Strona 1 z 2

Piaskowe Kolosy

: 27 paź 2018, 23:35
autor: Praojciec
Są to piaskowe rzeźby występujące na dnie kanionu, niegdyś było ich więcej, ale ze względu na korozję eoliczną teraz jest ich zaledwie kilkanaście w jednym miejscu, a na dodatek ich pokaźne rozmiary stale maleją. Można między nimi pobawić się w chowanego, lub spróbować ukryć przed nadciągającym zagrożeniem. Przestrzenie między nimi są na tyle szerokie, że spokojnie przejdzie przez nie jednocześnie kilka zebr czy gnu. ~Lyanna

Re: Piaskowe Kolosy

: 04 gru 2019, 16:57
autor: Nana
Natura nigdy nie przestanie ją zadziwiać swoimi tworami. Lawirowała pomiędzy piaskowymi rzeźbami szukając kolejnych ziół. Myślami również krążyła w nietypowych sprawach, starając się znaleźć jakikolwiek sens tego ataku na klan. Może faktycznie nie powinna się tym zadręczać a ten lew był tylko zwykłym ewenementem?
Nana wyrzuca 3d100:
51, 41, 42

Los się tym razem do niej uśmiechnął i wyrwał z ponurych rozważań. Zerwała zieloną roślinę z fioletowymi kwiatami i przysiadła na chwilę by odpocząć zanim ruszy dalej. Było tu tak bardzo cicho.
+2 psoralia


EDIT: 05.12.2019r.
Po dłuższym odpoczynku i zebraniu tego co potrzebne ruszyła dalej.
z/t

Re: Piaskowe Kolosy

: 05 kwie 2020, 11:27
autor: Vespera
Udało się. Bez większych problemów wymknęły się członkom tamtego stada sprzed nosa. Po opuszczeniu najbardziej niebezpiecznego terenu Vespera przyśpieszyła, wyprzedzając swą przyjaciółkę i wysuwając się do przodu. Prowadziła białą nieco okrężną drogą, zmieniając czasem kierunek marszu i zataczając kręgi, ot tak na wszelki wypadek gdyby miały ogon, który należałoby zgubić. Nie potrzebowały kłopotów ze stadami. Przynajmniej nie na razie. Z tego też powodu samica odnotowała sobie w myślach, by na razie trzymać się z dala od tamtych górskich szczytów, na wszelki wypadek nie prowokując miejscowych. Za duże ryzyko w stosunku do ewentualnego zysku. Nie była w końcu nawet pewna, czy tamci w ogóle posiadali cokolwiek wartego jej uwagi.
Wreszcie rozbolały ją łapy, kiedy akurat wkraczały do jakiegoś wąwozu. Stopniowo zwolniła, stąpając coraz wolniej i leniwiej, by wreszcie legnąć ot tak po prostu pod jakąś interesująco wyrzeźbioną przez naturę skałą. Poczekała, aż biała olbrzymka do niej dołączy i przeniosła na nią wzrok.
- Chwila przerwy - rzuciła. - Potem może rozejrzymy się za czymś do żarcia - oczywiście nie miała zamiaru przy zdobywaniu tego jedzenia zbytnio się namęczyć. Prędzej odebrać łup komuś słabszemu albo złapać coś rannego, czy kalekiego. Nigdy nie była jakąś mistrzynią jeśli chodzi o tropienie zwierzyny, a i do najsilniejszych nie należała. Swego czasu miała w zwyczaju wykorzystywać do polowania prostych pułapek, które znacznie ułatwiały sprawę. Powinna do tego wrócić. Oczywiście kiedy już zdobędą odpowiednie materiały.

