Poczekała, aż ewentualnie jej posłucha i przetrawi ziela, po czym przystąpiła do nakładania medykamentu na wszystkie obrażenia. Na uszach, oku, barkach, żebrach, brzuchu. Było ich tak dużo, że ledwo starczyło stworzonej przez niej mazi. Wszystko robiła flegmatycznie, dokładnie, by niczego nie ominąć oraz przypadkiem nie drasnąć srebrnookiej żadnym z pazurów. Popatrzyła na swe dzieło, odsunęła misę i dała Lyn trochę przestrzeni. Czy to pomoże?

-1 psoralia
-1 geranium
-1 czarci pazur
-1 pajęczyna


@Lyanna @Yakuti
► Pokaż Spoiler

Re: Piaskowa Pieczara

: 19 gru 2020, 17:42
autor: Yakuti
Dzielnie towarzyszył medyczce, nie odzywając się ni słowem. Wierzył, że Falka wie doskonale, jak postępować z rannymi. Powoli zatem zniżył się na łapach, by - harmonijnie i w jednym rytmie - wyswobodzić się ostrożnie spod Królowej. Cieszył się, iż ryk Nuziry sprowadził w końcu kogoś, kto będzie w stanie zadbać o życie, zdrowie oraz bezpieczeństwo Lyanny. Sam nie znał się wcale na leczeniu i prędzej by zaszkodził pacjentce niż w czymkolwiek jej dopomógł. Niestety. Los stworzył go do innych zadań - już teraz, pomimo młodego wieku, krzepą przerastał niejednego dorosłego, a i zręcznością przynajmniej części dorównywał. Nie ma jednak nic za darmo, tak więc chociaż nie był głupcem, nie mógł się poszczycić aż tak rozwiniętym intelektem czy spostrzegawczością i łatwością wiązania pewnych faktów, jak niektórzy. Nie był więc mistrzem odczytywania drugiego dna.
Nie od razu zatem zorientował się, że oliwkowooka wolałaby pozostać z Królową sam na sam, w cztery oczy. Yakuti czuł się zobowiązany wobec Lyanny, która dotąd - chyba jako jedyna istota w stadzie - okazała mu nieco serca oraz potraktowała w sposób, do którego nie przywykł. Siedział zatem chwilę w milczeniu, trzymając się na uboczu - aczkolwiek gdyby tylko zaszła taka potrzeba, natychmiast pomógłby Falce. Ta jednak nie prosiła go o wsparcie, więc tylko się przyglądał w skupieniu. Imponowało mu to, jak można za pomocą byle zielska przywrócić komuś zdrowie - nawet komuś tak niebezpiecznie balansującemu na cienkiej granicy pomiędzy światami. Sam niestety nie miał predyspozycji, aby pójść w ślady czarnej damy. Mógł za to osłaniać ciałem od ciosów. I taką rolę zamierzał przyjąć w stosunku do Lyanny, jeśli tylko zaszłaby potrzeba.
- Proszę... niech pani ją uratuje... Królowa... - odezwał się niezbyt głośno i niepewnie, jakby nie chcąc przeszkadzać Falce w ścieraniu... no tego czegoś, co tam ścierała. Nie mógł wiedzieć jaki w tym sens; sam nie był nigdy na tyle rannym, by potrzebować podobnych zabiegów. - Królowa była dla mnie bardzo dobra. Pójdę popilnować okolicy, żeby nikt pań nie niepokoił - dokończył nie bez pewnych trudności, bo jakże miał mówić o uczuciach? I tak wszystko wyjątkowo spłycił, ale też czy było to miejsce na nieco ckliwe wyznania? Nieszczególnie.
Podniósł się powoli, po czym opuścił pieczarę. Raz tylko się jeszcze obejrzał, jakby chcąc się upewnić, czy Królowa jeszcze oddycha, po czym zacisnął mocno powieki, odwrócił łeb i wybiegł. Nie mogła umrzeć. Nie ona. Nie jedyna istota w tym przeklętym stadzie, przy której nie czuł się jak śmieć.


zt.

