Niecka pełna palm

[Bomvu]

Cały czas stał czujnie, mając obcego na oku. Wyglądał dość groźnie, a mimo to był taki gościnny. Coś mu tu nie pasowało, gdzieś tam był ukryty jakiś haczyk, tylko nie miał pomysłu gdzie.
- Dziwne to wszystko. Nigdy czegoś takiego nie widziałem w życiu. Taki miły pan i w ogóle. Albo to ich stado jest bardzo młode i brakuje im lwów, albo nie wiem, jakaś większa tajemnica tam siedzi. - wzruszył ramionami, bo sam nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Brakowało mu jednego, albo nawet kilku elementów tej układanki.
- W każdym razie możemy zostać tu w okolicy przez te dwa dni, potem go wezwać i porozmawiać na spokojnie, wypytać dokładnie o każdy szczegół.

[Ember]

-Węszysz spisek? - Zaśmiała się. To dobrze, że był czujny. Sama do końca nie wiedziała co ma o tym myśleć. Chociaż jeśli jego rodzina jest niewielka to nie byłoby złym dołączyć się. Chociaż najpierw musiałaby poznać zasady.
- Może to tylko twarda skorupka skrywająca miękkie wnętrze? - Stwierdziła, mając na myśli aparycje Setha. Oczywiście zabronił im się dalej ruszać chyba, że całkowicie mieliby opuścić piaski pustyni.
- Przynajmniej możemy poćwiczyć łowienie ryb. -Trzeba się doszukiwać pozytywów w zaistniałej sytuacji. Podzielała również jego punkt o zaproszenie na kolejna rozmowę lwa. Gdy będzie miał trochę więcej czasu by z nimi pomówić a nie wymienić kilka zdań.

[Bomvu]

Skrzywił się lekko na jej pytanie.
- Wiesz co, sam nie wiem. Albo gra w coś z nami, albo naprawdę jest życzliwy. Tylko czemu i czy każdemu obcemu proponuje takie coś jak nam? Nie wiem, nie wiem... A co ty o tym myślisz, Ember? Spiski, dobroć prosto z serca, szukanie w desperacji? Może jeszcze coś innego. - skołatana głowa dała o sobie znać, bo aż przysiadł z tego natłoku myśli i wątpliwości. Niby doświadczenie życiowe daje sporo, ale zawsze ktoś może wyjść poza jego obramowanie, zmuszając do wyjścia poza schematy myślowe.

[Ember]

Trąciła go nosem w bark a potem usiadła przy jego boku.
- Za krótko go znamy by oceniać. Pierwsze wrażenie może być mylne, znam to po sobie. - Uśmiechnęła się pobłażliwie. Jakby nie patrzeć wyglądała dość barbarzyńsko, można nią straszyć młode niegrzeczne lwiątka.
- Póki co wystarczy mi sam fakt iż użyczył nam miejsca do noclegu nie wymagając niczego w zamian. - Dmuchnęła mu w kosmyk grzywy. -Nie zamartwiaj się na zapas.

[Bomvu]

Aż rzucił podejrzliwe spojrzenie na Ember, bo oto ona sama pierwsza zainicjowała fizyczny kontakt z nim. Mały gest, ale nie spodziewał się go. Chyba stosunki miedzy nimi się zacieśniają. Odwzajemnił się po chwili uśmiechem.
- Zobaczymy. Chyba masz rację, żeby przez te parę dni nie zaprzątać sobie nim głowy. Pomyślimy dokładnie o pytaniach, a potem się zobaczy. Co ty na taki plan? - trącił łapą jej bark w odpowiedzi na te zaczepki. Czy to jakieś delikatne końskie zaloty?

[Ember]

Odrobina czułości nikomu jeszcze nie zaszkodziła a Ember wciąż była łasa na nie. Choć z pozoru drobne gesty sprawiały, że stawali się sobie z każdą chwilą bliżsi. Nawet jeśli znali się dość krótko, to intuicyjnie czuła, że może mu zaufać. Jeśli się myli to będzie to bardzo bolesne rozczarowanie.
Szturchnięta zabujała się swoim ciałem rzucając mu spojrzenie typu "ejże, co mnie trącasz".
- Ja bym chciała poznać zasady. Potem może historię... -Przymknęła jedno ślepie starając się myśleć o co można by jeszcze zapytać.

[Bomvu]

Uniósł jedną brew i obdarował ją soczystym, kokietującym uśmieszkiem. Brakowało tylko, żeby puścił oczko i posłał jej całuska. No dobra, może aż tak się nie posunął, ale za to jego ogon pozwolił sobie trochę połaskotać jej bok. Szybko jednak uciekł na swoje miejsce, żeby się prawda nie wydała.
- To na pewno, jeszcze bym chciał wiedzieć więcej o teraźniejszym stadzie. Ilu ich jest, kto to jest, jakie mają tereny i poznać obowiązki jakie mają. Kto wie, może nawet będą nam odpowiadać? - aż się rozmarzył i przed oczami stanęła mu spora gromada lwów, a wśród nich on i Ember, gotowi do wielkiej bitwy, w której przygniatają wroga swoją liczebnością. Ech, marzenia.

[Ember]

łaskotania ogonem chyba nie poczuła, była zbyt zajęta główkowaniem o pytania. W sumie odkąd opuściła rodzinne strony to byłby jej poważniejszy raz na dowiedzenie się tak istotnych rzeczy.
- Polowanie, ot to by się dla mnie liczyło. No...-Zawahała się. -Ostatecznie mogłabym pełnić nocna pora patrole. - Na pustyni nocami było chłodno a jej grube futro zapewniałoby dostateczna ochronę przed chłodem.
- A dla ciebie? - Zerknęła na niego z ukosa chcąc wiedzieć co się dla niego najbardziej liczy.

[Bomvu]

Jego ogon był chyba aż zbyt przebiegły, bo nie wyglądało na to, żeby Ember się przejęła. No trudno. Wysłuchiwał jej wyliczanki, a potem sam musiał pomyśleć o czymś dla siebie. Był samcem, to na polowania nie za bardzo wypadało mu chodzić.
- Bo ja wiem? Pewnie jakieś patrole w dzień, czy w nocy. Cóż innego mógłbym robić? Może jeszcze za strażnika, stojąc cały dzień przed jakąś jaskinią. Nie, nie wytrzymałbym, nie miałbym cierpliwości na to. To już te patrole lepsze. - podrapał się z tyłu głowy z zakłopotania, bo naprawdę nie miał pojęcia, do czego innego by się nadawał.

[Ember]

Stanie w pełnym słońcu na warcie przed jaskinią byłoby chyba już samobójstwem. Położyła się na plecy by móc widzieć nocne niebo nieprzysłonięte ani jedna chmurą. Masa białych punktów migała swym blaskiem.
- Łowienie wyszło ci nieźle to i na polowania byś się nadawał. - Trąciła go przy tym tylną łapą w udo. Tak niechcący, a może chcący? Ciężko określić czy była to zaczepka. Może zrobiła to nieświadomie? w każdym razie jej zachowanie nie mówiło nic o tym co przed chwila zrobiła.
- A może masz jakiś inne ukryte talenty, może jakiś fach? W rodzimych stronach było kilku rzemieślników.