Strona 1 z 5
Skarb pustyni [Hiraeth]
: 30 mar 2020, 17:08
autor: Mistrz Gry
Powtarzane z ust do ust legendy o pustynnych skarbach rozpalają wyobraźnię wszelkiej maści podróżników. Informacje, choć niejasne i niewiadomego pochodzenia, mówią o starożytnych artefaktach, narzędziach przekraczających zrozumienie współczesnych rzemieślników i przedmiotach o zaklętych w nich mocach Przodków. Kto jednak odważy się wyruszyć na pustynię, by na własne oczy ujrzeć wspomniane cuda? Droga nie była łatwa, a i przekazy na tyle niejasne że należałoby wpierw zasięgnąć języka u kogoś znającego się na rzeczy. Lisica znajdowała się na początku swej drogi, na obrzeżach pustyni gdzie marna roślinność była jeszcze zielona, a znalezienie wody nie było aż tak trudne. Ze względu na sprzyjające warunki okolica zamieszkana była przez liczne zwierzęta, także pustynne, które znały wszystkie tajemnice suchego oceanu, choć nie zawsze były skłonne by się nimi dzielić.
@Hiraeth
Re: Skarb pustyni [Hiraeth]
: 30 mar 2020, 18:31
autor: Hiraeth
Nomen omen, Hiraeth sama była zwierzątkiem pustynnym, małym punktem materii ożywionej pomiędzy hałdami piasku. I o ile zdarzało się jej medytować, i wsłuchiwać w wiatr przenoszący krzemionkowe ziarenka - zawsze przynosił on wiadomości o tyle intrygujące, co mocno oględne. Ot, jak na przykład - "Każda pustynia skrywa w sobie skarb". Ale czy to samo jest skarbem dla lwa, i fenka? Albo dla stawonoga. No, chyba że chodziło o wodę, wtedy tak, stawała się skarbem dla każdego, który zdecydował się przemierzyć wydmy - wcześniej lub później.
W przypadku Hiraeth, gdyby już jej nie doceniała i uważała za bogactwo - pewnie raczej później, bo przyzwyczajona do tutejszych niełatwych warunków, rzadziej odczuwała pragnienie.
Może zatem chodziło o coś całkiem innego, niż wilgoć. Hm.
Wodę lisiczka miała tuż pod nosem, w sumie już nie, bo zlizała z niego ostatnie cenne kropelki.
Odwróciła się więc od niewielkiej kałuży, i skierowała swoje kroki w stronę ruin, które kiedyś dostrzegła z usypanej wyżej niż inne wydmy, ale nigdy nie zbadała ich bliżej. A że ufała swojej intuicji - coś jej mówiło, że jeśli nawet nie znajdzie tam skarbu, to może przynajmniej jakieś cenne wskazówki.
Re: Skarb pustyni [Hiraeth]
: 30 mar 2020, 21:22
autor: Mistrz Gry
/trochę nastroju do wątku ♫/
Lisica podjęła odważną decyzję by skierować się ku ruinom. Ich pochodzenie owiane było tajemnicą. Kamienie o kształtach, których nie mogła uformować natura tworzyły coś na kształt jaskini, a przynajmniej tak mogły tą budowlę określić zwierzęta którym wznoszenie domostw własnymi rękoma było obce. U wejścia do ruin, na kamiennych podwyższeniach, znajdowały się dwa lwy, który choć wyglądały jak żywe, były litym kamieniem. Niewiarygodne by jakiekolwiek zwierzę było w stanie wyrzeźbić statuę z tak oddanym podobieństwem. Wyraz pyska szczerzącego kły, wiatr w rozwianej grzywie i napięte mięśnie wręcz zabraniały oczom wierzyć iż są wykute w skale i nie rzucą się zaraz do gardła śmiałemu wędrowcowi. Posągi lwów strzegły znajdującego się między nimi wejścia do budowli. Ściany częściowo się zawaliły lub przez minione wieki przykryte zaspami piasku.
