Strona 1 z 1

Dhoruba

: 17 cze 2021, 1:43
autor: Dhoruba
Imię: Dhoruba

Wiek: 5 lat (urodzony 21 kwietnia 2016)

Gatunek: Gepard

Charakter:
Zdecydowanie złożony i skomplikowany. Z pozoru wydawać by się mogło, że Dhoruba jest zwykłym egoistą, podstępnym i niehonorowym. Iż dba jedynie o swoją skórę, innych mając w głębokim poważaniu. Kłamcą i zdrajcą, za nic mającym przysięgi, zobowiązania, czy też zwykłą przyzwoitość. Może nawet i zwyczajnym tchórzem. I szczerze mówiąc, jest w tym trochę racji. Jednakże w głębi duszy posiada jeszcze jakąś iskrę dobroci, która od czasu do czasu zaświeci mocniej. Choć co niektórzy pewnie kłóciliby się, iż na tym etapie ledwo się ona tli, stłamszona przez zimną, lodową skorupę.

Mocne strony:
1. Jest całkiem inteligentny - można mu wiele zarzucić, lecz na pewno nie głupotę. Można wręcz powiedzieć, że jest całkiem bystry. Potrafi szybko kojarzyć fakty i na ich podstawie podejmować szybkie i trafne decyzje.
2. Jest sprytny i przebiegły - osiąga swoje cele głównie dzięki szczegółowo uknutym podstępom. Nie czuje oporów przed uciekaniem się do nieczystych sztuczek i ciosów poniżej pasa, co może dać mu przewagę nad innymi.
3. Urodzony szpieg - całkiem sprawnie się skrada i wie, jak najlepiej wykorzystać okoliczne tereny i dostępne mu zasoby, by pozostać niewykrytym.
4. Wie, jak się komuś podlizać - ot po prostu. Potrafi mówić to, co inni chcą usłyszeć i zachowywać się tak, by jak najszybciej zdobyć ich zaufanie dla własnych korzyści. Zdecydowanie nie widzi przeszkód przed odrobiną lizusostwa, jeśli tylko może coś na tym zyskać.
5. Jest ostrożny - w każdym aspekcie swego życia, ale zwłaszcza, jeśli chodzi o nawiązywanie kontaktów z innymi. Nigdy całkowicie nikomu nie ufa i pozostaje czujnym, dlatego trudno jest go zaskoczyć.

Słabe strony:

1. Bywa tchórzliwy - zdecydowanie zbyt często podejmuje decyzje pod wpływem strachu. Unika też podejmowania ryzyka, jak tylko może, boi się stawiać czoła trudnościom i w razie kłopotów ratuje się ucieczką.
2. Nieszczególnie silny - jego atutem zdecydowanie jest szybkość, nie siła. Dlatego ucieczki zdecydowanie wychodzą mu lepiej, niż walka.
3. Nie potrafi przyznać się do błędu - zamiast tego w nieskończoność będzie się tłumaczył, zarówno przed innymi, jak i samym sobą. Ma też skłonność do niesłusznego obwiniania innych za własne złe decyzje i usprawiedliwiania się, że w tamtym danym momencie to, co uczynił wydawało się dobrym pomysłem.
4. Bywa mściwy - potrafi długo chować urazę, czekając na odpowiedni moment, by się odpłacić. Czasami żądza zemsty potrafi go zaślepić i sprawić, że zrobi coś, czego później będzie żałować.

Wygląd:
Na pierwszy rzut oka niewyróżniający się niczym konkretnym gepard. Przeciętnej wielkości, o typowej dla gatunku lekkiej, smukłej sylwetce. Sierść ma złocistą, cętkowaną, lekko podszytą bielą od strony podbrzusza, lśniącą i gęstą, nieskażoną ani jedną drobną blizną. Jaśniejsze "skarpety" ma łapach. Pysk szczupły, nieduży, o delikatnych rysach, zwieńczony niewielki, czarnym nosem. Najbardziej charakterystyczną częścią jego wyglądu są ślepia. Duże, jasne, o barwie lodowatego błękitu, o równie chłodnym, przenikliwym spojrzeniu.

