Strona 1 z 3

Spotkanie lisów [Rudzik, Hiraeth]

: 18 kwie 2020, 17:04
autor: Rudzik
Opuściwszy jaskinię antylopy, rudy lis wyszedł z lasu na przestronną sawannę, zastanawiając się dokąd się udać. Jedno wiedział na pewno - w góry już nigdy nie powróci. Zamierzał trzymać się od nich jak najdalej, by znów nie wpaść w łapy pewnej szalonej lwicy, która kazała mu szpiegować inne lwy, chcąc uczynić z niego swego niewolnika. Lis rozglądał się czujnie wokoło z uszami postawionymi na sztorc, wychwytując zapachy z gorącego, nieruchomego powietrza. W pewnym momencie aż przystanął z zaskoczenia, wyczuwszy woń innego psowatego, która przypominała jego własną. Nie mógł się mylić - tym psowatym musiał być jakiś lis. W dodatku wszystko wskazywało na to, że była to samica. Uradowany podążył za interesującą go wonią, aż dotarł do podnóża wielkiego baobabu o bardzo grubym pniu i rozłożystych konarach. Między jego grubymi, splątanymi korzeniami znajdowała się niewielka nora, a wokół niej krzątała się śliczna lisiczka o piaskowej sierści i wielkich uszach. Była nieco mniejsza od niego z bardziej puszystą kitą. Miała bystre oczy o zadziornym spojrzeniu i krótki, ostro zakończony pyszczek. Czy trzeba dodawać, że była najpiękniejsza istotą, jaką rudzielec kiedykolwiek widział? Przystanął nieopodal, wpatrując się w nią jak zaczarowany, nie mogąc oderwać od niej oczu, aż żółta lisica wyczuła jego obecność. Uniosła gwałtownie głowę, obdarzając go bystrym spojrzeniem czarnych oczu.
- Eeeee... Cześć - zająknął się, nieco zmieszany tym niespodziewanym spotkaniem. - Co tu robisz? - zadał pierwsze pytanie, jakie przyszło mu do głowy.

Re: Spotkanie lisów [Rudzik, Hiraeth]

: 18 kwie 2020, 17:34
autor: Hiraeth
Wbrew temu, co można byłoby sądzić na pierwszy rzut oka, norka bynajmniej nie należała do lisiczki. Ani ona do norki, jeśli chcemy być precyzyjni. W ogóle nie przynależała, ani do stad, ani do lokalizacji, przenosiła się z miejsca na miejsce jak chwast miotany wiatrem, ale w przeciwieństwie do chwastów, Hiraeth zostawiała ślady. No i generalnie miała więcej potrzeb życiowych niż bezkorzeniowa roślina - ergo, czasem musiała coś zjeść, a czasem gdzieś przenocować. Norka u stóp baobabu była jednym z takich miejsc - przystankiem między kolejnymi etapami wędrówki.
Fenka jednakowoż szanowała miejsca "wynajmowane" nawet na chwilę - i nie chciała zostawiać po sobie bałaganu, a może też zacierała ślady? W każdym razie, z boku mogło to równie dobrze uchodzić za cotygodniowe porządki. Długoucha zakopała coś właśnie zawzięcie, odwróciła się, i stanęła pyszczkiem w pyszczek z więksiejszym od niej lisem.
- Dzień dobry - powiedziała grzecznie, i przysiadła spokojnie, zaniechawszy czynności sprzątających. - A to zależy, kto pyta - przekrzywiła psotnie łepek, przyglądając mu się badawczo. Swój, czy wróg? Powiedzieć prawdę, czy skłamać? Rozmawiać, czy dać nogę?

Re: Spotkanie lisów [Rudzik, Hiraeth]

: 19 kwie 2020, 18:16
autor: Rudzik
- Jestem Rudzik, samotny lis. Jestem po raz pierwszy w tych stronach. Jak dotąd jeszcze nigdzie nie zagrzałem miejsca na dłużej, ale tu mi się nawet podoba - uśmiechnął się przyjaźnie chcąc zrobić na niej dobre wrażenie. - A Ty? Mieszkasz tutaj? - spytał rzucając pobieżne spojrzenie na okolicę. Stanął w pewnej odległości od niej tak, by mogła czuć się zupełnie swobodnie i bezpiecznie.

