Strona 1 z 3

Na granicy [Lyanna, Hatari]

: 16 wrz 2019, 23:03
autor: Hatari
Niedaleko północnej granicy ziem Szkarłatnych, jakiś czas przed akcją pod drzewem.

Swym zwyczajem samiec czerwonooki podążał przed siebie, kierując się gdzie tylko łapy poniosą. Odkąd postanowił porzucić swoje wygórowane marzenia znów był sam, nie licząc oczywiście swoich myśli. Od tamtej pory te stawały się coraz bardziej ponure i irytujące. Wrażenie, że czegoś mu w życiu brakowało nie tylko nie znikło, lecz nawet stawało się coraz bardziej dokuczliwe. Nie miał jednak żadnego pomysłu, jak sobie z tym poradzić.
Chcąc zająć czymś myśli skupił się na najzwyklejszych w życiu czynnościach. Jak na przykład polowanie. W tym momencie podążał właśnie śladem potencjalnej ofiary, skradając się wśród wysokich traw, nie do końca świadomy, jak bardzo zbliżył się do granicy terytorium jakiegoś stada. Jakby nie patrzeć nie wiedział nic o przenosinach Złoziemców, a będąc doskonale świadomym, że znajduje się daleko od Lwiej Ziemi, był przekonany, że żadna grupa w pobliżu nie zamieszkała. Chyba tylko przypadek sprawił, iż owej granicy nie przekroczył, kiedy już wyskoczył z zarośli, rzucając się w pogoń za pasącą się gazelą. Ciężkie łapska uderzały miarowo o ziemię, wzniecając kurz, z gardzieli wydobył się głęboki warkot. Po chwili błysnęły pazury, które zaraz wbiły się w ciało roślinożercy. Po niedługiej szarpaninie powalił zwierzynę na ziemię i zacisnął kły na jej gardzieli póki nie wydała ostatniego tchnienia.
Puścił ofiarę i rozejrzał się krótko, by zaraz pochylić się nad nią ponownie i zabrać się do posiłku.

@Lyanna

Re: Na granicy [Lyanna, Hatari]

: 21 wrz 2019, 13:12
autor: Lyanna
Niedoświadczona w polityce i władaniu stadem młoda jasna lwica przemierzała tego dnia stadne rewiry przejmując pałeczkę po zaginionych samcach, znakowanie granic. Nie była w tym świetna, a co gorsza bardzo ją to zadanie nudziło, czego nie w sposób byłoby nie zauważyć po natknięciu się na nią. Księżycowookiej przeszło nawet przez myśl, że nowe tereny są przeklęte i powinna wrócić na dawne obszary Złej Ziemi... nie mogła jednak zgodzić się na tą myśl. Chciała lepszej przyszłości w lepszym otoczeniu, więc nielogicznym byłoby porzucenie dobrobytu i udanie się na nieurodzaj. Srebrne ślepia patrolowały wysokie zielone trawy, które kołysał delikatny wiatr. Swoją drogą muskał on również jej sierść, podczas gdy jego właścicielka cierpiała ze względu straty Ragira, kuzyna i kochanka w jednej osobie. Jej serce bardzo cierpiało po jego zaginięciu, lecz odpowiedzialność jaka na nią spadła nie pozwalała jej się poddać i załamać. Miała na barkach całe stado, które do najliczniejszych nie należało, a wiązało się to z samymi kłopotami. Duże terytorium nie zostanie utrzymane przez małą grupkę lwic.
Spokojny spacer został jednak przerwany córce Vitani przez odgłosy i zapach jaki dotarł do jej receptorów. Lyanna zaintrygowana tym co do niej dotarło ruszyła w kierunku źródła tych bodźców żwawym truchtem. Nie zajęło jej wiele czasu dostrzeżenie w zasięgu wzroku sporego lwa, który polował tuż przy granicy. Gazela nie miała z nim najmniejszych szans. Gdy królowa Szkarłatnych Grzyw była już naprawdę blisko, ugięła łapy i zaczęła się skradając, zbliżać do tajemniczej postaci rosłego samca lwa, o ciekawym unikatowym umaszczeniu włosa.

