x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Płonące wody
Regulamin forum
Kary i negatywne efekty
Kary i negatywne efekty
- Postać może złapać chorobę lub przypadkiem wejść na niebezpieczne grzęzawisko.
- Berghi
- Posty: 388
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 31 gru 2012
- Waleczność: 40
- Zręczność: 70
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Re: Płonące wody
W zasadzie to Berghi nie miała niczego za złe członkini stada, a właściwie sama miała wyrzuty, że ta musiała pod jej nieobecność przejść równie nieprzyjemne, a nawet i gorsze obrzydlistwa ze strony samców. Początkowo pomyślała o Bliznopyskim... serce zabiło jej nerwowo, ale po chwili szaro czarna kocica uspokoiła liderkę podając zupełnie inny opis sprawcy. W sumie to uspokoiła tylko obawę, że tknąć ją mógł ten sam brutal, ale z drugiej strony kolejny tego typu w krainie to już naprawdę nieciekawy sygnał. Berghi wiedziała, że tak nie powinno się dziać, upewniła się tylko w tym iż trzeba tej krainie szybko pomóc.
- Też byłam w tamtej okolicy, właściwie zwiedziłam jedną z tych olbrzymich budowli w poszukiwaniu stada ze Złej Ziemi, ale nikogo nie zastałam na miejscu. - wyjaśniła - Czy ten okropny samiec odważył się cię znieważyć? - przeszła ją ta myśl, pytanie zadała jak najdelikatniej potrafiła, wiedziała doskonale, że żadnej ofierze takiego czegoś nie łatwo jest o tym mówić.
- Powinnyśmy udać się w bezpieczne i wygodniejsze do odpoczynku i regeneracji miejsce, co ty na to? - zaproponowała, gdyż sama była trochę padnięta.
- Też byłam w tamtej okolicy, właściwie zwiedziłam jedną z tych olbrzymich budowli w poszukiwaniu stada ze Złej Ziemi, ale nikogo nie zastałam na miejscu. - wyjaśniła - Czy ten okropny samiec odważył się cię znieważyć? - przeszła ją ta myśl, pytanie zadała jak najdelikatniej potrafiła, wiedziała doskonale, że żadnej ofierze takiego czegoś nie łatwo jest o tym mówić.
- Powinnyśmy udać się w bezpieczne i wygodniejsze do odpoczynku i regeneracji miejsce, co ty na to? - zaproponowała, gdyż sama była trochę padnięta.
? 02.01 - 24.01 ?
- Fedha
- Posty: 340
- Gatunek: Lew Afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 06 cze 2016
- Waleczność: 40
- Zręczność: 50
- Percepcja: 60
- Kontakt:
W duszy Fedha roześmiała się ponuro, słysząc, że Berghi również zapuściła się tam, gdzie ona; aż dziw, że się tam nie spotkały! Dobrze przynajmniej, że królowa nie spojrzała tam tego samego samca, co szafirowo-fioletowooka.
Położyła po sobie uszy i machnęła nerwowo ogonem, gdy królowa spytała ją o to, o czym grzywiasta tak bardzo nie chciała mówić. Nie chodziło nawet o to, że jasnogrzywy posiadł ją wbrew jej woli, co większość samic uznała by za najgorsze, co może się przydarzyć lwicy. Bardziej bolała ją zraniona duma i świadomość, że najpierw nie zdołała mu uciec, potem przegrała z nim w szarpaninie, a na koniec dobrowolnie się oddała, aby tylko uniknąć zbędnego cierpienia... Czuła się jak tchórz, słaba i bezużyteczna, nic nie warta, dokładnie taka, za jaką uważała ją jej nauczycielka z Księżycowego Królestwa.
