Strona 1 z 4

Nie ma to jak w domu [Malai] [zakończona]

: 17 mar 2019, 18:22
autor: Mistrz Gry
Dla każdego nadchodzi ten czas, by odnaleźć własny kawałek świata i nazwać go domem. Szara lwica, dopiero przybyła do krainy, nie wiedziała co może zastać w tej okolicy. Bezludne pustkowia, żyzne sawanny, dzikie puszcze? Na jej mapie widniała biała plama, którą mogła zapełnić jedynie na własne oczy badając okoliczne tereny.
Otaczały ją wysokie szczyty. Po lewej ku chmurom wzbijało się Kilimandżaro, a po prawej cały horyzont przesłaniał górski łańcuch. Wkraczała w coraz bardziej zieloną i bujną okolicę. Idąc prosto przed siebie trafiłaby do słynnego Upendi - krainy miłości. Zbaczając na południe mogłaby z bliska przyjrzeć się widocznemu z oddali Kilimandżaro. Mogłaby też nie zatrzymywać się i ruszyć dalej na poszukiwania, kierując się wzdłuż łańcucha górskiego na północ.

Re: Nie ma to jak w domu [Malai]

: 17 mar 2019, 23:26
autor: Malai
Malai dotarła w kolejne miejsce podobne do poprzedniego. Znudzone spojrzenie sunęło po okolicy starając się znaleźć jakiekolwiek punkt zaczepny, cokolwiek co przykułoby jej uwagę. Nie była zaskoczona wynikiem bowiem zaczynała wątpić w istnienie miejsca, którego już tak długo szukała. Zatrzymała się na rozstajach dróg i mlasnęła ozorem rzucając krótkie spojrzenie sennie przymkniętych ślep każdemu z kierunków.
Kiedy to ostatnio była w górach? Musiało to być dość dawno - pamiętała, że po powrocie po raz pierwszy nazwano ją ciocią. Uśmiechnęła się na tą myśl. Młody już z pewnością miał własne stado, a może nawet i lwiątka. Nie... Góry w jakimkolwiek wydaniu były już przeszłością.
A może Upendi? W drodze zapytała rodzinę świń rzecznych o drogę, a samica wskazała jej ten kierunek mówiąc, że mogą podejść kawałek razem, bo i tak idą w tą samą stronę, o ile Malai obieca ich nie zjeść. Kremowa zaśmiała się tylko i zapewniła ich, że jadła całkiem niedawno, więc i zjadać ich nie ma zamiaru. Locha z pasją opowiedziała Malai o krainie miłości gdzie poznała swojego "mężusia", jak go czule sama nazywała. O ile niektóre romantyczne opowieści zawsze były w jakiś sposób podobne to odczucia zamieszanych już nie. Jedni mówili, że to zupełnie tak jakby świat nagle nabrał kolorów, inni wspominali coś o motylach czy cieple w brzuchu, a jeszcze kolejni o nagłych oświeceniu. Znała zakochanie z opowiadań i wydawało jej się, że jeszcze nigdy go nie doświadczyła. To może właśnie Upendi sprawi, że stanie się coś niezwykłego? Może nie chodziło o miejsce, a uczucie?
Jaki więc miała wybór skoro już zostało za nią wybrane? A może nigdy nie miała wyboru, a każdy krok już od dawna był zapisany. Kiedyś spotkała malutkie stado, które wierzyło, że losy od początku są postanowione, ścieżki są różne, ale przystanki i koniec zawsze taki sam. Jak labirynt bez zaułków. Ruszyła więc przed siebie w stronę Upendi już nieco żywszym krokiem.

Re: Nie ma to jak w domu [Malai]

: 18 mar 2019, 13:24
autor: Mistrz Gry
Opowieść zakochanej świni o Upedni była w pełni prawdziwa. To miejsce, urokliwe i przesiąknięte słodkim zapachem kocimiętki potrafiło poruszyć nawet najtwardsze serce. Być może pewnego dnia i szara lwica odnajdzie tutaj kogoś, kto sprawi że świat zakręci się jej przed oczami? Jednak najpierw lwica musiała dokończyć to, co ją sprowadziło do lwiej krainy miłości.
W miarę jak zbliżała się do celu roślinność była coraz gęstsza, bardziej kolorowa i piękna. A może tak jej się tylko wydawało z powodu wdychania zapachu kocimiętki? Wiedzieć to mogła tylko Malai. Do jej uszu dotarł cichy szum, który wskazywał kierunek gdzie znajduje się wodospad. Mogła usłyszeć także śpiew ptaków oraz brzęczenie owadów, krążących nad różanymi krzewami. Gdzieś spomiędzy liści można było dostrzec błysk słońca odbijającego się w sadzawce. Wyglądało na to, że nikogo tu nie ma oprócz zielonookiej, choć mogły być to tylko pozory. Upendi przyciąga wielu wędrowców spragnionych wypoczynku lub chwili samotności.

