Strona 1 z 3

W poszukiwaniu szczęścia [Taimi i Nabo]

: 19 sty 2020, 18:16
autor: Nabo
Nabo poinstruował swoich gości jak trafić do jego jaskini a sam udał się do lasu po marulę. W końcu wypadało jakoś godnie przyjąć swoich gości i poczęstować ich jego specjałem. Sęk w tym, że wszystkie owoce zużył podczas "wieczoru panieńskiego" Mjingii a a teraz jak na złość nie mógł znaleźć żadnych owoców. Trzeba szybko zmienić ten stan rzeczy bo poziom alkoholu w krwi rudogrzywego zbliżał się do niepokojąco niskiego poziomu i już niedługo grubas znajdzie się w stanie całkowitej trzeźwości. Po krótkim spacerze wzrok tłuściocha w końcu natrafił na dorodny owoc, który jakimś cudem ostał się na drzewie. Problem w tym, że znajdował się on na jednej z najwyższych gałęzi a wspinaczka nie była mocna stroną Nabo. I jak tu się teraz do niego dostać, żeby się zbytnio przy tym nie narobić?

@Taimi

Re: W poszukiwaniu szczęścia [Taimi i Nabo]

: 19 sty 2020, 23:52
autor: Taimi
Taimi wciąż kręciła się po Krainie, szukając swojego miejsca. Nie raz i nie dwa z tego powodu wkroczyła na tereny jakiegoś stada, nie będąc tego do końca świadomą. Nie miała pojęcia, że właśnie zrobiła to po raz już kolejny. Tym razem napatoczyła się na teren Królestwa Lwiej Ziemi, o którym dotąd nawet nie miała okazji słyszeć.
Wyłoniła się w końcu spomiędzy drzew. Jej jasnym ślepiom niemal od razu ukazał się szczupły inaczej lew, przyglądający się z fascynacją jakiejś gałęzi. Podeszła bliżej, chrząknąwszy niegłośno. Chciała dać o sobie znać. Głupio by było, gdyby tamten zagapiony się w drzewo lew się jej przestraszył.
- Dzień dobry. Szukasz czegoś? - spytała.
Odruchowo zadarła głowę by odszukać punkt, w który mógł się wpatrywać grubas.

Re: W poszukiwaniu szczęścia [Taimi i Nabo]

: 21 sty 2020, 18:25
autor: Nabo
Nabo był tak zajęty myśleniem, że nie odnotował szelestu trawy towarzyszącego krokom nieznajomej. Kiedy ta postanowiła się z nim przywitać przestraszony szaman odruchowo odskoczył w przód, po czym potknął się o wystający konar i niesiony siłą rozpędu rąbnął w drzew. Siła uderzenia wystarczyła by strącić z gałęzi owoc.
-Przodkowie...-jęknął szaman kiedy dość pokaźnych rozmiarów marula wylądowała na jego grzbiecie. Dopiero po dłuższej chwili rudogrzywy przypomniał sobie, że nie jest tutaj sam.
-Jakby co, to było zaplanowane- powiedział, dźwigając swoje cielsko z ziemi. Kiedy w końcu udało mu się stanąć na cztery łapy, obrócił się w kierunku lwicy, po czym zeskanował ja badawczym spojrzeniem.
-Witaj- rzucił wesoło - tak się składa, że poszukuję składników do sporządzenia trunku, i chyba jeden właśnie już mam- dodał, spoglądając z zadowoleniem na dorodny owoc.
-A swoja drogą, jestem Nabo, miejscowy geniusz i wynalazca- przedstawił się lwicy, jednocześnie posyłając jej delikatne skinienie łbem.

Re: W poszukiwaniu szczęścia [Taimi i Nabo]

: 22 sty 2020, 12:44
autor: Taimi
Jak widać jej starania nie pomogły. Lew rzucił się do ucieczki. Uniosła brwi, szczerze zaskoczona bojaźliwością samca. Jako facet powinien mieć jaja, nie to co jej poprzedni rozmówca. Niestety na drodze Nabo wyrosło drzewo uniemożliwiając dalszy bieg.
- Jesteś cały? - spytała, podchodząc nieco bliżej.
Już chyba nie ryzykowała, że jej pojawienie się przestraszy samca. Mieli ten etap znajomości już za sobą. Chociaż próbowała się nie roześmiać, było to zadanie ponad jej siły i zaśmiała się na widok efektów zdarzenia. Serio chodziło o jakiś głupiutki owoc? Trunek z maruli? Nie słyszała nigdy. Jej zdziwienie z każdą chwilą zdawało się pęcznieć.
- Jako ten geniusz i wynalazca rozumiem, że masz nieco więcej intelektu niż można początkowo wnosić? Ten trunek to twój wymysł? - brzmiała nieco ostro, jednak tak już bywało, że sprawiała czasami wrażenie nieprzyjemnej, chociaż wcale tego nie chciała.
- Taimi. Miejscowy wędrowniczek, okazjonalnie trubadur, aktor oraz błazen.
Prawdę mówiąc liczyła, że lew trochę się nabija, bo ona nie miała talentu ani do śpiewania, ani do tworzenia poezji, ani do gry scenicznej, ani zabawiania innych... Była do bólu przeciętna. Usiadła, przyglądając się zachowaniom tamtego nieco dziwnego samca.

