Strona 1 z 3
Patrol [Mane, Hatari]
: 09 paź 2019, 17:48
autor: Mane
Miejsce: kraina pochodzenia Manea
Czas: około pół roku temu (?)
Byłem już od paru miesięcy Władcą stada, które udało mi się przejąć… może niezbyt legalnymi, oficjalnymi czy chociażby etycznymi metodami, ale w zasadzie czym jest etyka i moralność? Rzeczami, którymi się przejmują tylko słabe lwy. Co prawda w wyniku mojej intrygi osłabiłem stado, powodując śmierć poprzedniego Władcy, który był jednym z najsilniejszych lwów… ale jak się okazało, czasami spryt jest ważniejszy niż siła. A naiwność jest gorszą wadą niż bycie słabszym fizycznie. W każdym razie powoli, ale nieustannie odbudowałem siłę swojego stada, organizowałem regularne treningi, zwiększałem dyscyplinę, przygotowywałem się do wojny, która jak wierzyłem, kiedyś nadejdzie. Co prawda byliśmy najsłabszym z trzech stad, ale pozostałe dwa… zacząłem ich skłócać, powodować, że sytuacja między nimi stawała się napięta. Byłem pewien, że już wkrótce rzucą sobie do gardeł, wybijając się nawzajem, a wtedy to ja przejmę władzę w całej krainie. Pomysł wydawał się idealny. Intryga zdawała się iść dobrze.
Trójka lwów prowadziła patrol na obszarze leżącym dalej od terenów stada. By zwiększać zdolności bojowe swoich wojowników, kazałem organizować kilkudniowe wyprawy. Tak by uczyć lwy dzielności, odpowiedzialności, zdolności podejmowania decyzji. Jeśliby nikogo nie znaleźli, to wracali raportując o stanie zwierząt i napotkanych warunkach. Gdyby jednak na kogoś natrafili to mieli zrobić „rozpoznanie bojem”, jeśli nieznajomi okazaliby się słabi, lub prowadzić negocjację, jeśliby trafili na silną grupę. Powoli nadchodził zmrok, więc trzy lwy zaczęły szukać jakiegoś miejsca na schronienie. W końcu położyły się w krzakach, które zdawały się dawać wystarczająco dobrze schronienie, by spokojnie przenocować a następnego dnia ruszyć w dalszą drogę.
@Hatari
Re: Patrol [Mane, Hatari]
: 09 paź 2019, 20:47
autor: Hatari
Te okolice były jego domem odkąd pamiętał. Wpierw dzieląc ją ze zdziwaczałą lwicą, która uchroniła go przed pewną śmiercią, gdy jeszcze był lwiątkiem. Po jej śmierci zajmując te tereny sam jeden. Z początku kryjąc się niepewnie przed wszelkimi intruzami, nijak nie obnosząc ze swoją obecnością, później w miarę dorastania, nabierania siły i doświadczenia panując na tym niewielkim terenie coraz śmielej. W końcu ten skrawek ziemi stał się jego małym królestwem, w którym sam jeden był zarówno władcą, jak i jedynym mieszkańcem. I tak tu sobie żył, trzymając się z dala od wszelkich stad i innych zwierzęcych zgromadzeń, według własnych zasad, wolny od wszelakich praw, czy obowiązków, nie licząc tych, które sam sobie wyznaczył.
Jednym z nich był regularny obchód jego włości. W tamtych czasach światopogląd Hatariego był dosyć prosty, może nawet i prostacki. Według niego lew, który nie był w stanie utrzymać swoich terenów na nie zwyczajnie nie zasługiwał, tak więc dbał o utrzymywanie intruzów z daleka. Nie miał litości dla konkurencyjnych gatunków, które mogłyby żerować na jego zwierzynie, ani dla innych samców. Jedynie czasami samicom odpuszczał, choć większość z nich nie zabawiła zbyt długo u boku samotnika. Każdy, kto mógł stanowić potencjalne zagrożenie musiał zostać przepędzony jak najszybciej. Najlepiej otrzymawszy uprzednio jakąś bolesną pamiątkę.
