Strona 1 z 3
Czarne cętki? [Lyanna, Samael]
: 21 lut 2020, 21:48
autor: Lyanna
Dzień zapowiadał się dość pochmurnie, słońca było wyjątkowo mało, a nieliczne promienie docierające do powierzchni ziemi tylko delikatnie smagały sawannę po której kroczyła znakująca ją lwica. Nie przeszkadzała jej bardziej ulgowa atmosfera, a wręcz przeciwnie. Ułatwiała jej wykonanie zadania, unikała przegrzania i nie musiała moczyć futra. Jej kroki były bardzo płynne i równie spokojne jak otaczająca ją okolica. Srebrzystooka zbliżała się do jednego z wzniesień, na którym planowała uciąć sobie mały spoczynek.
Re: Czarne cętki? [Lyanna, Samael]
: 22 lut 2020, 11:58
autor: Samael
Rzeczywiście pogoda była niezwykle dobra, dziwne myślenie, czyż nie? Czarny kot, który męczył się podczas przebywania nazbyt długo w objętej słońcem przestrzeni, miał powody do zadowolenia - było dosyć przyjemnie, jednakże trzeba było zadać jedno, ważne pytanie - czy nie zmieni się to w przeciągu kilku, może kilkunastu godzin? Niby warunki sprzyjały nawiązywaniu umów biznesowych, ale to po co tu przyszedł, nie można było nazwać umową... to był pakt, pytanie tylko, czy z diabłem, a raczej... diablicą? Wielu kotowatych miałoby prawdopodobnie wątpliwości co do słuszności podjętej przez Samaela decyzji, był w końcu wolnym duchem, rzadko kiedy z kimkolwiek współpracował, no i zwyczajnie unikał wścibskiego wzroku różnorakich stworzeń. Z drugiej jednak strony - czuł, że trochę go to blokowało, potrzebował personalnego rozwoju - a kto wie, czy w jakiejś gromadzie, nie znajdzie ku temu dogodnej okazji? Nie był niby lwem, a przeszłość, mimo że jej już nie rozgrzebywał ciągle dawała o sobie znać, wszystko wydawało się być tak pogmatwane... jesteś pewny, kretynie że chcesz to zrobić? Nie było odwrotu. Pokierowany przez studiującą znachorkę, wreszcie doczłapał do terenów które miałyby znajdować się pod władaniem Szkarłatnych - był spokojny, rozluźniony, nie próbował się ukrywać - choć nie można rzec, że nie był czujny. Tutaj ponoć miał spotkać kogoś, kto doprowadzi go przed oblicze władczyni, ciekawe tylko ile mu to zajmie, oraz czy nie będą robić problemów. Jak się jednak po chwili okazało, ktoś tu rzeczywiście był - przed oczyma mignęła mu czyjaś sylwetka, tak też pozwolił sobie powoli dotruchtać do niej, zachowując jednak przy tym bezpieczny dystans, by wreszcie - gdy w sumie zaszedł ją od tyłu dać znać o swojej obecności, dać o sobie znać, mimo że samica już od dłuższego czasu wiedziała o tym, że ma gościa.
- Nie, nie zagubiłem się, oraz nie, nie jestem szpiegiem. - rzucił w kierunku Lyanny, spodziewając się że to będą pierwsze pytania, jakie mogą kłębić się w jej łbie, widząc Lamparta z dala od dżungli. - Mam sprawę do Pani tych "włości".
Wprost, bez żadnych ceregieli. Tu nie było czasu na słodkie słówka, to był biznes...
Re: Czarne cętki? [Lyanna, Samael]
: 22 lut 2020, 13:22
autor: Lyanna
Po wpełźnięciu na wzgórze jej instynkty wyłapały kogoś kręcącego się nieopodal, szybko złapała jego woń, a zaraz potem mogła dostrzec ciemną sylwetkę kroczącą w jej kierunku. Początkowo myślała, że ów cieniem przemierzającym średniej wysokości trawę jest jakaś lwica z melanizmem. Zaraz jednak dostrzegła bardziej smukłą budowę, wyraźnie bardziej sprytnego i zwinnego zwierza, którym był ciemny lampart. Jego obecność nieco ją zastanawiała, nie obawiała się jednak kota, zdając sobie sprawę ze swojej realnej przewagi nad nim. Była lwem, silniejszym i większym zwierzęciem, które poradziłoby sobie w pojedynku raczej bez większych komplikacji.
