Strona 1 z 1

W cieniu palm [Sheeba i Bjørn]

: 27 lis 2018, 14:24
autor: Bjørn
Oaza na północ od Cierniska. Kolejny raz zawedrował nieco dalej za tereny stada, okolice wydawały się być całkiem przyjemne. Woda, cień i coś do jedzenia też się znajdzie. Zatrzymał się tutaj na noc, nikt pewnie i tak nie zauważy że znowu zniknął na dłużej, zwłaszcza że urządza sobie kilkudniowe samotne patrole od dłuższego czasu i zawsze po nich wraca by złożyć mały raport. Całkiem spryte posunięcie.
Zbliżało się popołudnie, leżał skryty pod palmą daktylowca bawiąc się gałązką na której wciąż były owoce drzewa, tutejsze małpy objadały się nimi, jemu samemu nie przypadły szczególnie do gustu, ale było w nich coś co poprawiało humor. Może powinien zanieść owoce do szamanki, by ta je przepadała?

Re: W cieniu palm [Sheeba i Bjørn]

: 27 lis 2018, 16:32
autor: Sheeba
Samica kontynuowała swe zwiedzanie krainy i pech chciał, że tym razem trafiła w bardzo nieprzyjemny jej zakątek. Okolice porastały bowiem bujne, cierniste krzewy. Oczywistym było, że przedzieranie się przez takowe skończyło się na bolesnych ukłuciach, złorzeczeniu pod nosem i żałowaniu, że w ogóle udała się w te strony.
Szczęśliwie jednak, zostawiwszy wreszcie za sobą kolczastą roślinność, ujrzała majaczące gdzieś na zachodzie skupisko drzew, całkiem przyjemnie kontrastujące z otaczającym ją pustkowiem. Niewątpliwie całkiem niedaleko znajdowała się oaza. Uznając, że stanowiła ona całkiem przyjemnym przystankiem, gdzie mogła odpocząć po tak samo męczącym, jak i całkowicie bezowocnym przedzieraniu się przez ciernie, zaspokoić pragnienia a przy odrobinie szczęścia nawet i zapełnić żołądek, skierowała swe kroki w tę stronę.
Po pokonaniu krótkiego odcinka drogi wreszcie zbliżyła się na tyle, by dostrzec roziskrzoną w promieniach słońca taflę wody prześwitującą między liśćmi. Wówczas również jej uwagę przykuła jasna plama spoczywającą pod jedną z palm nieopodal. Po chwilowym przyglądaniu się plama okazała się jasno umaszczonym samcem wylegującym się pod drzewem.
Sheeba zatrzymała się na chwilę, by powęszyć w powietrzu w poszukiwaniu jasnych znaczeń zapachowych, mających dać jej do zrozumienia, że właśnie narusza teren owego samca i rozsądniej byłoby się wycofać. Nic takiego jednak nie wyczuła, lew ów nie powinien się na nią rzucić. No, przynajmniej w celu przepędzenia. W końcu nigdy nic nie wiadomo.
Po chwili zastanowienia wychynęła jednak z krzaków, kierując swe kroki w stronę brzegu.

Re: W cieniu palm [Sheeba i Bjørn]

: 28 lis 2018, 11:20
autor: Bjørn
Nie był u siebie i nie miał zamiaru "podbijać" Oazy, miał za dużo obowiązków żeby potem pilnować własnego skrawka ziemi przed intruzami, a widać że to urokliwe miejsce przyciąga do siebie lwy, chociaż tym razem pojawiła się lwica. Niezwykły dość fakt, pojawienia się samotnej samic naturalnie zwrócił uwagę Bjørna, prędzej podejrzewał że jest z któregoś ze stad. Tylko że Lwia Ziemia jest całkiem daleko stąd, nasuwają się więc jeszcze dwie możliwości. Pochodzi z okolicznego stada którego nie zna, w oazie jest coś wartego dalekiego spaceru.
Przestał bawić się daktylami, kiedy lwica podeszła do wody rozejrzał się chyłkiem czy na pewno jest tu sama.

