Księżniczka w żabkę zaklęta [Kobbari i Bjorn]

[Bjørn]

Urokliwe okolice wodopoju na terenach Pierworodnych, to miejsce do którego schodzą się liczne zwierzęta wszelakiej maści, zawitał tutaj i on. W żadnym konkretnym celu, może zapoluje, albo pozna kolejną ciekawą osobę, albo los będzie mu na tyle sprzyjał że znajdzie jakiś skarb? Nie? No okej, sam przyjemnie zielony krajobraz musi mu wystarczyć tym razem chyba.
Wyłonił się tak oto z wysokiej trawy budząc niepokój z pijących właśnie wodę antylop, które czmychnęł robiąc królowi sawanny miejsce. Ale czy chciało mu się pić? Może trochę, ale na pewno weźmie dziś kąpiel i pozbędzie się wulkanicznego brudu z futra. Z takim zamysłe ruszył do brzegu nie zwracając... udając że nie zwraca uwagi na baraszkujące w blotku guźce.

[Kobbari]

Tymczasem dość dziarskim krokiem dreptała sobie dość pokraczna istotka, która w takt nuconej przez siebie wesołej melodii uginała się delikatnie co nadawało jej giętkiego ruchu. Kołysała głową to na prawo i lewo, uszy nastawiła zdradzając dość pogodny humor. Zresztą... cała wydawała się pogodna i jakoś tak... śmieszna w swojej istocie. No ale czy tylko normalne lwy mogą mieć czasem dobry dzień? No właśnie! A ona dziś miała. Nawet niezły. Wyspała się, najadła się do syta i nawet zakopała profilaktycznie po drodze kilka nor, które wydawały się jej zamieszkałe. Przy odrobinie szczęścia przypomni sobie gdzie to było i odkopie sobie śniadanie albo kolację. No... chyba, że były puste, ale i tak warto było spróbować.
Usłyszała szum wody, który był coraz głośniejszy. Wspaniale! Napije się jeszcze i schłodzi. Piękny dzień! Tak piękny, że zapomniała się na tyle by rozejrzeć się dokładnie po okolicy, a kiedy się zorientowała, że nie jest sama - no cóż, było już za późno by ukryć swoją obecność przed... białym lwem i spółkującymi dzikimi świniami... Zdążyła się jedynie wyraźnie zdziwić.

[Bjørn]

Może usłyszałby nadchodzącą wesolutką lwice, gdyby nie dzikie kwiki i chrumkanie świń w pobliżu. Ignorowanie tych bezwstydnych zwierzaków kosztowało go sporo wysiłku, odwrócił łeb gotowy ryknąc na guźce żeby poszły się zabawiać może gdzieś indziej, a tu z boczku stała sobie jakaś młoda samica. Zerknął nadalej robiące swoje świnie, na nią i tak jeszcze ze dwa razy. Coś mu nie pasowało w jej pokracznym wyglądzie, mózg jasnego ogarnęła frustracja, warknął coś bez ładu zakłopotany, bo przecież miał się myć i wcale nie patrzył na przedstawienie z ograniczeniami wiekowymi. Wtedy loszka kwiknęła głośniej i przebrała się miarka! Zerwał się w strone bajora żeby przepedzić parkę, narobił przy tym sporo hałasu.
- Banda brudnej dziczyzny! Wynocha mi stąd! Idźcie parzyć się w jakieś krzaki, a nie tak na widoku!- Siedzące po przeciwnej stronie jeziorka ptaki obejrzały się za szarżującym samcem, który posłał za rozpustnikami jeszcze kilka epitetów niegodnych cytowania, a dość obelżywych by zwiedły co wrażliwsze uszy. Kłapnął na koniec szczękami blisko zadka knura zatrzymując się przy krzakach w których zniknęli, splunął jeszcze mrucząc pod nosem. - I żeby wasze plugawe racice więcej tu nie stanęły

[Kobbari]

Cóż mogła zrobić? Ano nic. Jedynie przyglądała się z zażenowaniem i równie dużym niezrozumieniem całemu zajściu. W sumie to była wdzięczna białemu lwu za to, że się zawziął i przepędził te paskudne świnie gdzie pieprz rośnie.
A skoro mowa o paskudach... Na nosie Kobbari pojawiło się kilka zmarszczek i niezbyt urodziwy grymas lekko uniesionej lewej wargi przez co jej ząbki wylazły jeszcze bardziej a brwi ściągnięte miała dość mocno i w takiej masce zastygła.
Ale by sobie taką wieprzowinę opier... to jest zjadła ze smakiem i pomlaskiwaniem.
Przeniosła jedynie spojrzenie z uciekających guźców na białasa zastanawiając się, czy to dobry pomysł by iść dalej tą drogą.

[Bjørn]

W tym całym ferworze przez łeb mu nie przeszło żeby upolować guźca. Dlaczego? Ano chyba przez gardło by mu nie przeszło takie plugawe mięso, cały apetyt mu popsuły, a przecież tłusta wieprzowinka wcale taka zła nie była. Nawrócił i przystanął z uniesioną łapą w pół kroku patrząc na mało urodziwy pyszczek Kobbari.
Czy ona się właśnie pośliniła?
Widać było że buja gdzieś myślami w obłokach, nie rozumiał tylko z jakiego konkretnie powodu.
- Jak chcesz się napić z jeziora to droga wolna. Nie mam zamiaru Cię zaatakować.- W końcu to nie jego tereny, a i stereotypy typowego Złoziemca nie trzymały się jego jasnego futra.