Odezwał się do niej jako pierwszy, a ona omiotła go jedynie w odpowiedzi spokojnym spojrzeniem swoich księżycowych ślepi. Oblizała wargi, zwilżając je. Zaraz potem przedstawił swój cel pojawienia się w tym miejscy, na stadnym terytorium Szkarłatnych Grzyw. Nie rozumiała tylko skąd wiedział o ich istnieniu i z jaką sprawą się pojawił.
- Co cię tutaj sprowadza w takim razie? Jaka to sprawa jest godna naruszenia spokoju właścicieli tych ziem? - odparła oschle, zjadając go niemal swoim przeszywającym wzrokiem.
Re: Czarne cętki? [Lyanna, Samael]
: 22 lut 2020, 16:04
autor: Samael
Oczywiście że nie miałaby powodu do obaw, toż nie przybył tu wszczynać bójek, czy też się wykłócać... po co mazać sobie cielsko juchą, skoro można dojść do jakiegoś wspólnego konsensusu, ewentualnie doprowadzić do jakiejś zdecydowanie atrakcyjnej transakcji, co do której nasz czarny cwaniak był zdecydowanie pewien, że jej efekt końcowy, dałby korzyść tak jednej, jak i drugiej strony. Zanim jednak do sedna przejdzie, musiał już z początku zapobiec zagęszczaniu się atmosfery, bo im prędzej to uczyni, tym lepiej będzie im się dyskutowało - a nie ma nic lepszego niż proste wyjawienie swych intencji. Grzecznie, bez żadnych wybryków, spokojnie... a gdy tylko to zrobił, równie spokojnie przysiadł na zadzie, można rzec że poddańczo - uciekać nie miał zamiaru.
- Jeżeli dobrze mnie skierowano, to znajduję się w obszarze strzeżonym przez jedno ze stad. - zaczął, spoglądając lwicy intensywnie w oczy. Specjalnie nie mówił o szczegółach, w końcu nie był pewien czy znajduje się w dobrym miejscu, o dobrym czasie, a więc również - czy lwica ta, nie jest czasem jakąś informacyjną hieną jego pokroju. - A sprowadza mnie chęć oddania się w jego szeregi.
Dodał po chwili, obwiązując swe łapy długim ogonem. Dla niego sprawa była jasna i prosta, pytanie czy to wystarczy by lwica zaprowadziła go przed oblicze władczyni...
Re: Czarne cętki? [Lyanna, Samael]
: 22 lut 2020, 18:07
autor: Lyanna
Obserwowała ciemnofutrego samca bacznie się mu przyglądając. Szukała momentu w którym będzie chciał ją zaatakować lub wezwać posiłki. Ona była gotowa walczyć i powalić go jeśli będzie trzeba, może zbyt skrajnie myślała, lecz zawsze wolała być gotowa i nie dać się zaskoczyć byle komu. Gdy lampart siadł, uspokoiła się nieco, lecz nadal zachowywała czujność. Zastrzygła uchem i energicznie przeszyła eter ogonem, któremu towarzyszył znajomy jej już świst. Obeszła gościa dookoła i zatrzymała się przed nim.
- Kto cię tu skierował? - rzuciła twardo, wysunęła mimowolnie pazury i wbiła je w ziemię.
Zielonooki kot nie zdawał sobie sprawy, że trafił już na wstępie na liderkę Szkarłatnych, za pewne dziwnym wydało mu się, że królowa czynnie patroluje i znakuje ziemie stada. Kocur nie musiał, więc już dalej szukać, lecz czy uda mu się osiągnąć to czego chce?
- Skąd pewność, że królowa zechce przyjąć w szeregi lamparta? - pokręciła głową wyraźnie rozbawiona - Wydaje mi się, że twój gatunek do stadnych nie należy, skąd więc ta nagła zmiana twoich upodobań? Lubisz bratać się z wrogiem? - zaczęła dociekać.