Re: Na granicy [Lyanna, Hatari]

: 21 wrz 2019, 22:48
autor: Hatari
Zajęty swoimi sprawami nie zauważył nawet, że jest obserwowany. Trzeba przyznać, iż dość często mu się to zdarzało. Być może pokładał zbyt dużą ufność w swojej sile i skutkowało to chwilową utratą czujności. Tak, czy owak, błogo nieświadomy obecności jasnofutrej lwicy pochylił się nad swą ofiarą i kilkoma sprawnymi ruchami rozpłatał jej brzuch, zaczynając posiłek od delikatnych wnętrzności. Nie śpieszył się zbytnio z jedzeniem, znów, jakby nieco nazbyt pewny, że nikt mu nie przeszkodzi. Skupił się na tej prozaicznej czynności całkowicie, nie chcąc dopuścić do siebie myśli, iż znowu nie robi nic nadzwyczajnego. Ot kolejny posiłek jakich wiele. Od jakiegoś czasu doskwierało mu znudzenie. Marzenia o zmianie swego życia wciąż gdzieś pozostawały żywe w jego głowie.
Po jakimś czasie podniósł łeb i się rozejrzał. Jednak nie ze względu na skradającą się ku niemu samicę, lecz jakiegoś ptaka, który przysiadł na pobliskim drzewie i zaskrzeczał. Hatari obdarzył go obojętnym spojrzeniem i przy okazji powiódł spojrzeniem po okolicy, oblizując leniwie wargi. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że trawy w pobliżu poruszają się nieco gwałtowniej, niż mogłyby to czynić przez lekki powiew wiatru. Zmarszczył nieznacznie czoło i zapatrzył się w tamtą stronę, machnąwszy krótko ogonem.

Re: Na granicy [Lyanna, Hatari]

: 22 wrz 2019, 21:39
autor: Lyanna
Zamarła w bezruchu, gdy obserwowany przez nią osobnik uniósł łeb ponad swój posiłek i zaczął się rozglądać, a gdy jego spojrzenie wylądowała w okolice, w których się ukrywała... jej serce wydawało się na moment zakończyć swoją akcję. Trwała w bezruchu, bez oddechu i mrugnięcia obmyślając jakikolwiek plan na dalsze działanie. Postanowiła, więc spróbować ryzykownej próby nastraszenia czerwonookiego.
- Teraz! Wszyscy złapać go! - rzuciła porywczo.
Włączył się jej tryb tworzenia wokół siebie wielkiego chaosu i hałasu. Smagnęła łapą leżącą w trawie gałąź, trąciła kamień i wypłoszyła drobne ptactwo ukrywające się w zielonym morzu roślinności, sama wydobywała z siebie odgłosy warknięć, ryków o zmiennej częstotliwości. Całe to zamieszanie stwarzało efekt jaki lwica zamierzała osiągnąć. Wyglądało to tak jakby samicy towarzyszyło kilka innych osobników. Działo się to wszystko tak szybko i płynnie aż w końcu jasna lwica zdecydowała się wyskoczyć z kryjówki z głośnym rykiem. Wydawała się biec wprost na kotowatego.

Re: Na granicy [Lyanna, Hatari]