Nic więc dziwnego, że odkrycie podczas rutynowego patrolu całkiem świeżych lwich śladów porządnie go rozdrażniło. Samiec wpierw przystanął, by lepiej się im przyjrzeć i obwąchać, chcąc się dowiedzieć, kto tym razem naruszył jego tereny. Zapach nie wydawał mu się znajomych. Co więcej, intruzów było więcej, niż jeden. Czerwonooki zdołał dostrzec trzy różne tropy, wszystkie prowadzące jednak w tym samym kierunku, pozostawione w podobnym czasie. Warknął pod nosem i ruszył ich śladem, przechodząc z dotychczasowego nieśpiesznego marszu w niespokojny trucht. Musiał ich dopaść, kimkolwiek by nie byli i jak najszybciej się ich pozbyć. Trójka obcych z wiadomych powodów była większym zagrożeniem, niż pojedynczy wędrowiec, przepędzenie ich mogło stanowić też dużo poważniejsze wyzwanie. Niemniej Hatari nie mógł ot tak tego zostawić. W końcu nie był w zwyczaju odpuszczać bez walki.
Podążał tropem intruzów, póki ten nagle się nie urwał. No cóż, nie można ukryć, że czerwonooki nigdy do szczególnie spostrzegawczych nie należał, toteż nie dostrzegł dobrze ukrytych w zaroślach lwów, zwłaszcza, że powoli już się ściemniało. Przystanął więc, unosząc łeb i rozglądając się wokół, węsząc, wyraźnie podenerwowany.
Re: Patrol [Mane, Hatari]
: 09 paź 2019, 21:06
autor: Mane
Trójka lwów, wysłana na patrol, przemierzała pustynię oddzielającą Krainę Trzech Królestw od innych terenów nadających się do życia. Ucieszyli się, gdy po wędrówce w końcu trafili na przyjaźniejsze tereny i mogli się napić z jakiegoś jeziorka. Kontynuowali obchód, rejestrując ślady zwierząt, ich zapachy, każdy element który mógł być istotny z myślą o jakiejś potencjalnej inwazji. Najlepiej to byłoby zaciągnąć u kogoś języka, wypytać dokładnie, ale nie był to ich pierwszy zwiad, inne często były w jeszcze bardziej odległe tereny, i mieli świadomość, że w takich miejscach nie ma co się rozglądać za „informacją turystyczną”. Ale… ale szczęście im chyba sprzyjało. Gdy siedzieli schowani w krzakach dojrzeli, czy może usłyszeli, że jakiś lew się zbliżył. Porozumieli się skinięciem łba i po chwili dowódca grupy wydał polecenie swojemu zastępcy, by ten wyszedł. Uznali widocznie, że samotny lew jest zbyt duży, jak się wydawało przez to, co było widoczne zza krzaka, by próbować go schwytać – w końcu do zwiadów wybierano raczej zwinniejsze i bardziej spostrzegawcze osobniki. Te najsilniejsze trafiały do patroli chroniących tereny. Więc prościej było, by po prostu zagadać do nieznajomego, delikatnie podpytać. A że samotny lew bardziej wzbudza zaufanie, tylko jeden wyszedł, po delikatnym kole, by nie zdradzać krzaka, za którym był schowany.
- Dzień dobry. Jestem samotnym wędrowcem. Pielgrzymem. I zgubiłem się. Gdzie w zasadzie jestem? – zagadał, mając wyraźne rozkazy, by podawać się za fanatyka religijnego. Takie, delikatnie szurnięte lwy były zwykle uznawane za nieszkodliwe i budziły większe zaufanie, co było o tyle dziwne, że w sumie religie odpowiadały za gros wojen. Przyglądnął się przy okazji nieznajomemu, dostrzegając u niego lekko (?) przyspieszony oddech – słaba kondycja czy jakiś bieg? Na pierwsze to nie wyglądało – lew był spory i wydawał się dobrze zbudowany. Na drugie… tym bardziej, bo jeśliby się gdzieś spieszył, to czemu teraz stał w miejscu?
Re: Patrol [Mane, Hatari]
: 09 paź 2019, 23:21
autor: Hatari
I kiedy tak stał i się rozglądał z zarośli ktoś wyszedł. Czerwonooki odruchowo drgnął, nieco zaskoczony pojawieniem się intruza, po czym wyraźnie się spiął. Raz, że nie należał do osobników, które witają przybyłych z otwartymi ramionami, dwa, zbliżający się do niego samiec był jeden, a dostrzeżone wcześniej ślady wskazywały na obecność więcej, niż pojedynczego włóczęgi. Gdzie pozostała dwójka? Czyżby czaili się gdzieś w pobliżu, chcąc go zaskoczyć? Ślepia samca oderwały się na chwilę od wychodzącemu mu naprzeciw obcemu, by obrzucić resztę okolicy podejrzliwym, nieco nerwowym spojrzeniem. Zapadający mrok bynajmniej mu nie pomagał w zorientowaniu się, czy są sami.