Re: Czarne cętki? [Lyanna, Samael]
: 22 lut 2020, 18:53
autor: Samael
No cóż, lwica nie miała wypisane na czole "władczyni", nie miała również korony, więc czarnuch nie wiedział że stąpa po bardzo cienkiej linii, od przekroczenia której zależało - czy da sobie spuścić wpieprz, czy może przekona do siebie samicę i dołączy do SG. Zrobi krok w przód, a może cofnie się o dwa? Gdy lwica poczęła go obchodzić, jak czyniły to sępy nad swą ofiarą, podążał za nią wzrokiem, na tyle na ile mógł, choć czuł się z tym nieco nieswojo, ale cóż się dziwić... sprawdzić mięcho trzeba było.
- Pewna dość oryginalnie wyglądająca ślicznotka z oberwanym uchem. - odpowiedział, znowuż nie tak dokładnie jakby sobie tego Lyanna oczekiwała. Cicho liczył że gdy prawda wyjdzie na jaw, czarnulce się nie oberwie, w końcu bądź co bądź wygadała gdzie znajduje się stado, a nawet nie wiadomo czy lampart ostatecznie do niego dołączy. Obdarzyła go sporą dozą zaufania, którą miał nadzieję wykorzystać, nie dając przy tym powodów do żałowania.
- A dlaczego by nie chciała? - odbił piłeczkę, strzygąc prawym uchem. - Jak myślisz, kto będzie bardziej przydatny stadu? Kolejny zafajdany samiec, któremu zależy na stworzeniu haremu samic, które mógłby posuwać? Czy może jeden lampart, który nie brzydzi brudnej roboty i ma sobie wiele do udowodnienia?
Mogło to zabrzmieć niezwykle brutalnie, ale niestety tak postrzegał samców lwów, nic tylko hodować bujną grzywę i ściągać te wszystkie tępe panienki, aż rzygać się chce.
- Wrogiem? Lwy nie są moimi wrogami, mogę prywatnie kogoś nie lubić, mogę uważać Lwią płeć brzydką za leniwe kluchy, ale nie powiem że są moimi wrogami. - wyjaśnił, oblizując się, bo aż mu w mordzie zasychało. - Może i nie jesteśmy kotami stadnymi, ale to nie znaczy że cokolwiek nam zabrania takowymi być. Zresztą, możliwość współuczestniczenia w życiu stada zarządzanego przez lwicę, mającą jaja by bez słowa ukrócić żywota zdrajcy, jest czymś dla czego warto odrzucić dumę, czy wszelkie wątpliwości na bok.
Odważnie, uważaj Sam bo stracisz ucho... i będziesz wyglądał jak Falka.
Re: Czarne cętki? [Lyanna, Samael]
: 22 lut 2020, 21:17
autor: Lyanna
Szybko uświadomiła sobie kto jest ślicznotką z naderwanym uchem o nietypowej urodzie, w stadzie tylko jedna z lwic często szlajała się poza granicami i była to Panna Węgielek. Zdecydowanie i bez dwóch zdań stadna medyczka rzadko bywała na terenach należących do Szkarłatnych, a jej nowa fucha jedynie temu sprzyjała. Potrzebowała zapewne ziół, które w granicach rewiru grupy nie w sposób znaleźć, a i ostatnio udała się na medyczne szkolenie do znanego Złoziemcom medyka, który stacjonował gdzieś w dżungli.
Skoro Gvalcha zdecydowała się podzielić z tym kotem danymi odnośnie tego, gdzie znajduje się jej nowy dom, musiała mu zaufać. Czarna nie należała do idiotów, którzy nie potrafią użyć mózgownicy, toteż mogła mieć też ku temu jakiś wyższy powód. W każdym razie Lynn mogła się jedynie domyślać, gdyż nie miała od czarnej żadnych wieści w najbliższym okresie czasowym.
- Mam nadzieję, że w momencie waszego spotkania była cała. - bąknęła, mimo iż wiedziała doskonale, że Falka potrafi o siebie zadbać... to po ostatnich przeżyciach obawiała się o nią bardziej niż zwykle.