[Kobbari]

Na białego samca zwróciła uwagę dopiero wtedy gdy zaczął on do niej mówić. Obróciła swój zniesmaczony i zaśliniony pyszczek w jego kierunku po czym wytarła się w bok i oblizała. Dotarły do niej jego słowa, może i była lekko niedorozwinięta fizycznie, ale z główką było wszystko w porządku.
Spróbowałby tylko ją zaatakować.
- A skąd w ogóle pomysł, że się tego boję? - Odezwała się dość niskim ale jednak wyraźnie damskim głosem. Był nawet przyjemny dla ucha, przynajmniej wtedy gdy nie skrzeczała.
Zadarła nos do góry i podnosząc wysoko łapy poczłapała w stronę wodopoju. Tam zrobiła to po co przyszła - napiła się.

[Bjørn]

Podniósł prawą brew nieco wyżej, jak na lwiątko brzmiała też jakoś tak za dorosle. Głos Kobbari nie był tak piskliwy jak się tego spodziewał.
- Nie powiedziałem że się mnie boisz. Tylko że nie zaatakuje.- Wzruszył ramionami, odwagi na pewno jej nie brakowało i teraz miał tego świetny dowód.
Patrzył jak lwica maszeruje z dumnie uniesionym noskiem do góry i wyrwało mu się ciche parsknięcie, po którym ściągnął tylko usta mimo wewnętrznego rozbawienia. Sam podreptał w stronę oddalonej o 5 metrów części jeziora i też zabrał się za to po co tu przyszedł, mianowicie za kąpiel. Powoli zanurzył się w wodzie po łopatki, a potem na chwilę zniknął cały pod taflą by wypłynąc kawałek dalej. Otrzepał łeb pozbywając się wody z uszu, popływał chwilę, a gdy wylazł na brzeg nie bacząc czy kogoś ochlapie zaczął się otrząsać.

[Kobbari]

I znów spiorunowała go spojrzeniem oskarżycielskim i srogim mocno marszcząc nos.
- A - zaskrzeczała niczym żaba - skąd w ogóle pomysł, że potrzebuję tej informacji?
Nadęła policzki i zagryzła wargę (co było niezbyt osiągalne zważywszy na to, że jej szczęka była nieco cofnięta).
- Jakbym widziała, że chcesz mnie zaatakować to bym chyba sobie stąd poszła, nie? Chrzanienie! - Ot co, pyszczek najwyraźniej miała niewyparzony i wyglądało na to, że mało brakowało żeby po prostu temu obcemu nawtykała i zwyzywała od najgorszych. Potem udawała, że nie zwraca uwagi na samca, nie zamierzała uraczyć go pełnym spojrzeniem (choć ukradkiem zerkała kątem oka tylko po to by teatralnie przewrócić ślepiami albo by pomarudzić coś pod nosem).
I wtedy właśnie ten cham wylazł i ją ochlapał!
Co to za idiota?! Pomyślała sobie by po chwili jednak się wypowiedzieć to samo na głos i głośno. Nie to, że sama nie planowała się wykąpać ale na pewno nie w taki sposób! Ten białas miał tej wody w grzywie chyba tyle o chmura!

[Bjørn]

Gdyby chciał to prawdopodobnie nie miałby większych problemów ze zrobieniem lwicy krzywdy, była mniejsza od niego ze dwa, może trzy razy? Ale aż takim nieczułym draniem nie był by: po pierwsze- bić dziecko, po drugie- samice. No przynajmniej aż nie puszczą mu nerwy, a na to nawet przy pyskowaniu Kobbari się nie zanosiło.
Po wytrząsnieciu z grzywy wody oblizał pysk i otarł go parę razy łapą, nadal trzymał ją w górze w chwili gdy ta obrzuciła go obelgą, wpatrywał się wyraźnie w nią. Odstawił łapę na ziemię i bez pośpiechu podszedł do zmoczonej kury.
- Oj. Nie zauważyłem Cię. Twoje futro ma kolor mokrej ziemi, od której, ledwo odstajesz.- Mruknął normalnym tonem bez większego przejęcia, ani nie chciał jej specjalnie ubliżyć, ani wypaść na groźnego, co z tego wyszło to inna sprawa. - W zadość uczynieniu mogę pomóc Ci się wylizać.

[Kobbari]

Zacisnęła zęby i zmarszczyła brwi w złości spoglądając jednocześnie na tego samca z bożej łaski.
- Uważaj co nie?! - Warknęła właściwie bez kontroli nad własną złością. Splunęła na bok i zaczęła patrzeć na niego teraz już całkiem otwarcie i... spod byka.
- A ty masz nos jak dupa pawiana - odwinęła się po tym, jak sądziła, ten ją zmyślnie obraził lub chciał po prostu sprzedać jej prztyczka w wątrobiany nos... cóż, trafił zatem prosto w wątrobę! Kolejno znów zapowietrzyła się kiedy usłyszała dziwną propozycję. Gdyby sięgała na tyle to pewnie grzmotnęłaby go łapą w pysk albo w czoło! Co on sobie wyobraża?
- Ty obleśny, paskudny samcze! - Aż podskoczyła.