Strona 1 z 2

Na sawannie [Nawiri]

: 18 wrz 2019, 15:29
autor: Mistrz Gry
Akcja ma na celu potwierdzenie umiejętności medycznych. Możesz zbierać zioła do wykorzystania w jej trakcie (takie, które występują na sawannie).

A jednak nocna kąpiel w rzece nie była najlepszym pomysłem - pomyślała Adisa, trzęsąc się z zimna. Lwiczka skuliła się w kłębek pod drzewem. Nie była już małym lwiątkiem, ale dorosła też jeszcze nie była. W takiej chwili brakowało rodziców, którzy mogliby ją powstrzymać przed robieniem głupot. Chciała tylko spróbować sił w łowieniu ryb, które nocą najłatwiej złowić przy brzegu. Pech chciał, że oparła łapę o śliski kamień i wpadła jak długa prosto do zimnej wody. Nie tak łatwo było pokonać rwący nurt, lecz na szczęście wytężając wszystkie siły udało się jej uwolnić. Dalej czuła ból w łapach i plechach po tym wysiłku. Kichnęła głośno i pociągnęła nosem. Jej jasna sierść kontrastowała z barwą kory, więc była dobrze widoczna z daleka, ale nie przejmowała się tym, że ktoś może ją znaleźć.

@Nawiri

Re: Na sawannie [Nawiri]

: 18 wrz 2019, 17:36
autor: Nawiri
Nocą było na tyle chłodno, by dało się spokojnie wędrować bez ryzyka zadyszki, oparzenia łap. A także... Szukać pożywienia. Najpewniej zwierzęta będą gromadzić się niedaleko wody, dlatego też ruszyła w stronę rzeczki. Od dłuższego czasu towarzyszył jej jednostajny szum, ale dopiero teraz gdy wynurzyła się z gąszczu traw, dostrzegła smugę wody. Przystanęła, węsząc w powietrzu. Szukała woni, woni zwierzyny, lub ziół. Ich też nigdy za wiele, zawsze mogą się przydać. Szkoda tylko, że nie czuła nic specjalnego poza... Zapachem zmoczonego futra? Ruszyła powoli w tym kierunku. Nie musiała daleko iść - jasna plama była z daleka widoczna. I wyglądała na mokrą. Czy nikt nigdy nie nauczył tych młodych, że warto się chować? To tylko przemoczony młodzik. Już miała się odwrócić i ruszyć dalej, mamrocząc w myślach nieprzychylne słowa. Musiała nadłożyć sporo drogi, pewnie nieznajomy spłoszył wszystkie zwierzęta w okolicy... A psik!
Westchnęła w duchu. Jeśli tego nie sprawdzi, będzie potem mieć wyrzuty sumienia. Zdecydowała się podejść bliżej, tak aby lew mógł ją widzieć, ale nie na tyle, aby poczuł się nieswojo zbytnią bliskością. Była może 150 metrów od niego - Hej, wszystko w porządku? Słyszysz mnie? Jesteś ranny?

Re: Na sawannie [Nawiri]

: 19 wrz 2019, 20:47
autor: Mistrz Gry
Podniosła głowę słysząc nieznany głos. Przez chwilę przemknęło jej przez myśl, czy nie uciec przed lampartem, ale skoro stał na tyle daleko, to raczej nie miał złych zamiarów. Przyglądając się dłużej stwierdziła, że może to być samica, chociaż z takiej odległości mogła się pomylić. Gdyby to był samiec, mógłby ją przegonić ze swojego terytorium.
- Zmarzłam strasznie, bo...apsik!... wpadłam do wody. - odpowiedziała głośno, by obca ją słyszała, choć mówienie sprawiało jej lekki problem.
- Chyba nie jestem ranna, tylko gardło mnie boli, bo nałykałam się zimnej wody, kiedy płynęłam do brzegu. - przyznała, trochę ze wstydem. - Chciałam tylko złowić rybę i się poślizgnęłam. Zazwyczaj mi się udaje. - dodała pospiesznie, usprawiedliwiając się przed nieznajomą.

