Strona 1 z 4
Szlachetne zdrowie... [Danusia i Maru]
: 04 gru 2018, 19:26
autor: Maru
... nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz. Tak zaczynała się fraszka Jana Kochanowskiego, a samą jej mądrość mógł w tym momencie zasmakować Maru. Gdyby lew należał do uniwersum gier Resident Evil, to w jego oknie statutu pojawiłby się żółtawy napis 'Caution'
Bo oto rany po walce z dość sprytnym lampartem zostawiły szramę na jego grzbiecie, powodując mało przyjemną, otwartą ranę. Wprawdzie obmył ją nieco zaraz po całym zajściu, ale to jednak może być zbyt mało dla takiego poważnego obrażenia. Miał akurat możliwość oddalenia się nieco od swojej grupy, przeszedł się do oazy, by znaleźć nieco cienia, gdyż upał niezbyt dobrze pomagał w gojeniu się, a także pustynny wiatr mógł bardzo łatwo ją zanieczyścić.
Złoty syknął nieco czując kolejne ukłucie z tyłu, nie ma wątpliwości, że potrzebna mu będzie pomoc jakiegoś znachora. Miał nieco szczęścia, bo dość niedaleko na cmentarzysku stacjonowała akurat grupa przyjaznych lwów, a w tym ta jedna wyjątkowa lwica, ale nie ze względu, że się zaraz zakochają, tylko kluczowa postać w tym całym wątku, który strasznie zalatuje takim "zupełnie przypadkowym spotkaniem", ale autorzy nie mieli lepszego pomysłu na fabułę.
Re: Szlachetne zdrowie... [Danusia i Maru]
: 04 gru 2018, 20:21
autor: Danuta
Szaman nigdy nie robi niczego przypadkowo. A szamanka to już szczególnie. Podszepty duchów okraszone magicznym kobiecym instynktem kierowały kroki Datury w stronę oazy. Tylko oddalając się tak daleko od cmentarzyska mogła odpocząć od stada i włażących jej na głowę tibowych bękartów. Czy spodziewała się, kogo spotka w tym miejscu? Czy przeczuwała, że pozna lwa, który odmieni jej życie? Oczywiście, że nie. To nie telenowela. Zakładając, że lwica zna pojęcie telenoweli, ale słyszała kiedyś, że jest to egzotyczny gatunek drzewa szpilkowego. Co trochę odbierało sens całej tej myśli... nieważne. Ten punkt możemy pominąć.
Wróćmy do Datury. Oto fiołkowooka lwica zmierzała w stronę oazy, wyliczając w myślach znane sobie metody tortur i rodzaje trutek, które mogłaby po powrocie wypróbować na swym ulubionym dowódcy. Myśli te niezmiernie poprawiały jej ogólne samopoczucie, przez co na pysku samicy widniał szeroki uśmiech, uroczo kryjący mord w oczach. W ten właśnie, całkowicie nieprzypadkowy i uzasadniony logicznie znalazła się w oazie.
Wtedy właśnie nastąpiła chwila, która mogła przesądzić o jej dalszym losie. Ale nie przesądziła.
-Ja tu tylko na chwilę. Nie przejmuj się mną. - krzyknęła do leżącego daleko od niej lwa, aby ten przypadkiem nie postanowił, że dziś jest dobry dzień na skopanie przypadkowego przechodnia. Nie przyglądała mu się dokładnie, gdyż po pierwsze była daleko, a po drugie niewiele ją on obchodził.
Re: Szlachetne zdrowie... [Danusia i Maru]
: 04 gru 2018, 20:38
autor: Maru
Leżał sobie spokojnie, starając się uporządkować w głowie skołatane myśli. Drugi raz już w jego przygodzie spotkał obcą sobie lwicę, ale tym razem to ona dała o sobie znać. Z Alex było odwrotnie, ale wyszło potem całkiem nieźle, więc czemu by nie spróbować i tym razem. Złoty podniósł cielsko i zrobił parę kroczków w stronę postaci. Przechylił nieco łeb, gdy tak się jej przypatrywał.
- Dobrze, w ogóle się nie przejmuję, może tylko troszeczkę. - póki co aby stał i czekał na jej reakcję.
Re: Szlachetne zdrowie... [Danusia i Maru]
: 04 gru 2018, 23:21
autor: Danuta
Podeszła bliżej wody, by wskoczyć do środka i wziąć kąpiel. Już szykowała się do skoku, gdy zauważyła, że obcy się jej przygląda. Zboczeniec jakiś, czy co? pomyślała. Odwróciła się z powrotem do wody, lecz wzrok samca nie pozwalał jej się skupić na kąpieli.
Wzięła głęboki oddech i pewnym siebie krokiem ruszyła w stronę nieznajomego, by wygarnąć mu co sądzi o lwach podglądających samice w trakcie zażywania higieny. Niestety wszystkie ułożone naprędce malownicze epitety nigdy nie opuściły jej ust. Będąc już kilka kroków od samca zwolniła i zamiast na jego świdrującym spojrzeniu skupiła się na jego grzbiecie. Był ranny i zdecydowanie nie było to niegroźne zadrapanie.
- To żeś się urządził! - wypaliła na widok paskudnej rany.
Re: Szlachetne zdrowie... [Danusia i Maru]
: 05 gru 2018, 17:11
autor: Maru
Widocznie trafił na zupełnie inną lwicę niż Alexandra, ta podeszła pewnie i jakby ze złością, w każdym razie tak było, póki nie zauważyła jego rany. Pokręcił nieco łbem na tę wieść.
