x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Uschnięte drzewo
Regulamin forum
Kary i negatywne efekty
Kary i negatywne efekty
- Po pustkowiach włóczą się lwy kanibale, które mogą atakować nieostrożnych podróżnych.
- Poruszające się po tym terenie osobniki są wrażliwe na wyczerpanie i odwodnienie.
- Bardzo uboga zwierzyna łowna.
Uschnięte drzewo
Pośród suchej ziemi porośniętej nędzną trawą stoi samotnie martwe drzewo. Pochylone jest lekko w bok, a w środku całkiem spróchniałe, przez co wydaje się jakby mogło w każdej chwili się załamać pod własnym ciężarem. Kora jest lekko zwęglona, ponieważ w czasie burzy drzewo staje się celem dla piorunów. Gruby pień i rozłożyste konary wskazują jednak, że w czasach minionej młodości musiało zachwycać swym wyglądem.
~Helmut
- Maru
- Posty: 279
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 23 paź 2014
- Waleczność: 53
- Zręczność: 60
- Percepcja: 42
- Kontakt:
Okolica nie wydawała się zbyt zachęcająca, od dawna jedyne co można tu było spotkać to sucha trawa, nieco szczątek zwierząt i przegniłe drzewa. Od czasu do czasu trafił się mały krzaczek mieniący się małą zielenią. Wyglądało to tak, jakby te najwytrzymalsze rośliny broniły się ostatkiem sił przed suszą i brakiem wody. Ogólnie miejsce mało przyjemne z mocno niesprzyjającymi warunkami. Ale to nic, dla złotego lwa taki widok nie był niczym wyjątkowym, widywał coś gorszego już. Postanowił odpocząć na tym pustkowiu, właśnie pod tym nadpalonym drzewem. Można by rzec, że wybrał to miejsce by się schronić przed promieniami słonecznymi, tylko że to drzewo w ogóle nie posiadało liści, a wiszące patyki nie były najlepszą obroną przed Słońcem. Niemniej postanowił się położyć w pewnej odległości od pnia, samo drzewo nie wyglądało na zbyt stabilne, a wolałby uniknąć przygniecenia przez pniak. Samiec przeciągnął się, ziewnął sobie i ułożył się wygodnie na boku. Sucha trawa pod nim nie była idealna do leżenia, ale to i tak lepsza alternatywa niż leżenia na gołej ziemi czy na kamieniach.
Ostatnio zmieniony 25 lis 2018, 15:08 przez Maru, łącznie zmieniany 1 raz.
- Alexandra
- Posty: 102
- Gatunek: Lew Afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 03 sty 2015
- Waleczność: 50
- Zręczność: 60
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Odkąd oswobodziła się z niewoli stada Północnych Lwów minęło już sporo czasu i Alex zdążyła opuścić już zagrażające jej życiu tereny. O tyle dobrze, że nie musiała "trząść tyłkiem" o to, że napotka jakiegoś ich tropiciela - z informacji, które posiadała na ich temat wynikało, że nie zapuszczali się w te strony. Cóż, zapewne dlatego też obrała ten kurs. Będąc jednak w stu procentach szczerą, Alexandra miała też inny powód, dla którego postanowiła udać się w tym kierunku. Mianowicie, chodzi o Lwią Ziemię, czyli krainę z opowieści jej matki i tym samym - jej ojczyznę. Dla młódki, legendy o lwach z Lwiej Ziemi oraz samej krainie pełnej dostatku były fascynujące. Lwica doskonale zdawała sobie sprawę, że utopia nie istnieje, ale czuła wewnętrzną potrzebę odnalezienia tego miejsca. Może udałoby jej się wstąpić w szeregi tej lwiej społeczności? Mimo przykrych doświadczeń sprzed zaledwie dwóch lat, Alex potrzebowała obecności innych członków swojego gatunku, niczym pustynia potrzebuje wody.
A skoro o pustyni mowa, Czerwonooka wstąpiła właśnie na teren dość do niej zbliżony. Ziemia, po której w tej chwili przyszło jej stąpać, była bardzo spękana i ewidentnie nie zwiastowała tego, że gdzieś za nią znajdują się urodzajne krainy z rozmaitych legend. Widząc, że przed nią rozciągają się połacie suchych kępek trawy i małych, rozgrzanych do czerwoności krzaczków, lwica ciężko westchnęła i ruszyła na przód, by znaleźć jakiś kawałek cienia. Dalsza droga w tym upale w ogóle nie wchodziła w grę.