Re: Spotkanie lisów [Rudzik, Hiraeth]

: 19 kwie 2020, 18:59
autor: Hiraeth
Fenka przyglądała się lisowi uważnie przez chwilę czarnymi ślepkami, jakby chciała go przejrzeć na wylot - co oczywiście było niemożliwe. Otoczyła puchatym ogonem przednie łapki - czytelny znak, że na razie nigdzie uciekać nie zamierza.
- Masz ciekawe imię - zauważyła z uśmiechem. - Raszka. - Fenka oblizała pyszczek na wspomnienie drobnych muchołówek, bywających przelotem na pustyni. Ciekawe, czy nowy znajomy też je widywał. Albo jego rodzice. Czyżby pochodził z jej stron? - Kto nadał ci imię po ptaku? - zapytała, nie skrywając nut ciekawości. Może wścibskości? W końcu też była lisem.
Kiedy Rudzik powiedział, że nawet mu się tu podoba, odruchowo rozejrzała się, ale niezbyt uważnie, jakby przypominając sobie tutejszy krajobraz, a potem zastrzygła jednym uchem, co mogło być poczytane za odpowiednik wzruszenia ramionami.
- Chwilowo można powiedzieć, że tak - odpowiedziała enigmatycznie, nie precyzując, czy chwilowo mieszka, czy tylko chwilowo tak twierdzi. - Podobno są to tereny jakiegoś lwiego stada. - podzieliła się ni stąd, ni zowąd wiedzą. Jakby fakt, że tereny są "czyjeś", odejmował im uroku.

Re: Spotkanie lisów [Rudzik, Hiraeth]

: 21 kwie 2020, 15:25
autor: Rudzik
- Dzięki. Twoje jest naprawdę ładne - uśmiechnął się, ponieważ jej imię rzeczywiście przypadło mu do gustu i uznał, że naprawdę do niej pasuje. - Nazwała mnie tak pewna przypadkowo napotkana surykatka, a ja uznałem, że to imię do mnie pasuje i odtąd go używam - wyjaśnił z odcieniem rozbawienia w głosie. - Tak, miałem okazję poznać dwóch członków tego stada i jakąś antylopę, która jest medykiem. Zajęła się nimi, kiedy byli ranni. To naprawdę dziwne zjawisko. W końcu lwy polują na antylopy, a tymczasem oni zaproponowali jej dołączenie do swojego stada, zupełnie jakby była jednym z nich - opowiedział jej o tej dziwacznej i niespotykanej znajomości.

Re: Spotkanie lisów [Rudzik, Hiraeth]

: 21 kwie 2020, 16:38
autor: Hiraeth
- Moje co? - nie zrozumiała, i nastroszyła uszy, jakby to ich winą było, że przepływ informacji zboczył nie tam gdzie trzeba. - Imię? - roześmiała się leciutko. - Mówiłam o twoim. Raszka to inna nazwa rudzika. Tak się mówiło w moich stronach. I może rzeczywiście pasuje do ciebie - lisiczka odkryła łapki dotąd osłonięte ogonkiem, i machnęła nim parę razy na boki. - Ja nie jestem ptakiem, tylko wspomnieniem. Nazywam się Hiraeth.
Fenka wstała i przeciągnęła się, a potem wskoczyła na jeden z baobabowych korzeni. Teraz przynajmniej nie musiała zadzierać łebka do góry, żeby przyglądać się lisowi.
- Doprawdy? - zdziwiła się na wzmiankę o specyficznych lokalnych zwyczajach. - To trochę podejrzane, nie uważasz? Tobie też proponowali przyłączenie się do siebie?
Ona sama o istnieniu stada dowiedziała się tylko pośrednio, po niedawnej utarczce nad strumieniem. Z zachowania pewnej mandrylki wnioskowała, że miejscowe lwy nie są raczej zbyt przyjaźnie nastawione. A tu proszę, antylopa.