: 24 wrz 2019, 21:23
autor: Hatari
Wtem zapanował chaos. Do uszu samca dobiegły dźwięki jakiegoś szamotania w pobliskich trawach, okrzyki i porykiwania. Zgodnie z planem Lyanny Hatari odniósł wrażenie, że w zaroślach ukrywała się grupa lwów, która najwyraźniej właśnie zbierała się do ataku. Przez grzbiet czerwonookiego przebiegł dreszcz, strosząc szorstkie włosie. Przez głowę zdążyła jedynie przemknąć myśl, że popełnił właśnie poważny błąd. Stracił czujność, wystawiając się tym samym na atak. I zapewne właśnie za to zapłaci.
Wycofał się o parę kroków i ugiął łapy, przygotowując się do ewentualnej obrony bądź uniku, a z gardzieli wydobył się ostrzegawczy warkot. Tajemniczym napastnikom udało się podkraść wystarczająco blisko, że na ucieczkę bez problemów miał niewielkie szanse, zresztą Hatari nie zwykł się wycofywać nie próbując uprzednio chociaż zostawić po sobie kilku bolesnych pamiątek. Dlatego zająwszy pozycję dogodniejszą do obrony utkwił spojrzenie w wypadającej z traw lwicy, obnażając kły i warcząc.

Re: Na granicy [Lyanna, Hatari]

: 25 wrz 2019, 0:15
autor: Lyanna
Jej plan nie miał prawa się nie powieść. Samica była bardzo pewna siebie i było to nie tylko widać, ale i słychać po jej ryknięciach. Naskakując na grzywiastego sprawdziła jego reakcję na atak ze strony zorganizowanej grupy wielkich kotów. Nie ukrywała swojej fascynacji odwagą i śmiałością czerwonookiego lwa. Jego postawa i brak ruchu w trawie za nim oznaczał też iż samiec jest tu zupełnie sam. Dał radę powalić zdobycz w pojedynkę i nie wygląda na niedożywionego. Pod jego lśniącym futrem zarysowane były lekkie mięśnie, które uwadze liderki pobliskiego stada nie umknęły w najmniejszym calu.
Zatrzymała się metr przed nim, warcząc i szczerząc kły. Symulowała też zamachnięcia się na niego łapą z wyciągniętymi pazurami, lecz w porę ją wycofywała będąc przy tym pozorowanym ataku naprawdę bardzo dynamiczna. Skakała ze strony na stronę osaczając swoją energią obcego lwa, nie miała pojęcia jak wiele zaryzykowała w tym momencie.

Re: Na granicy [Lyanna, Hatari]

: 28 wrz 2019, 20:36
autor: Hatari
Hatari nie zastanawiał się teraz nad intencjami samicy. Był święcie przekonany, że właśnie został napadnięty przez jakiś oprychów i zmuszony będzie walczyć o swoje. Nie spuszczał jasnofutrej z oczu, warcząc głośniej za każdym razem, gdy zanadto się zbliżyła, czy machnęła łapą. Przemknęło mu przez myśl, że domniemani towarzysze samicy albo nie istnieli, albo nie kwapili się zbytnio, by ją wesprzeć, gdyż żaden z nich nie stanął u boku srebrnookiej. W mniemaniu czerwonookiego ukrywanie swej obecności teraz nie miałoby zbyt wielkiego sensu. Tak więc... Być może lwica była sama i po prostu chciała go nastraszyć? Z jakiego powodu? Tego nie był pewien. Dla świeżo upolowanego łupu? Być może. Choć na pierwszy rzut oka nie wydawała się ona wygłodniała.
Niemniej nieco dodało mu to pewności. Przynajmniej na tyle, by za którymś razem, gdy nieznajoma znalazła się bliżej po prostu dać susa w jej stronę z głośniejszym warknięciem. Jak na razie była to raczej próba nastraszenia niż atak. Jak dalej sytuacja się potoczy zależało od reakcji samicy.

