Strona 1 z 8

Jesteśmy Jednością [Lwia Ziemia i przyjaciele]

: 17 lut 2020, 21:36
autor: Tib
W końcu nadszedł dzień, kiedy to Lwioziemcy mogli się razem spotkać i wspólnie cieszyć się, że mają siebie nawzajem. Była to tez dobra okazja, żeby omówić kilka dość istotnych dla stada spraw. Spotkanie miało się odbyć w wielkiej jaskini, pośrodku której znajdował się wielki w miarę płaski głaz pełniący funkcja stołu. Było on bogato zastawiony wszelkiego rodzaju mięsem a podłoże w okół "stołu" usłane było skórami. Na ścianie naprzeciwko wyjścia namalowany był wielki symbol Królestwa Lwiej Ziemi a pod nim znajdowały się miejsca przyszykowane dla królowej i jej rodziny. Najbliżej rodziny królewskiej miał zasiąść Kanclerz a nieco dalej Radcy. Cała reszta mogła zajmować miejsca wedle uznania.

Wchodząc do pomieszczenia Tib szybko ocenił, czy wszystko jest należycie przygotowane, a kiedy uznał, ze jest okej, zajął wyznaczone dla niego miejsce. Wyglądało na to, że jest pierwszy i będzie musiał na wszystkich czekać. Przynajmniej będzie miał trochę czasu, żeby porozmyślać o tej sytuacji z Shadowem. NA dobrą sprawę, przyszedł tutaj prosto z lwioziemskich lochów.

Re: Jesteśmy Jednością [Lwia Ziemia i przyjaciele]

: 17 lut 2020, 21:46
autor: Ushindi
Ushindi był pod wieloma względami typowym nastolatkiem. Brakowało mu więc czasami cierpliwości, ekscytował się za bardzo oraz nie wiedział, jak spożytkować nadmiar energii wypełniającej jego niewielkie wciąż ciało. Zresztą nawet wśród rówieśników wyglądał na skromniej umięśnionego - był za to całkiem zręczny i w tym widział swój atut.
Tib nie musiał długo czekać, by do jaskini wpadł właśnie on. Pierwsza uroczystość, której wagi był w pełni świadom. Ostatnią okazją był moment, kiedy poinformowano Królestwo o pojawieniu się na świecie jego i reszty rodzeństwa. Dzisiaj jednej z piątki już nie było... Bolało serduszko, gdy przypomniał sobie, iż jedno z miejsc (przynajmniej w sensie metaforycznym i symbolicznym) pozostanie puste... Nieco ostudziło to zapał młodzieńca, zaraz jednak nabrał więcej powietrza, chcąc dodać sobie otuchy, i wkroczył dumnie do środka. Rozluźnił się nieco, kiedy zorientował się, iż poza Kanclerzem nie było w środku nikogo. Skinął mu nisko łbem, zawieszając następnie wzrok na symbolu stada. Słońce. Podobne do tego na wisiorze, który znalazł jakiś czas temu nad wodopojem... Podobne do tego, które dumnie trwało na jego piersi. Niby wszystko takie samo, a zarazem całkiem odmienne.
Nie miał pojęcia, jak się zachować, toteż usiadł sobie gdzieś z boku. W końcu nie czuł się ważnym na tyle, by pchać się na miejsce obok Kanclerza.

Re: Jesteśmy Jednością [Lwia Ziemia i przyjaciele]

