Strona 1 z 11

Ave Imperator, morituri te salutant [Kubwa, Mane]

: 31 lip 2023, 13:28
autor: Mane
Miejsce: północne tereny
Czas: pół roku temu, przełom stycznia i lutego, piąty rok po powodzi. Czas po tym, gdy ostatni H’run zniknął za widnokręgiem, więc jest szansa, że kraina w końcu powróci do życia.

Gdy tylko w maju, czwartego roku po powodzi (streszczenie), zaczęły się ataki tajemniczych agresorów na południu, uznałem że nie ma co dalej czekać, nie ma co bronić Bractwa, tylko trzeba się zdecydowanie na tzw. spie*dalanie, zwane w nomenklaturze lwów „taktyczną ucieczką”. Bo niby co byłem winny Bractwu? Niech ta niewyżyta biała lwica ich broni! Skoro to trochę jej wina, że mi Wajibu zwiał. Nagadała mu jakichś bredni, wredna suka, i tak się to skończyło, że gówniarz zapragnął wolności. No mówi się trudno. Może go jeszcze dorwę, gówniarza z przerośniętym ego. W każdym razie szybko zwiałem na północ, skoro atak szedł od południa i obserwowałem sytuację, co jakiś czas zbliżając się do terenów Krainy, by poznać obecny stan. W listopadzie były jeszcze pogłoski o uchodzących napastnikach. Teraz, na przełomie stycznia i lutego, mówiło się, że jest bezpiecznie. A skoro do mnie dochodziło wszystko z pewnym opóźnieniem, znaczyło to, że można było powoli myśleć o powrocie. Chociaż pewnie bezpieczniej byłoby zaczekać te kilka miesięcy, aż się sytuacja na pewno unormuje, jakieś lwy powrócą, podobnie jak i roślinożercy. Więc póki co siedziałem dalej na dalekiej północy, poza terenami Krainy, poza dżunglą, i otaczającą ją niewielką pustynią, spędzając ten czas na sawannie, na której było w miarę bezpiecznie. Co jakiś czas przechodziły tutaj karawany łowców niewolników, ale poza tym, nie widziałem dotąd zbyt wielu lwów. Zajmowałem niedużą jaskinię, którą udało mi się znaleźć, stosunkowo niedaleko niewielkiego jeziora, które póki co nie wysychało. Co jakiś czas polowałem, a tak większość czasu spędzałem na wzgórzu, obserwując okolicę, upewniając się, że zadni intruzi się do mnie nie zbliżają.

@Kubwa

Re: Ave Imperator, morituri te salutant [Kubwa, Mane]

: 31 lip 2023, 14:02
autor: Kubwa
Niewiele miał czasu na odpoczynek. Aby mieć pewność, że uciekł swoim właścicielom musiał być niemalże cały czas w ruchu, tym bardziej, że łańcuchy i kajdany ograniczały i spowalniały jego ruchy. Dopiero teraz nadarzyła się okazja na większy odpoczynek i w końcu mógł zaspokoić swoje pragnienie w pobliskim strumyku. Był zbyt zmęczony lub nie przywiązywał takiej wagi do czegokolwiek innego jak do zaspokojenia pragnienia, więc nie wyczuł, lub też zignorował to co wyczuwał, że nie jest sam.
Nie wiedział czemu nagle w nocy zaczęła się walka. Może poszło o bogactwa albo zetknęli się z resztkami H'run, o których co nieco słyszał, ale nie miał okazji spotkać? To wszystko teraz było nieważne- woda była jedyną rzeczą, która go obchodziła, na którą się spoglądał, oraz której pragnął.

Re: Ave Imperator, morituri te salutant [Kubwa, Mane]

: 31 lip 2023, 14:06
autor: Mane
W pewnej chwili, będąc na wzgórzu, dostrzegłem w oddali... jakiegoś lwa. Nie widziałem go zbyt dokładnie, bo szedł znacznie niżej, jakby w stronę strumyka, ale wyglądał na sporego. Coś się błyszczało w słońcu. Miał jakąś biżuterię? Kim on do cholery był? Powinienem uciekać? Jeszcze tego samego dnia zwiewać dalej na północ? To był jakiś zwiadowca tych intruzów? No ale zwiadowcy nie mieli biżuterii. I był zbyt duży na zwiadowcę. Musiałem podejść bliżej i mu się przypatrzyć!
Zacząłem kierować się do miejsca, gdzie jak sądziłem, zbliżył się do strumyka. Skradałem się możliwie cicho, starając się nie zostać zauważonym. Podniosłem łeb, aby zerknąć nad trawą, a wtedy dostrzegłem, że to co wziąłem za biżuterię, nie było biżuterią, tylko kajdanami i kagańcem. Co to miało znaczyć? Kim on był? Jakiś więzień? Niewolnik? Miał kajdany, więc chyba nie mógł uciec? Ani mnie zaatakować? Więc po chwili po prostu wyszedłem zza krzaków.
- Kim jesteś? - spytałem wprost. Byłem gotowy, by odskoczyć, gdyby się na mnie rzucił. Lub by go gonić, gdyby zaczął uciekać. Zrobiłem kilka kroków, starając się skrócić dystans między nami, zatrzymując się jednak w bezpiecznej odległości.

