Gvalch'ca wyrzuca 1d10:
3
Spodziewała się, że lew uniesie się honorem, że jego godność została właśnie zbesztana, gdy ta poczęstowała go takimi pierdółkami. Na szczęście nic podobnego nie miało miejsca, a sam Kay przyjął polecenie bez piśnięcia, z pokorą. Spodziewała się również, że z tym nie będzie miał kłopotu. W końcu orzechy nie grzeszyły rozmiarami. Już po chwili ten trzymany w łapach czekoladowego pękł i rozpadł na drobne kawałki.3
- Doskonale. Za nami pierwszy etap. Chodź, pora na drugi. Tym razem będzie nieco trudniej. - uśmiechnęła się tajemniczo, trąciła go niby przypadkiem kitą po pysku i pomaszerowała raźnie w kierunku rozlewiska.
/zt
@Mistrz Gry przybywaj!
















