Biel i mrok [Dumat, Sheeba]
: 04 wrz 2023, 19:02
Krótko przed spotkaniem Sheeby z Nejlosem, gdzieś w Kanionie.
Cmentarzysko miało swój niewątpliwy urok i zapewniało jednookiej pewną dozę bezpieczeństwa, szczególnie odkąd dogadała się z tutejszymi padlinożercami. Jednakże nie zmieniało to faktu, iż na wiele miesięcy stało się dla brązowej swoistym więzieniem. Co prawda całkiem klimatycznym i przesiąkniętym wonią śmierci (co dla Sheeby było akurat plusem), ale jednak. Na wszelki wypadek wolała zbyt daleko nie wyściubiać nosa poza to zasypane zwierzęcymi szczątkami pustkowie, nie chcąc narażać się na atak ze strony najeźdźców. Znachorka może i była szalona, lecz nie głupia. Nawet, jeśli wierzyła, że jej potencjalni zabójcy prędko padliby przez jej klątwę, wolała jeszcze nie żegnać się z tym światem i nie dołączać do królestwa Śmierci. Choć zapewne gdy wreszcie się to kiedyś stanie, zajmie należne jej miejsce tuż przy jej prawicy.
Jednakże, gdy doszły ją słuchy o wycofaniu się wroga, powoli zaczęła coraz śmielej wypuszczać się na dalsze wędrówki. Początkowo zbliżała się coraz bardziej do granic cmentarzyska, później zawitała na pustkowiach. Nigdzie ani śladu po wrogach, tak więc wyglądało na to, iż zasłyszane pogłoski były prawdą.
Dzisiejszego dnia opuściła na chwilę nieurodzajne zachodnie ziemie, kierując swe kroki ku kanionowi. Wyszła z cmentarzyska i ruszyła dołem rozpadliny, od czasu do czasu spoglądając w górę, ku wznoszącym się wysoko ponad głową, stromym zboczom. Szła spokojnie, nieśpiesznie, pogrążona we własnych myślach. Nieco szczuplejsza niż kiedyś i odrobinę bardziej zaniedbana, z zatartymi już nieco malowidłami na pysku, lecz w gruncie rzeczy była wciąż tą samą Sheebą, co niegdyś.
Właściwie to nie szukała niczego konkretnego. W duchu liczyła, że może natknie się tu na jakieś przydatne zioła, lub coś odrobinę świeższego do jedzenia niż padlina którą najczęściej napełniała żołądek. W pewnym momencie przystanęła, natknąwszy się na jakieś resztki. Trąciła je łapą z umiarkowanym zainteresowaniem, przyglądając się im krytycznie.
@Dumat
Cmentarzysko miało swój niewątpliwy urok i zapewniało jednookiej pewną dozę bezpieczeństwa, szczególnie odkąd dogadała się z tutejszymi padlinożercami. Jednakże nie zmieniało to faktu, iż na wiele miesięcy stało się dla brązowej swoistym więzieniem. Co prawda całkiem klimatycznym i przesiąkniętym wonią śmierci (co dla Sheeby było akurat plusem), ale jednak. Na wszelki wypadek wolała zbyt daleko nie wyściubiać nosa poza to zasypane zwierzęcymi szczątkami pustkowie, nie chcąc narażać się na atak ze strony najeźdźców. Znachorka może i była szalona, lecz nie głupia. Nawet, jeśli wierzyła, że jej potencjalni zabójcy prędko padliby przez jej klątwę, wolała jeszcze nie żegnać się z tym światem i nie dołączać do królestwa Śmierci. Choć zapewne gdy wreszcie się to kiedyś stanie, zajmie należne jej miejsce tuż przy jej prawicy.
Jednakże, gdy doszły ją słuchy o wycofaniu się wroga, powoli zaczęła coraz śmielej wypuszczać się na dalsze wędrówki. Początkowo zbliżała się coraz bardziej do granic cmentarzyska, później zawitała na pustkowiach. Nigdzie ani śladu po wrogach, tak więc wyglądało na to, iż zasłyszane pogłoski były prawdą.
Dzisiejszego dnia opuściła na chwilę nieurodzajne zachodnie ziemie, kierując swe kroki ku kanionowi. Wyszła z cmentarzyska i ruszyła dołem rozpadliny, od czasu do czasu spoglądając w górę, ku wznoszącym się wysoko ponad głową, stromym zboczom. Szła spokojnie, nieśpiesznie, pogrążona we własnych myślach. Nieco szczuplejsza niż kiedyś i odrobinę bardziej zaniedbana, z zatartymi już nieco malowidłami na pysku, lecz w gruncie rzeczy była wciąż tą samą Sheebą, co niegdyś.
Właściwie to nie szukała niczego konkretnego. W duchu liczyła, że może natknie się tu na jakieś przydatne zioła, lub coś odrobinę świeższego do jedzenia niż padlina którą najczęściej napełniała żołądek. W pewnym momencie przystanęła, natknąwszy się na jakieś resztki. Trąciła je łapą z umiarkowanym zainteresowaniem, przyglądając się im krytycznie.
@Dumat