Strona 1 z 1

Skrzynia Umarlaka [Biashara i Kayaba]

: 29 mar 2020, 0:03
autor: Mistrz Gry
Pola dawnych bitew, grobowce wielkich wojowników czy zapomniane groty-katakumby z zasady były miejscami gdzie mało kto zapuszczał się z własnej woli. Powody ku temu były dość jasne - z zasady były to okolice zdecydowanie mało przyjazne, ubogie w roślinność czy zwierzynę, oddalone od bardziej uczęszczanych szlaków. I, co chyba najważniejsze, nie tak martwe jak z pozoru mogło by się to wydawać. Miejsca w których gościła śmierć i cierpienie miały tendencję do ściągania przeróżnych tajemniczych mocy, zazwyczaj z gatunku tych, z którymi nie chciało się mieć nic wspólnego, a duchy tych których ciała znalazły tam wieczny odpoczynek również nie należały do rzadkości.
Wszelako jednak takie zakątki kusiły rozmaitych śmiałków - łowców przygód, pragnących zdobyć nowe tematy do wieczornych opowieści, rozmaitych mistyków, i to zarówno regularnych szamanów jak i na wpół obłąkanych szarlatanów, oraz... poszukiwaczy skarbów. Takie miejsca skrywały bowiem w sobie wszelakie bogactwa, jak również niezwykłe i potężne artefakty - szamańskie talizmany, osobliwe wytwory dawnych mistrzów dzieła czy wspaniałe zbroje martwych od dawna wojowników.

Re: Skrzynia Umarlaka [Biashara i Kayaba]

: 29 mar 2020, 21:39
autor: Kayaba
Wściekły na siebie po ostatniej kłótni z Lyanną, Kay błąkał się po okolicy przez parę dni.
Przecież nie mogę wyjawić prawdy, a oni czują, że coś jest nie tak. Muszę poprawić jeszcze swoją grę, inaczej mogą mnie uznać za odmieńca. - zaaferowany myślami, postanowił poszukać trochę adrenaliny.
Zawędrował w rzadko odwiedzane tereny stada. Pełno było dookoła przeróżnych jaskiń, zapomnianych od pokoleń. Bujna roślinność zdawała się opuścić te ziemie, nawet słońce zdawało docierać się tu bardzo niechętnie. Ciężkie powietrze podkręcało klimat, utrudniając delikatnie swobodny wdech. Było tu cicho, aż za, jednak dokładnie takiego miejsca szukał. Jeśli chciał znaleźć jakieś cenne surowce, to ta okolica była najbardziej obiecująca. Szedł wolno wypatrując śladów innych zwierząt, znaku życia z przeszłości. Tam gdzie ktoś był, tam prawdopodobnie coś może się znajdować. Albo przynajmniej warto było by tam zajrzeć, jednak nigdy nie wiadomo co się znajdzie, bądź jakie potworności się obudzi. Definitywnie trzeba się mieć na baczności penetrując takie odmęty świata. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że ktoś go obserwuje. To dość typowe... ale nie mogło tu nikogo być. Wyczuł by jego zapach, nie było też tyle traw by się gdzieś ukryć, musiał by być niewidzialny. Duchy przeszłości dręczyły go co jakiś czas ale tylko we śnie, na szczęście. Tu i ówdzie przystawał by przeczesać wejście do jaskini bądź mniej naturalnie wyglądający grunt, by nie przegapić tropów lub ukrytych pod warstwą pyłu surowców. Póki co bezskutecznie.

Re: Skrzynia Umarlaka [Biashara i Kayaba]