Idąc przez te pustkowia, po kilku kilometrach bez żadnego cienia lwicy zwyczajnie brakło tchu. Dostrzegła na horyzoncie uschnięte drzewo i postanowiła, że właśnie tam zrobi sobie krótką przerwę. Owe drzewo już z daleka nie wyglądało, jakby miało zapewnić jej wystarczająco cienia, ale "lepszy rydz niż nic", nieprawdaż? Gdy zbliżała się już do wyschniętego, martwego pieńka, młoda dostrzegła, że coś pod nim leży i nie jest to bynajmniej jakiś kamień czy pniaczek. Po raz pierwszy od dłuższego czasu ujrzała istotę żywą, która była większa niż ptak, czy jakaś jaszczurka. Widząc "to coś" zatrzymała się na chwilę, by przyjrzeć się z daleka, czy nie jest to aby jakaś chora antylopa. Alexandra nie jadła od kilku dni i głód powoli dawał jej się we znaki.
Po dłuższej analizie leżącego obiektu, dotarło do niej, że najprawdopodobniej nie jest to roślinożerca, a...dorosły samiec lwa. Zdziwił ją taki widok, bowiem osobnika z tego samego gatunku nie widziała już kopę lat. Nie miała jednak dobrych doświadczeń, jeżeli chodzi o "pobratymców". Jak to się mówi: "człowiek człowiekowi wilkiem", czy coś w ten deseń - ona miała podobnie, jeśli chodzi o relacje ze swoimi. Postanowiła jednak, że podejdzie do niego bliżej. Nie jest to do końca rozsądne, ale nie zmieni teraz nagle kierunku trasy, a samiec pewnie zdążył już ją zauważyć - jakby chciała teraz bezpiecznie się oddalić, nie starczyłoby jej siły na szybki bieg, czy nawet trucht na dalszy dystans. Poza tym, nie można wszystkich wrzucać do jednego worka.
Powolnym, spokojnym krokiem zaczęła zbliżać się do uschniętego kawałka drewna.
A skoro o pustyni mowa, Czerwonooka wstąpiła właśnie na teren dość do niej zbliżony. Ziemia, po której w tej chwili przyszło jej stąpać, była bardzo spękana i ewidentnie nie zwiastowała tego, że gdzieś za nią znajdują się urodzajne krainy z rozmaitych legend. Widząc, że przed nią rozciągają się połacie suchych kępek trawy i małych, rozgrzanych do czerwoności krzaczków, lwica ciężko westchnęła i ruszyła na przód, by znaleźć jakiś kawałek cienia. Dalsza droga w tym upale w ogóle nie wchodziła w grę.
Idąc przez te pustkowia, po kilku kilometrach bez żadnego cienia lwicy zwyczajnie brakło tchu. Dostrzegła na horyzoncie uschnięte drzewo i postanowiła, że właśnie tam zrobi sobie krótką przerwę. Owe drzewo już z daleka nie wyglądało, jakby miało zapewnić jej wystarczająco cienia, ale "lepszy rydz niż nic", nieprawdaż? Gdy zbliżała się już do wyschniętego, martwego pieńka, młoda dostrzegła, że coś pod nim leży i nie jest to bynajmniej jakiś kamień czy pniaczek. Po raz pierwszy od dłuższego czasu ujrzała istotę żywą, która była większa niż ptak, czy jakaś jaszczurka. Widząc "to coś" zatrzymała się na chwilę, by przyjrzeć się z daleka, czy nie jest to aby jakaś chora antylopa. Alexandra nie jadła od kilku dni i głód powoli dawał jej się we znaki.
