Strona 1 z 4

W małym dołku [Leon i Śliwka]

: 21 lip 2019, 11:33
autor: Śliwka
Martwa Rzeka na wysokości Wodopoju, zmierzcha. Całodniowa duchota kumuluje się w ciężkich szarych chmurach, zaraz lunie. Kilka dni przed przekroczeniem przez Śliwkę zachodniej granicy Lwiej Ziemi. Poprawka: już pada.

O rany, na kolce jeżozwierza w zadku małpiszona, jak leje, zaraz się tutaj normalnie utopię! Chciałam pobiec jak gepard, ale przy brzegu było tyle błota, że się nie dało. Położyłam uszy, żeby woda mi się nie nalała do środka i postanowiłam, że będę harda. Zacisnęłam zęby na liściu, który złożyłam w pierożek, żeby jakoś przenieść moje żuki, zadarłam wysoko głowę, żeby mnie nie smyrała wysoka trawa, i nabrałam ogromnie dużo powietrza. Do nory, którą znalazłam dwa dni temu, było niedaleko, ale zaczęłam się obawiać, że ją minęłam, bo ulewa zupełnie zmieniła cały świat, a rzeka ciągnęła się, ciągnęła cały czas taka sama, podobnie jak równina, teraz tylko mokrzejsza. To jeszcze nie był tragiczny moment, więc nie zanuciłam piosenki na zgubienie się, ale skoro o tym pomyślałam, to znaczyło, że tragiczny moment mógł w każdej chwili nadejść. Obudziłam więc superczujność, żeby jak najszybciej znaleźć tamten spróchniały pień, za którym trzeba było odbić od rzeki i okrążyć trzy razy stojący trzydzieści pięć kroków dalej kopiec termitów, żeby skręcić na południe i za sto kroków dojść do nory.

Re: Żarty i żarciki [Leon i Śliwka]

: 21 lip 2019, 12:28
autor: Leon
Podróżował znikąd donikąd, jak zwykle zresztą. Za dnia krył się przed upalnymi promieniami słonecznymi, zaś wieczorem to w ogóle nie było się gdzie ukryć. Parnota straszliwa zwiastowała nadchodzącą burzę i porę deszczową. Chyba, bo Leon nigdy sobie tym nie zaprzątał głowy. Czasami padało, ale jemu mokre futro nie przeszkadzało. Ciemne i ciężkie chmury powitał uśmiechem, bo zaraz za nimi przybyło przyjemne, chłodne i wilgotne powietrze, a wilgotne było aż do przesady. Musiał sobie kilka razy poprawiać mokrą grzywę, która zasłaniała mu widzenie. Taki drobny minus posiadania jej.
Nie miał pojęcia gdzie jest, gdzie idzie, ani czy ktoś tu w ogóle jest. Deszcz padał tak obficie, że skutecznie utrudniał widzenie na dalsze odległości, a i zagłuszał też skutecznie wszystkie inne odgłosy. Biały postanowił, że przerwie na moment to łażenie i przeczeka w jakiś schronieniu te opady, bo może wpaść na nieciekawych typów, na których lepiej nie wpadać. Poszukiwania wcale łatwe nie były, tym bardziej, że nie wiedział nic o okolicy.

Re: Żarty i żarciki [Leon i Śliwka]

: 21 lip 2019, 13:01
autor: Śliwka
Superczujność wykryła w otoczeniu jakąś niezwykłość, alarm, alarm, drobne ziarnojadki zrywają się z traw i wystrzeliwują w powietrze! Ptaszki wiedzą o niebezpieczeństwie najszybciej, nigdy nie należy ich przeceniać. Zatrzymałam się i zmarszczyłam czoło. Chciałam wypatrzyć ptaszkowe niebezpieczeństwo, to mógł być miły szakal, ale też lampart, już mniej miły. O matko, ale to był wielki lew!
Wytrzeszczyłam oczy i cała moja dusza zmalała.
Biały, że aż świecił w tej szarówce, i może wcale nie taki największy, jak mógłby być, ale znajdował się blisko spróchniałego pnia (w końcu go znalazłam, co za ulga!), dosłownie kilka kroków, więc nie mogłam tamtędy swobodnie przejść. W dodatku na pniu znajdowały się moje żuczki, schowałam je pod łupinami różnych kokosów i orzechów, tak żeby nie mogły uciec, kiedy szukałam innych. Miałam nadzieję, że ich nie zauważy i sobie pójdzie, w przeciwnym razie to już nie wiedziałam, co będzie, czy bronienie żuczków, czy własnej skóry. Znad trawy wystawał tylko czubek mojej głowy, w razie gdyby lew się odwrócił, mogłam się szybko schować. Tylko żeby nie zdradziły mnie ziarnojadki, jak zdradziły jego!

Re: Żarty i żarciki [Leon i Śliwka]

: 21 lip 2019, 13:12
autor: Leon
Nie zdawał sobie sprawy z obcej tutaj lwicy. Nie był nigdy specjalnie czuły na takie zjawiska, jak żuczki, ignorował je. Przetrząsnął się kilka razy próbując pozbywać się z futra nadmiaru deszczu, ale efekt tych zabiegów był prawie żaden. Uniósł łapę i odsunął przemoczoną grzywę na bok odsłaniając oko i dając sobie szansę na rozejrzenie się dookoła. Widział coś wystającego znad traw, ale ciężko było powiedzieć, czy to żywa istota, czy kolejny pień, których tu w okolicy było kilka. Nie chciał zostawać tu zbyt długo, wiec ruszył przed siebie, właśnie w kierunku owego tajemniczego kształtu.