- Tak - mruknęła ponuro; jej pazury wysunęły się odruchowo i wbiły w ziemię na samo wspomnienie tamtej chwili i upokorzenia, jakiego doznała. - Nie byłam dość szybka, by uciec, ani dość silna, by go pokonać. Zawiodłam, jako twoja obrończyni i strażniczka graniczna, wasza wysokość - dodała posępnie. Nie nadawała się do niczego. Skoro nie umiała obronić siebie, co mogłaby zdziałać, gdyby to królowa znalazła się w niebezpieczeństwie? Gdyby Shadow ją zdradził, albo na ich stado ktoś by napadł? Mogłaby co najwyżej poświęcić się, by Berghi mogła uciec.
- Istnieje... - Przełknęła ślinę. To było trudniejsze, niż się spodziewała. - Istnieje możliwość, że mogę być przy nadziei - powiedziała wreszcie cicho. Liczyła, że jej obawy okażą się płonne, ale gdyby się myliła... nie wiedziała, co miałaby zrobić. Kto broniłby stada, jeśli ona musiałaby zająć się wychowaniem potomstwa? Potomstwa, którego nawet nie chce?
Te ponure myśli przerwała propozycja Berghi; Fedha poczuła ulgę, że może wreszcie się oderwać od wspominania tego, co zaszło oraz przyszłości i skupić na teraźniejszości.
- Myślę, że to wspaniała myśl, wasza wysokość - odparła spokojnie. - Nim cię odnalazłam, królowo, obeszłam tereny naszego stada w poszukiwaniu pozostałych, ale nikogo nie znalazłam. Przyznam, że chętnie bym odpoczęła. - Nadal zastanawiała się, gdzie podziali się pozostali Burzowi. Czemu na nikogo nie natrafiła? Czyżby Berghi wysłała ich z jakąś misją... czy stało się coś gorszego?
Położyła po sobie uszy i machnęła nerwowo ogonem, gdy królowa spytała ją o to, o czym grzywiasta tak bardzo nie chciała mówić. Nie chodziło nawet o to, że jasnogrzywy posiadł ją wbrew jej woli, co większość samic uznała by za najgorsze, co może się przydarzyć lwicy. Bardziej bolała ją zraniona duma i świadomość, że najpierw nie zdołała mu uciec, potem przegrała z nim w szarpaninie, a na koniec dobrowolnie się oddała, aby tylko uniknąć zbędnego cierpienia... Czuła się jak tchórz, słaba i bezużyteczna, nic nie warta, dokładnie taka, za jaką uważała ją jej nauczycielka z Księżycowego Królestwa.
- Tak - mruknęła ponuro; jej pazury wysunęły się odruchowo i wbiły w ziemię na samo wspomnienie tamtej chwili i upokorzenia, jakiego doznała. - Nie byłam dość szybka, by uciec, ani dość silna, by go pokonać. Zawiodłam, jako twoja obrończyni i strażniczka graniczna, wasza wysokość - dodała posępnie. Nie nadawała się do niczego. Skoro nie umiała obronić siebie, co mogłaby zdziałać, gdyby to królowa znalazła się w niebezpieczeństwie? Gdyby Shadow ją zdradził, albo na ich stado ktoś by napadł? Mogłaby co najwyżej poświęcić się, by Berghi mogła uciec.
- Istnieje... - Przełknęła ślinę. To było trudniejsze, niż się spodziewała. - Istnieje możliwość, że mogę być przy nadziei - powiedziała wreszcie cicho. Liczyła, że jej obawy okażą się płonne, ale gdyby się myliła... nie wiedziała, co miałaby zrobić. Kto broniłby stada, jeśli ona musiałaby zająć się wychowaniem potomstwa? Potomstwa, którego nawet nie chce?
Te ponure myśli przerwała propozycja Berghi; Fedha poczuła ulgę, że może wreszcie się oderwać od wspominania tego, co zaszło oraz przyszłości i skupić na teraźniejszości.
