Strona 1 z 2
Trening w cieniu Lwiej Skały [Trening Krzepy (+3),Tib i Mkali]
: 14 lis 2020, 22:30
autor: Tib
Po raz kolejny Tibowi przyszło szkolić członka rodziny królewskiej. W przeciwieństwie do Ushindiego, o Mkalim wiedział dość niewiele. Wychodzi na to, że właśnie nadarzyła się okazja żeby to zmienić. Kanclerz czekał na młodego na swoim ulubionym głazie a jego wzrok błądził gdzieś po horyzoncie.
Re: Trening w cieniu Lwiej Skały [Trening Krzepy (+3),Tib i Mkali]
: 16 lis 2020, 13:53
autor: Mkali
A więc na trening... poprzedniego wieczoru spędził trochę czasu, zastanawiając się jak będzie to wyglądać w praktyce. Teoria, przynajmniej w wypadku pracowania nad krzepą, a o taki właśnie trening poprosił ostatnio Tiba, była względnie prosta - targanie i przesuwanie rozmaitych ciężkich obiektów, lub też, w nieco ciekawszym wariancie, symulowane mordobicie - zwane również walką treningową. Nie mniej, dopiero dziś okaże się, jak teoria ma się do rzeczywistości.
Gdy przybył na umówione lew już tam czekał - siedział na sporym głazie (oby to nie był ten 'ciężki przedmiot') i, trzeba mu przyznać, dość nawet majestatycznie wpatrywał się w horyzont.
- Witaj kanclerzu. Jestem, jak byliśmy umówieni. - zaanonsował swe przybycie, mając nadzieję ściągnąć uwagę trenera z powrotem w te okolice, zamiatając przy tym ogonem. W końcu dzisiejsze zajęcia miały być czymś nowym. A kto wie, przy odrobinie szczęścia może nawet ciekawym.
Re: Trening w cieniu Lwiej Skały [Trening Krzepy (+3),Tib i Mkali]
: 27 lis 2020, 20:27
autor: Tib
Widząc, zbliżającego się w jego stronę księcia, Tib zeskoczył z kamulca, by znaleźć się tuż przed nim.
-Witaj młody- rzucił na dzień dobry, jednocześnie posyłając Mkaliemu wesoły uśmiech.
-Doskonale, ale zanim przejdziemy do treningu, może opowiesz mi co ostatnio u ciebie słychać? Niestety rzadko mamy okazje, żeby się widywać -powiedział. Zanim zaczną Tib chciał się dowiedzieć czegoś o swoim uczniu. Był ciekaw jak Makliemu mieszka się na Lwiej Ziemi.
Re: Trening w cieniu Lwiej Skały [Trening Krzepy (+3),Tib i Mkali]
: 03 gru 2020, 13:11
autor: Mkali
Cóż, takiego pytania nie szczególnie się spodziewał... w końcu miały to być raczej fizyczne ćwiczenia, a nie luźna rozmowa. Ale chyba miło, że o to zapytał...?
- Rzadko... no tak się jakoś zazwyczaj składa. - głównym powodem tego stanu rzeczy najpewniej był fakt, że kanclerz zwyczajowo spędzał czas w rejonie Lwiej Skały, najczęściej otoczony sporą grupką rozmaitych petentów... a on, cóż, no raczej niezbyt - A co słychać... Cóż, zasadniczo to wydawało by się, że jest dobrze - na Lwiej Ziemi nie pałęta się zbyty wiele podejrzanych osobników, nikomu chyba nie brakuje jedzenia, wody i czego kto aktualnie chyba tam potrzebuje, żadnej Powodzi również na horyzoncie nie widać, więc i ja chyba nie mam co narzekać. - stwierdził wesoło.
- Chociaż... mam wrażenie że jesteśmy trochę za bardzo... statyczni, jako stado. Kiedyś, przynajmniej z tego co się opowiada, aktywniej działaliśmy na całej Lwiej Ziemi i poza nią. Do tego nawet stopnia, że Gwardia miała osobne kwatery, poza Skałą... - na jego gust świadczyło to o tym, że byli na tyle liczni, iż gdyby na stałe mieszkali i szkolili się na stołecznym masywie, wchodzili by w drogę 'regularnym' mieszkańcom. No i że stado było na tyle potężne, że nie trzeba było cały czas trzymać wszystkich sił pod nosem. - Teraz chyba nie prezentujemy się tak dobrze... a sąsiadów mamy podobnież nieciekawych. Ja nie wiem, może ta całą dyplomacja i polityka jest potrzebna, ale chyba bym chciał, żeby to wyglądało tak jak za czasów babci. - Oczywiście nie miał okazji nigdy dowiedzieć się, jak wtedy wyglądało życie, ale historie o potężnej Lwiej Ziemi, dobrych królach, mądrych szamanach i dzielnych wojownikach strzegących całej Lwiej Krainy miały dlań zdecydowanie więcej uroku niż aktualna sytuacja, gdzie stado zasadniczo pilnowała tylko swojego poletka, a władza, podobno, należała do wszystkich. Trochę bolał go fakt, iż nawet gdy on, albo któreś z jego rodzeństwa odziedziczy tytuł monarchy, to i tak będzie w zasadzie tylko ładnie wyglądał na tronie, związany postanowieniami Rady i tego, kogo ona tam aktualnie wybierze. Nie chodziło nawet o to, że chciał by jego rodzina wszystko kontrolowała. Po prostu... to wszystko chyba było zbyt zawiłe i poplątane. O obradach Rady czy misjach dyplomatycznych nie układało się pieśni śpiewanych przez kolejne pokolenia i za udział w nich raczej nie trafiało się na firmament.