Wbił więc wzrok na nowo w stojącego przed nim samca, marszcząc przy tym gniewnie nos. Otaksował go badawczym spojrzeniem od stóp do głów. Był od niego mniejszy i nie wyglądał na zbyt silnego, przez co poczuł się odrobinę pewniej. Odrobinę, bowiem dostrzeżone ślady nadal go martwiły. Jeśli miał towarzystwo, to jego siła na niewiele się zda.
Mimo wszystko warknął głucho, kiedy przybysz skończył mówić, obnażając kły. Może i wielu potraktowałoby wędrownego pielgrzyma jako niegroźnego wariata i przymknęłoby oko na jego poczynania, jednakże Hatari nie mógł sobie pozwolić, by ktokolwiek mu się tu pałętał po jego ziemiach z jakiegokolwiek powodu by się tu nie zjawił. Raz ugości tu jakiegoś pasożyta to potem się od takowych nie opędzi. A wreszcie znajdzie się taki, który to wykorzysta i przegna go z własnego legowiska.
Podszedł bliżej, nieśpiesznym krokiem, wciąż z groźną miną, by wreszcie stanąć z domniemanym pielgrzymem twarzą w twarz.
- Jesteś na moim terenie. Na którym nie powinno cię być. Nie znajdziesz tu nic oprócz kłopotów, więc dobrze ci radzę się wynosić - burknął groźnym tonem. Efekt potęgował dodatkowo fakt, iż głos miał schrypnięty od długiego nieużywania. W końcu żyjąc praktycznie w odosobnieniu nieczęsto miał okazję otworzyć do kogoś pysk.
Re: Patrol [Mane, Hatari]
: 09 paź 2019, 23:43
autor: Mane
Jeden ze zwiadowców, zastępca dowódcy, wyszedł zza krzaka, robiąc małe koło i zaczynając się zbliżać do nieznajomego lwa. Zawahał się dopiero widząc, że tamten się rozgląda. Bo wyjaśnienia mogły być dwa. Albo podejrzewał, że ich było więcej… albo wprost przeciwnie, on miał jakichś sojuszników w pobliżu, a to całkiem zmieniało proporcję sił. Zastanawiał się, co pozostali robią. Zachodzą go od tyłu? Czekają na efekt rozmowy, przed podjęciem dalszych kroków? Bo priorytetem było przesłuchanie go, zadanie mu paru pytań i wyciągnięcie możliwie dużej wiedzy od nieznajomego. Walka była opcjonalna. Zwiadowca zawahał się, widząc jego spojrzenie. Bałby się… ale obecność dwójki, w odległości trzech skoków od niego, trochę go uspokajała. Ale tylko trochę. Przełknął nerwowo ślinę, słysząc warknięcie i widząc obnażone kły. Raczej malała chyba szansa na dogadanie się. Więc wskazane byłoby… albo sprawne wycofanie się, albo próba… schwytania go, aby go wypytać lub uprowadzić. Tylko, że decyzja nie należała do niego. On by wolał być stanowczo w innym miejscu!
- Tak? To pomyłka. Ja… ja zaraz odejdę. Zabłądziłem – szybko zadeklarował – Bóg nagradza swoich wyznawców – dodał znacznie głośniej. Jakby… nie zwracał się lwa, który przecież był blisko i raczej nie sprawiał wrażenia głuchego. Ale do kogo? Pozostała dwójka zrozumiała ustalone hasło, że sugerowana interwencja. Z pobliskich krzaków dało się usłyszeć jakiegoś afrykańskiego ptaka. Czyżby sygnał, że polecenie zostało przyjęte? Jeden z lwów zaczął powoli zataczać koło, możliwie szeroko, aby nie zostać zauważonym czy usłyszanym. O zapach nie musiał się martwić – jego woń prawdopodobnie była mylona z jego kolegą rozmawiającym z nieznajomym lwem. W końcu pochodzili z dalekiego miejsca, pachnieli podobnie, więc niegościnny gospodarz potrzebowałby chwilę czasu, aby być w stanie wyodrębnić poszczególne wonie. Dowódca za to czekał w krzakach, by być w stanie w razie czego reagować. Potrzebowali dosłownie chwilki do ewentualnego ataku.
