Strona 1 z 1

Rzadko słyszysz tu brawa... [Tyr + Mjinga]

: 10 cze 2020, 20:33
autor: Mjinga
Mjinga gubiła się średnio od dwóch do trzech razy tygodniowo. Tym razem jednak zgubiła się znacznie bardziej, niż zwykle. Nieświadomie opuściła tereny Lwiej Ziemi, ba, opuściła ziemie objęte mapą Krainy! Zorientowała się dopiero w momencie, gdy opuściła Dżunglę i ku swojemu niezadowoleniu odkryła, iż nie kryje się za nią Pustynia, której się spodziewała. Tak więc co więcej mogła zrobić? Zawróciła i znowu przeprawiła się przez Dżunglę. Przeżyła tą wyprawę chyba tylko cudem... Co prawda wycieczka zajęła jej kilka miesięcy, niemniej ona sama upływu czasu nie odczuła.
- Głupi Hamza, jak mógł? - warknęła pod nosem, pałętając się niespiesznie po Zaroślach. Zatrzymała się nagle, rozglądając po okolicy. No szlag by to trafił, po Lwiej Skale nadal nie było śladu! Skąd mogła wiedzieć, iż wszelkie znajome jej punkty przesłaniał właśnie wulkan oraz cmentarzysko?

@Tyr

Re: Rzadko słyszysz tu brawa... [Tyr + Mjinga]

: 11 cze 2020, 0:22
autor: Tyr
Prawdę mówiąc nie podobały mi się te tereny po których miałem okazję teraz stąpać. Co prawda nie były to ogromne pustynie, więc o tyle dobrze, że czasem trafiał mi się jakiś konkretniejszy punkt orientacyjny, ale przysiągłbym, że krążyłem w kółko.
Dopiero kiedy trafiłem na większe zagęszczenie się uspokoiłem. Nie była to sceneria jak z bajki, ale lepsze to niż nic. W każdym razie tak sobie wędrowałem na oślep, aż trafiłem na coś, co przemykało między grubszymi gałęziami. Z marszu pomyślałem, że może to jakiś obiad, ale im bardziej się zbliżałem, tym bardziej do mnie docierało jaki błąd w swoich przypuszczeniach poczyniłem. Ale i tak się w duchu cieszyłem, bo lepsze takie towarzystwo niż sępów.
Toteż zrobiłem parę byt głośnych kroków w jej stronę. Zorientuje się, czy zignoruje?

Re: Rzadko słyszysz tu brawa... [Tyr + Mjinga]

: 12 cze 2020, 15:11
autor: Mjinga
Ujmując rzecz BARDZO delikatnie - Mjinga nie należała do stworzeń bystrych. Chyba tylko cudem nadal żyła, zważywszy na to, iż miała za sobą dłużącą się przeprawę przez dżunglę. A być może przetrwała dlatego właśnie, że nie ignorowała podobnych odgłosów jak donośne stąpanie? Podskoczyła więc, przestraszona. Rozejrzała się dookoła, próbując dojrzeć pomiędzy zaroślami źródło dźwięku.
- Wyłaź, bo... bo... bo cię zjem! - starała się zabrzmieć groźnie i dać do myślenia temu czemuś, że nie jest takim znowu łatwym celem. Minęła chwila, nim dojrzała w końcu wiśniowy łeb oraz dwoje czerwonych punktów nań osadzonych. Nie znała gościa, postanowiła więc nie przedstawiać się od razu - zupełnie, jakby samo pominięcie własnego miana miało jej zapewnić bezpieczeństwo. - Jakie masz wymiary? - spytała, piorunując spojrzeniem zielonkawych ślepi lwa. Nie, wcale nie chodziło jej o "zamiary", nie dajcie się zmylić!

Re: Rzadko słyszysz tu brawa... [Tyr + Mjinga]

: 25 cze 2020, 17:15
autor: Tyr
Parsknąłem pod nosem. Chyba jednak trafił na lwiątko, a nie dorosłego lwa.
- O, nie. Jestem zbyt piękny by mnie zjeść! - Zadrwiłem z tego niebezpieczeństwa, udając jaki to kiepski spotkał mnie los, lamentując niczym zawodowa płaczka.
Siadłem na tyłku, jako że byłem w bardziej komfortowej sytuacji - na otwartym polu, nie zaś za krzakami. Możliwe, że mogła siedzieć podobnie do mnie, ale jak już mówiłem, jestem zbyt piękny, więc nie było mowy, by się przejść i zmierzwić futro, nabawić się przypadkiem pasożytów i cierni w tyłku. Wolałem więc poczekać, aż sama tu przyjdzie, omijając te krzaki albo przez nie przechodząc.
- Musisz się sama przekonać. - Dziwne pytanie, ale może się przesłyszałem. Przez te chaszcze mogły powstać w końcu jakieś zakłócenia.

Re: Rzadko słyszysz tu brawa... [Tyr + Mjinga]

: 29 cze 2020, 22:23
autor: Mjinga
Mjindze zrobiło się autentycznie przykro z tego oto powodu, że... przestraszyła tego lwa! Dlatego też powoli, chociaż dość ciężko i pewnie stawiając łapy na suchym podłożu, ruszyła w kierunku Tyra, by zaraz poklepać go delikatnie po ramieniu.
- Przepraszam, już spokojnie, nie chciałam cię przestraszyć - mówiła całkiem cicho - podobnie, jak matka uspokajająca swoje dzieciątko, zlęknione złym snem w środku nocy. Delikatne poklepywanie zmieniło się w całkiem subtelne głaskanie. - I masz rację, jesteś zbyt piękny. Ale właśnie to przekleństwo, bo wolałabym zjeść coś pięknego niż byle jakiego - powiedziała jeszcze, ostatecznie cofnąwszy łapę i przysiadłszy naprzeciwko ciemnogrzywego samca. Niedyskretnie omiotła jego sylwetkę spojrzeniem, stwierdzając w duchu, iż naprawdę był szalenie atrakcyjnym jegomościem. Uśmiechnęła się delikatnie do niego. Zaraz jednak pytanie, którym uraczył Mji samiec, zbiło ją z pantałyku i zmarszczyło czoło w jakże bolesnym procesie myślenia.
- Ale... Jak mam to sprawdzić? - zapytała w końcu, przekrzywiając z zaciekawieniem głowę.