Strona 1 z 10

Południowy nasyp

: 18 maja 2019, 22:36
autor: Enasalin
Od południowej strony jeziora dawno temu utworzył się pewien nasyp, wyglądem przypominający molo. Ciągnie się on przez jakieś 50 metrów wgłąb jeziora, zewsząd otoczony jest pomniejszymi kamieniami i głazami. Trzeba jednak uważać, by od przedniej strony nasypu nie wejść do jeziora - teren bardzo szybko spada w dół i można się naprawdę mocno zdziwić. Na samym nasypie rośnie niewielka ilość króciutkiej trawy.

Od dłuższego czasu podróżowała z Tamu na czele w całkowitej ciszy. Powoli zbliżała się noc, a niebo zaczęło się stroić malutkimi gwiazdami. Dawien dawno, będąc malutką lwiczką zastanawiała się jeszcze, czy te świecące kropki, podobnie jak księżyc nie były czasem jakimś boskim darem, może nawet jakimiś znakami? W swoim obrazie miały coś hipnotyzującego i czasami, w chwilach słabości, wpatrywała się w nie oczekując odpowiedzi. Z czasem jednak coraz bardziej rozumiała, że takie fanaberie, bogowie i duchy to tylko wymysł odpowiedni dla dzieci, żeby je czymś nastraszyć. Teraz jednak jej wymyślone "bóstwo" miało się przysłużyć do werbowania i utrzymywania w ryzach swoich przyszłych poddanych. Musiała przynajmniej przez jakiś czas utrzymywać ten czas.
Zarządziła w końcu by się zatrzymali nad jeziorem. Musiała jeszcze póki co oszczędzać trochę Tamu a i sama przecież z przyjemnością da odpocząć nieco łapom.
- Czyste niebo to dobry znak.
Mruknęła ni to do siebie, ni to do młodzika. A potem stanęła na równych łapach i ryknęła tak donośnie, że dzięki akustyce gór na pewno ją słyszało całe stado, o ile gdzieś się nie podziali. W każdym razie, musiała zaalarmować o swoim powrocie od razu jak tylko znaleźli się w głębi terenów.
- Wyliżesz się tutaj odrobinę i lecimy dalej.
Poleciła, przysiadając w pobliżu brzegu jeziora.

Re: Południowy nasyp

: 19 maja 2019, 1:59
autor: Tamu
Całą drogę wlókł się we wskazanym kierunku, łapa za łapą. Starał się by Enasalin nie miała się do czego przyczepić, ale kilka razy musiał zwolnić z powodu ran. Mimo iż nie były aż tak poważne, strasznie doskwierały, a łeb pulsował mu tępym bólem. Wiedział jednak, że nie może pozwolić sobie na chwilę słabości. Domyślił się już, że jego pani nie ma cierpliwości dla słabych. Jednak kiedy dotarli do jeziora, odetchnął z ulgą. Bardzo potrzebował odpoczynku i musiał zmyć z siebie zakrzepłą krew. Na całe szczęście Enasalin też o tym wiedziała. Gdyby umarł ze zmęczenia na nic by się jej nie przydał. Już podchodził do linii brzegowej, kiedy uświadomił sobie, że nie powinien tego robić bez pozwolenia swojej pani. Wiedział aż nazbyt że jest nerwowa i wszystko może się stać przyczyną jej wybuchu, musiał więc być ostrożny na zaś.
- Czy udzieli mi Pani pozwolenia na zmycie z siebie krwi i zaspokojenie pragnienia? - zapytał cicho czekając na jej odpowiedź. Łapy trzęsły mu się coraz bardziej, ale strach przed lwicą był mocniejszy niż zmęczenie. Całe jego ciało prezentowało sobą obraz uległości, nie mógł dać jej żadnego pretekstu do ataku. Wciąż nie mógł się przyzwyczaić, że teraz jest ona jego właścicielką.