Re: Nie ma to jak w domu [Malai]

: 18 mar 2019, 16:39
autor: Malai
Łapy wyuczone wędrówki niosły ją dalej, a zielonym ślepiom nie umykała żadna zmiana w scenerii. I mogła rzec, że nie czuła się oszukana opowieścią świni, bo Upendi było rzeczywiście nadzwyczajne. Nawet ona nie byłaby w stanie oddać jego piękna żadnymi jej znanymi słowami.
- Cóż za urocze miejsce. - pomyślała Malai w zaćmionym koci miętką umyśle. Czy nie byłoby to idealne miejsce na legowisko? Żaden pospolity umysł nie mógłby oprzeć się tej atmosferze, więc i bójek byłoby mniej. Po tyle latach wrażeń chciała doczekać starości w spokoju. Już nie te lata kiedy szukało się wrażeń i nowych doświadczeń. Była po prostu zmęczona.
Kiedy już wydało się, że dotarła do centrum to kolejne kroki upewniały ją w przekonaniu, że jeszcze coś jest do odkrycia. A to kolejny kwitnący krzew, a to ogromny egzotyczny ptak siedzący w wysokich koronach drzew. Zatrzymała się na moment i zamknęła oczy. Wzięła głęboki wdech, a miętowe, nieco gęste powietrze wypełniło jej płuca. Lekki uśmiech wpełzł na jej lico. Jednak wciąż nie była przekonana co do tego miejsca. Co prawda było ich takich niewiele, ale nie był to żaden unikat. Ruszyła w stronę wodospadu kierując się szumem wody.

Re: Nie ma to jak w domu [Malai]

: 18 mar 2019, 20:18
autor: Mistrz Gry
Podążając za szumem wody, Malai zbliżała się z każdym krokiem do Wodospadu. Już po niedługiej chwili mogła ujrzeć majestatyczne kaskady i poczuć na pysku chłodną mgiełkę pochodzącą ze wzburzonej wody. Powietrze było tu wilgotne i orzeźwiające, a roślinność jeszcze bardziej bujna niż w okolicy. Wśród zarośli rosły drzewa owocowe przyciągające roślinożerców, więc o ile drapieżnik zdecydowały się skalać tą piękną ziemię krwią, miałby pod dostatkiem pożywienia. Jeśli Malai zdecydowała się tu pozostać, przyszedł czas na poszukiwanie kryjówki. Mogła też jednak podążyć wzdłuż strumienia do sadzawki lub skierować swe kroki w gęstwinę.

Re: Nie ma to jak w domu [Malai]

: 19 mar 2019, 17:39
autor: Malai
Orzeźwiające powietrze było zdecydowanie miłą odmianą. O ile koci miętka robiła swoje to chłodna bryza nieco ją rozbudziła. Kiedyś mieszkała koło wodospadu i chociaż było tam pięknie, i niedaleko do wody to szum po czasie stał się uciążliwy.
Czas był po jej stronie. Nie miała przecież dokąd pójść, dokąd się śpieszyć. Dlatego też postanowiło odpocząć. Położyła się nad wodospadem zanurzając opuszki łap w chłodnej wodzie i rozkoszowała się chwilą. Już dawno tego nie robiła - zawsze była w biegu, zawsze w drodze. Luksus czerpania radości z małych rzeczy nie zawsze był przez nią doceniany, dopiero ostatnimi latami to dostrzegła i postanowiła zwolnić. Ułożyła łeb na łapach i wpatrywała się w swoje odbicie. Gdzie uciekły te wszystkie lata? Już nie była młodzikiem, a dojrzałą lwicą. Miała wrażenia, że cały ten czas umknął jej przed nosem, a właściwie niczego nie osiągnęła. Oczywiście, widziała i doświadczyła więcej niż inni, ale za jaką cenę? Co jej po tym zostało, co jej to dało?
Przymknęła oczy. A może by tak po prostu się poddać? Zamknąć ślepia, zastygnąć i powitać śmierć niczym dawno wyczekanego kompana? Bo co innego jej pozostało? Nie miała już nikogo dla kogo można by żyć lub do kogo wracać. Słowa ojca brzmiały niczym echo w jej zmęczonym, zaćmionym miętką umyśle. Dopiero teraz je rozumiała. Stado jest obowiązkiem, przywilejem i nagrodą. Wypuściła powietrze z płuc i cichym westchnięciem. Jeszcze chwilę tu poleży, a potem ruszy dalej. A może nie, może po prostu tu zostanie i zamieni się w posąg, a statuę rozpaczy i samotności ku przestrodze innym.

