Przestronna jaskinia

[Nabo]

Kocimiętka znów zaczynała powoli przejmować kontrolę nad szamanem. W sumie ta cała Mjinga była nawet niezła... szaman urwał myśl a do jego oczu napłynęły łzy gdy łokcie Mjingi wbiły się w jego żebra.
-Daj spokój- machnął leniwie łapą- złej demony nie wezmą- oczywiście w tym momencie rudogrzywy miał na myśli Daturę. Słysząc jej kolejne słowa Nabo westchnął cicho, po czym obrócił się do niej pyskiem.
-Domyślam się, czego ode mnie chcesz, ale miłością mojego życia są nauka i eksperymenty. Gdybyśmy byli razem musiałbym coś zaniedbać a nie chcę rezygnować ze swojego dotychczasowego życia ani też krzywdzić ciebie- powiedział.
Lew starał się mówić powoli i uważnie dobierać słowa, żeby nie sprawić Mjindze przykrości.

[Mjinga]

Mjinga czknęła sobie raz czy dwa razy. Otarła pysk łapką, na wszelki wypadek, jakby się przypadkowo popluła - bo nie mogła, przecież zaraz będą się całować, a aż tak mokre buziaki raczej nie działają podniecająco na nikogo. Z jego słów nie zrozumiała za wiele (co to są eksperymenty?), ale jakoś odnieść się do nich powinna. Wsparła się na jego torsie, znacznie delikatniej aniżeli przed momentem potraktowała jego żebra, uśmiechając się do niego uroczo.
- No to pieszszsza endzie nałka, potem teee caeee eks... ekskrementy... a ja poczczczekam - wymamrotała nieszczególnie wyraźnie, niemniej cóż się dziwić? Och, nie oczekiwała, aby cokolwiek dla niej porzucał! Potrafiła się dzielić! Pod warunkiem,iż nie musiała dzielić się tym solidnym kawałem ciacha z jakąkolwiek inną łakomczuchą! Skonsumuje sama!
Polizała go po uchu, sunąc chropowatym jęzorkiem od górnej jego części do dolnej, by potem przesunąć nim wzdłuż linii żuchwy i zakończyć w okolicy ust. Nie przejmowała się, jak widać, próbami odgonienia się od niej niczym od nachalnej muchy. Przy okazji, całkiem niecelowo, władowała się kocimiętką niemal pod sam nochal kompana. Upsik!

@Nabo

[Nabo]

Nabo bez większego problemu domyślił się co lwica chciała mu przekazać.
-Chyba mnie nie zrozumiałaś...- próbował się tłumaczyć jednak w tym momencie Mjinga podsunęła mu pod nos kocimiętkę i nim szaman zdążył wydedukować czy lwica zrobiła to celowo, woń zioła zrobiła swoje. Lew usmiechnąl się, po czym zaczął wylizywać szyję lwicy wydając przy tym z siebie pomruki zadowolenia. Fakt, że była to jego pierwsza taka sytuacja w życiu, samcowi nie szło to zbyt zręcznie.

[Gamba]

Szedł zamyślony, przez co nie zapukał przed wejściem do jaskini, co był zwykł robić. Niczego świadoma małpa weszła ochoczym krokiem do jaskini nauczyciela, po czym zauważyła obraz, który zapadnie jej głęboko w pamięć.
-Wituj hej i wybo...-W tym oto momencie jego oczom ukazał się jego nauczyciel, będący na haju, który ślini jakąś lwicę. Jako iż był Gamba bardzo przywiązany do swojej przysięgi, to było to dla niego wręcz karygodne, by szamani i znachorzy mieli stosunki seksualne.
-Eeeeeeeeeee! Szto to mo znucyć?! Ni duść ze ćpuny to jyszce dywiunci! I w dodatku znochur powiunzony z tym?! Nu to tyras jo binde noucycilem i nouce Cie kulturi!
Cały rozwścieczony myślał szybko co tu zrobić. Nagle zauważył pojemnik z wodą. Wziął więc Nabo za grzywę i pociągnął go do niego i zaczął podtapiać go w nim.

