Strona 1 z 5
Lekarstwo na kaca [Ignis i Haki]
: 26 wrz 2020, 21:17
autor: Haki
Haki ocknął się na swoim posłaniu a ostatnim co pamiętał z poprzedniego dnia było jak na oczach swoich dzieci przystawiał się do swojego brata. A najgorszy w tym wszystkim był ból głowy, który po chwili w niego uderzył. Przodkowie zmiłujcie się...
Zielonooki od niechcenie dźwignął się na cztery łapy i kiedy zawroty głowy ustałym, wyprostował się. No to co, idziemy na patrol?
Lew obrał kierunek na południe a kiedy dotarł nad Rzekę Królów słońce było już w zenicie. Brązowy zatrzymał się na do wodą, nabrał jej trochę w łapy, po czym chlusną sobie prosto w pysk. Ból głowy nieco zelżał. Dobra, to teraz pora zanurzyć cały pysk...
Re: Lekarstwo na kaca [Ignis i Haki]
: 26 wrz 2020, 23:22
autor: Ignis
Tego dnia, białogrzywy i ja rozeszliśmy się, udając się każdy swoją drogą. Co prawda jeszcze nie wiedziałem, gdzie mnie łapy zabiorą, jednak wędrowałem dalej planując udać się teraz na północy-zachód. Moją drogę natomiast przecięła jakaś większa rzeka, jej nurt do spokojnych nie należał, jednak był niczym w porównaniu do początków rzek, które zaczynają się w górach. Nie żeby taki nurt był dla mnie większą przeszkodą, dlatego mierząc się z kolejnym wyzwaniem, jakie spotkałem przez los, postanowiłem przedostać się na drugi brzeg właśnie tutaj.
Ignis rzuca na zręczność (60)
Ignis wyrzuca 3d100:
13, 87, 86
Nigdy nie wątpiłem w moje umiejętności pływackie, ale również nigdy nie uważałem się za pływaka, a rzeka okazała się zdecydowanie większym wyzwaniem niż przypuszczałem. Jednak nie miałem zamiaru się przecież poddać, wytrwale płynąłem dalej, kilka razy woda zanurzyła mi pysk, parę razy nawet poczułem jak chciała mnie porwać. Może nawet trochę jej się to udało, lecz zdołałem ostatecznie wyjść na drugi brzeg przy o wiele większym nakładzie sił niż założyłem użyć. Nawet naszły do mnie pewne wnioski, że raczej woda nie jest moim sprzymierzeńcem albo byłem jeszcze zbyt słaby, aby sobie w niej lepiej radzić. Cokolwiek bym nie pomyślał, stwierdziłem, że będę musiał potrenować pływanie. W końcu kto wie, czy znowu ktoś zrzuci mnie z klifu do Leża Lewiatana. Otrzepałem się z wody, która pomimo niezbyt udanego wyzwania, przyniosła niezwykłe orzeźwienie. Nie miałem nawet czasu się rozejrzeć, ale miałem po cichu nadzieję, że nikt zaraz nie będzie biegł do mnie z "pomocą".
Re: Lekarstwo na kaca [Ignis i Haki]
: 27 wrz 2020, 0:11
autor: Haki
Haki włośnie wynurzył pysk, gdy ujrzał jak jakiś lew mało umiejętnie próbuje przeprawić się przez rzekę. Pomóc mu, czy nie pomóc?, zastanawiał się. Zanim zdążył rozważyć ewentualne straty i korzyści z tego, ze osobnik pozostałby przy życiu, ten zdążył już wyczłapać się na brzeg.
Zielonooki przyjrzał mu się uważnie i szybko rozpoznał w nim starego znajomego.
-Lekcji z pływania to ty byś nie mógł dawać- zwrócił się do niego, gdy zbliżył się już na tyle by nie musiał do niego krzyczeć. Moczenie pyska nieco mu pomogła jednak Haki był jeszcze zbyt skacowany, żeby w pełni panować nad swoją mimiką dlatego na jego psyku widniał teraz głupkowaty uśmieszek.
-Co tam ostatnio porabiasz Ignis?- zagadnął. Chociaż starał się to maskować, to wprawny obserwator mógł dostrzec, że z brązowym coś jest lekko nie tak.
Re: Lekarstwo na kaca [Ignis i Haki]
: 27 wrz 2020, 1:17
autor: Ignis
Ledwo co się otrzepałem z wody i już usłyszałem jakiś głos, o dziwo znajomy. Odwróciłem się w jego stronę i moim oczom okazał się samozwańczy najemnik. Co prawda zachowywał się trochę inaczej niż miałem to w pamięci, lecz to wspomnienie było trochę jak przez mgłę, bez emocji, mało szczegółowy obraz i dźwięk. Jednak nie wyglądał na wrogo nastawionego... Pomyślałem, gdy zaczął mówić, a na jego słowa zaśmiałem się.