- Naprawdę, to pomyłka. Którędy… najlepiej iść, by opuścić teren? – dopytywał. Dziwiło go, że lew użył formy pojedynczej, że to jego teren. Albo był samotny, albo był władcą. Na władcę nie wyglądał, bo zdawał się działać nierozsądnie. Zamiast przesłuchać go, starał się go wyrzucić. Więc może rzeczywiście był samotny? Ewentualnie żył z pojedynczą lwicą, co byłoby raczej mało prawdopodobne? – Nie chcesz może porozmawiać o Bogu? – zaproponował, chcąc zyskać trochę czasu.
Re: Patrol [Mane, Hatari]
: 11 paź 2019, 23:27
autor: Hatari
Wbijał rozgniewane spojrzenie w lwa przed nim, uważnie go obserwując, chcąc się upewnić, że czegoś nie kombinuje. Sam rozmówca nie wydawał mu się szczególnie groźny, jednakże dostrzeżone ślady go niepokoiły. Wydawało mu się, że wszystkie urwały się tutaj. Nie musiało to co prawda oznaczać, iż w krzakach czaiły się dwa inne lwy, niemniej zdecydowanie wskazywało na obecność na jego ziemiach więcej niż jednego intruza. Ten zresztą wydawał mu się jakiś podejrzany. Może i mógł wytłumaczyć jego zachowanie religijnym fanatyzmem czy też zwyczajnym zdziwaczeniem, lecz... No cóż, w tamtym okresie Hatari zbytnio nie interesował się podobnymi sprawami. Jego sposób myślenia był dość prymitywny. Inny samiec to intruz, potencjalny konkurent, którego należy się pozbyć. Jeśli zachowuje się jakoś dziwnie, to najpewniej coś knuje. Dlatego też, gdy odezwał się głośniej, jakby nie do niego, czerwonooki mimowolnie odwrócił wzrok od jego oblicza i rozejrzał się nerwowo po pobliskich krzakach. Coś w zaroślach zaszeleściło, skłaniając go do szybkiego zwrócenia się w tamtą stronę. Jednakże w chwilę później z tych samych zarośli rozległ się ptasi śpiew. Hatari, niezbyt zaznajomiony ze stosowanymi przez zwierzęce grupy taktykami nie pomyślał nawet przez chwilę, że mógł on w rzeczywistości był dyskretnym sygnałem dla ukrytych intruzów.
Fuknął, poirytowany i machnął ogonem, po czym warknął na domniemanego pielgrzyma ponownie.
- Po twoich własnych zasranych śladach - burknął w odpowiedzi na jego pytanie, wbijając w niego gniewne spojrzenie. - Możesz mi jeszcze powiedzieć gdzie polazło tamtych dwóch, którzy tu się z tobą napatoczyli.
Wbił w samca wyczekujące spojrzenie, wyraźnie podenerwowany. Poniekąd spodziewał się, że ten teraz zacznie się wypierać, twierdząc, iż przybył tu sam. Co najpewniej jeszcze bardziej go zirytuje. Hatari nienawidził bowiem, kiedy robiono z niego idiotę.
- Nie obchodzi mnie twój Bóg - warknął jeszcze na koniec, uderzając przy tym niecierpliwie ogonem o podłoże.
Re: Patrol [Mane, Hatari]
: 14 paź 2019, 0:09
autor: Mane
Lew udający pielgrzyma czuł się wyraźnie nieswojo. Naprawdę zastępca dowódcy miał nadzieję, że pozostałą dwójka szybko zareaguje. Odwagi mu dodawało tylko to, że tamci powinni być blisko i w razie problemów byliby w stanie szybko zareagować. A przynajmniej taką miał nadzieję – zdecydowanie wolałby mieć jednak pewność. Część zdania powiedział wyraźnie głośniej… a to chyba zaniepokoiło nieuprzejmego gospodarza, na co zastępca nerwowo przełknął ślinę. Usłyszał coś? Domyślił się? Czemu się tak rozglądał? Odetchnął z ulgą słysząc ptasi śpiew. Sojusznicy byli blisko i szykowali się do udzielenia mu wsparcia. Jeszcze chwilę, jeszcze moment!