Re: W cieniu palm [Sheeba i Bjørn]

: 29 lis 2018, 12:01
autor: Sheeba
Sama obserwowała nieznajomego dyskretnie, chcąc wybadać jego intencje. Dlatego też nie uszło jej uwagi, że i on bacznie jej się przygląda. W czym zresztą nie dostrzegła niczego dziwnego. Samotne samice nie były w końcu powszechnym zjawiskiem. Podczas swej podróży niejednokrotnie przekonała się, że lwica podróżująca sama budzi nie tylko zaskoczenie, lecz i podejrzliwość. Wielu podejrzewało ją o bycie zwiadowcą, lub wręcz szpiegiem jakiegoś wrogiego stada. Jeżeli ów samiec zastanawiał się nad podobnymi kwestiami, wcale by się nie zdziwiła.
Jej natomiast trudno było orzec, czy ma do czynienia z samotnikiem, czy lew ten należał do stada. Z tej odległości nie była w stanie wyraźniej wyczuć jego zapachu, w którym zapewne dałoby się wyłapać nutki woni jego współplemieńców, nie dostrzegała również stadnego naszyjnika. Zresztą, biorąc pod uwagę jej nikłą jeszcze wiedzę o tutejszych zwyczajach, zapewne i tak uznałaby ten ostatni za zwykłą ozdobę, nie symbol przynależności. Zresztą, nie miało to dla niej zbyt wielkiego znaczenia. Grunt, że nieznajomy najwyraźniej nie uważał tej ziemi za swą własność i nie zamierzał jej bronić.
Zatrzymawszy się więc na brzegu pochyliła łeb i napiła się wody. Zaspokoiwszy pragnienie wyprostowała się, oblizała pysk ze ściekających po sierści kropel, po czym powolnym krokiem ruszyła w stronę jednego z drzew, pod którym zamierzała się ułożyć.
- Całkiem przyjemne miejsce - zagadnęła, chcąc w ten sposób przerwać nieco niezręczną ciszę.

Re: W cieniu palm [Sheeba i Bjørn]

: 02 gru 2018, 21:42
autor: Bjørn
Nie dostrzegł nikogo, więc musiał założyć że jest sama. Nie należał do lwów mających paranoję, a co za tym idzie nie oczekiwał że za każdym krzakiem ktoś czai się by go zaatakować. Nie był nikim znanym, takim zwykłym dość przeciętnym lwem, wykluczając może jego jasną sierść.
Dlatego wrócił do obserwowania samicy, możliwe że liczył na to że zrobi coś ciekawego, może była tutejszym bywalcem i zna jakieś sekret oazy?
Krótkie zdanie na zaczepkę wypowiedziane przez Sheebe zadziałało z powiedzeniem, o tyle że postanowił na nie odpowiedzieć.
- Tak, jest gdzie ochłodzić łapy po gorącym piasku pustyni.- Odpowiedział, co mogło sugerować że przybył tu już za dnia, z północnego wschodu, chociaż jakby nie patrzeć to dookoła małego raju, były tylko gorące piaski.
Nagle uniósł nieco wyżej łeb zaskoczony czymś najwidoczniej.
- Masz podobne pióra.

Re: W cieniu palm [Sheeba i Bjørn]

: 04 gru 2018, 11:05
autor: Sheeba
Sheeba dotarła do opatrzonego wcześniej drzewa i ułożyła się pod nim z cichym sapnięciem, wyciągając przed siebie zmęczone łapy. Oaza była idealnym miejscem na odpoczynek, od wody bił przyjemny chłód, a okoliczna roślinność dawała sporo cienia. Całkiem przyjemny przystanek, lecz samicy nie bardzo odpowiadało, by uczynić ją swym nowym domem. Jakby nie patrzeć, otoczona była jedynie przez nieskończone połacie gorącego piachu.
Mlasnęła, oblizując krótkim gestem nos, po czym znów zerknęła na samca. Ten, jak się jej wydawało, jakby nieco się rozluźnił. Co więcej, podjął temat.
- Jeśli by się ukryć w krzakach, to całkiem możliwe, że po jakimś czasie jedzenie pojawi się tu samo - dorzuciła, z nikłym uśmiechem. Niestety za mało jeszcze znała tutejsze tereny, by domyślić się, skąd samiec przybył. Zresztą nie miało to jak na razie dla niej wielkiego znaczenia.
Uniosła nieco brwi, gdy ten wspomniał o piórach, po czym mimowolnie dotknęła łapą czarno - białe lotki pod uchem. Następnie przyjrzała się rozmówcy dokładniej i dopiero teraz dostrzegła, że podobne ma wplątane w grzywę.
- Och, faktycznie - zauważyła, nieco rozbawionym tonem. - Ciekawy zbieg okoliczności, nieprawdaż?