- Myślę, że to wspaniała myśl, wasza wysokość - odparła spokojnie. - Nim cię odnalazłam, królowo, obeszłam tereny naszego stada w poszukiwaniu pozostałych, ale nikogo nie znalazłam. Przyznam, że chętnie bym odpoczęła. - Nadal zastanawiała się, gdzie podziali się pozostali Burzowi. Czemu na nikogo nie natrafiła? Czyżby Berghi wysłała ich z jakąś misją... czy stało się coś gorszego?
- Berghi
- Posty: 388
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 31 gru 2012
- Waleczność: 40
- Zręczność: 70
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Niestety jej podejrzenia się sprawdziły, a to oznaczałoby iż w tym momencie obie czują się zapewne dość podobnie. Berghi poczuła okropne wyrzuty sumienia, wiedziała jak bardzo zawiodła swoje stanowisko i wszystkich którzy jej zaufali i stworzyli wraz z nią Burzowych. Przełknęła gorzko ślinę i zmrużyła mocniej ślepia, by całkowicie się nie rozkleić.
- Nie Fedho... nie zawiodłaś, jestem z ciebie bardzo dumna. Mimo tego byłaś na tyle silna, by się pozbierać i tu wrócić, a teraz masz też na tyle siły by o tym mówić. To jest twoją prawdziwą siłą w tym momencie. - wyjaśniła szafirowo-fioletowookiej - Widzisz... po wizycie w termitierze podróż kontynuowałam sąsiadującym pasmem górskim, najpierw spotkałam zjawę, a potem... potem swojego oprawcę. Mówił jak obłąkany choć w wielu sprawach miał słuszność, ale nie miał też tematów tabu. Otwarcie powiedział mi o tym, że jest kanibalem i zjadł jedną z córek, by on i druga mogli żyć. - ciężko jej było o tym mówić - Utknęłam w jego jaskini, nie miałam szans w starciu z nim, więc po prostu się mu poddałam, a gdy zasnął uciekłam. - jej również było z tego powodu wstyd, mogła go przecież po obudzeniu się udusić, ale nie zrobiła tego... nie myślała w tamtym momencie w taki sposób jak teraz.
Na kolejne zwierzenie ulubienicy chyba nie była jeszcze gotowa. Zamurowało ją, przeszedł ją zimny dreszcz, a gdzieś w jamie brzusznej poczuła okropny ucisk, który po chwili ustał. Podeszła doń i ponownie obdarzyła czułościami.
- Moje dziecko... - powiedziała cicho i bardzo niezrozumiale.
Nie miała pojęcia co mogłaby jej na to poradzić, jak pomóc i jak wesprzeć. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest właściwie w podobnej sytuacji. Słodka nieświadomość pozwalała jej na współczucie Fed i jej wspieranie w trudnej chwili. Wtedy też uznała, że powinna się z nią podzielić dość osobistą informacją.
- Fedho, bo widzisz... - nie wiedziała jak ma zacząć - Pamiętasz moje wyzwanie o braku możliwości posiadania własnego potomstwa? To nie do końca tak. Podczas wielu lat mojego życia po śmierci ukochanego i tracie syna przez ten wstrętną szamankę, zdarzyło mi się nie raz ulec potrzebą cielesnym. Miałam kilku kochanków i partnerów, do których nic nie czułam. Kilka razy sprawili iż moje łono poruszyło się, ale ze względu na klątwę zawsze traciłam nowe życie nim zdołało się ono we mnie rozwinąć. Towarzyszyło mi okropne osłabienie, bóle brzucha i podwyższona temperatura ciała. Moi szamani za każdym razem tłumaczyli mi to klątwą. Później przez dłuższy okres nie miałam nawet krwawienia, a moje wnętrze nie poruszyło się aż do teraz. - zwierzyła się jej, chyba zresztą jako pierwszej - Pewnie pytasz mnie do czego zmierzam... otóż lwiątko to największy dar jaki zesłać nam mogą przodkowie, nie każdej dane jest powić i porodzić chociaż jeden miot. Zdaję sobie sprawę z tego, że wolałabyś aby twoje podejrzenia się nie sprawdziły, ale pamiętaj... to co w sobie nosisz nie jest niczemu winne. - pod koniec wzruszyła się.