Re: Spotkanie lisów [Rudzik, Hiraeth]

: 22 kwie 2020, 18:26
autor: Rudzik
- O rany, a ja myślałem, że Raszka to Twoje imię - roześmiał się głośno z tego nieporozumienia. - Hiraeth oznacza wspomnienie? To też ładne imię. Brzmi tak egzotycznie i tajemniczo - puścił jej oko. - A te lwy zdecydowanie nie zrobiły na mnie dobrego wrażenia. Ciekaw jestem, czy ta antylopa rzeczywiście do nich dołączy. Ogólnie lwy są jakieś nienormalne. Podczas pobytu w górach natknąłem się na jakąś pomyloną lwicę, która chciała uczynić ze mnie swojego niewolnika i kazała mi szpiegować jakieś lwy, licząc na to, że do niej wrócę i zdam jej raport. W życiu nie poznałem większej wariatki - opowiedział jej, czując że być może w końcu znalazł bratnią duszę, z którą mógł normalnie porozmawiać.

Re: Spotkanie lisów [Rudzik, Hiraeth]

: 22 kwie 2020, 18:57
autor: Hiraeth
- Dziękuję - odpowiedziała ciepło na komplement, jakim uraczył ją lis. Bądź co bądź, imię nadała sobie sama, a zupełnie inaczej przyjmuje się pochwały do własnego pomysłu... niż cudzego. Co może o sobie wiedzieć nowo narodzone szczenię?
Imiona były w ogóle ciekawym tematem.
Ale oczywiście nie każdy był tak pokręcony jak Hiraeth, ba, większość stworzeń miała bardziej pragmatyczne podejście do życia. Co oczywiście też było potrzebne i sensowne.
- Może to właśnie jest lwia "normalność"? - podchwyciła. - Trudno mi powiedzieć, miałeś chyba z nimi więcej do czynienia niż ja. A tamtej lwicy z gór... - ciekawe swoją drogą, o których górach mówił. O Kilimandżaro? - ... pewnie wydawało się, że jest szalenie przebiegła. - Fenka uśmiechnęła się do Rudzika porozumiewawczo. - Skoro przyszedłeś aż tutaj, rozumiem, że udało ci się jej wymknąć. Stamtąd pochodzisz? Z gór? - Eee, chyba nie. W górach nie było raczej surykatek...

Re: Spotkanie lisów [Rudzik, Hiraeth]

: 23 kwie 2020, 17:32
autor: Rudzik
- Na to wygląda. Ta szkaradna lwica była naprawdę stuknięta, skoro sądziła, że do niej wrócę, by zostać jej niewolnikiem. Pochodzę z pustynnych okolic. Odkąd pamiętam byłem skazany sam na siebie. A Ty masz jakąś rodzinę? - spytał chcąc dowiedzieć się o niej czegoś więcej.

Re: Spotkanie lisów [Rudzik, Hiraeth]

: 27 kwie 2020, 10:48
autor: Hiraeth
- Oby ona nie przyszła tu za tobą - powiedziała lisiczka, tonem, jakim się straszy małe szczenięta, i uśmiechnęła się, może nawet troszkę złośliwie? Albo tylko zaczepnie, kto je tam wie, fenki. Bądź co bądź, Rudzik hejtując ową bliżej niesprecyzowaną lwicę, sam wydawał się być bardzo pewny siebie. A to bywało zgubne.
- Miałam - odpowiedziała na pytanie o rodzinę, i zawahała się. Nie chciała wchodzić w ten temat. Co komu po jej przeszłości? A może właśnie należało o nich opowiedzieć, żeby pamięć o stadzie fenków nie zginęła razem z nią, kiedy przyjdzie jej, Hiraeth, odejść? Nie było chyba jednej właściwej odpowiedzi w tej sprawie, a ostateczna decyzja i tak należała do niej.
- Każdy skądś się przecież wywodzi, prawda? - patrzała na lisa czarnymi ślepiami, z których nie dałoby się wyczytać ani zaciekawienia, ani żalu nad jego losem, może tylko zimną analizę. "Odkąd pamiętam" - mogło znaczyć, że na jakimś etapie życia dotknęła go amnezja, albo - że z jakiegoś powodu został porzucony jako szczenię. - Trudno wyobrazić sobie dziecko umiejące się zatroszczyć samo o siebie od pierwszych tygodni życia. I to na pustyni. Ona nie zwykła wybaczać słabości - powiedziała w końcu, lokując w swoim tonie coś na kształt podziwu. Ewidentnie go podpuszczała, żeby rozwinął temat, zręcznie omijając tym samy kwestie jej własnych pobratymców.