Re: Nie ma to jak w domu [Malai]

: 19 mar 2019, 21:00
autor: Mistrz Gry
Upendi zdawało się być oazą spokoju. Lwica odpoczywała nad wodą, a tymczasem wokół życie toczyło się zwyczajnym, powolnym torem. Do czasu.
Nagle w powietrzu rozbrzmiał głośny jak grzmot huk i odgłos toczących się kamieni. Zaraz za nim rozległ się rozpaczliwy krzyk. Głosy dobiegały od strony wodospadu.
- Pomocy! - zawołał przytłumiony głos.

Re: Nie ma to jak w domu [Malai]

: 19 mar 2019, 23:53
autor: Malai
Spokój, szum wody, cichy śpiew ptaków w oddali i sporadyczne wołanie o pomoc. Uszy poruszyły się mimowolnie. Chwilę zajęło nim dotarło do niej co usłyszała. Wnet otworzyła zielone ślepia.
- Co do...? - mruknęła pod nosem marszcząc go. Niosła się na łapy i zwinnym truchtem ruszyła w stronę dźwięku. I tylko po jej odpoczynku.
Nie każdy by to zrobił, ba! wiedziała, że wielu twierdziła, że by to zrobiło, a w rzeczywistości odwróciliby się w drugą stronę lub udawali, że to tylko szum wiatru. Malai wierzyła jednak w karmę, powracające dobro i zło, wagę Anubisa. Wszystkie wiary na jakie się natknęła kręciły się wokół cen jakie dane nam przyjdzie zapłacić za złe uczynki lub bezczynność. Osobiście uważała, że te drugie są o wiele gorsze. Czasem można popełnić błąd, zrobić coś złego, bo jesteśmy zgubieni, ale mieć swoje przekonania i ich nie bronić to co innego. Nie wierzyła również w to, że zło to cecha wrodzona. Był to prędzej wynik wychowania, środowiska i przeżyć, niżeli cecha jak kolor oczu czy ubarwienie. Malai nie rozumiała jak można tw dwie rzeczy porównywać.
Właśnie z tych powodów starała się postępować słusznie, nawet jeśli oznaczało to, że będzie musiała zostać statuą kiedy indziej.

Re: Nie ma to jak w domu [Malai]

: 20 mar 2019, 16:48
autor: Mistrz Gry
Nieznajomy głos wciąż wzywał pomocy. Z każdą chwilą coraz ciszej, jak gdyby wątpiąc, że ktokolwiek znajduje się w pobliżu i przyjdzie na ratunek.
Na szczęście tuż obok była dzielna szara lwica, która już pędziła w stronę źródła dźwięku. Będąc już bliżej mogła zauważyć stertę kamieni leżącą u podstawy stromego zbocza. Świeża wyrwa w skalnej ścianie wskazywała, że mogły pochodzić z półki, która się załamała.
- Jest tu ktoś?! Ratunku! - wołał głos, dobiegający zza głazów. Ktoś niewątpliwie był tam uwięziony. Po barwie głosu można było się domyślać, że była to młoda samiczka.

Re: Nie ma to jak w domu [Malai]

: 20 mar 2019, 23:41
autor: Malai
Przeklęte dzieciaki, warknęła w myślach. Łaziły gdzie chciały i robiły co chciały, a jak trwoga to do boga. Gdyby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała. Ona za młodu to siedziała w do... Mina jej złagodniała. Ile razy jeszcze musiała złapać samą siebie na hipokryzji nim nauczy się, że ona idealna nie jest ani nie była? Podeszła bliżej sterty kamieni.
- Spokojnie, zaraz cię wyciągnę. - powiedziała łagodnym głosem i wzięła się do roboty. Zaczęła od góry, coby góra nie zawaliła się na uwięzioną samiczkę. Stwardniałe poduszki łap nie uginały się pod ostrymi kawałkami, lata wędrówki swoje zrobiły.


Test krzepy
Mistrz Gry wyrzuca 3d100:
40, 45, 16
3 sukcesy