: 17 lut 2020, 22:17
autor: Raisa
Raisa również przyszła jako jedna z pierwszych, jednak syn ją uprzedził. Przywitała się z nim i kanclerzem z uśmiechem i pochyleniem głowy, po czym skierowała się na swoje miejsce. Wykorzystując to, że przechodziła obok Ushindiego, szepnęła do niego.
-Tutaj.-I wskazała na jego miejsce. Usiadła przy swoim i rozejrzała się po stole. Dużo tu pyszności, jednak nie to będzie dziś głównym zajęciem. Standardowo spojrzała w stronę wejścia oczekując przyjścia innych. Kątem oka zwróciła uwagę na Ushindiego. Nawet nie wiedziała kiedy te dzieci tak szybko urosły, jak nic będzie wyglądał jak Thanatos. Z zadowoleniem oglądała wszelkie ozdoby, które ślicznie prezentowały się w tej jaskini i dodawały symboliki całemu zebraniu. Stresowała się jednak trochę, każda taka uroczystość była dla niej ważna, zwłaszcza, że królową stała się niespodziewanie, więc chciała nadrobić robiąc swoje najlepiej jak mogła.

Re: Jesteśmy Jednością [Lwia Ziemia i przyjaciele]

: 17 lut 2020, 22:35
autor: Ushindi
Był matuli wdzięczny, że zwróciła mu uwagę w tak subtelny sposób. Istniała szansa, że Kanclerz nie zauważył, iż się biedak kompletnie pogubił w calej tej etykiecie! Uśmiechnął się do rodzicielki, po czym raz jeszcze rozejrzał się po otoczeniu - że niby specjalnie zwlekał z zajęciem odpowiedniego miejsca. A potem zasiadł niedaleko Raisy.
- Dziękuję, mamo. Troszkę się gubię w tym całym księżęctwie... - przyznał się, nie mając pojęcia, iż chyba właśnie stworzył nowe określenie. Swoją drogą zastanawiające, czy istnieje księżęctwofobia oraz czy nie jest mylona z fobią przed stanem kapłańskim?
Tak czy owak najchętniej uściskałby matkę. Czuł zaś, że nie wypada - było jakby zbyt oficjalnie, toteż jedynie delikatnie trącił nosem bok jej szyi, nim ostatecznie zasiadł wyprostowany dumnie na swoim miejscu. Czuł się dziwnie, zupełnie, jakby wszyscy mieli przyjść tu po to jedynie, by się na niego gapić - co przecież nie było prawdą.
Zerknął dyskretnie na Tiba. Ciekawe, czy pozwoliłby mu spotykać się ze swoją wnuczką?

Re: Jesteśmy Jednością [Lwia Ziemia i przyjaciele]

: 18 lut 2020, 15:55
autor: Assurbani
A więc to tutaj przywlokły go losy. Zaproszenie, to zaproszenie, nie ma co, się rozwodzić. Spojrzał po każdej osobie tutaj obecnej i każdemu posyłał skinienie łbem z wielkim entuzjazmem wymalowanym na jego pysku. Coprawda nie znał tutaj wszystkich, na wzgląd przez jego dłuższą niedyspozycje, aczkolwiek nie zmieeniało to faktu, że to również członkowie stada do których trzeba zwracać się z szacunkiem. Skoro kreują lepsze jutro, tak też i należy żyć w zgodzie z każdym. Skiereowal się w stronę Tiba i uśmiechnął się w jego stronę. -Cześć, kanclerzu, miło Ciebie znów widzieć.Zresztą, tak jak każdego tutaj.- Odparł i przy końcowym zdaniu odwrócił łeb w stronę osób zgromadzonych. Niby garstka, ale zdawalo się, że to wszystko dopiero tutaj się rozkręca.

Re: Jesteśmy Jednością [Lwia Ziemia i przyjaciele]

: 18 lut 2020, 19:05
autor: Piegus
Przydreptałem na święto. Było to pierwsze tutaj i byłem ciekawy jak to będzie wyglądać. Od razu u wejścia czułem zapach jedzenia i to nie jakiegoś resztkowego! Juz kilak osób się zebrało, zaś ja swymi brązowymi oczami szukałem ojca. Kiedy go dostrzegłem ruszyłem w jego kierunku. Nie wiedziałem gdzie mam usiąść i jak się zachowywać. Było to stresujące dla mnie.
-Hej tato- Przywitałem się i otarłem lekko łeb o jego grzywę.