Re: Na sawannie [Nawiri]

: 22 wrz 2019, 23:09
autor: Nawiri
Uśmiechnęła się delikatnie na wyjaśnienia młodej. Rybki się łowiło? No cóż, tak czasem wychodzi. Gorzej, że nie miała żadnej skóry zwierzęcia, która mogłaby posłużyć jako ogrzewacz. Trzeba sobie poradzić inaczej - Chcę Ci pomóc. Nawiri. Znam się trochę na leczeniu, no i też umiem łowić ryby. Lwiątek niekoniecznie - mrugnęła do lwiczki, próbując zdobyć jej zaufanie - Ale potrzebuję Twojej pomocy. Musisz wstać i pójść za mną, niedaleko stąd znalazłam wcześniej niewielką norę. Jest pusta, sucha i niewielka, będziesz mogła się tam położyć i ogrzać. Dasz radę to zrobić? - wolałaby nie musieć nieść sporego już lwiątka. Twierdziło, że nie jest ranne, więc powinno dać radę dotrzeć. Gorzej, że nie miała przy sobie żadnych ziół. Rozejrzała się, czy w okolicy nie widać żadnego przydatnego jej. Podczas podróży będzie mogła pobieżnie przepatrzeć, może na coś trafi. Potrzebuje tylko potwierdzenia.

Re: Na sawannie [Nawiri]

: 23 wrz 2019, 16:13
autor: Mistrz Gry
Nigdy nikt jej nie mówił, że nie powinna rozmawiać z nieznajomymi ani tym bardziej nigdzie z nimi iść. A może słyszała to kiedyś, ale zapomniała. W każdym razie po początkowym strachu nie pozostał już nawet ślad i Adisa uśmiechnęła się w odpowiedzi na puszczone jej oczko.
- Naprawdę? Może mnie nauczysz? - zapytała z radością - To znaczy, umiem łowić. Tylko no... nie zawsze mi wychodzi. - dodała z ociąganiem.
Słysząc o suchym, ciepłym miejscu otworzyła szeroko oczy. O tym właśnie marzyła najbardziej na świecie.
- Dam radę, wiadomo. - Adisa już od dawna nie uważała się za dziecko, więc nie miała wątpliwości że sobie poradzi.
- Zimno mi i trochę mnie bolą łapy, ale mogę iść. - powiedziała, wstając. Do tej pory leżała zwinięty w ciepły kłębek i wstając poczuła zimny podmuch wiatru i ciarki, które momentalnie przeszły jej po karku. Odrobinę tylko się trzęsąc stanęła obok Nawiri, by pójść razem z nią.

Re: Na sawannie [Nawiri]

: 23 wrz 2019, 22:41
autor: Nawiri
- Jeśli nie będziesz sprawiać problemów i gadać jak nakręcona - mruknęła, mrużąc oczy. Zawsze warto poczęstować się świeżą rybką, jeśli miał w to wchodzić koszt nauki lwiątka... Jest to pewien zysk. Pamiętała, jak sama uczyła się polować pod czujnym okiem matki. A także, gdy musiała już sobie radzić sama, bez niczyjej pomocy. Może dlatego zechciała pomóc młodej - ktoś kiedyś do lamparcicy wyciągnął łapę, gdy potrzebowała tego. Czasem przypominała sobie o tym i postanawiała być uczynna. Schyliła się, obserwując bacznie Adisę. Chciała się przekonać, czy nie blefowała i rzeczywiście da radę. Da.
- Idź swoim tempem, na tyle na ile możesz i na ile ból ci pozwala. Dobra? Nie forsuj się, nie o to chodzi, ale jeśli będziesz się umyślnie wlec, będzie ci zimno. Ja muszę się rozejrzeć za ziołami, więc pójdę trochę przodem. Jakby coś się działo, dawaj znać - po czym ruszyła, rozglądając się czujnie.