- A tak, po śladach – przytaknął bezmyślnie, myśląc o czymś całkiem innym – Nie ma innej drogi? Wiesz, krótszej. By szybciej opuścić Twój teren? – zadawał kolejne pytania, chcąc grać na czas. I zaniemówił na chwilę, słysząc pytanie tamtego – Tamtych dwóch? Ale przecież widzisz, że jestem sam. A te ślady… ja po prostu tak nierówno chodzę. Bo tak religia nakazuje – szybko mu wyjaśnił, mając nadzieję, że chwilę zajmie mu skojarzenie, że z krzaków wyszedł normalnie. Ale nawet jak ten to wychwyci, to może trochę mu zajmie powiązanie faktów.
W międzyczasie najmłodszy z trójki lwów, kontynuował zataczanie półokręgu, już prawie dochodząc do pozycji znajdującej się za przeciwnikiem, zakładanej przez jedną ze standardowych taktyk przygotowanych z myślą o tej sytuacji. Dowódca jednak uznał, że nie może tyle czekać i powinien zareagować, więc zdecydował się niespiesznie wyjść z krzaków, o ile oczywiście nieznajomy lew wcześniej nie zareagował agresywnie – wtedy zamiast wolnego wyjścia było gwałtowne wyskoczenie zza krzaków. Starał się znajdować w pewnej odległości od swojego zastępcy, na prawo od niego, tak by próba zaatakowania któregokolwiek z nich oznaczała, ze drugi będzie w stanie doskoczyć do agresora od boku.
Re: Patrol [Mane, Hatari]
: 15 paź 2019, 18:36
autor: Hatari
No cóż, nietrudno odgadnąć, że Hatari do najbardziej cierpliwych lwów nie należy. A w o ile w późniejszym okresie życia nieco tej cierpliwości nabył, tak w tym okresie dużo łatwiej go było sprowokować. Dlatego też wyraźnie ociągający się z opuszczeniem jego włości, stojący przed nim intruz zaczął już porządnie działać mu na nerwy. Czy on ma go za idiotę?! Czy naprawdę sądzi, że wmówi mu jakieś bajeczki o chodzeniu krzywo, chociaż do tej pory nie widział w jego chodzie niczego odbiegającego od normy? I dlaczego w ogóle próbował mu wciskać jakiś kit, skoro niczego by nie knuł? Czerwonooki poczuł, jak jego ciało zalewa fala złości. Nienawidził, gdy coś nie szło po jego myśli. Uparty przybysz, który najwyraźniej nie miał zamiaru go posłuchać i zwyczajnie się wynieść zdecydowanie kwalifikował się do kategorii rzeczy, które nie szły po jego myśli. Warknął, obnażając kły.
- Masz mnie za idiotę?! - warknął wściekle. - Wiesz co? Nie obchodzi mnie, co masz do powiedzenia. Tamtych dwóch sam znajdę i każdemu z nich skopię dupska. Wynoś się w tej chwili! - przy ostatnich słowach podniósł głos i zamachnął się łapą, by zdzielić intruza po pysku. Bez pazurów, niemniej uderzenie najpewniej i tak byłoby dość bolesne. Nawet, jeśli obcy uniknąłby ciosu, machnięcie komuś łapą przed paszczą zazwyczaj było skutecznym sposobem na zachęcenie tej osoby do szybszego wyniesienia się w jego ziemi.
Kiedy już się zamachnął kątem oka dostrzegł wyłaniającego się z zarośli drugiego lwa. Dostrzegł go zbyt późno, by teraz zmienić swój zamiar, a wychodzący z krzaków dowódca zwiadowców mógł dostrzec drobną zmianę na wykrzywionym w grymasie złości pysku gospodarza. Ślepia otworzyły się szerzej w geście zaskoczenia.
Zagadka tajemniczych śladów się rozwiązała, niemniej sytuacja nie wyglądała dobrze dla niego.