@Xantria

Re: Piaskowe Kolosy

: 10 paź 2020, 19:25
autor: JieLing
Samiec choć mógłby zostać uznany za tchórza za to, że uciekł gdy sprawy w Lwiej Ziemi się trochę skomplikowały to nie przejmował się tym. To nie był jego problem, jak to mówią "Nie mój cyrk nie moje małpy". Wolał się nie pchać w problematyczne sytuacje. Tym czasem przekonując siebie w myślach, że to była dobra decyzja Jie doszedł to kanionu. Oprzytomniał gdy prawie wszedł w jednego z piaskowych kolosów. Jak mógł nie zauważyć czegoś tak wielkiego? Obejrzał się dookoła po czym usiadł i skierował swój wzrok w stronę nieba.
- Jaki piękny dzień dzisiaj - Przymrużył oczy gdy słońce zaświeciło mu prosto w twarz. To był czas kiedy samiec postanowił odpocząć chwilę w cieniu, który rzucał jeden z olbrzymów.

Re: Piaskowe Kolosy

: 10 paź 2020, 20:03
autor: Ozyrys
Podróż z pustyni przebiegła bez ekscesów. Ale też i nie zawędrował zbyt daleko, bo do kanionu, leżącego prawie na granicy z byłym królestwem. Dziwne, ale jakoś za nim nie tęsknił, choć powinien. W końcu wspomnienia, sentyment etcetera, etcetera. A on nie czuł absolutnie nic, jakby go wyprali z emocji, bądź usunęli całkiem zwój w jego głowie z pamiątkami rodzinnymi. Poniekąd sami się do tego przyczynili i teraz będą musieli ponosić tego konsekwencje. Był dopiero młokosem, ale potrafił już rozróżnić dobro od zła. Ale mniejsza. Znalazł się na krawędzi wąwozu i wychylił się za jego krawędź, spozierając w dół. Kilka samotnych antylop pasło się pojedynczymi kępami traw, jedna jednakowoż dostrzegła go kątem oka i zaczęła zwiewać, a za nią - cała reszta. Dobrze, że nie miał zamiaru polować. Z nudów i ciekawości przeszedł się na drugi koniec kanionu, by móc zejść zboczem i znaleźć się na dnie. Z góry wyglądało to lepiej, nie mniej kontynuował przechadzkę. Całkowicie przypadkiem natrafił na drodze na piaskowe monumenty. Poczuł się przy nich taki maleńki, nic nieznaczący. Robiły wrażenie na podróżnikach, lecz budziły też lekką grozę - przez korozję i ubytki miało się odczucie, że zaraz zlecą komuś na łeb. Musiał mieć to na względzie i nie przesiadywać tu zbyt długo. Pod jednym z kolosów zauważył odpoczywającego samca, rozkoszującego się chłodem cienia. Czemu by mu nie poprzeszkadzać odrobinę?
- Moje uszanowanie. - przywitał się będąc kilkanaście kroków od lwa i dając mu czas na reakcję. Sam przysiadł na zadzie w tym samym cieniu, lecz nie wchodząc w jego przestrzeń osobistą.
- Ciekawe umaszczenie. - zagaił, wskazując pazurem jego cętki, długi wąs, szaro-niebieskie futro i dziwną kulkę stworzoną z grzywy. Przekrzywił lekko łeb. Jeszcze nigdy nie spotkał się z równie ekscentrycznym jegomościem.

Re: Piaskowe Kolosy

: 10 paź 2020, 20:30
autor: JieLing
Samiec nie robił nic specjalnego, patrzył się przed siebie gdzie stało małe uschnięte drzewo, a po nim chodziły mrówki. Maszerowały równo w tę i nazad niosąc małe przedmioty na grzbietach. Było to hipnotyzujące to też samiec nie zauważył innego lwa podchodzącego do niego dopóki ten się nie odezwał.
-Hę?! - wyrwał się z zamysłu i popatrzył skonfundowany na Ozyryza. Obejrzał go od góry do dołu po czym uśmiechnął się do niego szeroko.
- Ni Hao! - ukłonił się do samca z szacunkiem. Zauważył, że ten jest od niego młodszy, ale Jie sądził, że trzeba mieć przynajmniej minimum szacunku do każdego.
Dla JieLinga zarówno jego umaszczenie jak i chaotycznie spięty koczek na łbie były zupełnie normalnymi rzeczami, jednak podczas swojej podróży spotkał wielu, dla których był to niecodzienny widok.
- Cóż taki się urodziłem - odpowiedział miłym tonem.
- Mieszkasz niedaleko? - rzucił nieświadomy, że gdzieś zgubił całe poszanowanie prywatności osobistej. Choć pytanie brzmiało podejrzanie gdy zadawało się je zaraz na samym początku rozmowy, to dla samca nie było ono bezpodstawne. Chciał się dowiedzieć czy nie wszedł komuś na teren i może zostać pozbawiony swojego koczka... wraz z łbem.

