Strona 1 z 2

Wschodnia granica bagien

: 20 sty 2020, 18:16
autor: Lyanna
Ta część jest raczej typem podmokłej łąki aniżeli bagna, które zaczyna się już kilkadziesiąt metrów dalej. Co cięższe zwierzę zatopi swoje kończyny w brunatnej wodzie, naciskając na trawę, która stwarza efekt gąbki. Rośnie tu rzadko rząd drzew, które znalazły sobie dogodny biotop na niewielkim wzniesieniu.

Re: Wschodnia granica bagien

: 20 sty 2020, 18:25
autor: Berghi
Po męczącej, żmudnej przeprawie przez las namorzynowy i niewielki fragment sawanny obu lwicom udało się trafić na czoło bagien. Berghi przez całą drogę powtarzała sama do siebie, że nie pozwoli już nikomu więcej umrzeć, a także biadoliła o spaleniu Lwiej Ziemi poprzez podłożenie ognia. Fedha zapewne czuła się w tym bardzo nieswojo i za wiele nie rozumiała, lecz jej królowa była prowadzona czymś z góry albo raczej z swojego wnętrza. Złota dotarła na niewielkie wzniesienie i zatrzymała się przy jednym z drzew.
- Pościg niedługo nas dopadnie, słyszę ich tupot. - rzekła gdzieś przed siebie - Córeczko tyle razy powtarzałam ci żebyś się spieszyła, nie chcemy przecież żeby spotkała nas krzywda. Obie jesteśmy w ciąży i musimy zadbać o bezpieczeństwo naszych pociech. - drugie zdanie powiedziała już naprawdę w sposób znany Fedzie. Zupełnie tak jakby Berghi dopiero się pojawiła, lecz pierwszemu nadal towarzyszyła lakoniczność i dzikie spojrzenie.
- Wiem jak to wszystko wygląda... przepraszam, ale naprawdę starałam się jak mogłam, by wszystkim w krainie było lepiej. Szkoda, że nikt poza tobą, Dhorubą i Shadowem mi nie został. Tylko wy we mnie wierzycie, a ja nie mam zamiaru was zawieść. Zapewnię bezpieczeństwo i opiekę dla twoich szkrabów... i następców mojego rodu. - siadła na zad, ból brzucha po takim wysiłku się nieco nasilił, ale samica skutecznie go ignorowała.

Re: Wschodnia granica bagien

: 20 sty 2020, 19:33
autor: Fedha
Przez całą drogę trzymała się blisko Berghi, skupiona na wypatrywaniu niebezpieczeństw i nasłuchując odgłosów pościgu. Ciężko było jej jednak całkowicie skoncentrować się na tym zadaniu, bowiem idąca obok królowa bez przerwy mówiła do siebie, grożąc Lwiej Ziemi pożarem i obiecując, że nie da już nikomu więcej umrzeć. Było to dziwne doświadczenie i Fedha czuła się nieco niepewnie, słuchając tego, dlatego też zwiększyła dystans między nimi, by dać lwicy więcej prywatności. Domyślała się, że monarchini właśnie obmyśla plan i rozmawia ze sobą, bo dzięki temu łatwiej jej myśleć, lecz i tak było jej nieswojo.
W końcu dotarły na niskie wzgórze, gdzie władczyni przystanęła pod drzewem, a szafirowo-fioletowooka przysiadła obok niej. Było jej trochę niedobrze, ale nie pokazywała tego po sobie.
Z niepokojem rozejrzała się dookoła, gdy Berghi oznajmiła, że słyszy odgłosy pościgu, sama Fedha nie wyczuwała obecności nikogo poza nimi dwiema, uznała jednak, że jeśli monarchini przeszła szkolenie szamańskie, z pewnością mogła usłyszeć rzeczy niedostępne grzywiastej.
- Nie obawiaj się, pani - odparła z powagą, ciesząc się w duchu, że królowa zaczęła się zwracać do niej swoim normalnym tonem, a nie na ten dziwny sposób kogoś, kto kroczy pomiędzy światem żywych i umarłych.
- Dopóki żyję, nic złego się nam nie stanie, zapewniam cię, wasza wysokość - dodała, wkładając w to więcej przekonania, niż naprawdę miała. Musiała jakoś pokrzepić zielonooką, małe kłamstwo było warte tego warte.
Zamruczała uspokajająco, widząc, że samica znowu zaczynała popadać w przygnębienie.
- Nie powinnaś czuć się winna, królowo. Jesteś doskonałą władczynią, wierz mi. To nie twoja wina, że inni cię zdradzili, zło i nielojalność leżą w lwiej naturze, wiem o tym dobrze - powiedziała gorzko, przypominając sobie życie, jakie wiodła w Księżycowym Królestwie, a następnie niewolę u Mane'a i ostatecznie spotkanie z jasnogrzywym samcem. Mimowolnie dotknęła łapą brzucha.
- Ktoś, kto nie miał tak ciężkiego życia jak my dwie, nie potrafi pojąć, ile warta jest wierność wobec innych. Przysięgam ci pani, że nigdy cię nie opuszczę, ponieważ ty jedna okazałaś mi w życiu dobroć. - Uświadomiła sobie, że choć Berghi o tym nie wie, są do siebie bardziej podobne, niż by się zdawało. Obie przeszły przez piekło, a los ich nie oszczędzał, lecz mimo to pozostały silne duchem.

