Wizyta domowa [Gvalch'ca, szkolenie na medyka]

[Mistrz Gry]

/Daktari po drodze opowiadał o chorobach, więc już może oszczędźmy sobie przepisywania całego systemu/

- Tak daleko, wielka szkoda. - rzekł Bo. Posłusznie leżał bezruchu, nie chcąc by opatrunki puściły. Zbyt długo męczył się z tymi nieprzyjemnymi dolegliwościami by nie przestrzegać zaleceń lekarza.'
- Masz już podstawy teoretyczne, a jak wiadomo najcenniejszą wiedzę zdobywa się w praktyce. Nie jestem w stanie znaleźć pacjentów na potrzeby dalszych lekcji, by pokazać ci wszelkie możliwe choroby. Gdybyś miała kiedyś jakikolwiek problem, zawsze służę radą. Nie ruszam się daleko od mojej chatki, więc wiesz gdzie mnie odnaleźć. Czy możemy już ruszać z powrotem? Nie zakłócajmy dłużej spokoju drogiemu Bo. - wskazał lwicy przejście w zaroślach, które prowadziło do znajomej ścieżki.

[Gvalch'ca]

- Masz słuszność. - oznajmiła po chwili, przetrawiwszy sobie wszystko dokładnie. Nie lubiła wrzucania na głęboką wodę, ale nie było innej rady. Poza tym, gdyby miała problem z jakimś pacjentem, zawsze mogła przyjść do mandryla, co zresztą sam powiedział.
- Żegnaj Bo i uważaj na siebie. - by Daktari nie musiał cię już więcej łatać. Skinęła mu czarnym łbem i ruszyła za mentorem, opuszczając cichy zagajnik guźca i znikając razem z nim w gąszczu.
- To dla ciebie, nie myśl że zapomniałam. - rzekła do niego i wysupłała odpowiednią ilość paciorków, taką, którą wcześniej mu przyobiecała. Można było jej zarzucić wszystko, ale nie to, że nie dotrzymuje słowa. - Dziękuję. - dorzuciła na odchodne i posłała mu rozbrajający uśmieszek.

-10 paciorków

[Mistrz Gry]

Medyk z wdzięcznym uśmiechem przyjął paciorki, za które wreszcie będzie mógł kupić leki na bolące stawy. Niestety niełatwo było je dostać w dżungli, a tym bardziej sporządzić własnoręcznie. Życia samotnego starca nie sposób było zaliczyć do łatwych.
- To ja dziękuję za dotrzymanie i towarzystwa. Teraz muszę wracać do siebie i sprawdzić czy chatka wciąż stoi na miejscu. - zaśmiał się, wiedząc że mógł zaufać lampartowi pod swoją nieobecność.
- Do zobaczenia, mam nadzieję. - pożegnał się i pokuśtykał do domu.

Koniec

Gvalch'ca otrzymuje tytuł medyka