Re: Piaskowe Kolosy

: 10 paź 2020, 20:45
autor: Ozyrys
Za to on nie był świadom, że takie kulturalne jednostki jeszcze prosperują na tym świecie. Zatem kiedy niebieskogrzywy wykonał głęboki ukłon w jego stronę, zaczęła rozpierać go duma. Utwierdził się w przekonaniu, że nawet bez przedstawiania się i mimo swojego nastoletniego wieku budził respekt i wyglądał na kogoś wysoko usytuowanego. Choć kto wie, czy faktycznie tak nie było? Wpojono mu przecież tę całą manierę, gestykulacje, ton, prosty grzbiet - całość tworzyła nierozłączny element przypisywany wyłącznie jednostkom na górze hierarchii społecznej... do której już się nie zaliczał, z własnej winy.
- Urodziłeś się również z tą ozdobą? - zapytał pół żartem, pół serio, mając na myśli oczywiście kok. Wiedział, że chodziło mu o futro, wąs i resztę naturalnych czynników, ale wykorzystał niedopatrzenie i stworzył z tego mały, niewinny żarcik sytuacyjny.
- Bezpośredni jesteś. - stwierdził trzeźwo, zwlekając nieco z odpowiedzią. Miał się zwierzać komuś, kogo spotkał minutę wcześniej? Nie chciał być chamem, toteż będzie replikował, ale bez szczegółów, bardzo ogólnikowo. Przynajmniej na razie. - Można rzec, że chwilowo domu nie posiadam. Mieszkam pod chmurką. - to będzie musiało mu wystarczyć. Zreflektował się, co właściwie lew powiedział do niego przed zadanym pytaniem.
- Ni hao? To twoje imię? - próbował zgadnąć, lecz nie czekając na odpowiedź, kontynuował. - Ozyrys. - przedstawił się i skłonił łeb, płycej i krócej niźli złotooki. Ale jednak.

Re: Piaskowe Kolosy

: 10 paź 2020, 21:00
autor: JieLing
Nie zauważył tego jak dostojnie wyglądał Ozyrys, a może zwyczajnie nie zwrócił uwagi. Jie starał się wszystkich traktować równo, nie raz wpakowało go to w kłopoty... głównie z przeróżną szlachtą, która uważała się za lepszych. W jego stronach nazywano takie stworzenia "smocze dzieci", mistyczne smoki były w jego stronach najszlachetniejszymi stworzeniami, dlatego też nazwanie kogoś "smoczym dzieckiem" oznaczało, że jegomość się wyróżnia i jest lepszy od innych. Niestety określenie to było często nadużywano wśród wyżej urodzonych. Samiec prychnął, gdy młodzik wytknął mu niedopatrzenie.
- To się nazywa kok, tam skąd pochodzę często związuje się grzywy, aby nie zasłaniały widoku. A czerwona wstążka jak i malowania mają przynosić szczęście - wytłumaczył mu całkiem poważnie, jakby to była najciekawsza rzecz na świecie.
- W takim razie jesteśmy towarzyszami niedoli - rzucił pół żartem, gdy Ozyrys oznajmił iż jest bezdomny. Nie znał powodu bezdomności lwa, a i jakoś specjalnie go to nie obchodziło. Każdy ma swoje problemy, a on nie zamierzał poznawać ich wszystkich.
- Ni hao to przywitanie, oznacza Dzień dobry Ozyryzie - wymówił jego imię nieco przekręcone przez jego miękki akcent.
- Przy narodzinach nazwano mnie JieLing - przedstawił się obnażając duże białe kły w szerokim uśmiechu.