Re: Ave Imperator, morituri te salutant [Kubwa, Mane]

: 31 lip 2023, 14:13
autor: Kubwa
Tego mu było trzeba. Jakaż ta woda była dobra! I nie dziwne, że tak mu smakowała, skoro przez długi czas nic nie pił, lub był niestety raz zmuszony pić mocz, co prawda z obrzydzeniem, ale czego się nie robi w ekstremalnych warunkach?
Niestety spokój nie trwał długo, ktoś do niego podszedł. Czy mógł to być łowca? Nie, niemożliwe, uciekał przecież dzień i noc. Ale może jednak? Nie mógł tak spokojnie sobie pić, gdy za jego plecami był ktoś, o kim nic nie wiedział, a sam był w trakcie ucieczki. Obrócił szybko głowę, tak szybko jakby miał zrobić zryw, wytężył gałki oczne i otworzył ślepia najszerzej jak mógł. Na szczęście to był fałszywy alarm i nie musiał się obawiać- nie był to nikt z łowców ani kogoś, kim mógł być, przynajmniej nie wyglądał. Więc spoważniał jego wyraz twarzy i patrzył się już normalnie, tym razem z nieco przymrużonymi oczami. Nabrał dużej pewności siebie, szczególnie dlatego, że lew nie był tak silny jak on oraz widocznie mniejszy od niego.
-A co ciebie to obchodzi karzełku?- powiedział nieco podejrzliwie z pogardą w głosie, po czym z powrotem powrócił do picia. Może jednak to był jakiś szpieg czy kapuś, który chętnie zgarnąłby za niego nagrodę? Jednego był pewien- nie zamierzał tam wracać, na pewno nie po tym jak został zaniedbany jego cech.

Re: Ave Imperator, morituri te salutant [Kubwa, Mane]

: 31 lip 2023, 14:17
autor: Mane
Wyszedłem zza krzaków, dochodząc do wniosku, że chyba nie muszę się chować, ani tym bardziej obawiać lwa, skoro był skuty. W przeszłości wiele razy kupowałem niewolników, ale teraz, jak zbliżyłem się do niego, jak popatrzyłem jaki on był wielki, to się zawahałem i wyraźnie spiąłem. Z góry nie było tego widać, zza krzaków również, bo pijąc wodę, stał trochę poniżej poziomu gruntu. Ale teraz, gdy podszedłem, to zrozumiałem, jaki on był olbrzymi. Nerwowo przełknąłem ślinę, gdy zobaczyłem jego wzrok, gdy dostrzegłem, jak na mnie patrzy. I zawahałem się, słysząc jego słowa.
- Jesteś... jesteś niewolnikiem? - upewniłem się, czując się ewidentnie niepewnie, ale ten wniosek był oczywisty. Kto jeszcze mógł nosić kajdany i kaganiec? Jacyś więźniowie? Wychodziło w sumie na jedno, bo więźniowie albo byli skazywani na karę śmierci, albo i tak na niewolnictwo, stając się więc niewolnikami.
- Zbiegłym niewolnikiem? - dodałem po chwili, bo to też było oczywiste. Przypatrzyłem mu się ponownie bo był cholernie wielki. Było widać, że jest duży i umięśniony. I... nazywał mnie karzełkiem? Nie powinienem mu chyba na coś takiego pozwalać! Tylko też... jakoś czułem się niepewnie na myśl, by zaprotestować.
- Od dzisiaj... od dzisiaj jesteś mój - stwierdziłem z delikatnym wahaniem.