Po dłuższej analizie leżącego obiektu, dotarło do niej, że najprawdopodobniej nie jest to roślinożerca, a...dorosły samiec lwa. Zdziwił ją taki widok, bowiem osobnika z tego samego gatunku nie widziała już kopę lat. Nie miała jednak dobrych doświadczeń, jeżeli chodzi o "pobratymców". Jak to się mówi: "człowiek człowiekowi wilkiem", czy coś w ten deseń - ona miała podobnie, jeśli chodzi o relacje ze swoimi. Postanowiła jednak, że podejdzie do niego bliżej. Nie jest to do końca rozsądne, ale nie zmieni teraz nagle kierunku trasy, a samiec pewnie zdążył już ją zauważyć - jakby chciała teraz bezpiecznie się oddalić, nie starczyłoby jej siły na szybki bieg, czy nawet trucht na dalszy dystans. Poza tym, nie można wszystkich wrzucać do jednego worka.
Powolnym, spokojnym krokiem zaczęła zbliżać się do uschniętego kawałka drewna.
- Maru
- Posty: 279
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 23 paź 2014
- Waleczność: 53
- Zręczność: 60
- Percepcja: 42
- Kontakt:
Błogi stan relaksu - no dobrze, może nie relaksu, ale coś na kształt odpoczynku - to był aktualny stan w jakim znajdował się złoty lew. Czy upał mu doskwierał? Komfortowy nie był, ale też nie można go jeszcze nazwać uciążliwym. Gorsza była ta susza i brak widu na choćby jakąś wodę, oazę, czy choćby kałużę. To będzie na pewno kolejnym celem po tej krótkiej przerwie. Krótkiej, bo dośc niespodziewanie przerwanej dziwną wonią łaskoczącą jego nozdrza.
Pustkowia mają to do siebie, że bywają puste (tutaj wstaw sobie mem Genius!), ale tego dnia nie można już tak było nazywać tej okolicy. Ciche kroki za plecami dawały wyraźnie do zrozumienia, że ktoś tam się czai niedaleko. Na moment ucichły, by znów zaszeleścić resztkami trawy. Złoty westchnął cicho, bardziej do siebie niż do obcego. Naprawdę powoli i jakby od niechcenia przekręcił się, najpierw na grzbiet, a potem na drugi bok, by móc dojrzeć, któż to go raczył odwiedzić na tym niezbyt przyjaznym gruncie. Mrugnął kilka razy, bo chyba się przewidział. Był pewien, że to jakiś zagubiony samiec lwa, a tu niespodzianka, to samica! Rzecz tym bardziej niezwykła, że była sama, a druga sprawa to taka, że odważyła się podejść tak blisko niemu. Przednią część ciała ułożył na brzuchu, tylne łapy dalej leżały na boku. Z nieukrywanym zainteresowaniem obserwował przybyłą tu samicę, wyglądało, że jest w dość dobrej kondycji, pomijając fakt, że była dość wychudła. Być może pomyliła go z pyszną antylopą, lub innym truchłem. Uśmiechnął się lekko doń i znów powolnie i mozolnie stanął na czterech łapach dumnie wypinając pierś. W sumie to bardziej odpowiednie byłoby napisać grzywę, bo ta akurat była dość gęsta pod jego szyją. Stał tak w bezruchu uważnie obserwując podchodzącą nieznajomą. Postanowił odezwać się jako pierwszy, wbrew zasadzie, że kobiety mają pierwszeństwo.
- Witam Cię, nieznajoma. Nazywam się Maru i jestem... W sumie to jestem samotnikiem i tak podróżuję bez celu, starając się przeżyć kolejny dzień. Cóż to za wiatry Cię tutaj przywiały, jeśli można wiedzieć? - na razie tyle wystarczy, taki króciutki wstęp i danie znaku, że nie ma względem niej złych zamiarów.