Re: W poszukiwaniu szczęścia [Taimi i Nabo]

: 24 sty 2020, 13:29
autor: Nabo
Samica uderzyła w czuły punkt grubaska. O ile Nabo miał dość spory dystans do swojego wyglądu to kwestionowania jego geniuszu nie mógł od tak puścić płazem.
-A ty jak mniemam rzeczywiście jesteś w stanie być zabawna. Bo jak na razie potrafisz tylko narzekać i zamęczać innych swoją przeciętnością- powiedział, groźnie marszcząc przy tym brwi, jednak już po kilku chwilach wyraz jego pyska zmienił się o sto osiemdziesiąt stopnia a na pysku grubaska gościł delikatny, przyjacielski uśmiech. Zupełnie jakby wcześniejsza wymiana zdań nie miała nigdy miejsca.
-No to skoro uprzejmości mamy już za sobą, to przejdźmy do ciekawszych rzeczy. Zgadza się, ten napój to mój wynalazek. Pozwala on na pewien czas zapomnieć o wszystkich troskach, wyluzować się i spędzić miło czas w gronie znajomych. Oczywiście ma on drobne skutki uboczne, jednak już pracuję nad wyeliminowaniem ich- dodał, szczerząc się do lwicy. Opowiadając o swoim dziele, Nabo po raz kolejny uświadomił sobie, że nie posiada znajomych i zwykle upija się do nieprzytomności w samotności. Tłuścioch pocieszał się myślą, że kiedyś natrafi na odpowiedniego kompana do picia.

Re: W poszukiwaniu szczęścia [Taimi i Nabo]

: 03 lut 2020, 11:28
autor: Taimi
Słysząc pierwszą uwagę lwa uśmiechnęła się krzywo.
- Okazjonalnie, jak wspomniałam - rzuciła, mocny nacisk stawiając na pierwsze ze słów.
Tak. Okazjonalnie bywała zabawna, rozśpiewana, sympatyczna i okazjonalnie nie narzekała, co jej zarzucił. Nie przejęła się. Nieraz i nie dwa wdawała się w głupie przepychanki słowne i przyzwyczaiła się już do tego, że czasami niechcący kogoś urazi (jak zdawało jej się być w przypadku Nabo), przez co tamten próbuje jej dociąć. Gdyby w to brnęła raczej nieprędko by się takie przekomarzanki skończyły, a że nie płynie z nich nic pożytecznego to po co w to brnąć?
- Brzmi nieźle. Tylko te całe... skutki uboczne... Co przez to rozumiesz? - spytała, siadając wygodnie i z zaciekawieniem przyglądając się jego osobie.

Re: W poszukiwaniu szczęścia [Taimi i Nabo]

: 07 lut 2020, 14:52
autor: Nabo
-Na przykład obfitą srakę- odparł, szczerząc się przy tym od ucha do ucha.
-Oczywiście zdarza się ona okazjonalnie, a dzięki nowej metodzie produkcji napoju istnieje szansa, że już całkowicie udało mi się wyeliminować nieprzyjemne skutki- powiedział, pod koniec prężąc się dumnie niczym paw. W końcu to on "wynalazł" tą nową metodę i chyba mógł sobie pozwolić na odrobinę samozadowolenia?
-Wybacz, że spytam, ale mogłabyś mi powiedzieć, skąd przybywasz? Tak wiem, jestem wścibskim grubasem, który wpycha nos w nieswoje sprawy ale jakiś czas temu spotkałem tutaj pewnego gbura który podawał się za Złoziemca. Co najdziwniejsze, miał węża do którego zwracał się "bracie" więc wolę sobie nie wyobrażać jak spotkali się ich rodzice- zażartował, jednocześnie odtwarzając w myślach wspomnianą sytuację.
-Mam nadzieję, że ty nie masz nic wspólnego z tymi podstępnymi gadani ani też z wężami?- zapytał, delikatnie unosząc przy tym prawą brew.