- Taki tam skutek uboczny spotkania z lampartem. Trochę się dałem zaskoczyć, ale najważniejsze, że pozostałym nic się nie stało. - odpowiedział zupełnie normalnym tonem, przysiadł sobie na trawce i lekko się uśmiechnął w celu rozładowania tego napięcia, chociaż w sumie może już zostało rozładowane.
Re: Szlachetne zdrowie... [Danusia i Maru]
: 05 gru 2018, 19:10
autor: Danuta
Patrzyła pytająco na lwa, ten jednak jakby nigdy nic usiadł sobie na ziemi z miną jak gdyby właśnie szykował się do podwieczorku.
- Dowaliłeś chociaż temu lampartowi? - spytała odrobinę złośliwym tonem.
Obeszła samca z boku, by lepiej przyjrzeć się ranie. Wyglądała na wstępnie oczyszczoną, lecz nie zmieniało to faktu, że była dość głęboka i przydałoby się jej fachowe opatrzenie.
- Hmm... - obejrzała nieznajomego dookoła, po czym usiadła naprzeciwko niego na trawie. - Jako że znam się dobrze na ranach, mogę jednoznacznie stwierdzić, że nie wygląda to dobrze. Masz szczęście, że jeszcze nie wdało się zakażenie. - orzekła fachowym tonem.
- Bardzo nieprzyjemna sprawa, takie zakażenie. Na początku zaczyna trochę boleć, lekko czerwienieje, a po kilku dniach zostajesz kolacją dla padlinożerców. - mówiła lekkim tonem - Kruki szczególnie przepadają za gałkami ocznymi. - dodała pogodnie.
Re: Szlachetne zdrowie... [Danusia i Maru]
: 05 gru 2018, 19:30
autor: Maru
Zakręcił nieco oczami, na szczęście lwica była teraz za nim i nie za bardzo mogła to zauważyć.
- Powiedzmy, że oberwał, a potem sobie poszedł. Ot tak, po prostu. Może szukał tylko jakiegoś małego sparingu. - tak, humor się go imał mimo rany, chociaż powiedział prawdę. Nawet nie wiedział czemu nie protestował na obserwowanie jego rany, ale zdawał sobie sprawę, że sama woda to za mało, może instynkt samozachowawczy zaczął grać pierwsze skrzypce? W ciszy wysłuchiwał jej diagnozy, a także późniejszych uszczypliwości. W każdym razie zdał sobie sprawę, że ma właśnie kontakt z medykiem, dość sprytnym medykiem.
- Rozumiem. Czego chcesz? - odwrócił się i spojrzał doń dość podejrzliwym spojrzeniem.
Re: Szlachetne zdrowie... [Danusia i Maru]
: 05 gru 2018, 19:53
autor: Danuta
Prychnęła i machnęła pogardliwie ogonem.
- A cóż to za insynuacje? - spytała z teatralnym oburzeniem - Od razu uważasz, że czegoś chcę. Gdzie twoje dobre maniery? - cmoknęła z dezaprobatą.
- Może zwyczajnie naszła mnie ochota by porozmawiać o medycynie? Nie co dzień spotyka się w trakcie kąpieli taki ciekawy przypadek. - spojrzała rozbawiona na samca. Zamierzała co prawda jeszcze trochę podrażnić się z nieznajomym, ale nie chciała by w międzyczasie wykitował. Co prawda łatwo ukryć na pustyni niepotrzebne zwłoki, ale ten tłuścioch pewnie znów by ją zbeształ za mordowanie przypadkowych lwów. Ostatnim razem to nie była nawet jej wina.
Wstała powoli, rozciągając się łapa po łapie.
- Udowodnię ci więc, że jestem bezinteresowną, sympatyczną lwicą. - zadrwiła.
- Danusia. Szamanka, do usług. - skinęła łbem brązowemu.
Re: Szlachetne zdrowie... [Danusia i Maru]
: 05 gru 2018, 20:09
autor: Maru
Ignorował te jej wszystkie zaczepki i dziwny ton. Wpatrywał się z zupełnie kamienną twarzą i nawet nie przejął się komentarzami na temat jego manier.
- Nie byłabyś pierwsza. Z doświadczenia wiem, że ktoś zawsze oczekuje czegoś w zamian. Jak to mówią, za darmo to można dostać co najwyżej po pysku. - pokręcił nieco głową na jej zapewnienie, że udowodni mu swoje szlachetne intencje, złoty nieco prychnął rozbawiony.
- Otrujesz mnie, zanim kruki wydziobią mi oczy? - mały kontratak, a co? - Maru, obecnie nomad, miło cie poznać mimo wszystko. - nawet nie było w tym zdaniu ani grama ironii.
Re: Szlachetne zdrowie... [Danusia i Maru]
: 05 gru 2018, 21:02
autor: Danuta
Poczuła się zawiedziona, gdy Maru po prostu zignorował jej złośliwości. Liczyła na jakąś ciekawą wymianę szyderczych komentarzy pod wzajemnym adresem.
- Być może mnie nie doceniasz. - rzekła przybierając tajemniczą minę.
- Jeśli tylko sobie życzysz, mam kilka wypróbowanych sposobów. Mogę znacząco skrócić twój pobyt na tym żałosnym padole. Wystarczy słówko. - odpowiedziała z uśmiechem.
- Czyli mieszkasz sobie na tej pustyni? - rozejrzała się wokół - Hmm... przytulnie.