Pustkowia mają to do siebie, że bywają puste (tutaj wstaw sobie mem Genius!), ale tego dnia nie można już tak było nazywać tej okolicy. Ciche kroki za plecami dawały wyraźnie do zrozumienia, że ktoś tam się czai niedaleko. Na moment ucichły, by znów zaszeleścić resztkami trawy. Złoty westchnął cicho, bardziej do siebie niż do obcego. Naprawdę powoli i jakby od niechcenia przekręcił się, najpierw na grzbiet, a potem na drugi bok, by móc dojrzeć, któż to go raczył odwiedzić na tym niezbyt przyjaznym gruncie. Mrugnął kilka razy, bo chyba się przewidział. Był pewien, że to jakiś zagubiony samiec lwa, a tu niespodzianka, to samica! Rzecz tym bardziej niezwykła, że była sama, a druga sprawa to taka, że odważyła się podejść tak blisko niemu. Przednią część ciała ułożył na brzuchu, tylne łapy dalej leżały na boku. Z nieukrywanym zainteresowaniem obserwował przybyłą tu samicę, wyglądało, że jest w dość dobrej kondycji, pomijając fakt, że była dość wychudła. Być może pomyliła go z pyszną antylopą, lub innym truchłem. Uśmiechnął się lekko doń i znów powolnie i mozolnie stanął na czterech łapach dumnie wypinając pierś. W sumie to bardziej odpowiednie byłoby napisać grzywę, bo ta akurat była dość gęsta pod jego szyją. Stał tak w bezruchu uważnie obserwując podchodzącą nieznajomą. Postanowił odezwać się jako pierwszy, wbrew zasadzie, że kobiety mają pierwszeństwo.
- Witam Cię, nieznajoma. Nazywam się Maru i jestem... W sumie to jestem samotnikiem i tak podróżuję bez celu, starając się przeżyć kolejny dzień. Cóż to za wiatry Cię tutaj przywiały, jeśli można wiedzieć? - na razie tyle wystarczy, taki króciutki wstęp i danie znaku, że nie ma względem niej złych zamiarów.
- Alexandra
- Posty: 102
- Gatunek: Lew Afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 03 sty 2015
- Waleczność: 50
- Zręczność: 60
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Z każdym kolejnym krokiem była w stanie dostrzec więcej szczegółów wyglądu obcego samca. Pierwsze, co rzucało jej się w oczy, to bardzo długa i bujna grzywa. Ściągnęła brwi i przystanęła na jeszcze w miarę bezpiecznej odległości. Miał on bardzo spokojny wyraz pyska oraz kryształowe, błękitne oczy. W pierwszej chwili skojarzył jej się z jej oprawcami, z powodu tej grzywy, jednakże szybko odrzuciła te myśli. Bardziej przypominał jej Astana - lwa, który pomógł jej i jej mamie uciec z niewoli. W zasadzie, to wyglądał niemal identycznie.
W momencie, gdy nadeszło to drugie skojarzenie, Alex ponownie zaczęła do niego podchodzić. W tej także chwili usłyszała jego głos i oniemiała. Czy to mógł być Astan? Wszystko jest takie podobne...ale lew się przedstawił. Maru. Może przedstawia się inaczej dla "niepoznaki"? Nie, raczej nie. On raczej też by ją poznał, a samiec nie wydawał się być równie poruszony spotkaniem. Otrząsnęła się z tej chwilowej zadumy i niepokój powrócił.
- Ehm...wypowiadasz się jakby to był twój teren. Idąc tu nie wyczułam obecności innego samca - wydusiła z niepokojem w głosie.
- Jestem Alexandra. Wybacz, na początku pomyliłam cię z moim znajomym. Jeśli nie masz nic przeciwko, przejdę dalej na wschód - dodała po chwili. Lew nie wyglądał jakby miał wobec niej wrogich zamiarów, jednakże młoda wolała dmuchać na zimne.
- Poszukuję Lwiej Ziemi - wyrwało jej się tak nagle, że nawet nie do końca zdążyła przemyśleć to pytanie. Nie było już jednak odwrotu. Chyba gdzieś tam głęboko w serduszku miała nadzieję, że lew naprawdę jest nastawiony pokojowo i byłby w stanie jej pomóc.
W momencie, gdy nadeszło to drugie skojarzenie, Alex ponownie zaczęła do niego podchodzić. W tej także chwili usłyszała jego głos i oniemiała. Czy to mógł być Astan? Wszystko jest takie podobne...ale lew się przedstawił. Maru. Może przedstawia się inaczej dla "niepoznaki"? Nie, raczej nie. On raczej też by ją poznał, a samiec nie wydawał się być równie poruszony spotkaniem. Otrząsnęła się z tej chwilowej zadumy i niepokój powrócił.
- Ehm...wypowiadasz się jakby to był twój teren. Idąc tu nie wyczułam obecności innego samca - wydusiła z niepokojem w głosie.
