Strona 1 z 1

Łzy przodków [Ashachi]

: 01 maja 2019, 16:47
autor: Mistrz Gry
Jeśli jacyś bogowie rzeczywiście istnieli dzisiaj musieli być w fatalnym humorze. Całe niebo zasnute były ciemnymi, gęstymi chmurami, które sprawiały, że mimo wczesnej pory było ciemno jak w trakcie nowiu. Z chmur opadały z łoskotem ciężkie, duże krople wody. Deszcz był tak mocny jakby próbował wgnieść w ziemię wszystkie żyjące istoty. Wszystkie rzeki wezbrały, tworząc strumienie śmiertelnie rwącej wody, z pni lały się kaskady, a ziemia zmieniła się w błotnistą breję. Na domiar złego deszczowi towarzyszył wicher. Wicher tak mocny, że wiekowe drzewa w dżungli uginały się pod jego naporem, a lżejsze gałązki latały w powietrzu jak oszalałe ptaki, gotowe rozbić łeb nieuważnemu wędrowcowi. W taką pogodę najlepiej było siedzieć w legowisku i się nie wychylać. Problem tkwił w tym, że najpierw trzeba było do niego trafić. Gwałtowne załamanie pogody złapało Ash i jej brata Greya w trakcie polowania. Rano zupełnie nic nie wskazywało na taką katastrofę, więc oddalili się na całkiem sporą odległość od domu i teraz musieli znieść konsekwencje. Przemykali wśród drzew, ich futra były całkowicie przemoczone, krople deszczu zaślepiały oczy, a wicher utrudniał bieg. Ash mogłaby przysiąc, że idą w złym kierunku, ale trudno było to stwierdzić z całą pewnością, a idący przed nią brat wyglądał na pewnego siebie.

Re: Łzy przodków [Ashachi]

: 01 maja 2019, 17:50
autor: Ashachi
Dzień zapowiadał się całkiem dobrze. Ash razem ze swoim bratem postanowili pójść na poranne polowanie. Z początku pogoda im sprzyjała, jednak z czasem zerwał się silny i nie przyjemny wiatr. Nie chcieli wracać z pustymi łapami, dlatego zignorowali pierwsze oznaki nadchodzącej katastrofy. Reszta działa się bardzo szybko, po chwili słońce zasłoniły ciemne i gęste chmury. Potem było już tylko… gorzej.
Zrobiło się ciemno, a deszcz jak się rozpadał tak nie chciał przestać. Wszystko dookoła stawało się coraz bardziej obce, a karakale coraz bardziej zdezorientowane.
- Grey! Myślę, że idziemy w złą stronę! – krzyczała ciągle za bratem. – Grey, czy ty mnie w ogóle słuchasz?!
Wyglądał na bardzo pewnego siebie i zapewniał, że dobrze idziemy. Gdyby nie to, że Ash jest jego siostrą może i by w to uwierzyła, ale znała brata. W jego oczach było widać niepokój… potem nie było już nic widać.

Re: Łzy przodków [Ashachi]

: 01 maja 2019, 19:11
autor: Mistrz Gry
Jej brat rzeczywiście zdawał się nie słyszeć jej krzyków. Albo świadomie ją ignorował, albo porywisty, głośny wiatr całkowicie zatkał mu uszy. Tak czy siak pogoda robiła się coraz gorsza. Ash mogłaby przysiąc, że widziała między drzewami gałąź większą od lwa niesioną wichrem z łatwością godną małego patyczka. Futro miała już całkowicie przemoczone a łapy grzęzły jej w ciężkim, lepkim błocie. W końcu dwa karakale dotarły do strumyka, który zmienił się w rwącą rzeką mułu, kamieni i wody. Ta naturalna granica oddzielała ich od dalszej części dżungli. Olbrzymie drzewa pochylały się nad potokiem jak zasmucone olbrzymy. Było już na tyle ciemno, że Ash ledwo widziała co się znajduje wzdłuż brzegów. Jej brat odwrócił się do niej. Widać było, że jest zdenerwowany. Grey zawsze myślał, że wie najlepiej i kiedy tak nie było wpadał w gniew.
- Idziemy w dobrą stronę, gwarantuję Ash. Przecież ten wodny potwór przed nami to przerośnięty Leniwy Potok, przejdziemy przez niego i jesteśmy w domu - mruknął, ale nie brzmiał na przekonanego.

Re: Łzy przodków [Ashachi]

: 02 maja 2019, 10:01
autor: Ashachi
Ash zatrzymywała się co jakiś czas żeby otrzepać łapy z błota i mokre futro. Nie wierzyła w to co się dzieje, wszystko wyglądało jak jakiś absurd. Jeszcze nigdy nie widziała, ani nie słyszała o takiej burzy. Była przyzwyczajona do delikatnego, porannego deszczu. Jeszcze przez chwilę wyobrażała sobie przemiłe chwile, w końcu mogła być teraz gdzie indziej, na przykład w swoim legowisku. Niestety czar prysnął…
- No nie wydaje mi się. – mruknęła nerwowo, ale postanowiła zaufać bratu. – Miejmy to już za sobą. Damy przodem.Nie dziękuj.
Siostra wyprzedziła niepewnie samca chcąc udowodnić, że się nie boi. No i, że jest lepsza od brata. Niezdarnym krokiem zaczęła wchodzić na śliski pień drzewa. Nie mogła już się wycofać, mogła iść tylko na przód. W połowie drogi zatrzymała się, wbiła pazury w korę i wyglądała na taką która nie zamierza ruszyć.
To się nie skończy dobrze…

Re: Łzy przodków [Ashachi]

: 02 maja 2019, 13:07
autor: Mistrz Gry
Pień pochylonego drzewa był potwornie śliski i nawet łapa uzbrojona w pazury z trudem znajdywała oparcie na drewnie. Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że ten prowizoryczny most nie docierał całkowicie na drugi brzeg. Ostatnie kilkanaście kroków należało przeskoczyć. Ash która już w połowie drogi zamarła patrzyła na ten widok z całkowitą zgrozą. Niby taka odległość nie powinna stanowić problemu, ale bez możliwości wzięcia porządnego rozbiegu i z łapami sparaliżowanymi strachem mogło okazać się to znacznie trudniejsze. Zaś upadek w ten wartki spieniony nurt byłby potwornie niebezpieczny. Ash poczuła jak serce zaczyna jej dygotać, a porywisty wicher trzęsie drzewem, jakby specjalne próbował ją przewrócić. Ledwo docierały do niej słowa brata, który został na brzegu, po tym jak go wyprzedziła.
- Idziesz czy nie?! Nie po to cię puściłem przodem, żebyś blokowała drogę -zawołał starając się brzmieć pewnie, ale w ego głosie pobrzmiewała nutka strachu. Bał się, że nie wrócą i bał się, że może się coś jej stać. Co by o nim nie mówić Grey był kochającym bratem.