Re: Na granicy [Lyanna, Hatari]

: 01 paź 2019, 11:27
autor: Lyanna
Lew nadal wydawał się jej być lekko wycofany i w sumie to wystarczyło, by upewnić już na sto procent Lyannę o tym, że jest sam i najwyraźniej mógł być też samotnikiem. Nie dało się ukryć, że jego agresywniejsze odpowiadanie na zaczepkę pomogło jej się w końcu lekko wycofać. Zerknęła na niego i uśmiechnęła się szyderczo.
- Nie spodziewałeś się chyba tak sprytnej lwicy, przybyszu. - zapytała retorycznie, lekko się śmiejąc - Trzeba przyznać, że odważny z ciebie osobnik, większość na twoim miejscu dawno by zwiała obawiając się grupy kotowatych. - pochwaliła samca.
Zaraz potem zdecydowała się działać. Spokojnym krokiem zbliżyła się do samca i otarła o jego bok ciałem, zahaczając przy okazji ogonem o jego pysk, szyję, bok. Po obejściu czerwonookiego stanęła przed nim i ponownie się uśmiechnęła.
- Jestem Lyanna, liderka Szkarłatnych Grzyw. Miło poznać, kawalera. - ostatnie zdanie dodała bardziej uwodzicielskim tonem głosu.

Re: Na granicy [Lyanna, Hatari]

: 02 paź 2019, 21:05
autor: Hatari
Najwyraźniej jego plan wypalił, bo gdy tylko ruszył w jej stronę, samica się wycofała. Warknął w jej stronę powtórnie, chcąc dać jej do zrozumienia, że jeśli zbliży się ponownie niechybnie oberwie, lecz wówczas się odezwała.
Jej słowa potwierdziły tylko jego przypuszczenia, iż tak naprawdę była sama i najwyraźniej robiła wszystko, by go nastraszyć. Nie był pewien, z jakiego powodu, w końcu, przynajmniej według posiadanej przez niego wiedzy oraz wnioskując z braku wyraźnych znaczeń zapachowych, nie naruszył należących do niej terenów, a nie wyglądała również na tak głodną, by ryzykować odebranie posiłku innemu lwu.
Być może jej poczynania były jakimś rodzajem testu, który... Najwyraźniej zdał? Nie był pewien, co o tym myśleć i jak się z tym czuł - czy bardziej go to intrygowało, czy denerwowało.
Fuknął krótko.
- No cóż, nie zwykłem uciekać nie upewniwszy się uprzednio, że nie zapamiętają mnie jako tchórza - odparł jedynie na jej pochwałę lekko schrypniętym głosem.
Obserwował lwicę uważnie, gdy się zbliżyła, wciąż niepewny jej zamiarów, przynajmniej póki się o niego nie otarła. Nagła zmiana nastawienia nieco go zaskoczyła, niemniej całkiem odruchowo odwzajemnił gest, przejeżdżając pyskiem po jej grzbiecie i przy okazji wciągając w nozdrza jej zapach.
- Hatari. Zwyczajny wędrowiec - odparł nieco łagodniej, choć to wciąż było zbyt mało, by całkowicie zdobyć jego zaufanie. Niemniej po usłyszeniu jej słów samica od razu wydała się mu dużo bardziej interesująca. Czyżby właśnie natknął się na przywódczynię stada? No cóż, w takim razie zawsze warto dowiedzieć się czegoś więcej.
- Szkarłatne Grzywy? Nie mogę powiedzieć, że kiedykolwiek słyszałem tę nazwę - zagadnął, przechylając nieco łeb na bok w geście zainteresowania.

Re: Na granicy [Lyanna, Hatari]

: 05 paź 2019, 17:47
autor: Lyanna
- Nie taki zwyczajny wędrowiec... - rzekła kuszącym tonem swojego aksamitnego głosu słodząc mu jego barwą i sugerując, że przypadł jej do gustu.
Potrzeba było w stadzie lwa, więc prawdziwe uczucia i miłostki nie miały większego znaczenia niż rzeczywiste sprowadzenie męskich osobników w szeregi grupy. Lyanna nie zamierzała tracić na to żadnej okazji i werbować jak najwięcej lwów będzie tylko w stanie, upewniając się przed tym, czy aby na pewno dana persona jej nie zagrozi i nie zniszczy stada lub nie przyniesie mu wstydu.
- Wcześniej nazywaliśmy się Złą Ziemią, zmieniliśmy tereny i nazwę. - wyjaśniła.