- Jestem Alexandra. Wybacz, na początku pomyliłam cię z moim znajomym. Jeśli nie masz nic przeciwko, przejdę dalej na wschód - dodała po chwili. Lew nie wyglądał jakby miał wobec niej wrogich zamiarów, jednakże młoda wolała dmuchać na zimne.
- Poszukuję Lwiej Ziemi - wyrwało jej się tak nagle, że nawet nie do końca zdążyła przemyśleć to pytanie. Nie było już jednak odwrotu. Chyba gdzieś tam głęboko w serduszku miała nadzieję, że lew naprawdę jest nastawiony pokojowo i byłby w stanie jej pomóc.
- Maru
- Posty: 279
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 23 paź 2014
- Waleczność: 53
- Zręczność: 60
- Percepcja: 42
- Kontakt:
Spodziewał się dostać szybką odpowiedź, ale zamiast niej lwica zaczęła mu się bacznie przyglądać. Uniósł jedną brew i przekrzywił nieco łeb. Nawet zaczął się zastanawiać czy coś mu spadło na grzywę albo wkręciło się gdzieś niżej. Dyskretnie to sprawdził, ale niczego nie zauważył. Nawet zaczął czuć lekki dyskomfort, bo przecież pierwsze wrażenie jest najważniejsze, a tu zaliczył taką wtopę. Pozostało mu tylko czekać na odpowiedź. Ze zdenerwowania zaczął podskakiwać mu ogon. Na szczęście nieznajoma w końcu się odezwała, ta cisza zaczynała być męcząca.
- Naprawdę? Wybacz, nie miałem takiego zamiaru. Nie, nie jestem panem tych ziem i jakoś nie widać, żeby ktokolwiek tutaj zaglądał. Trudno się dziwić, warunki tutaj panujące nie sprzyjają nikomu. Pytałem tylko z ciekawości. - nie wydawało mu się, żeby lwica miała się na niego rzucić czy próbować czegoś innego, toteż sobie usiadł, zawijając ogon wokół siebie.
- Nie mam nic przeciwko temu, sądząc po Twoim wyglądzie to już trochę drogi przeszłaś i nie chciałbym być niepotrzebną przeszkodą. - Zamrugał kilka razy na jej pytanie, ale zaraz pokręcił głową - Pytasz nieodpowiedniego lwa. Nigdy tutaj nie byłem i nie mam pojęcia gdzie możesz znaleźć jakiekolwiek stado. - w sumie w tej chwili przyszedł mu do głowy ciekawy pomysł - Ale może mogę Ci pomóc tam dojść? We dwoje zawsze się raźniej idzie, a sądząc po Twoim wyglądzie to pewnie przydałby ci się towarzysz do polowania. - tutaj uśmiechnął się ciepło do Alexandry, być może nowej towarzyszki w jego podróży... bardziej to w jej podróży, bo ona żadnego celu nie ma.
- Naprawdę? Wybacz, nie miałem takiego zamiaru. Nie, nie jestem panem tych ziem i jakoś nie widać, żeby ktokolwiek tutaj zaglądał. Trudno się dziwić, warunki tutaj panujące nie sprzyjają nikomu. Pytałem tylko z ciekawości. - nie wydawało mu się, żeby lwica miała się na niego rzucić czy próbować czegoś innego, toteż sobie usiadł, zawijając ogon wokół siebie.
- Nie mam nic przeciwko temu, sądząc po Twoim wyglądzie to już trochę drogi przeszłaś i nie chciałbym być niepotrzebną przeszkodą. - Zamrugał kilka razy na jej pytanie, ale zaraz pokręcił głową - Pytasz nieodpowiedniego lwa. Nigdy tutaj nie byłem i nie mam pojęcia gdzie możesz znaleźć jakiekolwiek stado. - w sumie w tej chwili przyszedł mu do głowy ciekawy pomysł - Ale może mogę Ci pomóc tam dojść? We dwoje zawsze się raźniej idzie, a sądząc po Twoim wyglądzie to pewnie przydałby ci się towarzysz do polowania. - tutaj uśmiechnął się ciepło do Alexandry, być może nowej towarzyszki w jego podróży... bardziej to w jej podróży, bo ona żadnego celu nie ma.
