Urwisko

[Laishia]

Uniosła głowę zdziwiona tą propozycją. Chwile milczała patrząc jedynie na niego i mrugając. Czyżby miała aż takie szczęście?
- Mówisz serio? - Znów położyła łeb na łapach. Nie chciała mu przeszkadzać w podróży.
- Dziękuję. - Mruknęła cicho i zerknęła na niego.
- No wiesz, za jedzenie i za te propozycję. - Podniosła się i chciała do niego podejść, zawahała się jednak i znów położyła na ziemi. Bała się trochę, był wielki i obcy. Dał jedzenie, był miły i w ogóle, ale obcy, nadal. Jakoś nie była pewna jak powinna się zachować. Zaczęła się przesuwać do niego powoli, nadal leżąc na ziemi i kładąc po sobie uszy.

[Shamar]

-Nie ma sprawy, a masz siły iść samej?- Spoglądała na maleństwo. On sam miał jej dużo ale kto wie jak to jest z małym lwiątkiem. Na pewno nie ma tyle energii co ja.
-Jak co nie widzę problemu abyś mogła podróżować na moich plecach- W końcu nie ważyła tyle abym nie dał rady.
-a chcesz się pobawić?- Zapytała nim ta mogła odpowiedzieć na wcześniejsze pytania.

[Laishia]

Po pierwszym pytaniu pokiwała głową. Była pewna, że da radę, w końcu przeszła ten kawałek aż tutaj. Nie był to duży odcinek, ale ona była pewna, że tak. W drodze okaże się tak na prawdę jak duża ma wytrzymałość i choć jako maluch miała dużo energii, to w drodze może nie być już tak kolorowo.
Na kolejne słowa już nie zdążyła odpowiedzieć, bo padło od razu inne pytanie. Przekrzywiła łepek i spojrzała trochę zdziwiona. Nie pamiętała zabawy z innymi lwami, nie była pewna jak powinno się bawić. Owszem robiła to co sprawiało jej przyjemność, ale to było tak naturalne, ze nawet nie dzieliła swoich zachować na zabawę i nie-zabawę. Nadal powoli zbliżała się do niego, przesuwając się nisko po ziemi, jednak jakiś metr od niego zatrzymała się i przyglądała mu trochę nieufnie.

[Shamar]

Wstałem i od razu przybrałem pozycje zachęcając do zabawy.
-Nie bój się- Dodałem z lekkim uśmiechem- Przecież nic ci nie zrobiłem- Dodałem lekko przekrzywiając łeb w bok.
Miałem dobry nastrój i z chęcią pobawiłbym sie z nią. Była mała i to mogło sprawiać lekkie kłopoty. No ale wszystko się da. Nie jestem przecież takim brutalem czy coś.

[Laishia]

Wyglądał zabawnie. Jej pysk na moment zdradził rozbawienie, ale szybko wróciła czujność. Zachęcana słowami lwa podeszła jeszcze bliżej. Podniosła się trochę, już nie trąc brzuchem po ziemi i zrobiła kolejny krok. Nie była pewna co ma robić. Zabawa kojarzyła jej się z czymś przyjemnym, zabawnym... Co byłoby zabawne?
Patrzyła na niego chwile i nagle szybko postąpiła do przodu. Próbowała jakoś na niego wskoczyć. Jeśli łeb miał na tyle nisko, to nie patrząc na nic pewnie na niego wskoczyła, jeśli nie to kombinowała inaczej. Cel był jeden, znaleźć się na jego grzbiecie albo głowie.

[Shamar]

widząc, że mała w końcu zaczęła się bawić, szybko zabrałem łeb w bok. nie ma tak łatwo. wystawiłem lekko język patrząc na nią. Poruszyłem mocniej ogonem i się położyłem na ziemi. Tak aby ta miała trochę łatwiej. Nie chciałem jej przy okazji zgnieść.

[Laishia]

Nie wyszło. Włożyła w to tyle siły i była tak pewna swego, że gdy się przesunął, wylądowała na ziemi i przetoczyła się kawałek. Podniosła się szybko i kichnęła, bo piach dostał jej się do nosa. Spojrzała na niego i widząc wystawiony język, wyszczerzyła się do Shamara. Potraktowała to jak jakieś wyzwanie, podobała jej się taka zabawa. Ruszyła biegiem na niego, tym razem jednak tylko udawała, że chce na niego wskoczyć. Skręciła chyba w ostatnim momencie i ocierając się o niego, ruszyła wzdłuż jego ciała. Doskoczyła do ogona i spróbowała go chwycić, przycisnąć do ziemi. Gdy przesunął go w bok skoczyła za nim i tak aż do momentu przyciśnięcia ogona, zapewne ciężarem całego swojego ciała.

[Shamar]

Młódka widocznie wkręciła się w zabawę, no i dobrze. Zawsze to jakiś trening i wysiłek fizyczny,który zawsze się przyda. Widziałem jak biegnie ale nagle zmieniła kierunek. Sprytnie. Widziałem jak atakuje mój ogon. Nie ma tak łatwo. poruszyłem nim w bok i w górę ale w końcu złapała mi go.
-nono ładnie- Powiedziałem wesoło do niej.

[Laishia]

No i udało się, w końcu. Dumna z siebie leżała sobie na jego ogonie i raz przykrywała, raz odkrywała łapą kitę na jego końcu. Bawiło ją to. Słysząc pochwałę, odwróciła się do niego i wyszczerzyła. Nawet przestała teraz myśleć o tym, że jest w zasięgu jego łap. Nadal była uważna, ale już zdecydowanie mniej.
Po chwili wstała, uwalniając ogon Rudego. Podeszła do jego głowy i wspomagając się trochę jego grzywą, zaczęła wspinać się na jego grzbiet. Zapewne kilka razy go pociągnęła, ale nie zastanowiła się nawet nad tym.

[Shamar]

Kiedy zbliżyła się do mojego łba, liznąłem ja lekko w główkę. pozwoliłem jej na wspięcie sie na moja grzywę. Nie zwracałem większej uwagi na to czy mnie pociągnęła czy coś tam wyrwała. Potyczki samców bywają bardziej bolesne i więcej kłaków lata w powietrzu. Fajnie, że młoda przestała się aż tak już bać.
-Będziesz moją mała siostrzyczką, co ty na to- Zapytałem obserwując ją katem oka.