Re: Ave Imperator, morituri te salutant [Kubwa, Mane]

: 31 lip 2023, 14:28
autor: Kubwa
Mimo tego, że pił, słuchał uważnie to co mówi nieznajomy. Coraz bardziej podejrzewał, że może faktycznie chciałby go podkapować, lub jest jakimś boidudkiem, który nigdy na oczy skutego nie widział. Rozdrażniło go nieco, gdy spytał się go czy jest niewolnikiem. Sam uważał siebie nadal za jednego z gladiatorów, których niestety było coraz mniej a coraz więcej aktorów. Za drugim razem nie wytrzymał i uznał, że musi sprostować to kim jest.
Wziął głęboki oddech i wydał z siebie głos.
-Tak, jestem... Niesłusznie osadzonym w celi na sprzedaż przez tych... tych... pedałów! Zachciało się banankom teatrzykowania, a mnie- gladiatora, dali na sprzedaż, bo nie podobało mi się to i uznali, że nie potrzebują silnych i męskich, tylko zręcznych i pięknie mówiących słabiaków!- po czym walnął łapą mocno w ziemię z wkurzenia i wbił pazury w ziemię, by jakoś odreagować.
Pooddychał chwilę głęboko, by się uspokoić, ale niebawem usłyszał od tego mniejszego, że... jest jego? Co on sobie myślał? Czyżby to naprawdę był jeden z nich? Nie mógł z tym stać bezczynnie. Popatrzył się mu prosto w oczy z lekkim zdziwieniem i jakby pogardą po czym w końcu zdołał się odezwać.
-A ty co kurduplu, oświadczasz mi się?- na co wybuchł na chwilę rechotem, lecz potem spojrzał podejrzliwie i nieco z grozą- Czy może jesteś jednym z nich i wokół nas są poukrywani twoi koleszkowie, którym tylko teatrzyk w główeczkach?- na co dolna powieka w oku z irytacji mu zaczęła drgać. Nie mógł dopuścić do tego, by znów być w ich zniewieściałych łapach.

Re: Ave Imperator, morituri te salutant [Kubwa, Mane]

: 31 lip 2023, 14:38
autor: Mane
Spiąłem się, gdy lew zaczął mówić. Jego głos, przy jego rozmiarze, był zdecydowanie bardziej donośny. A jego spojrzenie budziło we mnie niepokój. Gdy zaczął się coraz mocniej denerwować, ja czułem się coraz bardziej niepewnie. Wielki, wkurzony lew, nawet skuty, budził we mnie strach. Odruchowo cofnąłem się, gdy walnął łapą w ziemię. Pazury wbiły się głęboko, co nie było typowe. Często niewolnikom stępiano pazury, no ale skoro on był gladiatorem, to wiadomo, że pazury miał ostre, może nawet specjalnie naostrzone. Mimo tego oznajmiłem mu, że jest teraz mój... i jego reakcja mi się zdecydowanie nie spodobała! Prawdę mówiąc, była to najgorsza możliwa reakcja! Gdyby się rzucił do ucieczki, to bym widział, że się mnie boi. Gdyby rzucił się do ataku, to bym przynajmniej miał pewność, że traktuje mnie na serio. A on... on mnie po prostu zignorował, wyśmiał, wykpił, a ja nie miałem pojęcia, co zrobić, jak zareagować!
- Ja? Nie! To znaczy - zacząłem się jąkać, bo się mimo wszystko go... obawiałem. Wziąłem z dwa głębsze oddechy, próbując się uspokoić - Jesteś dość cenny... a ten no... niewolnik mi się przyda. Więc... skoro zwiałeś to... to mogę Cię złapać. I będziesz... należał do mnie - mówiłem mu, unikając kontraktu wzrokowego, wbijając spojrzenie w ziemię. Zrobiłem kilka kroków w jego stronę i zerknąłem przelotnie na koniec łańcucha, który był doczepiony do jego obroży, ale jakoś nie zdecydowałem się chwycić go w pysk. Popatrzyłem na kaganiec, który miał na pysku, na kajdany na przednich i tylnych łapach. Jak to możliwe, że udało mu się w ogóle zwiać? Ale skoro mimo takich ograniczeń dał radę uciec, to rzeczywiście musiał być... wyjątkowo sprawny, silny, doświadczony, zaciekły?

