Strona 1 z 17

Dno wąwozu

: 12 sty 2019, 18:28
autor: Ronja
Po obu stronach wąwozu chylą się dość stromo jego ściany. Rzadko porasta je trawa i niezbyt okazałe drzewa, samo dno pokrywa piach, nieliczne muszle i żwir naniesiony zapewne przez wodę, gdy w czasie pory deszczowej było tu dno rzeki.

Re: Dno wąwozu

: 12 sty 2019, 18:35
autor: Ronja
Podróż trochę trwała, pustynia i jej spiekota, a potem szerokim łukiem ominięte cierniste krzewy, przyszła więc pora na mały odpoczynek w cieniu górki i może ugaszenie pragnienia.
Ronja wyciągnęła szyję szukając jakiejś sadzawki w zagłębieniu gdzie wciąż mogła stać woda, a i gdy dostrzegła ją obróciła głowę by zawołać Maer'vu.
- Hej! Chyba mam coś do picia!- Uniosła uszy dumnie czekając na reakcję samca.

Re: Dno wąwozu

: 12 sty 2019, 19:48
autor: Maer’vu
Podążał cały czas za lwicą, która wydawała się już nieco zmęczona. Nic dziwnego, że ucieszyła się, gdy znalazła sadzawkę z wodą.
- Gratulacje - odparł; jego pysk i głos nie wyrażały żadnych uczuć, można by pomyśleć, że to kamienny posąg przemawia.
Podszedł bliżej wodnego zbiornika, stając obok samicy.
- Tak w ogóle, jak masz na imię? - Zbieranie informacji od czegoś trzeba zacząć; najlepiej od tych najłatwiejszych do zdobycia.

Re: Dno wąwozu

: 13 sty 2019, 12:14
autor: Ronja
No, tak po prawdzie to spodziewała się odrobinę większego entuzjazmu ze strony samca.
- Wiesz że jak od czasu do czasu się uśmiechniesz, to pysk Ci od tego nie pęknie?- Rzuciła żartobliwie i pochyliła się nad taflą by zebrać z niej kilka chłodnych łyków wody.
- Ronja, przybyłam z odległej krainy i od razu mówię że nie wiem o tej zbyt wiele, tyle tylko że jest tu jakaś Lwia Ziemia której wszyscy szukają. Pewnie jest to jakiś raj obfitujący w zwierzynę i takie tam inne. Ale dość o mnie, miałeś opowiedzieć mi skąd ten głos.- Nadal o tym pamiętała, a teraz jest dobra pora na wszelkie opowieści, zanim ruszą dalej w drogę.

Re: Dno wąwozu

: 13 sty 2019, 22:40
autor: Maer’vu
Spojrzał na lwicę wzrokiem pozbawionym emocji.
- Okazywanie uczuć to słabość, a słabość, to śmierć - wyrecytował obojętnym tonem maksymę swego stada. Tak go nauczono, wpojono mu to, kiedy był mały i zawsze się trzymał tej zasady.
- Rozumiem. Cóż, witaj Ronjo. - Nie dodał "miło cię poznać", gdyż lwica w ogóle go nie obchodziła, a miał w zwyczaju kłamać wyłącznie, gdy było to konieczne.
- Cóż, nie jest to zbyt długa ani fascynująca historia - odpowiedział beznamiętnie. Zamilkł na chwilę, nachylił się i wypił kilka łyków wody, po czym kontynuował: - Po prostu mój ojciec zamachnął się kiedyś na mnie łapą z wyciągniętymi pazurami; pech chciał, że trafił w struny głosowe i nieodwracalnie je uszkodził, stąd ten głos. Grunt, że nie podciął mi gardła i nie zabił. - Tym optymistycznym zakończył najkrótszą opowieść na świecie i lekko machnął ogonem. Miał ochotę już wyruszyć w dalszą drogę, ku owej "Lwiej Ziemi". Może tam znajdzie "Generała"?

Re: Dno wąwozu

: 14 sty 2019, 3:51
autor: Amana
Tymczasem z drugiej strony wąwozu podążała zupełnie inna sylwetka. Również i jego łapy nosiły bagaż dalekiej drogi. Szedł z północnego wschodu. Kiedy minął pasmo górskie (które zresztą zdawało się ciągnąć w nieskończoność), jego ścieżki prowadziły pomiędzy wielkim wulkanem a kolorową, niemal baśniowym terenem. Kiedy zszedł na dno wąwozu przez kilka chwil zastanawiał się czy nie zawrócić i nie pójść raczej górą, jednak wziął pod uwagę porę suchą i fakt, że taka droga może być krótsza.
Samiec szedł nieśpiesznym krokiem od czasu do czasu potrząsając imponującą jak na wiek grzywą bo kilka niesfornych kosmyków, które naturalnie układają się na nosie czasem przesłaniały mu widok. Jak na razie był jeszcze na tyle daleko od pary lwów, że ich nie dostrzegał ale zdecydowanie z każdym krokiem był coraz bliżej.
Mlasnął parę razy czując suchość w pysku. Zatrzymał się na moment by rozejrzeć się za jakąkolwiek obecnością wody ale ponieważ nic jeszcze nie znalazło się w zasięgu jego wzroku ruszył dalej.