- Jeszcze kilka takich prób i będę w wodzie śmigał - Rzekłem przekonany, w końcu wcześniej czy później załapię o co z tym chodzi, a tak przynajmniej uważałem. Chociaż nie mogłem ukryć, że trochę się rozczarowałem moim poziomem umiejętności radzenia sobie w wodzie z takim nurtem. Jednak, gdy przyjrzałem się znowu Hakiemu dokończyłem urwaną myśl ...a może raczej na wstawionego? Zapytałem sam siebie, w końcu ten drugi szaman mówił coś o piciu maruli... czymkolwiek ona jest.
- A dobrze, wędruje sobie, poznaje nowe osoby, a aktualnie wracam z polowania... - Zacząłem mówić, lecz szybko zmieniłem temat - A tobie co się stało od naszego ostatniego spotkania?- Zapytałem obchodząc go - Wyglądasz jakby jakaś zebra cię stratowała... albo kopła zbyt wiele razy - Stwierdziłem, zatrzymując się przed nim.
Re: Lekarstwo na kaca [Ignis i Haki]
: 29 wrz 2020, 17:55
autor: Haki
-O ile się po drodze nie utopisz, to może w końcu ci się uda- zażartował, po czym delikatnie rozmasował obolały łeb. Jak widać tym razem moczenie głowy wystarczyło tylko na kilka chwil.
-Czyli poszedłeś za moja radą i prowadzisz życie podróżnika? Dobrze- skomentował, chociaż w głębi duszy nie był pewien czy w rzeczywistości dawał mu taką radę.
-Żadna zebra...- odparł, po czym pozwolił sobie na ciche westchnienie.
-Strasznie wczoraj zachlałem. Piłem marólowkę do późnej nocy, film mi się urwał jak leżałem na twardym i teraz nawala mnie w kręgosłupie- powiedział.
-Trochę się przespałem, ale musiałem wstać rano bo mam obowiązki no i mam młode. Niektórzy mówią, że nie można chlać jak się ma dzieci, ale to nieprawda. Można, tylko trzeba wstawać rano, na tym polega odpowiedzialność- rzekł, po czym ponownie rozmasował bolący łeb.
Re: Lekarstwo na kaca [Ignis i Haki]
: 21 paź 2020, 4:47
autor: Ignis
Przekrzywiłem delikatnie głowę, zastanawiając się chwilę.
- Gdybym miał utonąć, to raczej by już się to wydarzyło... - Stwierdziłem, po czym dodałem - Poza tym Ognisty Opiekun nade mną czuwa, a niekorzystanie z jego daru to byłoby jak zalać wodą ognisko Mistrzowi Płomieni. Bezczelne i bez sensu - Powiedziałem, przyglądając się mu jak masuje sobie głowę.
- Niewykluczone...? - Zacząłem, co prawda, gdzieś tam w odmętach pamięci była ta rozmowa, lecz zbyt mało szczegółów pamiętałem, ale również nie wykluczałem takiej opcji, chociaż możliwość wędrowania, poznawania i robienia dosłownie wszystkiego co się chce była niezwykle kusząca... odkąd pamiętam. Następnie wysłuchałem jego historii wczorajszego dnia... niezwykle krótkiej i pozbawionej energii, siły do działania. W dodatku coś mu się pokręciło z definicją słowa "odpowiedzialność". Czymkolwiek była ta marulówka, zdecydowanie nie służyła mu dobrze, może nawet gorzej niż ten dziwny napój z Klanu Wody.
- Idź do rzeki i się odśwież... najlepiej cały - Powiedziałem, bo co mogłem więcej poradzić? Nie miałem przy sobie płonącego ognia, który zadziałałby szybciej i lepiej.
Re: Lekarstwo na kaca [Ignis i Haki]
: 24 paź 2020, 21:06
autor: Haki
-Skoro tak uważasz. Ale jak na moje ten cały Ognisty Opiekun może mieć nieco ograniczone możliwości w wodzie- odparł wesoło.
Zielonooki nie był jeszcze w tak złym stanie, żeby nie zorientować się, że Ignis sprawia wrażenie, jakby ich spotkanie wyciekło z jego pamięci.
-Tylko nie gadaj, że nie pamiętasz naszej rozmowy. Ath cię czymś nafaszerował czy jak?- zażartował, chociaż w głębi ducha podejrzewał, że krótkogrzywy może parać się jakimiś mrocznymi i moralnie wątpliwymi praktykami.
-Właśnie to miałem zamiar zrobić i nawet zacząłem, ale kiedy zobaczyłem jak siłujesz się z żywiołem postanowiłem przerwać i ci pokibicować- powiedział, po czym podszedł do rzeki i przystąpił do moczenia pyska. Kiedy skończył wyglądał już nieco lepiej.