Re: Żarty i żarciki [Leon i Śliwka]

: 21 lip 2019, 13:23
autor: Śliwka
O nie, szedł w stronę pnia, musiałam działać. Stąd nie mogłam zobaczyć, czy przypadkiem nie strąca z pnia łupin i nie wypuszcza moich żuczków, które z trudem powyłapywałam. Pod pniem było trochę suchego miejsca, bo to było takie wygięte drzewo, można było się tam schować. Oby tylko nie zachciało się tam białemu zdrzemnąć, co ja bym wtedy zrobiła! A jeśli uderzyłby głową w drzewo i strącił wszystkie, dosłownie wszystkie łupiny, i powypuszczał moje żuczki?
Najciszej, jak potrafiłam, poszłam za nim.

Re: Żarty i żarciki [Leon i Śliwka]

: 21 lip 2019, 13:33
autor: Leon
Nie trącał łupin, ani niczego innego na pniaku. Nawet gdyby zauważył to by to zignorował. Podczas suszy może by i obejrzał, ale teraz miał inne zmartwienia. Przeszedł obok i począł próbować znaleźć jakąś jaskinię, grotę czy choćby duże drzewo, by zrobić z niego chwilowy parasol. Na nieszczęście niczego takiego nie było w zasięgu wzroku. Szedł zatem przed siebie w nadziei, że na coś natrafi. Kroków za sobą nie usłyszał, było już wspomniane, że deszcz skutecznie wszystko zagłuszał.

Re: Żarty i żarciki [Leon i Śliwka]

: 21 lip 2019, 13:48
autor: Śliwka
W wielkim napięciu patrzyłam, jak biały lew mija pień i idzie dalej przed siebie. Pewnie był starym wędrowcem jak mój tatulo, a tacy to nigdy nie tracą energii na głupoty. Miałam wielkie szczęście, uf. Przytruchtałam do pniaka, upewniłam się, że biały zadek nadal zmierza w tym samym kierunku, co przed chwilą, i wskoczyłam ostrożnie na drzewo. Odłożyłam liściasty pierożek z żuczkami (ja go tak przebiłam dodatkowo gałązką, więc nie musiałam się martwić, że żuczki uciekną), i wtedy okazało się coś niebywałego.
- GDZIE ONE SĄ NA JEŻOZWIERZA?! - wrzasnęłam, zanim pomyślałam o konsekwencjach, po czym zatkałam swój głupi gamoniowaty pysk łapami, jakby mogło to w czymkolwiek teraz pomóc, mnie samej zaraz przez lwa spranej albo łupinom, których z jakiegoś powodu nie było na pniu.

Re: Żarty i żarciki [Leon i Śliwka]

: 21 lip 2019, 14:35
autor: Leon
Poszedłby dalej i do tego spotkania by nigdy nie doszło, gdyby nie niewyparzony język lwicy. Akurat taki wrzask z łatwością przebił się przez te odmęty deszczowej piosenki. Uszy mu drgnęły i odwrócił się, znów spoglądając na kontury postaci, tym razem zupełnie odsłoniętej. Zmrużył zmoczone oko i kolejny raz strząsnął krople z pyska i grzywy. Chyba nie chciała, żeby ją spotkał, wiec nie powinno być zagrożenia, a akurat może się przydarzyć, że to ktoś miejscowy i zna okolicę. Postanowił zrobić kilka wolnych kroków naprzód ku niej.

Re: Żarty i żarciki [Leon i Śliwka]

: 21 lip 2019, 15:13
autor: Śliwka
Odłożyłam łapy na pniak i powoli podniosłam tyłek. Tak, biały lew szedł w moją stronę, nie mogło być inaczej, sama się o to prosiłam. Miałam teraz przechlapane, ale przez to, że zaczęłam węszyć po pniaku, jakoś kontrolowałam swój strach. Muszę przyznać, że byłam bardzo zwinna i nawet w takim deszczu utrzymywanie się na śliskiej korze nie sprawiało mi problemów. Posuwałam się naprzód, co jakiś czas przykucając i obwąchując korę w poszukiwaniu śladów innych zwierząt. Może ktoś mi moje skarby po prostu ukradł?

Re: Żarty i żarciki [Leon i Śliwka]

: 21 lip 2019, 15:43
autor: Leon
Nie zamierzał atakować, jej zachowanie bardziej go zaciekawiło. Przystanął i spoglądał się co też ona czyni. Była to doprawdy dziwna lwica. Najpierw wydziera się na całe gardło, a potem węszy pniak i to w czasie deszczu. Dał jej dłuższą chwilę na te poszukiwania, a potem zdecydował się na nieco interakcji.
- Witaj nieznajoma. Jestem Leon i szukam schronienia przed deszczem. Może znasz okolicę i mogłabyś wskazać jakieś przytulne i suche miejsce? - ukłonił się przy tym w geście szacunku. Drugiego swojego sztandarowego zachowania już nie wykonał. Poprawianie grzywy w tym deszczu nie miało sensu.