Nawiri wyrzuca 3d100:
22, 62, 46


Przeszły kawałek, gdy czujne oczy kotki dostrzegły niewielkie drzewko maruli. Słabo obrodziła, ale wśród gałęzi widać było żółte owoce. Na szczęście lamparty wspinaczkę mają we krwi, więc wspięcie się na drzewo i ułamanie gałęzi łapą pod swoim ciężarem nie było problemem. Zeskoczyła na dół i wzięła swój nabytek w pysk, spojrzała czy lwiątko podąża za nią i ruszyła dalej. Miały do przejścia około pół kilometra. Po drodze Nawiri dostrzegła łodygę imbiru. Nie zastanawiając się długo, odłożyła gałąź na bok i zaczęła kopać, aż wygrzebała kłącze. Ucięła je pazurami, wzięła w pysk i ruszyła do lwiczki - Jeszcze kawałek. Musisz mi pomóc, nie dam rady wziąć wszystkiego. Weź to, nie jedz, po prostu nieś w pysku - sama zaś ruszyła po marulę i w dalszą drogę. Co jakiś czas odwracała się i patrzyła, czy chorowitek podąża za nią. W końcu dotarła tam, gdzie chciała. Rzeczywiście, była tu niewielka nora. We dwie nie dały rady się zmieścić, ale dla niedużego lwiątka nie będzie to problematyczne. Poczekała, aż Adisa ją dogoni - Jesteśmy. Poczekaj, może coś uda mi się wymyślić, abyś nie leżała tak na ziemi - po czym na tyle szybko, na ile mogła, zaczęła zbierać trawę i usypywać ją w norze, dopóki nie utworzyło się prowizoryczne legowisko - Połóż się tam. Z trzech stron będziesz osłonięta. Z czwartej po prostu ja się położę - wygrzanie młodej było priorytetem - Gdzie masz imbir?

+ 2 marula, imbir
//jak za bardzo się rządzę to nadinterpretuj post//

Re: Na sawannie [Nawiri]

: 25 wrz 2019, 20:09
autor: Mistrz Gry
/w jednym rzucie możesz zebrać jeden rodzaj ziół/

Natychmiast przytaknęła, gotowa zapewnić, że będzie najbardziej cichą i grzeczną uczennicą jaką można sobie tylko wyobrazić. Znając życie i charakter młodych lwów zapewne długo by nie potrwało jej przykładne zachowanie, ale podobno liczą się dobre chęci.
- Dobrze, będę iść za tobą. - rzekła i ruszyła szybkim marszem za lamparcicą. Idąc tym tempem czuła lekki ból w nogach, ale przynajmniej było jej cieplej. Zrobiła wielkie oczy, widząc że Nawiri wskakuje na drzewo. Chyba nie każe jej iść za sobą? Na szczęście jednak lamparcica zaraz zeskoczyła na ziemię, trzymając coś w pysku. Później znów zaczęła zbierać jakieś rośliny. Zastanawiała się po co to wszystko, ale póki miała nadzieję na suchy ciepły kąt, nie narzekała na te przystanki.
- Oołłee - odpowiedziała już trzymając imbir w pysku. Ruszyła dalej za lamparcicą, którą zdążyła już odejść do przodu. Nie chciała upuścić korzenia, który miała nieść, więc ugryzła go mocniej zębami. Wtedy poczuła piekący smak i natychmiast wypluła korzenie, które wpadły w głęboką trawę. Próbowała je znaleźć, ale nie chciała zostawać z tyłu, więc zamiast grzebać dalej w zaroślach potruchtała za Nawiri, mając nadzieję że nie będzie na nią zła. Pewnie takie korzonki można znaleźć wszędzie. Weszła do nory za lamparcicą.
- Miło tu. - pochwaliła, kładąc się na posłaniu. - Tutaj mieszkasz? - zapytała, rozglądając się. Słysząc pytanie o imbir wbiła wzrok w ziemię.
- No... jakby... zgubił mi się. - powiedziała niepewnie. - Ale przecież masz te owoce, prawda? Może ci wystarczą? - próbowała się usprawiedliwić.