Może nie zmieni to zdania Fed, ale przynajmniej poznała opinię swojej władczyni i może dzięki temu będzie jej chociaż trochę lepiej znieść ewentualne potwierdzenie swoich obaw. Berghi wiedziała jedną rzecz na pewno, że będzie ją wspierać i pomagać tak jak tylko będzie w stanie.
- Pozwól, że poprowadzę. - rzekła do niej uprzejmym tonem.
z/t
- Nie Fedho... nie zawiodłaś, jestem z ciebie bardzo dumna. Mimo tego byłaś na tyle silna, by się pozbierać i tu wrócić, a teraz masz też na tyle siły by o tym mówić. To jest twoją prawdziwą siłą w tym momencie. - wyjaśniła szafirowo-fioletowookiej - Widzisz... po wizycie w termitierze podróż kontynuowałam sąsiadującym pasmem górskim, najpierw spotkałam zjawę, a potem... potem swojego oprawcę. Mówił jak obłąkany choć w wielu sprawach miał słuszność, ale nie miał też tematów tabu. Otwarcie powiedział mi o tym, że jest kanibalem i zjadł jedną z córek, by on i druga mogli żyć. - ciężko jej było o tym mówić - Utknęłam w jego jaskini, nie miałam szans w starciu z nim, więc po prostu się mu poddałam, a gdy zasnął uciekłam. - jej również było z tego powodu wstyd, mogła go przecież po obudzeniu się udusić, ale nie zrobiła tego... nie myślała w tamtym momencie w taki sposób jak teraz.
Na kolejne zwierzenie ulubienicy chyba nie była jeszcze gotowa. Zamurowało ją, przeszedł ją zimny dreszcz, a gdzieś w jamie brzusznej poczuła okropny ucisk, który po chwili ustał. Podeszła doń i ponownie obdarzyła czułościami.
- Moje dziecko... - powiedziała cicho i bardzo niezrozumiale.
Nie miała pojęcia co mogłaby jej na to poradzić, jak pomóc i jak wesprzeć. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest właściwie w podobnej sytuacji. Słodka nieświadomość pozwalała jej na współczucie Fed i jej wspieranie w trudnej chwili. Wtedy też uznała, że powinna się z nią podzielić dość osobistą informacją.
- Fedho, bo widzisz... - nie wiedziała jak ma zacząć - Pamiętasz moje wyzwanie o braku możliwości posiadania własnego potomstwa? To nie do końca tak. Podczas wielu lat mojego życia po śmierci ukochanego i tracie syna przez ten wstrętną szamankę, zdarzyło mi się nie raz ulec potrzebą cielesnym. Miałam kilku kochanków i partnerów, do których nic nie czułam. Kilka razy sprawili iż moje łono poruszyło się, ale ze względu na klątwę zawsze traciłam nowe życie nim zdołało się ono we mnie rozwinąć. Towarzyszyło mi okropne osłabienie, bóle brzucha i podwyższona temperatura ciała. Moi szamani za każdym razem tłumaczyli mi to klątwą. Później przez dłuższy okres nie miałam nawet krwawienia, a moje wnętrze nie poruszyło się aż do teraz. - zwierzyła się jej, chyba zresztą jako pierwszej - Pewnie pytasz mnie do czego zmierzam... otóż lwiątko to największy dar jaki zesłać nam mogą przodkowie, nie każdej dane jest powić i porodzić chociaż jeden miot. Zdaję sobie sprawę z tego, że wolałabyś aby twoje podejrzenia się nie sprawdziły, ale pamiętaj... to co w sobie nosisz nie jest niczemu winne. - pod koniec wzruszyła się.
Może nie zmieni to zdania Fed, ale przynajmniej poznała opinię swojej władczyni i może dzięki temu będzie jej chociaż trochę lepiej znieść ewentualne potwierdzenie swoich obaw. Berghi wiedziała jedną rzecz na pewno, że będzie ją wspierać i pomagać tak jak tylko będzie w stanie.