- Alexandra
- Posty: 102
- Gatunek: Lew Afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 03 sty 2015
- Waleczność: 50
- Zręczność: 60
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Sposób, w jaki wypowiadał się nowo poznany samiec sprawiał, że Alexandra nie czuła niepokoju o swoje bezpieczeństwo. Oczywiste jest to, że nie można całkowicie utracić czujności i Alex doskonale była świadoma konsekwencji nadmiernego zaufania, ale...Maru wydawał się być kimś godntm tego, by chociaż nie podejrzewać go o nagły atak, nawet na tle seksualnym. Lwica miała wobec niego mieszane uczucia, bo jego propozycja odnośnie wspólnej podróży była całkiem kusząca. Ona, jak słusznie zauważył lew, była wykończona drogą i w pojedynkę nie miała większych szans na przeżycie. Już samo to, że tak po prostu podeszła do obcego świadczyło o tym, że nieco "wyłączyła" logiczne myślenie. Przez chwilę zastanawiała się, jaką właściwie powinna podjąć decyzję. Wpatrywała się przy tym w samca i rozglądała się jednocześnie po okolicy. Jej wzrok mówił wyraźnie, że nie ma już zbyt wiele siły na dalszą drogę.
Po chwili namysłu skinęła mu tylko łbem, zaciskając mocno zęby i mrużąc oczy. Nie ma innego wyjścia. Z resztą, gdzieś tam w głębi serca była wdzięczna za to, że napotkała kogoś uprzejmego. Mogła przecież natknąć się na jakiegoś chorego psychopatę lub niewyżytego zboczeńca. No, chyba że Maru się ukrywa.
Po chwili namysłu skinęła mu tylko łbem, zaciskając mocno zęby i mrużąc oczy. Nie ma innego wyjścia. Z resztą, gdzieś tam w głębi serca była wdzięczna za to, że napotkała kogoś uprzejmego. Mogła przecież natknąć się na jakiegoś chorego psychopatę lub niewyżytego zboczeńca. No, chyba że Maru się ukrywa.
- Maru
- Posty: 279
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 23 paź 2014
- Waleczność: 53
- Zręczność: 60
- Percepcja: 42
- Kontakt:
Stał spokojnie i nie chciał naciskać, dając lwicy czas do namysłu. W końcu skinęła mu aby łbem, co samo w sobie już dawało dużo do powiedzenia o jej stanie. Nie był on jakiś fatalny, nie była ranna, jedynie mocno wycieńczona wędrówką i głodem. Przeceniła chyba własne siły, albo była zmuszona do takiego kroku. Samiec postanowił w to teraz nie wnikać, teraz ważniejsza jest pomoc dla niej. Kiwnął głową ku lwicy.
- Dobrze, najlepiej będzie jak poszukamy trochę cienia, bo to drzewo nie wygląda zbyt zachęcająco. Potem się pomartwimy o coś do jedzenia dla Ciebie i o trochę wody, bo sam bym się chętnie napił. - odwrócił się teraz i zrobił nawet pierwszy krok, ale coś go tknęło. Spojrzał za siebie skupiając wzrok na wychudłej lwicy - A w ogóle możesz chodzić? To znaczy możesz, ale czy dasz radę przejść jeszcze kawałek? Nie wiem jak daleko jest stąd do jakiegoś dobrego miejsca na odpoczynek, nie znam okolicy. Ale może Ty wiesz?- miał taką nadzieję, bo takie krążenie na ślepo może być długotrwałe i męczące.
- Dobrze, najlepiej będzie jak poszukamy trochę cienia, bo to drzewo nie wygląda zbyt zachęcająco. Potem się pomartwimy o coś do jedzenia dla Ciebie i o trochę wody, bo sam bym się chętnie napił. - odwrócił się teraz i zrobił nawet pierwszy krok, ale coś go tknęło. Spojrzał za siebie skupiając wzrok na wychudłej lwicy - A w ogóle możesz chodzić? To znaczy możesz, ale czy dasz radę przejść jeszcze kawałek? Nie wiem jak daleko jest stąd do jakiegoś dobrego miejsca na odpoczynek, nie znam okolicy. Ale może Ty wiesz?- miał taką nadzieję, bo takie krążenie na ślepo może być długotrwałe i męczące.