Re: Wschodnia granica bagien

: 20 sty 2020, 21:12
autor: Berghi
Naprawdę miała już dość, była przemęczona. Ostatnimi dniami jadała bardzo mało, jedynie tyle by zaspokoić głód, ale podobnie było też z zaspokajaniem pragnienia. Berghi wyglądała mizernie, była podłamana życiowym niepowodzeniem, zdradą i utratą najbliższych jej person. Wszystko wyglądałoby w tym momencie inaczej gdyby dogadała się z kanclerzem i dopięła swego, a teraz musi się jedynie użerać z skutkami niepowodzenia. Przeżyła straszny szok jakby zderzenie z rzeczywistością i tym, że przez całe swoje życie mówiła sobie, że jest na Lwiej Ziemi potrzebna, że kraina jej potrzebuje. Wszystko okazało się być gównianą iluzją, bo mimo tego iż wiele wycierpiała i w końcu chciała ostać na stałe ponownie jej nie wyszło.
Była przekonana co do śmierci członków swojego stada, zresztą już wcześniej Archanot zaginął po udaniu się właśnie w okolice jej rodzimego stada. Owszem czuła żal, że tron nie był na wyjęcie łapy i przykro było jej z tego powodu, że nigdy nie traktowano jej w stu procentach na poważnie. Do teraz czuła na sobie spojrzenie Tiba po wymienieniu swoich tytułów i przedstawieniu poglądów. Zastanawiało ją jak czułby się na jej miejscu, lecz właśnie w tym momencie rozmyślenia przerwał jej przyjemny ton głosu Fedhy.
- Zamordowano mi najcenniejszego przyjaciela, który wspierał mnie od początku. Pewnie zdawali sobie z tego sprawę... Dhoruba nie był niczemu winny, ja wysłałam go w dobrym celu. Zapomniałam o waśni między naszymi stadami, uświadomiłam sobie iż Wódz jest naszym największym wrogiem, lecz oni tego nie docenili. Nie wzięli na poważnie i pozbawili mojego namiestnika i przyjaciela, życia.. - rozejrzała się dookoła - Nie chcę by chcąc mnie zranić, zabrali mi też ciebie, bo tylko ty mi zostałaś, Fed.
Owszem, obie były do siebie cholernie podobne. Z tym, że od dłuższego czasu psychika, która wiele znosiła bardzo mocno ucierpiała przynajmniej u starszej z lwic. Nie była tego świadoma, nie przyznałaby tego sama przed sobą. Jednak szaleństwo ją dominowało i obejmowało w swój uścisk coraz namiętniej właśnie teraz, gdy przyszedł czas największej słabości i próby.

Re: Wschodnia granica bagien

: 20 sty 2020, 21:39
autor: Fedha
Patrzyła z troską na swoją królową. Do tej pory nie zwracała na to uwagi, bowiem każdy dzień zajmowało jej polowanie, aby zapewnić im obu pożywienie, oraz pilnowanie groty, teraz jednak zauważyła, że lwica wyraźnie zmizerniała, a jej oczy i sierść straciły dawny blask. Fedha nie znała się na ciążach i tym, co przyszła matka robić powinna, a czego nie, była jednak pewna, że Berghi musi się lepiej odżywiać dla własnego dobra. Rozejrzała się, ale jak okiem sięgnąć, nigdzie nie widziała niczego, co nadawałoby się do jedzenia, a zostawienie władczyni i szukanie pożywienia, gdy pościg był tuż, tuż, nie wchodziło w grę.
Nie wiedziała, co jeszcze powiedzieć, by podnieść monarchinię na duchu, skoro jej poprzednie słowa nie dały rezultatu. Nie zamierzała jednak milczeć i pozwalać, by Berghi się zadręczała.
- To nie twoja wina! - zapewniła z żarem w głosie. - Miałaś dobre intencje, to wyłącznie wina Lwiej Ziemi i tylko Lwiej Ziemi, skoro są krwiożerczymi barbarzyńskimi mordercami, a nie cywilizowanymi lwami! Chciałaś dobrze, wasza wysokość, ale nie na wszystko mamy wpływ. Nie mogłaś sprawić, by Tib i jego zgraja zmienili swą naturę, ani przewidzieć, jak niegodziwi się okażą! - Urwała dla zaczerpnięcia tchu. Jej spojrzenie złagodniało i poczuła się dziwnie wzruszona, słysząc, że jest tak ważna dla królowej. Większość zawsze życzyła jej śmierci, a ci, którzy chcieli utrzymać ją przy życiu, nie robili tego bynajmniej z dobroci serca.
- Nie stracisz mnie - powiedziała miękko i pozwoliła sobie lekko otrzeć się pyskiem o szyję lwicy. Wiedziała, że żyje wyłącznie dlatego, że Vashar jej na to pozwala, miała więc nadzieję, że nie zmieni zdania w najbliższej przyszłości.