Lyanna nadal pamiętała o tym, czego czarnowłosa niestety doznała od strony kogoś po kim się tego wcale nie spodziewano. Gwałt jakiego dopuścił się Uhari, bardzo ubódł liderkę gangu, która od tego momentu czuje się bardzo niepewnie nawet w swoim gronie. Martwiła się tym jak może znosić to sama poszkodowana, skoro jej samej się aż tak mocno udziela na same wyobrażenie tego bestialstwa ze strony samca. Lampart jednak nie mógł wiedzieć o troskach jakie miotały jasną kocicą i jak bardzo narażał się mówiąc w tak niepochlebny sposób o samcach lwów.
- Zdecydowanie myślisz trzeźwo, acz śmiem twierdzić iż żeś zbyt pewny siebie lamparcie. Przeceniasz się. Nawet najgłupszy lew myślący tylko klejnotami jest silniejszy i bardziej przydatny niźli mniejszy od niego kocur lamparci. - zastrzygła uchem i przejechała ogonem po ziemi, delikatnie smagając pasma traw sawanny.
- Owszem masz rację, nic nie stoi na przeszkodzie jeśli tylko się czymś oryginalnym wykaże odpowiedniej personie. - przytaknęła mu łbem, lampart połechtał wyśmienicie jej ego przez co jej pogląd na jego osobę nieco się poprawił i złagodniał - Wiesz z czym wiąże się przynależność w naszych szeregach?
Re: Czarne cętki? [Lyanna, Samael]
: 22 lut 2020, 23:48
autor: Samael
Ano, właśnie o Faleczkę chodziło. Mógłby opowiedzieć o tym jak spędzili czas, jak o mały włos nie uwaliła mu jaj... czy też o tym jak zaczęli się dogadywać, ale.. tak właściwie po co? Nawet nie wiedział z kim miał do czynienia, oraz czy tak właściwie będzie to kogokolwiek obchodziło, a strzępić jęzora na darmo nie miał zamiaru. Każda informacja kosztuje, lwica powinna takie rzeczy wiedzieć... nawet jeżeli były tak mało ważne.
- Spokojnie, po naszej dość długiej rozmowie, mówiła że ma udać się na szkolenie. Nie wydawała się jakaś słaba, czy obolała, także myślę że nie masz się o co martwić.
Łatwo powiedzieć, szczególnie gdy mówi się to lwicy, która jest w pewnym sensie za nią odpowiedzialna, no i jeszcze Falka była medyczką, a utrata kogoś na takiej pozycji - mogła skoczyć się tragicznie w skutkach dla całego stada. Co do kwestii gwałtu, Sam również czuł niekrytą chęć dokonania zemsty na skurwysynie, który skrzywdził Falkę. Niby była twarda, niby była silna... ale no to dalej była krzywda przez którą nie zmieni zdania o lwach, myślących swoimi krótkimi pędrakami, a nie łbami. Zresztą, mimo że był lampartem, zachowywał się i myślał jak osioł - a tego raczej nic nie zmieni.
- Nie jestem zbyt pewny siebie, mylisz się. Jestem realistą, więc zgodzę się że w walce lwy są niesamowitymi wojownikami, jednakże fakt że do polowań wykorzystują głównie Was, lwice - to już jest lekka przesada. Lamparty są lepszymi łowcami i choćby skały pękały, nic tego nie zmieni. - mogliby w sumie tak dywagować na ten temat, ale no w sumie nie po to tu przyszedł. - Stado jest jak rodzina - wstajemy razem, upadamy razem, bronimy tego co jest dla nas najważniejsze, za innymi musimy być gotowi skoczyć w ogień, choćby kosztowało to zdrowie, bądź życie dla większej sprawy. Zdrada, tak jak wspominałem wcześniej - karana powinna być bez litości, śmiercią, co jak mówiłem w pełni popieram. No i jeszcze jedno - stado to nie zbiornik wodny, nie można z niego skorzystać a potem pójść do innego, trzeba przy nim trwać do końca.