-A wracając...na serio nie pamiętasz nic z naszej ostatniej rozmowy? - powiedział już znacznie bardziej przytomnym głosem niż poprzednio.
Re: Lekarstwo na kaca [Ignis i Haki]
: 26 paź 2020, 10:07
autor: Ignis
Nie wiedziałem za bardzo kim był dla tutejszych zwierząt "Praojciec" o którym wspominał Duch Płomieni. Co jednak niezaprzeczalnie kłóciło się z tym co ja wiedziałem i wierzyłem. Przecież ognień był potężniejszy niż woda, powietrze czy ziemia... A każdy z Opiekunów był dużo silniejszy niż sam żywioł. Dziwne... lecz, za razem interesujące.
- Gdyby było tak jak mówisz, to raczej byśmy się nie spotkali - Stwierdziłem przekonany, a raczej na pewno dokończyłem w myślach.
- Wątpię - Odpowiedziałem na pytanie Hakiego, przecież Duch Płomieni by go ostrzegł jakby Athastan próbował mnie czymś nafaszerować, czyż nie?
Przyglądałem się jak lew zamoczył lekko pysk w wodzie. Hmn... jakby zmoczył się dosłownie cały, to dałoby to lepszy efekt, a przynajmniej tak mi się wydawało.
- Tego nie powiedziałem... - Odpowiedziałem po czym dodałem - ... i pamiętam twoje pytanie czy jestem szpiegiem - Uśmiechnąłem się - Wycieczkę krajoznawczą oraz reakcję innych, jak wspominałem o tym, że jesteś najemnikiem. Do prawdy zabawne mieli miny - Powiedziałem.
Re: Lekarstwo na kaca [Ignis i Haki]
: 07 lis 2020, 18:48
autor: Haki
-Jak tam uważasz. Duchu, opiekunowie i inne bóstwa nie leżą w zakresie moich kompetencji. Skoro się znasz, to pewnie jest tak jak mówisz- odparł, nie zamierzając dłużej ciągnąć tego tematu. Haki stosował zasadę, że jeżeli nie miał o czymś pojęcia, to po prostu zamykał pysk. No chyba, ze chciał kogoś celowo zdenerwować. Chociaż po kolejnych słowach Ignisa odniósł wrażenie, że ten próbuje zdenerwować jego. Jego nieco zamroczony umysł podsunął Hakiem, żeby w ramach rewanżu wjechać Ignisowi na matkę, jednak po krótkiej refleksji lew porzucił ten zamiar.
-Jeżeli gadałeś z Tibem, to nie masz się co dziwić. Staruszek jest nieco oderwany od rzeczywistość. A co do reszty...wiesz nie chodziłem po całej Lwiej Ziemi drąc się przy tym, że oto jestem ich nowym najemnikiem- rzekł wesoło.
-A tak nieco zmieniając temat...co tam ostatnio porabiasz? Oczywiście poza topieniem się- zażartował.
Re: Lekarstwo na kaca [Ignis i Haki]
: 13 lis 2020, 13:53
autor: Ignis
Uśmiechnąłem się, gdy Haki odpuścił swoje przekonania i po prostu przyjął do wiadomości, że Ognisty Opiekun nade mną czuwa. Osobiście nigdy nie miałem obowiązku tłumaczyć innym o ich istnieniu, ale uświadomić zawsze warto. - I mądrość płonie - Odparłem.
Następnie wysłuchałem tego i owego, po czym spojrzałem na niego spod łba, czyżby nie załapał. Hmn... - Nie mówiłem, że masz to robić - Rzekłem - Powiedziałem, że jak im wspominałem o najemniku to ich miny były zabawne. W szczególności Athastana. Nic poza tym, a co do Tiba... - Zatrzymałem się na chwilę, aby ułożyć myśli, gdyż z umiejętności dedukcji... a raczej otrzymanych informacji Tib był ojcem Hakiego, a więc chciałem dobrać odpowiednie słowa.
- Tib na pierwszy rzut płomienia wydaje się być zbyt miły oraz ufny w stosunku do nowych i nieznanych nikomu lwów, a spędzając z nim zaledwie kilka chwil nie mam nic więcej do powiedzenia na jego temat, ale patrząc na to, że ma szacunek lwioziemców, mogę strzelać, że sprawdza się w swojej roli - Powiedziałem, a nie miałem już nic do dodania.
- Co ja robię? To co zwykle, szukam okazji do przekraczania granic, a jeden ptaszek gdzieś mi po drodze zaśpiewał, że można zawalczyć z nosorożcem i mam zamiar takowego odwiedzić - Odpowiedziałem uśmiechając się na samą myśl o tym. - A ty co chcesz ze sobą zrobić? - Odbiłem płomienną piłeczkę. - Bo chyba, nie będziesz miał zamiaru siedzieć w miejscu