Re: Jesteśmy Jednością [Lwia Ziemia i przyjaciele]

: 18 lut 2020, 19:49
autor: Tauro
A zatem to tutaj miała odbyć się jedna z pierwszych, ważniejszych uroczystości w której będzie miał okazję uczestniczyć. Tauro wszedł do środka i natychmiast rozejrzał się po wnętrzu owej jaskini, jego uwagę od razu przykuł namalowany na ścianie symbol Lwiej Ziemi. Właśnie takie samo złote słońce zawieszone miał na szyi.
Spłoszył się nieco, gdy ostatecznie jego wzrok padł na kanclerza Tiba. Nie wiedział jak zareagować, więc po prostu uśmiechnął się do niego nieśmiało i ruszył usiąść.
Po drodze otarł się o Ushindiego i trącił go noskiem, tak samo, jak to on miał w zwyczaju robić jemu, chwilę później zaśmiał się cicho pod nosem.
W drugiej kolejności przywitał się z mamą, ale zamiast po prostu powiedzieć „Cześć”, albo co gorsza skinąć głową, przytulił się do niej czule. Miał w gdzieś to, że niby nie wypada tego robić... No bo dworska etykieta na to nie pozwala, czy coś takiego. Nieprędko odkleił się od matki, a gdy już to w końcu zrobił, to zajął odpowiednie miejsce, gdzieś w pobliżu.

Re: Jesteśmy Jednością [Lwia Ziemia i przyjaciele]

: 19 lut 2020, 16:48
autor: Silver Hunter
Silver przybył do jaskini w towarzystwie Zawadi.
- Witajcie - powitał z uśmiechem zgromadzone lwy, zajmując wolne miejsce przy głazie.

Re: Jesteśmy Jednością [Lwia Ziemia i przyjaciele]

: 19 lut 2020, 17:41
autor: Zawadi
Zawadi przybyła na spotkanie, będąc w dość dobrym humorze. Lwica przed wejściem się przeciągnęła, rozprostowując kości i posłała zebranym serdeczny uśmiech, przy okazji rozglądając się w poszukiwaniu znajomych pysków.
- Cześć.

Re: Jesteśmy Jednością [Lwia Ziemia i przyjaciele]

: 19 lut 2020, 20:52
autor: Ushindi
Ku zadowoleniu Ushindiego, niemalże nikt nie zwracał na niego uwagi. Dobrze. Widocznie byli przyzwyczajeni do tego, że istnieje sobie rodzina królewska i tyle. Zresztą i tak przecież faktyczną władzę sprawował Tib, ba, chyba nawet Radcom bliżej było do rządzenia niźli byle szczylowi, którego na świat wydała Raisa. Uśmiechem witał kolejnych przybywających, w geście powitania skinąwszy każdemu z osobna głową. Każdemu - poza Tauro, którego powitał uśmiechem szerszym, niźli te posłane komukolwiek z zebranych. A gdy brat trącił go nosem i zaśmiał się cicho, Ushindi delikatnie trącił go łapą w bok, jakby w odwecie. Napięcie i stres z wolna ustępowały miejsca zwyczajnemu zaciekawieniu. A że nie był cierpliwy, coraz trudniej było mu usiedzieć na miejscu.
I wtedy weszła ONA. Tak pięknych oczu nie widział jeszcze nigdy wcześniej. Trwał przez moment sparaliżowany jej wdziękiem, wlepiając złote, skrzące się ślepia w tą piękność. Szczęka - niczym w kreskówka - opadła niemalże do podłoża, a bokiem pyska stoczyła się strużka gęstej śliny. Faktycznie, wyglądał teraz iście KRÓLEWSKO wręcz. Ocknął się zaraz i potrzepał łbem, wracając do rzeczywistości.
- Znasz ją? - szepnął, pochylając się w kierunku brata, dyskretnie wskazując gestem głowy Zawadi.