Re: W cieniu palm [Sheeba i Bjørn]

: 04 gru 2018, 13:46
autor: Bjørn
- To całkiem dobry pomysł.- Przyznał, wcześniej nie myślał nawet o polowaniu w Oazie, ale jakby chciał zatrzymać się tu na jeszcze jeden dzień. Tylko czy miał na to czas? Rutynowe patrole pochłaniały jego większość, a jeśli zaniedba swoje obowiązki zbyt mocno Herszt naciągnie mu za to uszy i skończy z tak długimi jak osioł.
Sapnął sobie trochę tym faktem rozżalony.
- Tak. Nawet bardzo. - Poruszył temat piór, ale wyraźnie coś przeszkadzało mu w jego kontynuowaniu. Mała zmarszczka między brwiami pogłębiła się, chciał o coś spytać, ale jednocześnie wzbraniał się przed zadaniem pytania, szukając jakiejś alternatywy by zdradzić jak najmniej skąd to zainteresowanie piórkami.
- Ładnie wyglądają, prawda?- Nie zabrzmiało to najlepiej i zdawał sobie z tego sprawę, ale z całej mocy starał się nie wyglądać na mocno przyjętego tym faktem, bez większego wysiłku nawet, bo nigdy nie był zbyt ekspresyjny.

Re: W cieniu palm [Sheeba i Bjørn]

: 06 gru 2018, 20:02
autor: Sheeba
Nikły uśmiech zagościł na pysku lwicy, gdy jasny samiec pochwalił jej pomysł. Na chwilę odwróciła wzrok, kierując go ku okolicznym zaroślom, jakby rzeczywiście rozważała, czy się w nich nie przyczaić. W przeciwieństwie do swego rozmówcy nie była członkiem żadnego stada, przez co czas ją tak nie gonił. Dlatego też równie dobrze mogłaby spędzić w tych krzakach większość dnia, czekając, aż jakaś pechowa zwierzyna akurat znajdzie się w zasięgu jej łap. Być może zrealizuje ów pomysł później.
Po chwili ponownie zwróciła spojrzenie na lwa, który podjął temat piórek. Lekko ją zdziwił wyraz jego pyska - wydawać by się mogło, że ów nad czymś głęboko się zastanawia. Nie wydawało jej się, by zwykła pogawędka o pogodzie i ozdobach miała coś z tym wspólnego. Sama uniosła nieznacznie brwi, zanim przytaknęła w odpowiedzi na jego kolejne słowa.
- Zdecydowanie. Zresztą, tam, skąd pochodzę, pióra symbolizują wiele całkiem interesujących rzeczy - palnęła, być może trochę zbyt szybko, niż powinna. Tym samym nieopatrznie zasugerowała rozmówcy, że nie pochodzi z tych stron.

Re: W cieniu palm [Sheeba i Bjørn]

: 14 gru 2018, 20:36
autor: Bjørn
Każdy skądś pochodził, co prawda zdecydowana większość jego stada była własnie stąd, lub z najbliższych okolic, a co za tym idzie historie wielu osób przeplatały się ze sobą mniej lub bardziej ściśle, sprawiając że wysłuchiwanie kolejnej opowieści życia było jak powtórka z rozrywki. Te same dramaty, zawiści, smutki, powiedzieć można było że słuchał tego do obrzydzenia, chociaż zawsze starał się wysłuchiwać opowieści z należną rozmówcy uwagą, to czasem ciężko było powstrzymać znużone ziewnięcie, albo po prostu nie przysnąć.
- Doprawdy? A co symbolizuje takie pasiaste, jak u ciebie? Oczywiście jeśli wolno mi o to pytać, bo może to jakaś mistyczna zagadka, szamanem nie jestem i raz już usłyszałem że pewna wiedza mi się w związku z tym nie należy.

Re: W cieniu palm [Sheeba i Bjørn]

: 15 gru 2018, 12:19
autor: Sheeba
Jakby nie patrzeć, wiele historii jest do siebie podobnych - zmieniają się jedynie okoliczności i przewijające się w nich imiona. W końcu lwia natura pozostaje taka sama. Jednakże jasnogrzywy miał pod tym względem szczęście, bowiem Sheeba nie miała zamiaru zanudzać go opowieściami o swojej przeszłości. Ogólnie niechętnie o tejże wspominała, nie chcąc powracać do niej myślami.
Powoli położyła łeb na wyciągniętych łapach, wbijając wzrok w przestrzeń.
- No cóż, pióra w ogóle symbolizują wolność - odparła bezbarwnym tonem. Poniekąd z tego powodu krótko po opuszczeniu rodzinnych stron zaczęła nosić ozdoby z piór - ponieważ w końcu poczuła się wolna. - A czerń i biel obok siebie to współgrające ze sobą przeciwieństwa - dodała. To również poniekąd opisywało jej osobę, choć na pierwszy rzut oka mogłoby wydawać się inaczej.