Re: Piaskowa Pieczara

: 19 gru 2020, 18:09
autor: Lyanna
Sytuacja wyglądała tak, że zmęczona i wykończona całymi przejściami Lyanna nie odezwała się nawet, by powitać bliską przyjaciółkę. Leżała w swoim legowisk obolała i osłabiona, do tego stopnia, że ponownie musieli ją nieść, gdyż sama nie była w stanie zmienić swojego miejsca pobytu. Cała trasa była bardzo krótka, pieczara Falki znajdowała się blisko tej królewskiej, toteż trudu podróży królowa bardzo nie odczuła, była też na to zbyt styrana.
Leżąc już na posadzce i obserwując działania medyczki była pewna, że wszystko zależy teraz od jej zdolności, nie było innego rozwiązania. Postępowała tak jak jej opiekunka kazała, przeżuła liść i przełknęła go chociaż do smacznych zdecydowanie nie należał. W oczyszczeniu ran jak i samemu nakładaniu medykamentu nie była w stanie ani przeszkodzić ani pomóc. Oddała się w pełni w łapy doświadczonej w fachu czarnej lwicy. To od niej zależało życie królowej, a być może i przyszłość całego stada. Monarchini nie posiadała potomka ani godnego następcy na swoje miejsce, więc sytuacja mogłaby się okazać wielce problematyczna.

Re: Piaskowa Pieczara

: 19 gru 2020, 19:12
autor: Mistrz Gry
Lyanna nie wyglądała za dobrze. Jej rany były na tyle poważne, że choć w pewnym stopniu zostały już wcześniej opatrzone przez Sigrun, to przecież nadal należały do dość świeżych. Zatem nie było nic dziwnego w tym, że z każdą chwilą samica stawała się coraz słabsza. Mogło jedynie dziwić, że cały czas pozostawała przytomna. No ale cóż, najwyraźniej wiara iż w końcu któraś ze stadnych medyczek pryjdzie jej z pomocą, była na tyle silna, że utrzymywała ją przy świadomości. I jak się za chwilę okazało jej oczekiwanie nie było daremne gdyż nagle u wejścia do królewskiej groty pojawił się nie kto inny jak czarnofutra pesona, o imieniu Gvalch'ca, która to najwyraźniej usłyszała ryk Nuziry. Aczkolwiek do rzeczy... Kiedy tylko ujrzała poszkodowaną, momentalnie zdecydowała o przetransportowaniu jej do swojej siedziby.
Kiedy już ranna Lyanna leżała już na posadzce Falkowej lecznicy, medyczka czym prędzej przystąpiła do leczenia. Mianowicie najpierw przygotowała sobie wszystkie potrzebne medykamenty po czym bardzo ostrożnie zaczęła obmywać zranione miejsca. Następnie gdy już uznała, że wystarczy, zaczęła nakładać uprzednio przygotowaną maść. Aczkolwiek obrażeń było na tyle dużo, że owego specyfiku nie starczyło aby wszystko zabezpieczyć. Tak więc jeśli czarnofutra chciała być w pełni usatysfakcjonowana ze swojej pracy, powinna sporządzić jeszcze więcej mazi.

@Gvalch'ca
@Lyanna

Re: Piaskowa Pieczara

: 19 gru 2020, 23:51
autor: Gvalch'ca
- Dobry pomysł. - pochwaliła młodzika za stosowną propozycję i odprowadziła go wzrokiem. Właściwie sama miała poprosić go, by popilnował wejścia, albo przynajmniej okolicy, lecz nie chciała się zbytnio narzucać. Żałowała jedynie, że nie zdążyła zapytać go o imię. Ani o inne podstawowe rzeczy, jak choćby kiedy dołączył do stada. Będzie jeszcze na to odpowiednia pora. Poza tym wątpiła, by w stadzie było więcej tak ciemnych lwów.
Królowa nawet nie zamierzała stawiać oporu. Posłusznie wykonała jej polecenia, zjadając wszystkie liście psoralii. Falka z niewiadomych przyczyn czuła się, jakby właśnie faszerowała ją, niby kaczkę na święta. Ale wracając. Dobrze, że nie miała odruchu wymiotnego, w końcu koty były mięsożercami, a na wszelkie zielsko reagowały dość... nieprzychylnie. Poczekała, aż zapadnie w sen, przyglądając się jednocześnie jej ranom. Maść z czarciego pazura, geranium i pajęczyny już wchłonęła się, jednak obrzęk nie znikał. Krwotok także, co było dla niej niepojęte. Zacisnęła wargi. Może dobrała złe połączenie? Postanowiła stworzyć kolejną maść, z trzech kompletnie innych ziół. Chwyciła za odrzuconą misę i nalała do niej odrobinę wody z oczka. Zdjęła torbę, ponieważ niemiłosiernie jej przeszkadzała tudzież wygrzebała z niej liście oraz kwiaty kocanki, wycisnęła sok z owoców maruli, a także wydłubała miąższ z liści aloesu. Wzięła ten sam kamień co poprzednio i zaczęła wszystko ubijać. Tym razem medykament był rzadszy od poprzedniego. Powachlowała jeszcze przez chwilę rany, na których były resztki poprzedniego leku, by mieć całkowitą pewność, że się wchłonął, a następnie opuszkiem palca nabierała kolejną zielną paćkę na obrażenia. Znowu dokładnie, znowu ostrożnie. Gdyby Lyanna była teraz przytomna, na podstawie jej reakcji mogłaby stwierdzić, czy lek działa i szczypie, czy nie przynosi absolutnie żadnych efektów, a tak to musiała działać na czuja. Jeśli ta breja jej teraz nie pomoże, będzie musiała wymyślić inny sposób.