- Pozwól, że poprowadzę. - rzekła do niej uprzejmym tonem.
z/t
? 02.01 - 24.01 ?
- Fedha
- Posty: 340
- Gatunek: Lew Afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 06 cze 2016
- Waleczność: 40
- Zręczność: 50
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Wiedziała, że królowa próbowała podnieść ją na duchu, ale Fedha nie potrafiła zapomnieć, że po raz któryś przegrała z jakimś samcem. Może i zdaniem Berghi była silna, skoro zdołała wrócić i mówić o tym, co ją spotkało, ale szafirowo-fioletowooka bardziej w tej chwili doceniłaby siłę mięśni, nie charakteru. Po raz któryś przeklęła Vashara, żałując, że nie obdarzył jej silniejszym ciałem. Wiele wszak było lwic, które były równie silne co samce, a nawet niekiedy silniejsze, czemu więc Fedha nie mogła być jedną z nich?
Zacisnęła zęby a w jej oczach pojawił się niebezpieczny błysk, gdy słuchała opowieści władczyni. Krzywdzić ją, to było jedno, ale krzywdzić jej królową?! Może i grzywiasta kiepsko sobie radziła jako strażniczka i wojowniczka, ale przysięgła sobie, że ów kanibal zapłaci za swoje zbrodnie.
- Zabiję go, gdy tylko go spotkam, wasza wysokość, przysięgam na mój honor - powiedziała niskim, poważnym tonem. Taka zniewaga nie ujdzie temu samcowi na sucho, już Fedha tego dopilnuje.
Gest Berghi ją zaskoczył, ale tym razem się nie cofnęła, sądząc, że monarchini robi to dlatego, że sama potrzebuje teraz moralnego wsparcia. Zwrot "Moje dziecko" wywołał u niej dziwny ucisk w gardle. Sama nigdy nie miała matki, która tak by się do niej zwracała, jej rodzicielce wyrwano język po przyjściu Fedhy na świat, gdy wyszło na jaw, że płynie w niej krew lwa z Mrocznej Ziemi; córce nie dane było z nią porozmawiać choć przez chwilę, a jej nauczyciele od początku okazywali szarofutrej jedynie pogardę i niechęć. Dopóki nie opuściła Księżycowego Królestwa, była pewna, że tak wyglądają relacje rodzinne u wszystkich lwów.
Wysłuchała smutnej opowieści Berghi, nie do końca wiedząc, jak zareagować. Nigdy nie pragnęła mieć potomstwa, szczególnie, że oznaczało by to, że pozwoliła by jakiemuś samcowi się do siebie zbliżyć, a dotychczas nie spotkała żadnego, który był by tego godzien. Nie lubiła lwiątek, były głośne, ciągle się ruszały i zadawały za wiele pytań. Nie potrafiła zgodzić się z osądem królowej, w jej oczach potomstwo było tylko źródłem kłopotów, a nie darem od przodków czy choćby samego Vashara.
Mimo wszystko wolała nie oponować.
- Rozumiem, wasza królewska mość - odpowiedziała jedynie, zniżając łeb w ukłonie.
Rychło też podążyła za jasnofutrą, dotrzymując jej kroku i rozglądając się czujnie dookoła, wypatrując niebezpieczeństw.
z/t
Zacisnęła zęby a w jej oczach pojawił się niebezpieczny błysk, gdy słuchała opowieści władczyni. Krzywdzić ją, to było jedno, ale krzywdzić jej królową?! Może i grzywiasta kiepsko sobie radziła jako strażniczka i wojowniczka, ale przysięgła sobie, że ów kanibal zapłaci za swoje zbrodnie.
- Zabiję go, gdy tylko go spotkam, wasza wysokość, przysięgam na mój honor - powiedziała niskim, poważnym tonem. Taka zniewaga nie ujdzie temu samcowi na sucho, już Fedha tego dopilnuje.