Chyba o to jej chodziło, czyż nie? To pytanie zresztą nieco rozjaśniło mu personę siedzącej przed nim lwicy - nie mogła być zwykłą strażniczką.
- Falka wszystko mi powiedziała, wierzę że przynajmniej większość dobrze spamiętałem. - mruknął po chwili, zerkając na Lyannę nieco uważniej tym razem. Musiał rozwiać wątpliwość, która pojawiła się w jego czarnej mózgownicy. - Nie jesteś strażniczką prawda? Nie chcę nikogo oceniać, ale martwiłaś się o czarną, jak matka o córkę... więc albo jesteś jej bliską przyjaciółką...albo...
Królową. Ale byłby przypał, gdyby intuicja go nie zawiodła.
Re: Czarne cętki? [Lyanna, Samael]
: 23 lut 2020, 15:48
autor: Lyanna
Szybko jej obawy zostały rozwiane i kocica mogła wreszcie odetchnąć z ulgą wiedząc iż w momencie gdy zielonooki spotkał Falkę, ta była w jednym kawałku. Skarciła siebie za zbyt otwarte ukazywanie swoich uczuć i postarała się zamaskować zadowoloną reakcję pod maską obojętności. Przecież okazywanie emocji było słabością...
- Twoje poglądy odnośnie ugrupowań są bliskie naszym stadnym... - przyznała, oblizując wargi z grymasem niezadowolonej księżniczki - W każdym razie, by stać się pełnoprawnym członkiem należy się odpowiednio w czymś wykazać, czymś ponadprzeciętnym. - dodała po chwili, co by nie myślał, że będzie łatwo.
Oczywiście Falka dzieląc się takimi informacjami zaryzykowała bardzo wiele i zbesztanie po powrocie będzie jej przysługiwało z zupełności. W tym momencie Lyanna nie mogła też ot tak puścić lamparta wolno, gdyż posiadał zbyt wiele informacji i choć może zbyt ogólnikowych to nadal były one dość sporego kalibru.
- Nie nie jestem strażniczką, matką czarnulki również nie... ale z pewnością nie jej kochanką! - udała, że nie podejrzewa tego, że lampart odkrył jej funkcję w stadzie.
Re: Czarne cętki? [Lyanna, Samael]
: 23 lut 2020, 16:37
autor: Samael
Nie widział niczego złego w fakcie iż lwica zamartwiała się o znachorkę, szczególnie teraz gdy już zrozumiał że ma do czynienia z Królową. To żaden wstyd, gorszym byłoby udawanie że ma się wszystko w dupie, więc... Lilka miała mały plusik u Samaela, co w sumie dziwne, bo to ona powinna dawać plusy i minusy jemu, a tak cóż.
- To nie moje poglądy, tak przedstawiła mi to Falka. - przecież nie był stadnym zwierzęciem, do czasu rozmowy z czarnulką - w sumie miał te kwestie głęboko w poważaniu, ale no wiedział że musiał się przestawić, przystosować do nowych zasad które prawdopodobnie zmienią jego styl życia. - Czym mam się wykazać? Ja tylko zbieram informacje, mam parę kontaktów, a jak trzeba to wspomogę w zamordowaniu kogoś, lub pomogę polować.
Mówił to tak spokojnie, jakby rozmawiali o pogodzie. Co prawda, nie był jakimś mordercą, któremu sprawiało przyjemność odbieranie życia każdemu napotkanemu kotowatemu, ale jeżeli powód był, tak jak chociaż w przypadku Falki, był gotów poświęcić wszelkie dostępne środki by wspomóc samicę w dopełnieniu swej zemsty. Póki co jednak? Niech se żyją... miał to w głębokim poważaniu.
- Dobrze, dobrze. Tak właściwie, źle zaczęliśmy, nie sądzisz... Królowo? - zerknął na nią z pełną powagę, po chwili jednak uśmiechając się cwanie. - Mów mi Samael, tak będzie wygodniej, lepsze to niż te Twoje "lamparcie, lamparcie".
Nie ma to jak rozpocząć kwestie zapoznawcze w głęboko toczonych dyskusjach.