Król Lew PBF

/Na lwiej ziemi jeszcze przed zlaczeniem stad/
Rudogrzywy samiec wylegiwał się na sawannie. Słońce przygrzewało i lew wyciągnął się przybierając dość nietypową pozycję. Czuł jak jego skóra sie nagrzewa, jak promienie muskają jego sierść. Co za cudowny spokój, niczym i nikim nie zmącony...

Shauri szła spokojnym krokiem wiedząc, że będzie mogła przystanąć na odpoczynek. Po chwili poczuła delikatny wiatr, ale jedynie na chwilę co było błogie dla rdzawej lwicy. Niedaleko zauważyła wylegiwającego na sawannie samca prawdopodobnie. Najwidoczniej odpoczywa po wędrówce jakiejś. Lwica poszukiwała miłego cienia, żeby odpocząć z dala od cholernego słońca. W końcu znalazła owe miejsce. Położyła się przy drzewach czując jedynie ulgę na swojej sierści.
- Ahh.. jak tu przyjemnie - odpowiedziała cicho, przymrużając rubinowe ślepia. Miała nadzieję, że nie przeszkodziła samcowi w drzemce, który niedaleko leżał sobie na słoneczku.

Poderwał głowę na dźwięk głosu lwicy. Był bardzo przyjemny, miękki. Widocznie nie on jeden wpadł na pomysł odpoczynku tutaj. No cóż, miłego towarzystwa nigdy za wiele.
-Witaj nieznajoma. W istocie piękno tego przybytku na kolana powala. Nic ineego niż Carpe diem! Prawda?-. Uśmiechnął się I wstał kłaniajac się lwicy.
- Jam jest Moyo, droga damo. A jak brzmi I twoje miano? -Zapytał patrząc na lwicę.

Samica leżała na łonie natury rozkoszując się przyjemnym wiaterkiem. Po chwili usłyszała czyjeś kroki w jej kierunku.
- Witaj.. - rzekła słuchając go spokojnie. Lekko uśmiechnęła się do samca.
- Jestem Shauri, miło mi Cię poznać Moyo - wypowiedziała ze spokojem. Zmieniła pozycję, żeby dobrze widzieć swojego rozmówcę.