-1 kocanka
-1 marula
-1 aloes
► Pokaż Spoiler

Re: Piaskowa Pieczara

: 20 gru 2020, 0:51
autor: Mistrz Gry
Rzeczywiście mogło się wydawać iż maść wykonana przez czarnofutrą nie działała. Wszak poza tym, że się wchłonęła, nie było widać żadnej reakcji. Wokół ran nadal był obecny obrzęk i w ogóle cały czas wyglądały niezbyt dobrze. Tak więc trzeba było działać dalej, co też Gvalch'ca właśnie czyniła. Aczkolwiek nie zamierzała na razie zmieniać swojego postępowania i zaczęła przygotowywać kolejną maść. Jednak tym razem różniła się ona składnikami. Zatem była duża szansa, że zadziała ona lepiej od poprzedniej. Lecz aby się tego dowiedzieć, potrzebny był czas, a więc medyczce nie pozostało nic innego jak tylko czekać. Tym bardziej, że nie mogła dowiedzieć się tego od Lyanny gdyż ta po spożyciu liści paroalii, zapadła w głęboki sen.
Na szczęście po upływie godziny, może dwóch, czarnofutra mogła dostrzec iż opuchlizna w zranionych miejscach na ciele królowej zaczęła powoli schodzić. Co ewidentnie wskazywało, że medykament który sporządziła okazał się skuteczny. Tak więc jeśli będzie smarować nim rany przez kilka dni, może zdoła doprowadzić je do porządku? Lecz czy należało się tylko na tym skupić? W końcu królowa była ogólnie osłabiona...

+ 14 HP dla Lyanny = 45 HP


@Lyanna
@Gvalch'ca

Re: Piaskowa Pieczara

: 20 gru 2020, 1:37
autor: Gvalch'ca
Schyliła się nad poszkodowaną, by zobaczyć, jak wchłania się druga maść. Z tej była zdecydowanie bardziej ukontentowana, widziała, jak na skazach tworzy się ledwo widoczna piana, a to oznaczało, że wszystkie drobnoustroje właśnie trafiał szlag. Czy to możliwe, że aloes wygrywał ze wszystkimi, nawet najcięższymi obrażeniami? Kiedy leczyła kilka miesięcy temu pewnego samotnika, aloes również odegrał wtedy kluczową rolę i pomógł mu przy dość porządnej ranie kłutej w nodze. Tak więc czy opłacało się zbierać inne zioła, skoro to było ewidentnie najlepsze z nich wszystkich? Ano, opłacało, każde z nich miało inne właściwości i mogło pomóc, nawet jeśli tego nie było widać gołym okiem. Dobrze, że nie zużyła całego medykamentu, a w misie został przynajmniej jego kwartet. Teraz pozostało jej czekać, aż Lyanna wróci do żywych. Czarna ulokowała się tuż obok niej i ułożyła łeb na przednich łapach. Trochę, by królowa czuła, że nie jest sama, a po trosze dlatego, by sprawdzać jej oddech - czy jest regularny, czy płytki. Sama była po ostatnich wydarzeniach bardzo zmęczona, nie miała czasu nawet na krótką drzemkę, z tego powodu gdy tylko zamknęła oczy, pogrążyła się we śnie. Krótkim, ciemnym, bez snów. Obudziła się po kilku godzinach. Nadal były tutaj same. Machinalnie też zerknęła na własne dzieło na ciele władczyni. Krwawienie ustało, obrzęk zniknął, zaczerwienienie również. Tylko jej prawe trzeszcze... martwiło ją, wiedziała, że jest nie do odratowania. Westchnęła. Nie była cudotwórcą, miała nadzieję, że gdy Lyn wydobrzeje, nie złoi jej przez to skóry. Mlasnęła i zamknęła oczy z powrotem.