Pastwiska

[Mistrz Gry]

Nastroszył się kiedy lew zaczął mówić do niego jak do dziecka, no ale cóż, sam sobie na to zasłużył głupimi pytaniami. Wygładził więc piórka i mrugnął wesoło do Sherii.
- Dziękuję, teraz rozumiem. Ptasie zwyczaje są znacząco różne od lwich. Dla przykładu orzeł mający interes do kogoś po drugiej stronie wody może zwyczajnie nad nią przelecieć. - odpowiedział, próbując uratować się z sytuacji.
- Ja z kolei znam tutejsze okolice, ale przyznam, że więcej czasu spędzam w ptasim towarzystwie niż na lądzie a nie znam nikogo tej profesji. - opuścił głowę zrezygnowany - Przy Drzewie Życia nikogo nie było, ci z Lwiej Skały są zajęci własnymi sprawami... Możemy sprawdzić na Złej Ziemi, czy mają tam stadnego szamana. To na północ stąd, przy Termitierach i Wulkanie. Dawno tam nie byłem, bo niewiele tam zwierzyny, ale może nie pozmieniało się aż nadto. Te tereny mogą być jednak niebezpieczne, Złoziemcy nie przepadają za gośćmi. - gdy to mówił w jego oczach pojawił się cień strachu.
- Co więc robimy przyjacielu?

[Sheria'ya Om]

Lew śmiertelnie spoważniał i odparł:
-A nie ma możliwości, by zapytać się Złoziemców, czy zgadzają się, byśmy mogli poszukać szamana na ich terenie? Bo skoro nie lubią obcych, to powinniśmy to uszanować.

[Mistrz Gry]

Zerknął odruchowo na północ, gdzie jak pamiętał znajdowała się Zła Ziemia.
- Być może uda się ich ładnie poprosić. To dobry plan, a przynajmniej biorąc pod uwagę że nie mamy innego. Chociaż to może nie być łatwe. Po wielkiej powodzi wszystko się pozmieniało. - rzekł z zamyśleniu. Niewątpliwie mógłby opowiedzieć Sherii dużo więcej o tamtych tragicznych wydarzeniach.
- Jesteś lwem, więc pewnie wiesz jak dogadać się z innymi lwami. Myślisz, że zażądają jakiejś opłaty? - wolał zaplanować całe przedsięwzięcie zanim wkroczą na niebezpieczny teren i dobrze się przygotować.

[Sheria'ya Om]

Sheria spojrzał na Krona i rzekł:
-Mimo, iż jestem lwem, to nigdy nie miałem do czynienia z innym lwem, bo u mnie na wyspie żadnego nie było, oczywiście za wyjątkiem mnie. Nie wiem, czy zażądaliby opłaty, ale jeśli tak, to myślę, że trzeba by było upolować jakiś frykas niedostępny dla nich lub rzadki. Co Ty na to orle?

[Mistrz Gry]

- Żyłeś tam całkiem sam, z dala od krewniaków? To przerażająca wizja. Samotność musiała ci się ogromnie dawać we znaki. - pokiwał głową ze współczuciem.
Myśl o polowaniu zaraz jednak odegnała smutki. Sam także by coś przekąsił, więc ta propozycja brzmiała obiecująco.
- Ja lubię przekąsić zająca albo surykatkę, ale to chyba za mało dla lwa. Zaproponowałbym zebrę czy antylopę, ale nie należą one do rzadkości i trudno uznać je za coś wykwintnego. Na większe zwierzęta lepiej polować w większych grupach, więc odpadają. Chyba że masz już na myśli coś konkretnego? - zapytał, jako że nie będąc ekspertem od lwów nie wiedział co uznają oni za smakołyki.

[Sheria'ya Om]

-Zanim coś upolujemy, to musielibyśmy się dowiedzieć, czy to konieczne. Może chcieliby coś konkretnego, innego lub nic, tylko świadomości, że tam bylibyśmy?
Lew zamyślił się i powiedział:
-Może udałoby się upolować hipopotama? Tylko wtedy musiałby być jakiś samotnik, lub trzeba by było je rozdzielić. Co o tym myślisz Kronie?

[Mistrz Gry]

- Przyjacielu, ty tutaj jesteś znawcą lwów i zdam się na twoją opinię. - odpowiedział, rozkładając skrzydła w geście niewiedzy.
- Oj, oj, oj, nie przesadzajmy. Nie wiem jak na twojej wyspie, ale tutaj hipopotamy są całkiem duże, a nas jest tylko dwóch. W tym ja jestem ptakiem, a ty bez urazy oczywiście, także nie grzeszysz tężyzną fizyczną. Żeby polować na tak wielkie bydlę potrzebowalibyśmy czyjejś pomocy. - orzeł wyraźnie zaniepokoił się propozycją Sherii. Nawet nie wyobrażał sobie jak przy pomocy dzioba, skrzydeł i pazurów miałby zapolować na coś tak dużego.

[Sheria'ya Om]

-Na pewno zanim polowanie na przepustkę by się zaczęło, musimy się dowiedzieć czy nas wogóle wpuściliby.-Lew zamyślił się i zaproponował:
-To proponuję wyruszyć tam, by się dowiedzieć, czy wpuszczą nas. Może zróbmy tak: ja stanę tuż przed granicą, a Ty polecisz się zapytać któregoś z tamtejszych lwów. Tylko ta opcja wydaje mi się sensowna, bo ja musiałbym chodzić po ich ziemi i naruszać ich prywatność, a Ty potrafisz latać. W razie kłopotów ruszę Ci na pomoc. Może tak być Kronie?

[Thaxll'ssillyia]

- Panie Gunter! - Zawołała straciwszy z oczu ducha. One i te ich przenikanie, przez tą przezroczystość łatwo takiego zgubić a tylko na moment obejrzała się za siebie a potem puf. Ducha wcięło.
- PANIE GUNTER! -Zawołała głośniej zniżając lot gdzie pod sobą miała rudego lwa i orła. W normalnym wypadku poświęciłaby im więcej uwagi ale teraz zajęta była poszukiwaniami swojego przyjaciela na wieki.

[Gunter]

- Tu jestem! - zawołał głosem słyszalnym jedynie dla Thax. Czyżby przypadkiem znów stał się niewidzialny? A niech to, musi jeszcze poćwiczyć dematerializację, żeby nie robić tego odruchowo kiedy się zamyśli. I znów przegapił część rozmowy kiedy zniknął na chwilę. Wytężył myśli i już po chwili jaśniał na tyle, by szamanka mogła go zobaczyć swoim szóstym zmysłem.
- Ci dwaj są podejrzani. Planują jakieś rytuały i chcą wywoływać ducha. Może mają coś wspólnego z moim pojawieniem się? Wypadek przy pracy czy inne licho. Tylko teraz nie mają szamana. Tyle usłyszałem, bo miałem lekkie fluktuacje i trochę mnie zdematerializowało. - przyznał się z delikatnym wstydem sępicy.