Re: Ave Imperator, morituri te salutant [Kubwa, Mane]

: 31 lip 2023, 14:41
autor: Kubwa
Ta jego niepewność w głosie tylko nakręcała Kubwę w przekonaniu, że to jest jeden z nich. Wziął więc wodę do pyska, przepłukał go w środku wypłukując ewentualne resztki pokarmu spomiędzy zębów i przełknął. Następnie zwrócił się w kierunku lwa, splunął na ziemię i zaczął iść powoli w jego kierunku patrząc mu się prosto w oczy, a przynajmniej patrząc tam, gdzie one były, bo wpatrywał się głównie w ziemię. Nie myślał już racjonalnie, na pewno nie w tej chwili, gdy był pewien, że to jest jeden z tych niemęskich koneserów teatru, którzy zachowują pozory łowców. Stanął tuż przy nim na odległość mniejszą niż jeden metr. Miał w oczach nienawiść, a w głowie to, jak osobiście spuszcza łomot wszystkim aktorzynom i tym, którzy pozbawili go walk na arenie i znowu może stawać naprzeciw najlepszych wojowników do walki.
Nachylił się nieco do Mane'a i spytał niemal sycząc.
-Powiedz mi maminsynku: w czym gorsze są walki od odstawiania waszych żałosnych scenek?- miał ochotę mu przyłożyć, lecz chciał się jeszcze nakręcić, lub kto wie- jakimś cudem nawrócić go na męską drogę?

Re: Ave Imperator, morituri te salutant [Kubwa, Mane]

: 31 lip 2023, 14:48
autor: Mane
Nie podobało mi się, gdy lew odwracał się w moją stronę. Był ogromny! Gdy kroczył, to miałem wrażenie, jakby ziemia się trzęsła! To było tylko wrażenie? Czy naprawdę się trzęsła? Ledwo mogłem się powstrzymać, by nie cofnąć się, gdy zbliżał się do mnie. W końcu zdecydowałem się cofnąć, marzyłem by się rzucić do ucieczki, ale wtedy poczułem, że nie jestem w stanie oderwać łap od ziemi. Byłem... jakby zamarznięty, skamieniały, bez możliwości ruchu. Kątem oka zerknąłem na niego, ale nie mogłem się ośmielić popatrzyć na niego. I to mimo świadomości, że przecież były skuty i miał kaganiec!
- Ja... ja nie wiem - odpowiedziałem mu szybko. Zupełnie nie zrozumiałem jego słów. Nie miałem pojęcia, o co mu chodzi. Głównie kwestia mojego przerażenia? Chyba tak, ciężko było mi się na czymkolwiek skupić. Jego bliskość mi się nie podobała. To jego patrzenie na mnie z góry, jako że jednak był znacznie wyższy.
- Ten no... leżeć! - próbowałem mu wydać jakieś polecenie, chociaż po tonie głosu można było się domyślić, że nie wierzę, że zostanie wykonane. Sięgnąłem pyskiem w jego stronę, unikając kontaktu wzrokowego, i próbowałem chwycić za łańcuch doczepiony do jego obroży, który zwisał z obroży i ciągnął się kawałek po ziemi, mając nadzieję, że jakoś pozwoli mi to uzyskać nad nim kontrolę.

Re: Ave Imperator, morituri te salutant [Kubwa, Mane]

: 31 lip 2023, 14:56
autor: Kubwa
Wpatrywał się na niego ze skrzywionymi brwiami oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi, ale tego się nie spodziewał w ogóle. Myślał, że zaraz usłyszy słowotoczną gadkę o tym, jak to cech gladiatorski jest dziki, toksyczny i brutalny, a teatr uszlachetnia i wzbogaca masy umysłów poprzez kulturę. Tutaj jednak nie było nic- jedynie zwykłe przerażone "nie wiem". Czy on sobie żarty z niego robił? A może grał na zwłokę, by jego towarzysze zbliżyli się i został osaczony? Jednak nie był na tyle mądry, by takie wnioski wysnuć. Pomyślał, że zwyczajnie strach go obleciał lub z pogardy nie traktuje Kubwy poważnie. Roześmiał się jedynie pod nosem na tą odpowiedź.
Jednak nagle stało się coś niespodziewanego- mniejszy lew zaczął mu pyskować! Niby nieco złość mu zmalała, bo okazało się, że jego oponent nie był tak zniewieściały jak pozostali łowcy, ale jednak miał nadal niepewność w głosie. A może to nadal było granie na zwłokę?
Wkrótce przekonał się o tym, że Mane postanowił działać i chwycił go za łańcuch przyczepiony do obroży. Na nieszczęście osiłka jego obroża miała jakby kolce po wewnętrznej stronie, co sprawiłoby ewentualnym pociągnięciem mu ból i musiałby przesunąć się w kierunku Mane'a.