Re: Południowy nasyp

: 19 maja 2019, 3:57
autor: Enasalin
Aż tak bez duszna nie była, żeby nie mieć na uwadze tego, że nie tylko ona potrzebuje odpoczynku. Mimo wszystko, dobrze było, że Tamu to wszystko znosił, bo czy przez to nie wzmocni się też jego ciało? W jakiś sposób przez te wszystkie męki jego kondycja się poprawiała. Dobrze. Potrzebowała lwów silniejszych od pozostałych, ale nie takich mogących jej zagrozić. Dzięki temu może wreszcie odzyska spokój ducha.
- Huh?
Wymsknęło się jej w momencie, kiedy lew się odezwał. Tak bardzo pogrążyła się w myślach, że na moment zdawałoby się, że oderwała się od rzeczywistości. Była pewna, że jej stwierdzenie wydawało się jasne, ale najwidoczniej nie i z dwojga złego dobrze, że jednak ją o to pyta.
- Ta, jasne, nie krępuj się. Tylko nie siedź w wodzie za długo, bo jest lodowata i się przeziębisz.
Ziewnęła. Chyba nie sądził, że będzie mu zabraniać podstawowych potrzeb, skoro sama nie mus niczego zaspokajać? Wiadomo, że jej życie było istotniejsze i gdyby zaistniało dla niej zagrożenie, to poświęciłaby wszystko inne, nawet Tamu. Zresztą, nie tylko jego. Było jeszcze wiele lwów, które mogła w podobny sposób zdominować.
I już myślała nad tym kto byłby następny.

Re: Południowy nasyp

: 19 maja 2019, 8:30
autor: Tamu
Kiedy usłyszał pozwolenie zanurzył się w wodzie, pozwalając by zimny płyn zmył z jego futra brud i zakrzepniętą krew. Już wkrótce tafla jeziora wokół niego pokryła się czerwono-brunatną powłoką. Tamu syknął z bólu, kiedy w rany uderzyła fala zimna, ale dał radę wytrzymać. Wiedział, że czystość zmniejszała szansę dostania jakiejś paskudnej choroby, a to byłoby ostatnią rzeczą o jakiej marzył. Niestety nie miał jak wylizać swoich ran, wszystkie były w dość niekomfortowych miejscach. Eanasalin nie śmiałby o to poprosić, więc sama woda musiała mu wystarczyć. Obmył się cały dokładnie, a potem przechodząc kawałek dalej zaspokoił też pragnienie. Od razu po tym szybko wyszedł na brzeg, żeby nie dostać przeziębienia przed którym ostrzegła go jego pani. Wyglądało na to, że póki był całkowicie posłuszny, lwica potrafiła być nawet miła. Gdzieś tam w tyle głowy młodego, zaświtała mu iskierka nadziei, że teraz będzie tylko lepiej. Stanął przed swoją właścicielką, cały ociekający wodą, w pozie pełnej uległości. Teraz kiedy poczuł się trochę lepiej, zorientował się doskwiera mu głód, bał się poruszyć ten temat, ale coś zjeść musiał.
- Przepraszam Pani, ale czy przed dalszą wędrówką, istniałaby szansa na posiłek? - zapytał tak cicho, że właściwie nie było go słychać. Miał nadzieję, że lwica nie uzna tego za bezczelność.