Re: Na sawannie [Nawiri]

: 04 paź 2019, 21:44
autor: Nawiri
//Przepraszam najmocniej! Czytałam temat o zbiorach parę razy, ale jakoś nie wywnioskowałam tej informacji. Może by dodać dopisek, że na każde zioło trzeba rzucać osobno? Jak tak się zastanawiam, to kurczę, rzeczywiście brzmi logicznie, ale jakoś nie pomyślałam o tym od razu czytając posta.//

- Czyli go zgubiłaś? - mruknęła nieprzyjemnie, machając ogonem. Jeszcze czego! Młoda miała jedną robotę i ją zepsuła. No ale, może była zmęczona. Jutro poszuka tego imbiru, był przydatny, ale nie jest niezbędny - Mówi się trudno. Szkoda, jutro się rozejrzę lub znajdę nowy, musimy się zadowolić tym. Te owoce są kwaśne, ale pomogą Ci. Jeden wystarczy jak na razie - pazurami obłupała twardą skórę, dostając się do cennego środka - Masz, zjedz.Tylko bez łupiny. No chyba, że chcesz stracić zęby - uśmiechnęła się, szczerząc kły i podsunęła lwiczce jedną marulę - I połóż się tutaj, pod ścianą, ja położę się obok. Nie, znalazłam, nikt tu nie mieszka, nie ma niczyjego zapachu. Co znaczy, że możemy tu chwilowo zamieszkać - przynajmniej do czasu, aż tamta się ogarnie i nie rozchoruje. Jutro poszuka imbiru i może uda jej się coś złowić. Ale to jutro, teraz trzeba dopilnować, aby nie wyziębiła się jeszcze bardziej. Usiadła, czekając na młodą, a gdy się położy, zrobi to samo, ogrzewając ją swoim bokiem - Nie żyjesz w stadzie? Lwice zazwyczaj, no, trzymają się razem, nie?

Re: Na sawannie [Nawiri]

: 06 paź 2019, 12:50
autor: Mistrz Gry
/dopiszę :)/

Skuliła się, kładąc po sobie uszy.
- Noo... tak. Przepraszam. - powiedziała cicho. Niepewnie wzięła owoc od Nawiri i gdy tylko spróbowała pierwszy kęs, skrzywiła się plując kwaśnym sokiem. Posłusznie zjadła jednak resztę, uznając że jest to kara za zgubienie korzonków. O tyle dobrze, że nie wypadły jej zęby jak ostrzegała medyczka.
- Co to właściwie za owoce? - zapytała i zaczęła wylizywać futro, by pozbyć się paskudnego smaku z języka. Kiedy już w miarę przestała go czuć, położyła się we wskazanym miejscu.
- Całkiem wygodnie tutaj. Aż dziwne, że nikogo nie ma. - zastanawiała się na głos.
- Nie, moi rodzice kiedyś mieszkali w stadzie ale odkąd ich nie ma jestem sama. - rzekła ze smutkiem. - Może kiedy będę dorosła założę własne stado. O właśnie! I wtedy to ja będę decydować kto może w nim być a kto nie. - w jej głosie słychać był teraz pewność siebie.

Re: Na sawannie [Nawiri]

: 18 paź 2019, 19:59
autor: Nawiri
- To marula. Rośnie głównie na sawannie na wielkich drzewach, jak tamto, na które się wspięłam. Smakuje paskudnie, to prawda, ale jest bogate w różne, hm, składniki. Rozgrzewa i szybko stawia na nogi podczas przeziębienia. Dlatego jest taka kwaśna, bo jest ich dużo, no i dlatego dałam ci jedną, a nie dwie. No i żebyś nie umarła z obrzydzenia - zaśmiała się, szczerząc kły w niezbyt przyjemnie wyglądającym grymasie - W takim razie będę trzymać kciuki, aby się udało. Na pewno sobie poradzisz. Prowadzenie stada to ciężka sprawa, ale lwy mają to we krwi. Trzeba umieć słuchać innych i kierować nimi, aby sami za tobą chcieli iść i słuchać - oblizała pysk, spoglądając na ścianę - Lamparty są samotnikami, kiedy nauczą się polować albo same odchodzą, albo są wręcz przepędzane przez rodziców. Ja sama odeszłam. Ale był czas, gdy żyłam w jakby stadzie.