Re: Skarb pustyni [Hiraeth]
: 31 mar 2020, 21:19
autor: Hiraeth
Im bliżej była ruin, tym więcej detali była w stanie dostrzec, aż w końcu zatrzymała się przy kamiennych rzeźbach, zbyt szczegółowych, by mogły być dziełem zwierzęcia. Może w ich powstaniu jakiś udział miała magia? Lisiczka podeszła do jednego ze skamieniałych drapieżników, wdrapawszy się wcześniej na cokół, i oparła łapkę na nagrzanej od słońca piaskowcowej łapie, która, gdyby lew był żywy, jednym machnięciem byłaby w stanie pozbawić szamankę życia, a przynajmniej przytomności. Mrużąc ślepia przyjrzała się rozwianej przez nieistniejący wiatr grzywie. Jeśli była tu magia, to chyba bardzo, bardzo dawno temu.
Lew milczał, co nie było zbyt zaskakujące. A Hiraeth potrzebowała odpowiedzi.
Zeskoczyła z podwyższenia, i skierowała swoje kroki do wejścia do ruin, rozglądając się przy tym uważnie. Może znajdzie kolejne rzeźby, albo malunki na przetrwałych murach?
Lub, dla odmiany, jakieś żywe stworzenie?
Re: Skarb pustyni [Hiraeth]
: 02 kwie 2020, 19:34
autor: Mistrz Gry
Hiraeth weszła do wysokiego pomieszczenia, oświetlonego jasno promieniami słońca wpadającymi przez okna i wykruszone w murze dziury. Na ścianie można było dostrzec wyryte symbole i sylwetki różnych stworzeń. Czas zatarł je jednak na tyle, że trzeba by dokładnie się przyjrzeć aby rozpoznać co dokładnie przedstawiają. Naprzeciw wejścia, pomiędzy dwiema kolumnami znajdowała się wnęka, która niegdyś musiała pełnić funkcję ołtarza. Jakiekolwiek bóstwa były czczone tu przed laty, ich podobizny dawno już opuściły te mury, a wnęka była pusta, nie licząc pokrywającego wszystko piasku. Podłoga zbudowana była z kamieni o regularnych kształtach i wyblakłych kolorach. Dwoje przejść prowadziło do dalszych pomieszczeń, zniszczonych jeszcze bardziej niż główna sala.
Re: Skarb pustyni [Hiraeth]
: 02 kwie 2020, 19:49
autor: Hiraeth
Lisiczka poświęciła chwilę, analizując zamazane upływem czasu naścienne freski. Nie były tak imponujące, jak dwa posągi przy wejściu - ani tak trwałe. A jednak przetrwały dłużej, niż życie niejednego zwierzęcia...
Szamanka minęła pusty ołtarz, pachnący już wyłącznie piaskiem. Obeszła go nawet dookoła, jakby spodziewała się, że od zawietrznej rysunki niesmagane wiatrem i drobinkami piasku, będą mniej wytarte. Pogrzebała bez przekonania w jednaj z nasypanych zasp.
Zastygła przez moment w bezruchu, wysłuchując echa, albo jakichś oznak życia.
A potem podreptała w stronę jednego z przejść.
Jeszcze głębiej, dalej i dalej, aż zgaśnie nawet wspomnienie...
Re: Skarb pustyni [Hiraeth]
: 06 kwie 2020, 11:21
autor: Mistrz Gry
Rysunki na ołtarzu były podobnie zniszczone jak te na ścianach, a dodatkowo okopcone, zapewne przez palące się tu niegdyś święte ognie lub lampy. Grzebiąc w zaspie, łapa fenki natrafiła na kawałek gładkiej gliny, zapewne pochodzącej ze wspomnianego wcześniej paleniska. W pomieszczeniu nie było słychać nic poza drobnymi kroczkami Hiraeth.