Re: Południowy nasyp

: 20 maja 2019, 16:15
autor: Enasalin
Ziewnęła ze znużenia. Założyła z góry, że trochę to potrwa zanim ten doprowadzi się do jakiegokolwiek porządku, toteż ten piękny przerywnik poświęciła na czyszczenie futra. Dawno nie dbała już o siebie, przez to ciągłe skakanie każdemu do gardła jej bialuśka sierść straciła na swoim blasku i zajebistości, a przecież nie chodzi o to, żeby wyglądała jak brudas z buszu, prawda?
Przerwała w momencie, kiedy już słyszała jak ten się wynurza, a cała ciężka i brudna woda wpadała jak kaskada z jego chuderlawego ciała. A może po prostu był taki chudy i miała zwidy? W każdym razie Enasalin wyprostowała się, gotowa do dalszej wędrówki.
- Nie. Mamy niedaleko do jaskiń, tam na pewno znajdzie się medyk. Jakbyś mi się wcześniej nie rzucał, to nie musiałabym Cię teraz łatać i nie byłoby problemu z polowaniem.
Wywróciła oczami, w całym swoim toku rozumowania nie widząc swojej winy. Przecież nie jest od tego, tylko właśnie, ma już na kogo winę zrzucać, koniec z wymyślaniem sobie powodów. Chyba i tak generalnie była za miła dla swojego niewolnika.Kurde, jeszcze będzie musiała ich jakoś nazywać jak się jej gromadka powiększy.
- A teraz przodem, bez marudzenia, wzdłuż tej rzeczki, aż do jaskiń.
Machnęła łapą na kierunek, w którym teraz będą szli. W porównaniu do poprzedniej trasy, teraz to było nawet "z górki".


zt tam do jaskini sheeby

Re: Południowy nasyp

: 20 maja 2019, 16:42
autor: Tamu
Właściwie mógł się tego spodziewać, Enasalin i tak była póki co zadziwiająco miła. Tamu wiedział, że będzie musiał się przyzwyczaić do takiego niewolniczego życia, ale było to trudne. Nie był przyzwyczajony do pytania się kogokolwiek o zgodę. Do tej pory żył lepiej lub gorzej, ale był samodzielny i niezależny. Teraz wszystko zależało od jego Pani. Był właściwe ciekaw czy służąc jej posłusznie, będzie miał okazję na szczęśliwe życie. Jeśli się okaże, że nie będzie musiał po raz kolejny spróbować ucieczki.
- Tak Pani, przepraszam że się rzucałem - odpowiedział i przełknął nerwowo ślinę. Głód da radę wytrzymać, wściekłość jego właścicielki, raczej nie. Zebrał się w garść i ruszył we wskazanym kierunku, powłócząc łapami. Bał się bardzo tego co go czeka, ale miał nadzieję że jakoś da sobie radę. Byleby tylko przeżyć.

ZT

Re: Południowy nasyp

: 26 sie 2019, 16:25
autor: Mistrz Gry
Zadanie wyznaczone Gha'alowi przez Wodza, było trudne, bardzo trudne, niektórzy mogliby powiedzieć, że niewykonalne. Serwal naprawdę się bał, ufał przywódcy Heroldów w jego osądzie, ale wciąż wiedział, że jeśli coś zepsuje może samemu postradać zmysły, a tego bardzo by nie chciał. Doskonale znał swoje możliwości i wiedział, że szalony szaman z jego talentem będzie gorszy niż huragan. Gha'al naprawdę próbował znaleźć w sobie siłę, próbował przez całą długą drogę w góry, ale zwyczajnie nie potrafił. Mimo tego nie zamierzał się wycofać, jego wątpliwości nie miały przecież znaczenia. Niezależnie jak bardzo będzie się bał wykona rytuał. Serwal zdawał sobie sprawę, że wkroczył na czyjś teren, czuł zapachy, ale samemu krył się na tyle dobrze by nikt nie znalazł najmniejszej wskazówki sugerującej że zbliża się nad jezioro. Początkowo nie wiedział, że uda się dokładnie tutaj, ale jak zwykle zaufał instynktowi, to było najlepsze miejsce do rozpoczęcia rytuału. Gha'al zamknął oczy i zaczął chodzić w tę i nazad po brzegu, musiał oczyścić umysł.

Re: Południowy nasyp

: 03 paź 2019, 13:35
autor: Mistrz Gry
Po oczyszczeniu umysłu pora była na przygotowania praktyczne. Gha'al zaczął wznosić tuż przy brzegu niewielki starannie ułożony kopczyk kamieni. Serwal musiał wytężyć pamięć by perfekcyjnie odwzorować wzór, którego się nauczył. Nawet jedna garstka żwiru, nasypana w złym miejscu mogła mu przeszkodzić w katalizowaniu mocy. Kiedy kamienna górka była skończona na jej szczycie serwal umieścił niewielką gałązkę którą do tej pory niósł wplecioną w futro, a następnie przejechał pazurem po wewnętrznej stronie lewej przedniej łapy i zrosił całą konstrukcję paroma kroplami krwi. Teraz wystarczyło poczekać na księżyc.