Gest Berghi ją zaskoczył, ale tym razem się nie cofnęła, sądząc, że monarchini robi to dlatego, że sama potrzebuje teraz moralnego wsparcia. Zwrot "Moje dziecko" wywołał u niej dziwny ucisk w gardle. Sama nigdy nie miała matki, która tak by się do niej zwracała, jej rodzicielce wyrwano język po przyjściu Fedhy na świat, gdy wyszło na jaw, że płynie w niej krew lwa z Mrocznej Ziemi; córce nie dane było z nią porozmawiać choć przez chwilę, a jej nauczyciele od początku okazywali szarofutrej jedynie pogardę i niechęć. Dopóki nie opuściła Księżycowego Królestwa, była pewna, że tak wyglądają relacje rodzinne u wszystkich lwów.
Wysłuchała smutnej opowieści Berghi, nie do końca wiedząc, jak zareagować. Nigdy nie pragnęła mieć potomstwa, szczególnie, że oznaczało by to, że pozwoliła by jakiemuś samcowi się do siebie zbliżyć, a dotychczas nie spotkała żadnego, który był by tego godzien. Nie lubiła lwiątek, były głośne, ciągle się ruszały i zadawały za wiele pytań. Nie potrafiła zgodzić się z osądem królowej, w jej oczach potomstwo było tylko źródłem kłopotów, a nie darem od przodków czy choćby samego Vashara.
Mimo wszystko wolała nie oponować.
- Rozumiem, wasza królewska mość - odpowiedziała jedynie, zniżając łeb w ukłonie.
Rychło też podążyła za jasnofutrą, dotrzymując jej kroku i rozglądając się czujnie dookoła, wypatrując niebezpieczeństw.
z/t
- Chloris
- Posty: 67
- Gatunek: Fenek
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 16 cze 2016
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 2
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 15
- Zręczność: 35
- Percepcja: 35
- Kontakt:
W końcu zmęczona doszła aż z Upendi tutaj. Jej łapki zawalały się pod jej ciężarem. Upadła bez sił. Poczuła świeży zapach lwów. Nie wróżyło to dobrze. Skuliła się ze strachu i obejrzała na wszystkie strony czy nie ma żadnego w pobliżu, jednak nikogo nie było. Odetchnęła z ulgą i położyła głowę na ziemi. Przenocuje tu, a jutro dojdzie do wody. Czuję już ten powiew zimnych wiatrów z wielkiej wody. Zamknęła oczy i powoli odlatywała w te piękne miejsce w snach, do których ciągnęło każdego.
Czuła jak się rozluźnia, jej łapki przestawały boleć. Teraz tylko sen i nic jej już nie przeszkodzi. Już nie myślała o tym, czy jakieś lwy tu są. Ważne, że już nie jest na nogach... śpi.
Czuła jak się rozluźnia, jej łapki przestawały boleć. Teraz tylko sen i nic jej już nie przeszkodzi. Już nie myślała o tym, czy jakieś lwy tu są. Ważne, że już nie jest na nogach... śpi.
- Enaron
- Posty: 44
- Gatunek: Kot czarnołapy
- Płeć: Samiec
- Zdrowie: 66
- Waleczność: 10
- Zręczność: 40
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Szedł przed siebie i dotarł do płonących skał. Potem wyczuł zapach lwów ł fenka. Zobaczył go śliącego. Może chce się pobawić.
- To jest napad! Oddawaj wszystkie kosztowności i paciory! Ostrzegam cię! Jestem z bólem... Znaczy jestem zbójem, a ty jesteś otooczona. Bez żadnych sztuczek. - mówił smiertelnie poważnie chociaż połowa z tego to kłamstwo.
- Nie szukaj wzrokiem moich towarzyszy! Są ukryci nie znajdziesz ich! Oddawać paciory i kosztowności – chwycił w pysk nożyk zrobiony z kory drzewa. Nie jest ostry ani niebezpieczny.