Re: Dno wąwozu

: 15 sty 2019, 10:42
autor: Ronja
Czyli miała przed sobą twardziela twardszego niż głaz. Uśmiechnęła się lewym kącikiem czarnych warg marszcząc jedną z brwi, zawsze była to jakaś intrygująca i nawet na dość pokręcony sposób urocza nowość.
- Czyli przyznajesz się otwarcie że jednak jakieś kłębią się pod tą czarną grzywą? Pfff. Mnie nie musisz się bać, nikomu nie rozgadam że twardy Maer'vu uśmiechnął się do mnie. - Tym samym zapewnić go chciała że nie wykorzysta nawet najdrobniejszej "słabości" na jego szkodę.
Wysłuchała potem krótkiej opowieści, trochę jednak żałując że była ona taka goła, ani nie wyjaśnił czemu do tego doszło, ani jaką rolę w jego życiu miał wyżej wspomniany ojciec. Maer'vu wydawał się ciekawym lwem, ale niezbyt wylewnym, co odrobinę przeszkadzało w prowadzeniu interesującej rozmowy, a może zwyczajnie nie chciał o sobie mówić, bo wspominanie przeszłości zwyczajnie go bolało?
- Bez urazy, ale uważam że nie wszystkie samce powinny mieć młode. Twój ojciec chyba nienajlepiej nadawał się do tej roli. - Stwierdziła. O ile był twoim ojcem, może stąd ten chłód? Skwasiła się szczerze współczując ciemnemu takiego niesielankowego dzieciństwa, które z pewnością miało odbicie w tym jak lew wygląda i zachowuje się obecnie. Po razkolejny była wdzięczna losowi, że miała normalnych rodziców i otoczenie.
- My tu gadu, gadu, nie jesteś przypadkiem spragniony? - Kiwnęła łbem na sadzawkę, przecież przeszli właśnie przez pustynię w spiekocie, no chyba z tego też nie zrezygnuje by udowodnić jak wytrzymały był? Na chwilę odwróciła wzrok od pyska rozmówcy by rozejrzeć po kanionie, tak by nie krepował się, albo nie lekał że gdy pochyli łeb ona zaatakuje go w niecny sposób wskakując na grzbiet.

Re: Dno wąwozu

: 16 sty 2019, 0:44
autor: Maer’vu
Uznał, że najlepiej pominąć milczeniem uwagę lwicy o uśmiechu. Nie miał ochoty się uśmiechać, zachowywał kamienny wyraz pyska z przyzwyczajenia, nie dlatego, że groziło mu wystąpienie banana na twarzy.
Wzmiankę o ojcu też postanowił zignorować. Kim Ronja była, by osądzać Dakkara. Dla Maer'vu takie rzeczy były normalne, wiedział, jak wygląda życie w innych rodzinach, ale uważał, że wychowanie, jakie większość lwów zapewnia swym młodym jest zbyt łagodne. Nic dziwnego, że później tak łatwo jest ich pokonać.
Zerknął obojętnie na Ronję.
- Ale przecież przed chwilą piłem - zauważył. - Przegapiłaś to? - Pytanie czysto retoryczne; gdyby było inaczej, to by nie zachęcała go do picia. - Idziemy na Lwią Ziemię? Bo chyba nie powiesz mi, że już jesteśmy na miejscu?

Re: Dno wąwozu

: 16 sty 2019, 15:48
autor: Amana
Coraz bardziej chciało mu się pić, rozglądał się więc też coraz uważniej. Zatrzymał się przez chwilę by spojrzeć ku niebu, z którego zdawał się lać żar. Skierował się więc bliżej jednej ze ścian wąwozu by skryć się w jego cieniu.
Wreszcie dostrzegł coś w oddali. Zmrużył oczy i zdał sobie szybko sprawę, że to coś to były dwie sylwetki jakichś zwierząt - najpewniej lwów. Zrobił kilka kroków więcej, żeby mieć wyraźniejszy obraz i jego przypuszczenia się potwierdziły. Dostrzegł ciemno umaszczonego sporawego samca i towarzyszącą mu samicę. Raczej nie chciał zostać wzięty za jakiegoś rywala albo konkurenta dla tego samca więc starał się nie pokazywać swoją postawą nerwowości. Chciał ich po prostu minąć i znaleźć wodopój. Cóż, nie spodziewał się również tego, że niemal u ich łap również i wodę znajdzie. Miał nadzieję, że nie będą mieć nic przeciw żeby i on skorzystał z sadzawki choć w jego mniemaniu samiec nie wyglądał zbyt przyjemnie. Szybko dostrzegł przesłonione czymś oko. Skinął łbem nieznajomym zatrzymując się na około dziesięć metrów od nich czekając na reakcje.

Re: Dno wąwozu

: 17 sty 2019, 10:09
autor: Ronja
Milczenie mówiło samo za siebie, Maer'vu był twardym z zewnątrz lwem, tak twardym że żadna emocja z wnętrza nie miała szans przesiąknąć na zewnątrz. Biedny i taki, taki że aż chce się go przytulić i głaskać po trj czarnej grzywie! Ale dość fantazjowania, jajniki ogarnijcie się.
- Trochę mało. Ale dobra, nie będę Ci matkować, sama tego nie lubiłam, chyba staję się jak moja matka ugh.- Która nie była zła tak nawiasem mówiąc, chociaż zawsze zdawała się Ronji być zbyt nadopiekuńcza.
- Idziemy, idziemy... wiesz co? Nie jestem pewna. Ale nie czułam żadnych znaczeń w okolicy przez którą przeszliśmy. Więc, to jeszcze nie to.- Szli cały czas na południe. Tak jak wskazała im Berghi, no chyba nie zrobiła ich w capa? Wtem z rozmyślań wyrwał ją przybysz, nadchodzący z przeciwnej strony. Zdążyła odejść od wody na dwa kroki ledwo i znów stanęła.
Tak bez przywitania, słowa, kaszlniecia nawet stał tam ten brązowy loczek i się gapił.
- Cześć? Weszliśmy na twój teren? Jak tak, to wiedz że zupełnie niechcący i już sobie spadamy. O, może ty wiesz czy Lwia Ziemia to w tamtą stronę?- Kiwnęła łbem na południe.