Re: Wschodnia granica bagien

: 20 sty 2020, 22:06
autor: Berghi
Doceniała dobre intencje Fedhy, naprawdę. Jednak nic nie było w stanie naprawić psychicznego uszczerbku jaki się wytworzył z natłoku cierpień, dążeń i działań. Lwica znów zaczęła słyszeć podejrzane głosy, lecz odpędziła je tak szybko jak potrafiła. Póki co jeszcze potrafiła momentami nad sobą zapanować, lecz jej myśli w tym czasie biegały jak szalone.
- Zdrzemnij się, wypocznij. - rozkazała - Przejmuję wartę, moja obrończyni i poddana powinna być pełna sił chcąc mnie chronić. Nosisz w sobie nowe życie, ono również potrzebuje chwili spokoju. - dodała po chwili, a jej ton wyraźnie zaznaczał, że nie akceptuje sprzeciwu.
Zabiłaś ich! Niewinne istnienia zapłaciły za twoje ambicje i plany naprawy świata własnym życiem!

Re: Wschodnia granica bagien

: 20 sty 2020, 22:20
autor: Fedha
Nie wiedziała, czy jej słowa podniosły królową na duchu, zdawało się jednak, że przynajmniej udało jej się skierować myśli lwicy na inny tor. Fedzie nie podobał się pomysł, by miała się wysypiać, gdy to Berghi będzie czuwać, zielonooka zdecydowanie bardziej potrzebowała odpoczynku i opieki, a poza tym nadal były ścigane. Nie odważyła się jednak zaprotestować, jedynie położyła się posłusznie i przymknęła oczy, pewna, że nie da rady zasnąć; po chwili jednak posapywała już cicho w objęciach snu.

Re: Wschodnia granica bagien

: 22 sty 2020, 11:24
autor: Berghi
Fedha zasnęła, a jej królowa pilnowała okolicy, mierząc każdy kierunek geograficzny pustym spojrzeniem, które nie ukrywało w sobie żadnej emocji, żadnych uczuć. Wyglądała na naprawdę bardzo zmarnowaną i wycieńczoną, lecz nie miała zamiaru spać, nie miała zamiaru jeść, pić. Jej ciało zmieniało się w wieszak z opuchniętymi ślepiami i zmizerniałym wyrazem pyska.
Minęło kilka godzin, głosy w głowie zaczęły się nasilać, więc złotawa podniosła zad z trawy i podeszła do Fedhy, budząc ją liźnięciem w czoło.
- Musimy ruszać, niedługo może być za późno. - rzekła beznamiętnie i ruszyła na zachód spokojnym krokiem, nieco nieobecnym i wyraźnie osłabionym.


z/t

Re: Wschodnia granica bagien

: 22 sty 2020, 14:29
autor: Fedha
Ocknęła się, gdy ciepły język przejechał jej po czole. Ziewnęła szeroko, i przeciągnęła się.
- Tak jest, wasza wysokość. - Chłód poranka prędko ją rozbudził i Fedha była gotowa kontynuować podróż. Martwiła się jednak o Berghi, bardzo źle wyglądała. Szarofutra wiedziała, że królowa długo nie przeżyje, jeśli nie będzie jeść. Mogło się to też odbić na jej nienarodzonym potomstwie. Grzywiasta musiała coś dla niej upolować, jednak nie tutaj, na bagnie nie mogły dłużej zostać.
Ruszyła pośpiesznie za władczynią, bez trudu dotrzymując jej kroku, gotowa podtrzymać ją, gdyby ta się zachwiała.

z/t

Re: Wschodnia granica bagien

: 02 paź 2020, 13:02
autor: Mistrz Gry
Był to piękny bezchmurny dzień aczkolwiek słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Zatem mogłoby się wydawać, że nie był to odpowiedni czas na wędrówki. Lecz los chciał, że to właśnie teraz @Hexados trafił na bagnisko. Owe miejsce na pewno nie sprzyjało temu aby w nim nocować. Tak więc samcu pozostało jak najszybciej je opuścić w nadzieji, że tym razem postawi swoje łapy w przyjemniejszym otoczeniu. Oczywiście wydostanie się z tego jakże grząskiego terenu nie będzie niczym łatwym o czym na pewno szybko się przekona. Jednak niezależnie jakie trudności go czekały powinien sobie poradzić w końcu był w sile wieku.