Re: Piaskowe Kolosy

: 10 paź 2020, 21:33
autor: Ozyrys
Kiedy tak Jie zaczął z pełną powagą opowiadać o swoich malunkach, wstążkach i kokach, Ozyrys dopasował się charakterologicznie i ze skupieniem oraz spokojem zaczął go słuchać, kiwnąwszy na koniec z akcentem, iż wszystko zakonotował. Lubił słuchać o czyichś zwyczajach, nie dziwota, od zawsze był ciekaw świata i innych nacji. Nie wyglądało na to, by złotooki wymyślił wszystko na poczekaniu, chyba naprawdę wyjawiał mu skrawek własnej przynależności.
- I czy faktycznie przynosiły je do tej pory? - takie drobiazgi miały przynosić szczęście? Póki co podchodziło to u niego w wątpliwość, ale zaraz miało się wszystko wyjaśnić. Chrząknął i dodał. - Cóż, u mnie na razie nic by z tego nie wyszło. - żartobliwie złapał się za swoją jeszcze nie do końca wyrośniętą grzywę, próbując stworzyć to, co miał na głowie rozmówca - niestety bezskutecznie. Choć już niewiele mu brakowało.
On nie miał ochoty słuchać czyichś zwierzeń, a Ozyrys wyjątkowo po ostatnich przeżyciach miał ochotę się komuś wygadać. Nawet najgorszemu wrogowi, którego jeszcze notabene nie posiadał. Może to i lepiej? W każdym bądź razie Jie jeszcze nie wiedział, że chcąc nie chcąc pozna wszelkie strapienia brązowego, bo mieli najbliższy czas spędzić wespół. Kto wie, może sam rozpocznie ten temat, kiedy wszystkie inne już ulecą?
- Jieling. - powtórzył, chcąc zapamiętać jego imię. Nie zwrócił uwagi na to, jak wymawia jego własne. Akcent lwa dla niego nie wyróżniał się na tle pozostałych. Nie był na to wyczulony. - Obszedłem ostatnimi czasy większość terenów tej krainy, ale nie spotkałem się z żadną grupą, która praktykowałaby podobne metody i miała takie zwroty grzecznościowe. I podobnie nazywała młode. Nie jesteś stąd, prawda? - poprawił siedzenie i otulił przednie łapy ogonem, zaintrygowany towarzyszem.

Re: Piaskowe Kolosy

: 10 paź 2020, 22:10
autor: JieLing
Samiec zaśmiał się na pytanie Ozyrysa, jakby to był najlepszy żart świata. Gdy już złapał oddech odpowiedział mu:
- To kwestia sporna, ale żyję czyż nie? - poprawił siedzenie jakby przygotowywał się na dłuższe opowiadanie. Jie nie miał dużo okazji opowiadać o sobie, dużo częściej słuchał innych. Był w tym dobry i o ile nie interesowały go problemy innych to ich kultura, zwyczaje i rzemiosło już tak. Jego złote oczy świeciły się za każdym razem gdy ktoś zaczynał mu opowiadać, a pysk mimowolnie wykrzywiał się w szerokim uśmiechu.
- Moi pobratymcy sądzą, iż kolor czerwony i złoty przynoszą szczęście i bogactwo, można powiedzieć, że urodziłem się szczęśliwym dzieckiem, dzięki moim oczom - spojrzał się w stronę słońca, które świeciło mocno jakby chciało wypalić całą ziemię. Jego wzrok wrócił na Ozyrysa gdy ten wypowiedział jego imię.
- Nie, nie jestem. Pochodzę z dalekiej północy, chociaż ostatnimi czasy bardziej ze mnie wędrowny nomad niż mieszkaniec tamtych krain - odpowiedział na pytanie bez żadnych oporów.
- A ty? Pochodzisz stąd? - zapytał. Jak już rozmawiali to chociaż mógłby się dowiedzieć przynajmniej podstawowych informacji o Ozyrysie. A nóż widelec zostaną przyjaciółmi.