Król Lew PBF

/akcja dzieje się tuż po powodzi/
Nareszcie. Powrót. Powódź zmieniła trasę lwicy i samica utkwiła poza Złą ziemią. Cholerny żywioł przez niego była odcięta przez długi czas. Teraz będzie musiała nadrabiać zaległości. Miała nadzieje, że szybko spotka ciocię i dowie się od niej co ją ominęło w jej stadzie.

Jak zwykle patrolowała tereny w poszukiwaniu zaginionych lwów ze swego stada. zbyt wiele grup wysłanych na polowanie czy zwiady nie wróciło po ostatniej powodzi. W końcu jej wzrok przyciągnęła lwica kręcąca sie przy granicy. Tego osobliwego umaszczenia nie można było pomylić z nikim innym.
- Ari! - Zawołała licząc, ze ta pokornie podejdzie i wyjaśni zwoje znikniecie. Jeśli nie miała nic do ukrycia to nie miała się też czego bać.

Samica nadstawiła uszu słysząc znajomy głos. Jej ciotka i przywódczyni pojawiła się na horyzoncie. Przyspieszyła kroku i podeszła do brązowofutrej. Skinęła głową z szacunkiem na powitanie.
- Witaj ciociu. - powiedziała machnąwszy ogonem- wybacz moje zniknięcie. Zaniedbałam swoje obowiązki, przepraszam, ale odcięła mnie woda. Jestem najszybciej, jak mogłam być. - powiedziała. W sumie, rzadko mówiła dużo, ale ta sprawa wymagała wyjaśnienia. Miała tylko nadzieję, że przywódczyni jej uwierzy.