Przejście do którego się skierowała, tworzyło jasno pogrążony w półmroku korytarz. Podłoga opadała tutaj w dół, prowadząc zapewne do podziemi świątyni. I tutaj na ścianach mogła dostrzec rysunki, były one jednak o wiele bardziej niepokojące niż te w poprzednim pomieszczeniu. Przedstawiono na nich umierające zwierzęta i makabryczne potwory rozszarpujące ich ciała.
Re: Skarb pustyni [Hiraeth]
: 11 kwie 2020, 20:29
autor: Hiraeth
Hiraeth czuła się coraz bardziej nieswojo. Skarb skarbem, ale rysunki na ścianach były aż nadto sugestywne... Może powinna była zawrócić? No dobrze, i co potem? Krążyć bez sensu po pustyni, bez punktu zaczepienia? Coś ją tu przywiodło, przeczucie, wewnętrzny głos czy jak to chcieć nazwać - zatem, odwrót byłby marnotrawstwem potencjalnych cennych wskazówek.
Tyle tylko, że zwolniła, i nie szła już tempem spacerowo-beztroskim, a raczej - skradającym się. Jeśli korytarz zakręcał, trzymała się jego mniejszego łuku, żeby nie zostać zauważoną od razu. Jeśli gdzieś padał silniejszy strumień światła - starała się przejść w cieniu.
I nadstawiała uszy, słuchając ze wszystkich sił.
Test percepcji (+10 na pustyni)
Mistrz Gry wyrzuca 3d100:
40, 93, 76
Re: Skarb pustyni [Hiraeth]
: 06 maja 2020, 10:13
autor: Mistrz Gry
Lisek bezszelestnie skradał się w dół korytarza trzymając się w ukryciu. Czujne uszy fenka nie wychwyciły żadnego dźwięku, nie zauważyła też żadnego ruchu czy świecących w mroku ślepi. Dotarła do końca korytarza i poczuła pod łapami chłodny piasek. Znajdowała się teraz w szerokim, ciemnym pomieszczeniu.
- Mam cię! - za jej plecami pojawił się cień, którego wcześniej nie dostrzegła. Głos był dość nieprzyjemny i sugerował jeszcze bardziej nieprzyjemne usposobienie jego właściciela. Hiraeth miała teraz odciętą drogę powrotną, a przed sobą nieznane podziemia.
Re: Skarb pustyni [Hiraeth]
: 06 maja 2020, 18:10
autor: Hiraeth
Powinna była coś usłyszeć wcześniej - w końcu imponujące uszy miała nie od parady - ale najwyraźniej coś poszło nie tak, i komuś (czemuś?) udało się szamankę zaskoczyć. A Hiraeth za tym, łagodnie mówiąc, nie przepadała. Zjeżyła zatem odruchowo futerko na grzbiecie, i już miała się odwrócić i fuknąć na natręta... ale jednak nie.
Nie była na swoim terenie, i tak naprawdę fukanie i rzucanie się na nie-wiadomo-co, było raczej mocno średnim pomysłem. Zatrzymała się, pozwalając chłodnemu piaskowi ostudzić poduszeczki łapek, i samej się nieco wyciszyć. Trwało to tylko kilka uderzeń serca.
- Aha - powiedziała cicho i spokojnie, strzygąc uchem w kierunku głosu, ale jeszcze nie odwracając głowy. - Masz mnie, gratuluję. Nie każdemu udałoby się mnie tak podejść - pokadziła nieznajomemu zachowawczo. Skręciła lekko łepek, starając się zerknąć za siebie kątem oka i złapać zapach nieznajomego. - Co teraz? - zapytała, jakby co najmniej wpadła na imprezę, i pytała, czy zaczynają od gry w planszówki, czy może najpierw poczęstują się przystawkami. - Zamierzasz mnie zjeść? - łapkami stabilnie opierała się w chłodnym piasku dna jaskini. Jeśli tylko zauważy jakiś podejrzany ruch z wiadomej strony, była gotowa sypnąć w tamtą stronę drobinkami, i oślepić przeciwnika.