Re: Patrol [Mane, Hatari]
: 15 paź 2019, 19:46
autor: Mane
Zastępca dowódcy wciąż stał przed nieznajomym, próbując grać na czas, licząc że pozostała dwójka zareaguje, ale po mimice agresora domyślał się, że sytuacja się nie poprawia a raczej zaognia. Nerwowo przełknął ślinę, zastanawiając się, co dalej robić. Potrzebował… nie wiedział ile dokładnie czasu, ale podejrzewał że już niewiele. Chociaż warknięcie i obnażone kły wydały się bardzo przekonujące, jeśli chodziło o chęć szybkiego opuszczenia niniejszego miejsca. Ale… czy groził mu atak? Prawdę mówiąc się tego nie spodziewał. Od urodzenia w końcu żył w Krainie Trzech Stad, gdzie przygraniczne incydenty były czymś normalnym. Ale zwykle kończyło się ryczeniem, obnażaniem kłów, pokazywaniem pazurów. Tak naprawdę nikt nie chciał zaatakować, nie chciał otwartej wojny. Więc i on teraz uznał to za blef, mający skłonić go do natychmiastowego opuszczenia obszaru. Więc gdy nastąpił nagły atak, nie zdążył zareagować i został zdzielony łapą w pysk. Warknął ostrzegawczo ale nie ośmielił się odpowiedzieć, nie gdy był sam naprzeciw znacznie większego i silniejszego lwa. Na szczęście w tym momencie usłyszał, że ktoś wyskakuje zza krzaków. Czyli miał wsparcie! Kątem oka dojrzał Dowódcę oddziału.
- Co to miało być?! – ryknął głośno nowoprzybyły. By przestraszyć agresora? Raczej nie to było głównym celem. Chciał go rozproszyć a jednocześnie oznajmić najmłodszemu, że przestali się kryć, że ciche skradanie nie jest ważne, że pora się pospieszyć.
- Kim jesteś i co tutaj robisz? – ryknął ponownie, starając się odejść mocniej na swoje prawo, oddalając się od swojego zastępcy, który z kolei próbował się cofnąć, odchodząc bardziej na lewo. Tak by złapać agresora w kleszcze. Chwilę później nastąpił w końcu atak najmłodszego, który w międzyczasie skończył zataczać półokrąg i zaatakował nieznajomego lwa od tyłu, próbując się rzucić na jego kark. Jeśli ten się zorientował i odwrócił, to w tym momencie nastąpił atak dowódcy lub jego zastępcy, zależnie czy niegościnny gospodarz zrobił zwrot w prawo czy w lewo. W każdym razie dwa lwy próbowały chwycić agresora za kark i przycisnąć go do ziemi, podczas gdy trzeci czekał w pogotowiu.
Re: Patrol [Mane, Hatari]
: 16 paź 2019, 12:03
autor: Hatari
Udało mu się zdzielić upartego intruza po pysku. Ten warknął, lecz nie uczynił niczego ponadto, zresztą Hatari w tym momencie miał inne zmartwienie. Drugi lew, który właśnie wyłonił się z zarośli. Odruchowo zwrócił się do niego frontem i warknął w odpowiedzi na jego okrzyk, ponownie obnażając kły w groźnym grymasie. Drugi przeciwnik zdecydowanie utrudniał całą sytuację, zmniejszając spore do tej pory szanse czerwonookiego w przypadku ewentualnej walki. Dostrzegł, jak obaj próbują go otoczyć, cofnął się więc lekko na ugiętych łapach, starając się nie tracić obydwu z oczu. Jak na razie nie był świadomy, że trzeci z lwów właśnie zachodził go od tyłu.
- To ja powinienem zadać to pytanie, w końcu to wy wkraczacie na mój teren, a nie odwrotnie - warknął w odpowiedzi do dowódcy, mierząc gniewnym spojrzeniem to jednego, to drugiego. Wiedział, że prędzej, czy później któryś z nich zaatakuje i przygotowywał się na obronę. Nie był jednak świadomy, iż atak nastąpi od tyłu. Usłyszał jakiś szelest, lecz nim się odwróci, było już za późno. Ktoś na niego skoczył, próbując złapać go za kark. Hatari ryknął wściekle i najpierw zaparł się łapami, próbując nie dać się powalić, a następnie zaczął dziko wierzgać i się szarpać, próbując zrzucić z siebie przeciwnika, przy odrobinie szczęścia wykręcając ciało na tyle, by być w stanie się uwolnić. Niestety chwilę potem drugi lew przyszedł tamtemu z pomocą. Hatari warknął, nie ustając co prawda w swoich wysiłkach, lecz w głębi ducha wiedząc, że jego szanse z każdą chwilą maleją.