- No i, na ile wiem, trochę braku jam jakiegoś rzemieślnika. - dodał po chwili. A pewnie by się przydał, bo medycy i szamani niewątpliwie są przydatnymi profesjami, ale pancerza żaden z nich zrobić raczej nie potrafi. Ani, cóż, nawet torby dla siebie.
Re: Trening w cieniu Lwiej Skały [Trening Krzepy (+3),Tib i Mkali]
: 12 gru 2020, 21:49
autor: Tib
Na początku na pysku Tiba widniał delikatny uśmiech jednak gdy Mkali nie skupiał się już na pozytywach, Kanclerz nieco spochmurniał.
-Cóż mogę rzec poza przyznaniem ci racji?- rzekł, pozwalając sobie przy tym na delikatne westchnienie.
-W obecnych czasach jest nas znacznie mniej i już samo pilnowanie granic stanowi dość spore wyznanie. Czasami zastanawiam się nad porzuceniem kolejnego terenu- powiedział. Gdyby miał decydować, to zapewne padłoby na wodopój.
-Kiedyś, kiedy Lwia Ziemia traciła jednego gwardzistę to na jego miejsce czekało pięciu nowych, teraz każda strata oznacza, ze liczba naszych wojowników zmniejsza się o jedną osobę- rzekł.
-Ten aspekt również nie umknął mojej uwadze jednak z racji tego, że nie wcielamy nikogo na siłę, to musimy liczyć, że albo takowy sam do nas zawita albo któryś z naszych postanowi się wyszkolić. I tak , sam tęsknię za czasami, kiedy można było zebrać się i pójść stłuc paru złodupców- powiedział, pozwalając sobie przy tym na delikatny uśmiech- jednak obawiam się, że te czasy szybko nie powrócą- dodał, po czym postanowił przejść do właściwego szkolenia.
-Jak tam u ciebie z walką drogi książę? Ćwiczyłeś z kimś kiedyś?-
Re: Trening w cieniu Lwiej Skały [Trening Krzepy (+3),Tib i Mkali]
: 16 sty 2021, 2:03
autor: Mkali
- Cóż, przy braku odpowiednich sił wydaje się to być logiczne rozwiązanie... Ale porzucanie terenów to chyba nie jest krok w dobrą stronę. - odparł ostrożnie, choć z pewnym przekonaniem. W końcu skoro porzucą jeden, mogą też oddać następny... a trend powinien być raczej odwrotny.
- Kiedyś też przecież też nikt nie był wcielany na siłę,a jakoś lwy z zewnątrz same przychodziły, chcąc do nas dołączyć. - a szerokie wrota Lwiej Ziemi otwarte były dla każdego o jasnych myślach i czystym sercu - czy jakoś tak to szło.
- Z resztą ty sam, z tego co pamiętam, nie urodziłeś się chyba tu...? - a przynajmniej coś tak mu się kojarzyło z lekcji historii. Podobnie w sumie jak w wypadku Athastana, który przewodził Strażnikom tak jak Tib pierworodnym - krótkogrzywy szaman również do nich przybył, i to z dość daleka.
- W każdym razie, przecież byłeś tu wtedy, więc sam chyba najlepiej wiesz, co najbardziej przyciągało nowych rekrutów, jak działała legenda Lwiej Ziemi. Więc może jak się zbierzemy, i wszyscy w okolicy zobaczą, że tłuczemy złodupców, to znów pojawią się chętni? - zakończył z uśmiechem. Z jego punktu widzenia, tego typu nadzieje nie były pozbawione podstaw - w końcu dość wyraźnie uważał, że walczenie ze złolami przy wtórze bojowych pieśni jest o wiele bardziej pociągające niż misje dyplomatyczne i spotkania rady - a z pewnością nie był w tych przekonaniach osamotniony.
- To... zależy. - odparł na pytanie kanclerza.