Re: W poszukiwaniu szczęścia [Taimi i Nabo]

: 11 lut 2020, 0:56
autor: Taimi
No obfita sraka zdecydowanie nie brzmiała zbyt smacznie. Skrzywiła się więc wymownie, przez co mogła wyglądać nieco zabawnie. Okazjonalnie.
- Co to za nowa metoda? I czym różni się od starej? - spytała spokojnie, bardziej ze zwyczajnej grzeczności niż chęci spróbowania tego wytworu. Jakoś nie najszczuplejszy z niezbyt szczupłych skutecznie ją zniechęcił. Może jak już pozbędzie się tego efektu całkowicie?
Słysząc o złoziemcu poruszyła z zaciekawieniem uchem. Nazwa nie brzmiała zbyt pozytywnie, zresztą samiec nie wypowiadał się o nich zbyt przychylnie. Czy stamtąd pochodziła? Nie, niemożliwe. Nie miała rozeznania w tym, jak wielki jest świat, bo nie znała go poza miejscem, gdzie się wychowała. Potem trochę niby zwiedzała, ale jakoś nie szczególnie zwracała uwagę, kto gdzie żyje. Szukała swojego miejsca. Jak każdy w pewnym wieku.
- Nie wiem - odparła zgodnie z prawdą. - Znaczy wychowałam się daleko stąd, w stadzie które znalazło pokiereszowane lwiątko i postanowiło wyjątkowo go nie pożreć, ale nakarmić. Życie bywa przewrotne - mówiła obojętnym tonem, a na koniec dla podbicia efektu nawet sobie wzruszyła od niechcenia barkami.
Niekoniecznie każdy obcy musiał wiedzieć, jak bardzo ją boli, że nie pamięta swojego dzieciństwa.

Re: W poszukiwaniu szczęścia [Taimi i Nabo]

: 14 lut 2020, 19:15
autor: Nabo
-Spokojnie, zawsze pod ręką mam odpowiednie zioła, tak się składa, że jestem lekarzem- pochwalił się, szczerząc się przy tym od ucha do ucha. Na szpanowanie, że podczas wojny domowej leczył rannych przyjdzie jeszcze czas.
-Przy polewaniu napoju używam dodatkowo małego fragmentu skóry z niewielkim otworami, które zatrzymują obecne w napoju fragmenty owoców. Podejrzewam, że to one mogą wywoływać sraczkę- wyjaśnił.
-Zaopiekowali się kimś słabszym? Czyli na bank nie jesteś ze Złej Ziemi. Tamtejsi zabijają wszystkich których sami uważają za słabych. Oczywiście mam na myśli ten prymitywny podział na słabych i silnych w którym albo jesteś bezmózgim mięśniakiem albo nie masz racji bytu. I potem się dziwić, że maja problemy z higieną- powiedział.
-Dobra, to skoro już ustaliliśmy, że nie masz wobec mnie złych zamiarów, to może chciałbyś się przysłużyć nauce i pomóc mi w testowaniu tej nowej metody? Masz niepowtarzalna okazje wyświadczyć przysługę całemu naszemu gatunkowi- rzekł, ostatnie słowa wypowiadając z ogromnym entuzjazmem, przez co Nabo mógł sprawiać wrażenie jakby mówił właśnie o jakimś cudownym leku a nie o trunku na bazie maruli.

Re: W poszukiwaniu szczęścia [Taimi i Nabo]

: 20 lut 2020, 13:52
autor: Taimi
Proszę, więc lekarz? Omiotła go spojrzeniem, zastanawiając się jak to możliwe, że pozory aż tak mogą mylić. Jeszcze przed chwilą wyglądał jak jakaś klucha bezkształtna, a tym czasem okazuje się że ta klucha leczy innych.
- Interesujące - nie skłamała.
Prawda była taka, że Taimi od zawsze interesowała się jak to możliwe, by za pomocą jakichś traw leczyć nie tylko z dolegliwości cielesnych, lecz również duchowych. Poza tym miała nadzieję, że kiedyś spotka szamana, który nauczy ją porozumiewania się ze zmarłymi. Może oni podpowiedzą, skąd się wywodzi, bo na pomoc żywych dawno już nie liczyła.
- A znasz przy okazji jakichś zdolnych szamanów? - spytała bez ogródek.
Słuchała potem opowieści o jakimś napoju. Nie była przekonana, czy odważyłaby się spróbować chociaż jednej kropli. Jeśli jednak mogłaby dzięki temu zdobyć przychylność tego grubasa to kto wie, może warto? Nie wiadomo, czy nie będzie on jej kiedyś w stanie pomóc. Wychodziła z założenia, że wielkie umysły pokroju medyków czy szamanów trzymają się razem, więc może warto się z nim zakumplować i dzięki temu poznać nieco ważnych lwów?
- Zła ziemia? Pierwsze słyszę, choć nie brzmi to przyjemnie, więc chyba nie mam czego żałować - odniosła się do jego słów. - Testowanie nowej metody... Czy to bezpieczne?