[Mjinga]

Nie zrozumiała? Dobre sobie! Przecież ktoś tak bystry jak Mjinga nie mógłby nie zrozumieć! Zachichotała więc w odpowiedzi na jego słowa. Na szczęście kilka chwil później sytuacja się odmieniła, a Mji przekonana była, że to wina jej uroku osobistego - nie zaś jakiegoś kwiatka, ładnego notabene - ale nadal tylko kwiatka. I gdy zrobiło się już całkiem milutko, a gardziel lwicy opuszczać zaczynały cichutkie pomrukiwania (zakładając, że na forum lwy potrafią pomrukiwać), wpadł jakiś małpiszon z wadą wymowy i wszystko popsuł!
Kiedy zabrał od niej lwa, ruszyła niepewnie w jego stronę.
- Sssspieszaj dziaadu od moego ooopaka! - wybełkotała. Teraz więc czeka nas przedstawienie dwóch nie w pełni zrozumiale się wysławiających stworzeń, żyć nie umierać! Dostrójcie translatory i jakoś to przetrwamy! Mjinga była tak zuchwała, że nawet popchnęła Gambę... a raczej popchnęłaby, gdyby tylko jej pędzące zakosami ciało w niego trafiło. Finalnie wpadła na ścianę. Ale spokojnie - głupsza już nie będzie!

[Nabo]

Nabo był tak zajęty pieszczotami, że na początku nie poświęcił Gambie najmniejszej uwagi. Dopiero gdy goryl chwycił go za grzywę, szaman wydał z siebie przeraźliwy krzyk rozpaczy i nim zdążył zareagować jego łeb znalazł się pod wodą. Ta sama woda z której zwykle przygotowywał swój napój teraz miała wyrwać go z alkoholowego amoku.
W końcu jednak lew wyrwał łeb z łap swojego oprawcy w idealnym momencie by móc zobaczyć jak jego "dziewczyna" zderza się ze ścianą.
-Spokój!- ryknął spoglądając po swoich gościach.
-Nikt cię nie uczył, że wypada zapukać jak się do kogoś wchodzi? -wycedził w kierunku Gamby, po czym poprawił swoją mokra grzywę i podszedł do Mjingi.
-Ej, nic ci nie jest?- zagadał, przyglądając się lwicy.

[Gamba]

Po ryknięciu lwa uspokoił się trochę i powiedział do siebie cicho z niedowierzaniem w swoim języku:_{No patrz, a jednak stary szympans miał prawdziwą teorię.}
Po otrzymaniu pytania całkowicie już się uspokoił o odpowiedział.
-Ja żym ni zapukoł ło? Hm... A nu tok. Przyprusom, musiołym si zamiślić i za tu ze znicirpliłem si i przyszed tutej, aly myśloł ja, że nałucyciel zapomniuł ło.

[Mjinga]

Usiadła naprzeciwko ściany, z którą właśnie miała bliskie spotkanie. Jedną z łap zaczęła masować głowę. Wszystkiemu winna była tamta małpa! Zanim ją jednak obwini o wszystko, co najgorsze, lepiej chwilkę odpocznie. Przez to, że goryl nie miał w zwyczaju pukania, pukania nie będzie też pomiędzy Mjingą i Nabo, ależ to niesprawiedliwe! Z tego wszystkiego nie dostrzegła nawet, iż niedoszły kochanek podszedł do niej, najpewniej zaniepokojony jej stanem. Jednak... czy z jej głową mogłoby być jeszcze gorzej?
- Nieee, fszszszstko dobszsz, panie śśśśścianoo - odpowiedziała, przykładając łapę do ściany. Cóż, słyszała, że ściany mają uszy - ale że posiadają usta i zdolność mowy to nikt nie raczył jej ostrzec!

[Nabo]

-Wybacz, ale coś mnie zatrzymało-odparł spoglądając na Gambę jednak miast złości w jego ślepiach tliła się wdzięczność. Niewiele brakowało a zostałby ojcem a jego beztroskie dni spędzone na piciu stałby się jedynie wspomnieniem.
-Dobra, obiecałem ci szkolenie także ruszajmy- rzekł, po czym spojrzał na Mjingę.
-Wybacz skarbie ale wzywają mnie obowiązki. Możesz u mnie odpocząć, mam dość wygodne legowisko- dodał posyłając jej delikatny uśmiech.
Następnie Nabo nachylił się by pozbierać rozrzucone na ziemi paciorki a następnie opuścił jaskinię.

+20 paciorków

z/t

[Gamba]

Nie mówiąc poszedł za Nabo.

ZT