- Jeśli chodzi o momenty w których tarzaliśmy się z rodzeństwem tam i z powrotem po glebie, to tak, oczywiście. Natomiast jeśli masz na myśli nieco bardziej techniczne kwestie, to nie, jeszcze nie miałem okazji... - tego odebrane do tej pory lekcje nie obejmowały... a fakt że w jego życiu takiej figury jak 'ojciec' w zasadzie nie było, sprawiał że w najbardziej naturalny sposób również nie dane było mu tej wiedzy przyswoić...
Re: Trening w cieniu Lwiej Skały [Trening Krzepy (+3),Tib i Mkali]
: 18 sty 2021, 23:19
autor: Tib
-Utracony teren zawsze można później odzyskać a ci którzy zginęli w jego obronie już na zawsze pozostaną martwi. Prosiłbym cię, żebyś wziął sobie te słowa do serca, książę- powiedział, jednocześnie spoglądając młodzikowi prosto w ślepia. Jako członek rodziny królewskiej w przyszłości będzie mieć sporo do powiedzenia, dlatego warto wpoić mu za czasu odpowiednie wartości.
-Ach tak. Byłem jeszcze wtedy młody a świat wydawał się znacznie prostszy niż teraz. Mnie również przywiodła tutaj legenda i kiedy obejmowałem władzę, liczyłem, że za jej sprawą Lwia Ziemia szybko odzyska dawną świetność. Niestety, po Wielkiej Powodzi nasza renoma trochę podupadła-rzekł. A zerwanie z dawnymi obyczajami mogło nie być krokiem w dobrą stronę...
-Nie wiem czy "tłuczenie złodupców" jest właściwą drogą. Oczywiście wymierzanie sprawiedliwości wszelakiej maści wykolejeńcom jest jak najbardziej słuszne ale mam wrażenie, że większość osób jakie poznałem zdecydowanie woli żyć w spokoju i dostatku niż parać się wojaczką-powiedział.
-No cóż, w takim razie postaram się dać ci na początek jakieś fory- zażartował.
-A teraz przyjmij postawę bojową. Skoro mam cię czegoś nauczyć, to musimy zacząć od podstaw.
Re: Trening w cieniu Lwiej Skały [Trening Krzepy (+3),Tib i Mkali]
: 19 sty 2021, 0:02
autor: Mkali
- Wiem. - skinął poważnie głową, gdy Kanclerz poruszył temat strat pośród wojowników, członków stada i przyjaciół, które w takich sytuacjach mogły mieć miejsce... i z którymi w przyszłości zapewne przyjdzie mu się zmierzyć. Z drugiej strony nie można było ciągle uciekać. No i niebezpieczeństwo również trzeba było umieć szacować.
- Ale wiem też, że w naszym konkretnym przypadku nikt nam tych ziem nie próbuje siłą, czy w zasadzie w żaden inny sposób odebrać, i że strażnicy rzadko kiedy muszą uciekać się do siły, nie mówiąc już o walce, która niosła by ze sobą jakieś poważne zagrożenie dla ich życia. Incydentów jest mało, potyczek na granicach jeszcze mniej, zaś w okolicy nie ma chyba żadnej większej grupy, która by pożądała Lwioziemskich włości. Nie jestem więc przekonany, czy ograniczenie naszego terytorium w jakiś realny sposób poprawi bezpieczeństwo strażników czy reszty stada - natomiast uważam że będzie miało realny, negatywny wpływ na reputację stada... i na psychikę samych Lwioziemców. - stwierdził, ostrożnie ważąc słowa. Nie chciał przecież, by lew wziął go za narwanego młodzika (a przynajmniej w większym stopniu, niż nim faktycznie był), skoro jednak już obrał jakąś opinię, miał zamiar jej bronić - przynajmniej tak długo, jak starczy mu przemawiających za nią logicznych argumentów.
- Owszem, zdecydowanie lepiej żyje się, gdy jest pokój, i nie czuje się nad sobą ciągłego zagrożenia. - przyznał Tibowi rację. Z resztą to było przecież logiczne... ale w jego opinni też niekompletne.
- Ale przecież sam mówiłeś, że przywiodła cię tu legenda - a te nie rodzą się gdy wszyscy dookoła brzuchy mają pełne a życie spokojne i pozbawione wyzwań. - nie pamiętał, by którykolwiek z Wielkich Królów zasłynął tym, że leżał na swym tronie, pośród tłustych mięs i spokojnych poddanych. To znaczy owszem, większość ich historii kończyła się właśnie tak, ale gdzieś w trakcie były te ciężkie chwile, walki i niepokoje. Moment, w którym trzeba było się sprawdzić, i testy,które należało zdać, by na ten dostatek zasłużyć. Tak samo inni bohaterowie - większość z nich doczekiwała w końcu zasłużonych dostatków i zaszczytów (za wyjątkiem tych, którzy ginęli w chwale), ale musieli na to zapracować. I to bynajmniej nie łagodnymi słowami czy dyplomatycznymi zagraniami
Z resztą taki chyba był też Kręgu Życia - on nie był pokojem, on był konfliktem. Ciągłym, wynoszącym na piedestał jednych, i ściągającym w głąb tych, którzy nie potrafili się utrzymać na jego powierzchni. Był ciągłą zmianą i kolejnymi próbami, a nie spokojem i bezpieczeństwem.