Cechy szczególne: brak.

Historia:
Niemalże wszyscy znają historie władających tymi ziemiami lwów. Ich wojny, dramaty i miłostki od zawsze skupiały uwagę ogółu, podczas, gdy inne, mniejsze koty pozostawały nieco w cieniu. Tak, jak gepardy. Żaden z nich nigdy nie zapisał się w historii Lwiej Ziemi, choć oczywiście były w pobliżu, przemierzając okoliczne sawanny. Wiele pokoleń cętkowanych łowców obserwowało wszystkie te doskonale znanym każdemu w tej krainie wydarzenia, zachowując neutralność póki sytuacja nie zagrażała im samym. W innych przypadkach nie wtrącały się w politykę lwów. No, może z pewnymi wyjątkami, o których dziś zapewne nikt nie pamięta.
Tak, czy owak, gepardy zawsze kręciły się w pobliżu Lwiej Ziemi. Sam Dhoruba przyszedł na świat tuż przy jej granicy.

Narodził się pewnej burzowej nocy, jako pierwszy z trójki niewielkich złotawych kulek. Właśnie z tego względu otrzymał takie, a nie inne imię, oznaczające nic więcej, tylko burzę. Zresztą jego rodzeństwu również dostały się bardzo adekwatne miana - brat został Ngurumo, czyli grzmotem, a siostra Wingu, chmurą. Ich rodzina nie była liczna - nie mieli nikogo, prócz matki i ojca, przy czym ten drugi zwykł pojawiać się jedynie o wschodzie słońca, by podzielić się z partnerką zdobyczą, a następnie, spędziwszy z nimi kilka chwil, znikał ponownie. A im bardziej malcy rośli i stawali się coraz bardziej samodzielni, tym rzadziej przychodził, by koniec końców zniknąć na dobre. Dhoruba pamięta go, jak przez mgłę i niewiele o nim wie, gdyż matka unikała jego tematu, jak ognia.
Mimo tego nie miał jednak powodu, by narzekać. Ich matka, najwyraźniej starała się zrekompensować swym młodym nieobecność ojca - bądź też po prostu kochała je nad życie. Cały swój czas spędzała, chroniąc kocięta i ucząc wszystkiego, co gwarantowało ich przeżycie. Trzeba przy tym zaznaczyć, iż była ona sprawną i doświadczoną gepardzicą, znaną w okolicy ze swej odwagi, sprytu i umiejętności łowieckich. Wiele zwierząt szanowało samicę. Dla wielu była ona również przykładem idealnej matki. Nic dziwnego, że dzięki niej Dhoruba miło wspomina tamte czasy.
Życie młodego samca było tak zwyczajne, że aż niemalże nudne. Co prawda nie brakowało im emocji i niebezpieczeństw, lecz matczyna miłość i rosnąca na sile z każdym dniem, mocna więź między nim a rodzeństwem zmieniały każde zmaganie niemalże w sielankę. Błękitnooki gepard rósł z każdym dniem, nabierając sił i zdobywając nowe doświadczenia, spędzając czas na polowaniach, wędrówkach bądź sparingach z rodzeństwem. Wydawać by się mogło, że wszystko przebiegnie tak, jak powinno być - spokojnie dotrwa do dorosłości a potem, prawdopodobnie jak wielu przed nim, zdecyduje się ruszyć w swoją stronę, lecz wtem gwałtownie coś zdecydowało to wszystko zakłócić.

