Nie siła się liczy, lecz bystrość [Nataka i Haribu]
: 28 sie 2020, 0:25
Gdzieś na Równinie, blisko brzegu Martwej Rzeki
Haribu nie zamierzał trzymać się zakazu ojca - ani wykonywać więcej jakichkolwiek jego poleceń. Dlatego kiedy akurat pewnego dnia się nudził - gdyż nawet jemu się to czasem zdarzało - postanowił przekroczyć granice Lwiej Ziemi i zobaczyć, co leży poza nimi.
Szedł na zachód tak długo, aż dotarł do rzeki, po czym wskoczył do niej i z trudem przepłynął na drugi brzeg. Silny prąd znosił go na południowy wschód, a nikła muskulatura nie pomagała z nim walczyć, ale w końcu, po wielu minutach, zdołał się wyczołgać na piasek po drugiej stronie. Leżał tak przez dłuższy czas bez ruchu, oddychając ciężko i mając nadzieję, że nikt go akurat nie widzi. W tamtej chwili gorzko przeklinał wrodzoną słabość. Nejlos albo Newton na pewno by się tak nie zmęczyli, Khalie pewnie też. Bardzo rzadko zazdrościł rodzeństwu tężyzny, gdyż wiedział, że góruje nad nimi intelektem i dojrzałością, ale teraz chętnie by się zamienił, choć na krótki czas.
Po półgodzinie leżenia podniósł się wreszcie do siadu. Mokra grzywa kleiła mu się do pyska i właziła do oczu, a futro było ciężkie i zimne. Zdecydowanie nie czuł się teraz jak potomek królów i wnuk samego Kanclerza. Raczej jak zmokły struś.
Haribu nie zamierzał trzymać się zakazu ojca - ani wykonywać więcej jakichkolwiek jego poleceń. Dlatego kiedy akurat pewnego dnia się nudził - gdyż nawet jemu się to czasem zdarzało - postanowił przekroczyć granice Lwiej Ziemi i zobaczyć, co leży poza nimi.
Szedł na zachód tak długo, aż dotarł do rzeki, po czym wskoczył do niej i z trudem przepłynął na drugi brzeg. Silny prąd znosił go na południowy wschód, a nikła muskulatura nie pomagała z nim walczyć, ale w końcu, po wielu minutach, zdołał się wyczołgać na piasek po drugiej stronie. Leżał tak przez dłuższy czas bez ruchu, oddychając ciężko i mając nadzieję, że nikt go akurat nie widzi. W tamtej chwili gorzko przeklinał wrodzoną słabość. Nejlos albo Newton na pewno by się tak nie zmęczyli, Khalie pewnie też. Bardzo rzadko zazdrościł rodzeństwu tężyzny, gdyż wiedział, że góruje nad nimi intelektem i dojrzałością, ale teraz chętnie by się zamienił, choć na krótki czas.
Po półgodzinie leżenia podniósł się wreszcie do siadu. Mokra grzywa kleiła mu się do pyska i właziła do oczu, a futro było ciężkie i zimne. Zdecydowanie nie czuł się teraz jak potomek królów i wnuk samego Kanclerza. Raczej jak zmokły struś.