- Z resztą pokój też może być niebezpieczny. Ci, którzy zbytnio się w nim rozmiłują i zaufają w jego trwałość, nie będą w stanie podjąć walki, i przeciwstawić się wrogowi, gdy ten nagle się skończy. Jest oczywiście potrzebny, by wylizać rany, i odbudować to, co zostało zniszczone, ale sam w sobie również nie powinien trwać zbyt długo. - bo po prostu zmiękcza. Bo sprawia że krew stygnie, mięśnie wiotczeją, a legendy, honor i chwała odchodzą w zapomnienie. A potem kończy się, i zbiera swoje żniwo.
- Przeciwnik, który chce mi przegryźć gardło by ich nie dawał. - zauważył trzeźwo, podnosząc jedną brew, ale i uśmiechając się przy rym lekko.
A potem stanął pewnie, na lekko rozsuniętych łapach, lewą wysuwając nieco do przodu, i zamarł, wpatrując się w kanclerza. Tylko jego zamiatający końcówką ziemię ogon, zdradzał krążące pod tą powierzchnią emocje.
Re: Trening w cieniu Lwiej Skały [Trening Krzepy (+3),Tib i Mkali]
: 20 sty 2021, 23:34
autor: Tib
-Jakoś niemialbym serca okładać cię ze wszystkich sił, widząc, że nawet nie potrafisz przyjąć prawidłowej postawy wyjściowej- rzucił wesoło, jednocześnie okrążając Mkaliego i przyglądając się pozie, którą przyjął. Nie było najgorzej ale skoro miał go uczyć, to od początku będzie go uczył dobrze.
-Trochę bardziej ugnij łapy w tym miejscu- poinstruował.
-Tą daj tu, gut, a tą tutaj- mówił a kiedy młodzik przyjął już odpowiednią postawę, na pysku Tiba dało się dostrzec wyraz ukontentowania.
-No dobra młody, to teraz spróbuj mnie zaatakować- rzekł, po czym sam przyjął odpowiednią pozę.
Re: Trening w cieniu Lwiej Skały [Trening Krzepy (+3),Tib i Mkali]
: 22 sty 2021, 22:23
autor: Mkali
Dopasował ułożenie ciała do zaleceń trenera, choć, prawdę mówiąc, miał wrażenie, że w nowej pozycji było mu nieco mniej wygodnie, niż wcześniej. Byłą jakby... mniej stabilna, i wymagała do utrzymania nieco więcej energii - chociaż może o to chodziło?
W końcu gdyby pozycja bojowa była taka wygodna, to chodziło by się tak i stało na co dzień, a nie przyjmowało ją jedynie w adekwatnych sytuacjach.
Gdy Tib stanął na przeciw niego w podobnej pozie, skinął tylko łbem na potwierdzenie i wziął się do dzieła. Już w monecie w którym padło pierwsze pytanie o walkę, założył że właśnie na tym polegać będzie dzisiejszy trening - dlatego też od pewnej chwili zastanawiał się, jak do tego podejść. Na pewno nie był w stanie przeważyć kanclerza, ani też liczyć na samą siłę - w obydwóch przypadkach starszy lew górował nad nim, i to znacznie. Podobnie jeśli chodzi o znajomość techniki i doświadczenia, nie było więc sensu by próbować silić się na jakieś skomplikowane i wymyśle ruchy. Jeśli już jakiś z jego ataków miał się powieść, musiał polegać na szybkości - dlatego też, gdy tylko jego głowa wróciła do normalnej pozycji po skinięciu, skorzystał z ze wskazanego mu wcześniej ustawienia ciała i wybił się do przodu, atakując trenera zamachem prawej łapy. Celował w okolice szczęki, czy też bok głowy - w każdym razie w najbardziej wysuniętą do przodu część ciała, w którą w jego mniemaniu opłacało się teraz trafiać. Z racji tego, że był to trening, a nie walka, pazury miał oczywiście schowane, ale w zasadzie była to chyba jedyna różnica - w każdym razie na pewno nie oszczędzał na sile ciosu. W końcu jego oponent był o wiele masywniejszy, a więc i wytrzymalszy - nie sądził więc, by był w stanie wyrządzić mu jakąś konkretną krzywdę, nawet gdyby go trafił. Poza tym, fory to podobno jemu dawano, a nie on miał dawać.