Re: Południowy nasyp

: 15 paź 2019, 22:20
autor: Firkraag
Zapadał zmrok, pora dnia, która najbardziej odpowiadała czarnemu samcowi w jego wędrówkach. Wyszedł z zarośli przystając na skraju, czarnymi niczym noc ślepiami ogarnął okolicę. Wiedział, że wszedł na terytorium jakiejś grupy drapieżników, ten odór było czuć wszędzie. Sapnął ciężko buchając parą z nozdrzy , potrząsnął łbem i zarył racicą w ziemi zanim postanowił postąpić kilka kroków do przodu. Ciemna tafla tutejszego jeziora odbijała gwiazdy na niebie i księżyc, który dopiero wschodził. Struktura podłoża uległa zmianie, zamiast twardego piachu stąpał teraz po kamieniach, stukot odbijał się echem po dolinie. Nie było tu żywego ducha, nawet świerszcze nie dawały swojego conocnego koncertu. Jakby całe życie zamarło a jedynym dźwiękiem był stukot jego racic. Zbliżył się do wody i nachylił by napić kilka łyków gasząc pragnienie. Dopiero wtedy coś mu nie przypasowało w krajobrazie. Po drugiej stronie, nieruchomo siedziała czyjaś sylwetka. Sądząc po spiczastych uszach i smukłej budowie był to przedstawiciel kotowatych ewentualnie jakiś szakal. Jeleń nie czuł strachu, dlaczego miałby obawiać się jednego średnich rozmiarów drapieżnika? W pojedynkę niewiele mu zrobi. Postanowił obejść jezioro i zbliżyć się do niego. Nie był ciekawe dlaczego ten cholerny zwierz medytuje na tym odludziu. Bardziej interesowało go wyłudzenie informacji o okolicznych miejscach.

Re: Południowy nasyp

: 20 paź 2019, 23:00
autor: Enasalin
Enasalin prosto z polany ruszyła do jeziora. Wciąż była brudna na łapach i pysku od krwi Maer'vu, co prawda, zdążyła po drodze nieznacznie się wylizać. Jednakże część, w tych mniej dostępnych miejscach była odrobię bardziej nieprzyjemna. Zakrzepła, zlepiająca sierść i krusząca się przy każdym ruchu ciągnęła za krótką sierść przez co miała ochotę się cała wydrapać.
Warknęła głucho wychodząc z linii drzew na płaski teren okalający jezioro. Skierowała się od razu na południe, jako, że znajdowało się tam jedno z ładniejszych miejsc, a skoro po kąpieli i tak będzie musiała odczekać, żeby się wysuszyć, to dobrze byłoby przy okazji mieć dobre miejsce, prawda?
W każdym razie, ciemnego jak noc kopytnego pomalowanego w jakieś śmieszne paski trudno było nie dostrzec, nawet jeśli pora już była bardziej sprzyjająca. Och, gdyby była głodna to z chęcią przyszpiliłaby takiego sytego jelonka, ten co prawda był jakiś taki nietutejszy, ale Enasalin nie kontrolowała żadnej populacji jedzonka na terenach stada, więc też już mało obchodziło, że któryś z nich postanowił się pomalować.
Ale oprócz jelonka było coś jeszcze. Obcy zapach drażniący jej nozdrza, nieprzyjemny, ale mogłaby powiedzieć, że pasujący do otoczenia. Biała zmarszczyła nos, mając już gdzieś tamtego śmiesznego kopytnego, ale na wszelki wypadek ostrzegawczo warknęła. Poniekąd miała też tym zwrócić uwagę pałętającego się po terenach intruza.