- To jest napad! Oddawaj wszystkie kosztowności i paciory! Ostrzegam cię! Jestem z bólem... Znaczy jestem zbójem, a ty jesteś otooczona. Bez żadnych sztuczek. - mówił smiertelnie poważnie chociaż połowa z tego to kłamstwo.
- Nie szukaj wzrokiem moich towarzyszy! Są ukryci nie znajdziesz ich! Oddawać paciory i kosztowności – chwycił w pysk nożyk zrobiony z kory drzewa. Nie jest ostry ani niebezpieczny.
- Chloris
- Posty: 67
- Gatunek: Fenek
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 16 cze 2016
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 2
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 15
- Zręczność: 35
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Ledwo zasnęła, aż tu obudził ją wrzask. Poderwała się i rozejrzała. Zobaczyła kotka, przez parę sekund myślała, że to Kapitan, ale Kapitan nigdy by jej tak nie wystraszył, poza tym nie tak wygląda! On ma broń! Krzyknęła i zaczęła biec co sił nie patrząc do tyłu, tak szybko jak to możliwe.
Nie zważała na zmęczenie i na to, że ledwo widzi przez zaspanie i najpewniej niedługo wpadnie w jakieś drzewo. Oby tylko uciec przed nim! Mogłaby się poddać i oddać mu wszystko co ma, czyli zioła i sakiewkę, ale nie zamierza tak oddać tego co zbierała z Uran. Poza tym nawet nie zdążyła o tym w pośpiechu pomyśleć. Postanowiła zgubić go gdzieś w lesie, lub poszukać miejsca gdzie on nie wejdzie.
zt
Nie zważała na zmęczenie i na to, że ledwo widzi przez zaspanie i najpewniej niedługo wpadnie w jakieś drzewo. Oby tylko uciec przed nim! Mogłaby się poddać i oddać mu wszystko co ma, czyli zioła i sakiewkę, ale nie zamierza tak oddać tego co zbierała z Uran. Poza tym nawet nie zdążyła o tym w pośpiechu pomyśleć. Postanowiła zgubić go gdzieś w lesie, lub poszukać miejsca gdzie on nie wejdzie.
zt
- Chloris
- Posty: 67
- Gatunek: Fenek
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 16 cze 2016
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 2
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 15
- Zręczność: 35
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Nagle ją dogonił i staną przed nią. Normalnie by tego nie zrobiła, ale kierował nią strach, nie chciała tego, ale odruchowo podrapała go po pyszczku. Jeśli się jej udało, wykorzystała to, że najpewniej Enaron jest rozproszony i zaczęła biec w odwrotnym kierunku. Przy tym też mocno pilnowała sakiewki, nic nie może wypaść. Oprócz sakiewki bała się też o siebie. Kotek może wyglądał na dość chudego i mało wysportowanego... ale to mogą być tylko pozory, poza tym ma... nóż?
A raczej korę z drzewa. Nie pierwszy raz w życiu jest w takiej sytuacji, wiele razy ktoś ją atakował. To pewnie przez jej rozmiary. Teraz przez tego tu nie będzie kojarzyła dobrze kotów, nawet pamiętając Kapitana... zt jeśli się udało
A raczej korę z drzewa. Nie pierwszy raz w życiu jest w takiej sytuacji, wiele razy ktoś ją atakował. To pewnie przez jej rozmiary. Teraz przez tego tu nie będzie kojarzyła dobrze kotów, nawet pamiętając Kapitana... zt jeśli się udało
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
► Pokaż Spoiler
Sprawny w zbójnickim fachu kot nie dał się zaskoczyć zmianą kierunku Chloris. Szybkimi susami zaraz ją dogonił i zastawił drogę, by nie mogła uciec. Choć groźby rzucane przez kota trzymającego w pysku kawałek kory nie były zbyt wyraźne, lisica łatwo mogła domyślić się czego chce od niej Enaron.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość