Król Lew PBF

Przyleciała do swojego gniazda z zdobyczą, ułożyła ją chwilowo na kamieniu, jaskinia wciąż była w fazie umeblowywania.
Wyfruneła z niej na chwilę wracając z sporą gałęzią, oparła ją pod kątem o sufit i ziemię. Zrobiła jeszcze tak kilka kursów znosząc różne rzeczy, w tym mniejsze patyki, gałęzie, kilka kamyków. Płaski nadający się na moździerz i bardziej okrągły do zgniatania roślin i orzechów. Nie mogło też zabraknąć linek, wykonanych z oberwanych wzdłuż długiego liścia traw, czy dość elastycznej kory młodych gałązek.
Na sam koniec pracowitego dnia sfrunęła na dno wąwozu poszukać jeszcze rosnącej tu Artemizji.

Krzaczek ziela był okazały i nietrudny do wypatrzenia. Spokojnym krokiem podeszła do niego i oceniając dojrzałość rośliny ostrym dziobem niczym nożyczkami ucieła z niego cztery dorodne gałązki. Ułatwi to krzaczkowi krzewienie się, sprawi że nie będzie zbyt wysoki, a i wzmocni główny trzon niwelując szansę na złamanie się gałązek pod ich własnym ciężarem.
Jako szaman musiała znać podstawy ogrodnictwa, o wiele łatwiej dbać o znane źródła ziół niż szukać nowych.

+ 4 porcje Artemizja
(Wpis uzupełnię niebawem)

Z pęczkiem nowych ziół poleciała z powrotem do swojego gniazda wieszając je koło poprzedniego plonu w ten sam sposób.

Po odpoczynku zabrała się za dalsze porządki.
Po nich zebrała kilka ziół w wiązki, spięła je razem w solidną kupę, sprawdzając kilka razy czy paczka po drodze nie rozpadnie się i z tak przygotowanymi ziołami wyleciała z jaskini.

ZT

Przyleciała do gniazda po swoje szpargały, moblilizacja stada była konieczna, musi załatwić parę spraw i udać się do ojca. Tu nie miała z kim obgadać niepokojącej kwestii odzianego w koscianą zbroję lwa. Nawet jeśli Danusia była szamanem, nie uznawała jej za dostateczny autorytet.
Pozbierała zioła w pęczki, związała linkami zrobionymi z bluszczu i przysiadła w legowisku na krótką drzemkę.

Po solidnym odpoczynku wzięła wszystkie swoje zioła i udała się odszukać Dature.

ZT