: 01 kwie 2020, 20:25
autor: Biashara
Biashara akurat robiła to co zwykle - szukała igły w stogu siana, tudzież skarbów, fantów i innych przydatnych rzeczy, które mogła potem wykorzystać albo spieniężyć. Przy okazji szukała też wszelakiej maści ziół, a każdy dobrze wie, że najlepiej zaglądać do takich miejsc, gdzie inni nie bywają, a już na pewno nie ci przeklęci roślinożerni kopytni, z tendencją do niszczenia wszystkiego niczym szarańcza.
Akurat była w trakcie wychodzenia z jednej eksplorowanej przez nią norek, w nadziei, że znajdzie tam coś ciekawego, ale tym razem też była skucha. Za to jak się zdziwiła, kiedy zobaczyła tego samego brązowego samca co wtedy jak już skończyła rozmawiać z królową. Jak się on tam nazywał? A zresztą, jakie to miało akurat teraz znaczenie.
- Ej, ty tam!
Krzyknęła w jedną stronę i już od razu tuptała na swoich chudych nóżkach w jego stronę.
- Nie masz co w życiu robić? To nie jest najbezpieczniejszy skrawek ziemi, nawet dla takich dużych drapieżników jak ty. A może nawet tym bardziej tak dużych!
Oczywiście, że swoje musiała powiedzieć. Biashara akurat w dupie miała hierarchię kotków jeśli chodziło o ich bezpieczeństwo. A ten akurat ewidentnie zapuszczał żurawia tam gdzie lwy nie powinny tego robić. Na co liczył? Aż się obruszyła.

Re: Skrzynia Umarlaka [Biashara i Kayaba]

: 02 kwie 2020, 19:55
autor: Kayaba
Brązowy przeszukiwał kolejną stertę kamieni, gdzie jak mu się wydawało dostrzegł coś świecącego, gdy usłyszał zza pleców głos. Znał ten głos ale nie wiedział skąd. Odwrócił głowę pośpiesznie w stronę z jakiej dobiegał.
- Ach... to Ty... - kogo innego mógł się spodziewać w takim padole świata, jak nie szamana. Zmarszczył czoło na jej widok. Uznał, że wygląd pośpiesznie dreptającego sekretarza, był nader zabawny.
Odwrócił głowę i nie przerywając grzebał w kopczyku skalnym.
Przybyła by go... ostrzec? Szczerze w to wątpił, tak samo jak w to, że nazwanie go "dużym" jest bardzo... subiektywne. W międzyczasie przeczesał wszystko co mógł, nic nie znalazł. Musiało mu się przewidzieć lub jeden z nielicznych promieni słońca odbił się od rosy na głazie. Fuknął pod nosem.
- Nie martw się o mnie. Nie szukam szamańskich ziół, ni zasobów. Nic Ci więc nie podkradnę. Możesz w spokoju szukać czegokolwiek szukasz. - u nich to chyba już cecha wspólna. Dla artefaktu, czy innych pierdół zrobią wszystko i będą udawać każdego.

Re: Skrzynia Umarlaka [Biashara i Kayaba]

: 12 kwie 2020, 21:49
autor: Biashara
Pokiwała głową z politowaniem.
- Biedny, brązowy łepku. Biashara szuka wszystkiego co cenne, więc tak czy siak przeszkadzasz, tym bardziej skoro trzeba mieć na ciebie oko.
Westchnęła cicho. No, ale skoro już tutaj jest i nie bardzo mogła go spuścić z oczy - bo w końcu jakby mu się stała krzywda, spadłby z tych gór, albo gorzej, utknąłby gdzieś - to byłaby tylko jej wina. Mogłaby się potem wypierać, że jej nie chciał kłopotać, chciał być taki grzeczny i samodzielny, ale ona dobrze wiedziała, że szybko z ptaszyny stałaby się pieczonymi udkami.
- Ale dobrze, skoro już tutaj jesteś, to pójdziesz ze mną do tamtej jaskini. Jest wystarczająco duża byś się tam zmieścił, nie narobił szkód, a może nawet coś tam ciekawego znajdziemy. Wiało coś i zdecydowanie to nie brzmiało jak wiatr.
Nie była zbyt miła, fakt, powinna poprosić grzecznie, ale miała nadzieję, że jej wybaczy tym czy innym razem. Sama też się nie przyzna przecież, że nie dałaby rady w pojedynkę, a duży lew z pewnością i odwagi doda i pomoże.
Potuptała kawałek w tamtą stronę. Potem się zatrzymała i obejrzała za ciemnym kolegą.
- To co, idziesz ze mną?
No nie daj się prosić czekoladko, pomyślała w duchu.