Dhoruba miał gdzieś około roku, gdy krainę nawiedziła wielka powódź. W ucieczce przed gwałtownie podnoszącą się wodą gepardy postanowiły wziąć przykład z wielu innych zwierząt i udać się w góry. Pech jednak chciał, że pewnego dnia rodzina została rozdzielona. Sam samiec do tej pory dokładnie nie pamięta, jak to dokładnie się stało. Jedyne, co przychodzi mu do głowy to jakieś spłoszone stadko antylop i krokodyle, które postanowiły skorzystać z okazji. Nie wydaje mu się, by ktoś z jego bliskich skończył w gadziej paszczy. Prędzej całe to zamieszanie zmusiło ich do obrania innej drogi, lecz co stało się później, nigdy się nie dowiedział. To, iż wiele miesięcy później, gdy woda opadła, nie odnalazł ani śladu krewnych zmusiło go do pogodzenia się z myślą, że utonęli, jak wielu innych nieszczęśników.

Chcąc, nie chcąc, Dhoruba kontynuował swoją wędrówkę, by koniec końców bezpiecznie dotrzeć w górskie okolice. Ten teren diametralnie różnił się od sawanny pod tak wieloma aspektami, że samcowi początkowo trudno było się przystosować do tak nagłej zmiany. Koniec końców przyzwyczaił się zarówno do niecodziennych warunków, lecz i do samotności, która początkowo bardzo mu doskwierała. Jeśli ktokolwiek miał okazję spotkać go w tamtym czasie, zapewne zapamiętałby go jako milczącego, wiecznie pogrążonego w swoich myślach typa, spędzającego godziny na wpatrywanie się w rozgwieżdżone niebo. Mijały jednak kolejne miesiące i przygnębienie związane z rozłąką z rodziną powoli przemijało a na jego miejsce wracała dawna energia. Nie jest pewny, czy bardziej skłoniło do ku temu zwykłe pragnienie przeżycia, czy też raczej powtarzane wielokrotnie słowa matki. Będę cię kochać nawet wtedy, gdy odejdę już do krainy przodków.

Wreszcie, po wielu długich księżycach oczekiwania, do uszu Dhoruby dotarły wieści, że woda opadła. Czym prędzej ruszył z powrotem w doliny, w głębi ducha mając nadzieję, iż napotka swoich bliskich, lecz nie natknął się na ich ślad. Wówczas w pełni pogodził się z ich śmiercią. Trzymając się myśli, by zostawić przeszłość za sobą i skupić na przyszłości powrócił na sawannę, by zacząć zupełnie nowe życie.
Niewiele pozostało z tamtych przygnębiających miesięcy, prócz przykrych wspomnień, które pragnie od siebie odrzucić.

Zamiast rodziny natknął się na kogoś innego - starszą lwicę imieniem Berghi, która powróciła do krainy z ambitnym planem przejęcie lwioziemskiego tronu. Udało jej się przekonać samca, by do niej dołączył i kolejne miesiące spędził przy jej boku. Najpierw jako towarzysz podróży, później członek utworzonego przez nią stada, aż wreszcie został jej prawą łapą. Wówczas uważał, że zagwarantował sobie tym samym lepszą przyszłość, z wysoką pozycją w stadzie i otoczone silniejszymi od niego kotami, które będą gotowe go chronić. Jednakże szybko okazało się, iż się pomylił. W ciągu następnych miesięcy stado przeszło poważny kryzys, a jego wrogowie okazali się mieć nad nimi miażdżącą przewagę. Co prawda do żadnego konfliktu nie doszło, a jako stado rozpadło się samo z siebie, jednakże on o tym nie wiedział. W czasie, gdy jego królowa umierała bowiem na obcej ziemi, on zdradził swe stado, dzieląc się z wrogiem informacjami o jego terenach i planach, chcąc się tym samym upewnić, że w przypadku wojny stanie po stanie wygranych i tym samym uratuje skórę.
A wkrótce po tym... Cóż, uciekł. W obawie, iż mimo wszystko dawni członkowie jego stada do odnajdą i zapragną się zemścić.

Gdzie spędził ten cały czas i co robił wie tylko on. Być może kiedyś komuś o tym opowie. Tak, czy owak, jego nieobecność wyszła mu na dobre, ominął go bowiem koszmar ostatnich miesięcy. Jakże wielkie było jego zaskoczenie, gdy w końcu postanowił wrócić w rodzinne strony, tylko po to, by odnaleźć tam zgliszcza...