- Alexandra
- Posty: 102
- Gatunek: Lew Afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 03 sty 2015
- Waleczność: 50
- Zręczność: 60
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Alex z każdą chwilą zaczynała czuć się coraz słabiej i łapy stopniowo odmawiały jej posłuszeństwa. Nie chcąc jednak zbytnio zwracać uwagi lwa na swoje osłabienie (co już dawno z resztą zrobiła), powoli położyła się na boku i głęboko westchnęła. Lwica faktycznie nie wyglądała na bardzo osłabioną, ale w tej chwili poczuła się dosyć źle. Sama była tym faktem zdziwiona i jednocześnie przerażona, bo jeszcze kilka minut temu była w stanie normalnie iść. Maru ją zaczarował, czy co?
Młoda wsłuchała się również w słowa nowo poznanego samca i...nie mogła uwierzyć własnym uszom. Poszukają dla niej jedzenia? Dlaczego właściwie on chce jej pomóc? Nie to, żeby nigdy nie spotkała osobników, które po prostu były miłe i serdeczne dla innych, ale w tej chwili wydało jej się to dosyć odrealnione.
- Czemu chcesz mi pomóc? Nie znasz mnie, ja nie znam Ciebie. Jakie masz wobec mnie zamiary? - spytała ni stąd, ni z owąd - Właściwie to co taki lew jak Ty robi tu całkiem sam? Nie masz jakiegoś celu podróży? - dodała po chwili, po czym głośno kaszlnęła. Zdała sobie sprawę z tego, że nie powinna zalewać go takim słowotokiem. Nie nadąży z łapaniem oddechu.
- Mogę iść, ale potrzebuję chwili odpoczynku. Wybacz, ale rzadko spotykałam kogoś, kto nie miał wobec mnie wrogich zamiarów - rzekła już zdecydowanie wolniej i spokojniej.
- Też tego nie wiem, jestem tu pierwszy raz w życiu - odpowiedziała na jego pytanie. - Właściwie...masz może brata? - rzuciła znienacka pytaniem po kolejnych, krótkich oględzinach Niebieskookiego. Z wyglądu naprawdę przypominał jej dawnego znajomego, Astana. Z resztą, cechy charakteru również ich łączyły.
Młoda wsłuchała się również w słowa nowo poznanego samca i...nie mogła uwierzyć własnym uszom. Poszukają dla niej jedzenia? Dlaczego właściwie on chce jej pomóc? Nie to, żeby nigdy nie spotkała osobników, które po prostu były miłe i serdeczne dla innych, ale w tej chwili wydało jej się to dosyć odrealnione.
- Czemu chcesz mi pomóc? Nie znasz mnie, ja nie znam Ciebie. Jakie masz wobec mnie zamiary? - spytała ni stąd, ni z owąd - Właściwie to co taki lew jak Ty robi tu całkiem sam? Nie masz jakiegoś celu podróży? - dodała po chwili, po czym głośno kaszlnęła. Zdała sobie sprawę z tego, że nie powinna zalewać go takim słowotokiem. Nie nadąży z łapaniem oddechu.
- Mogę iść, ale potrzebuję chwili odpoczynku. Wybacz, ale rzadko spotykałam kogoś, kto nie miał wobec mnie wrogich zamiarów - rzekła już zdecydowanie wolniej i spokojniej.
- Też tego nie wiem, jestem tu pierwszy raz w życiu - odpowiedziała na jego pytanie. - Właściwie...masz może brata? - rzuciła znienacka pytaniem po kolejnych, krótkich oględzinach Niebieskookiego. Z wyglądu naprawdę przypominał jej dawnego znajomego, Astana. Z resztą, cechy charakteru również ich łączyły.
- Maru
- Posty: 279
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 23 paź 2014
- Waleczność: 53
- Zręczność: 60
- Percepcja: 42
- Kontakt:
Odwrócił się ku niej i ponownie przysiadł, najwidoczniej mocne Słońce nieco ją osłabiło. No trudno, chciał jak najszybciej opuścić to miejsce, ale na to chyba przyjdzie mu jeszcze poczekać. Rozejrzał się aby dookoła, upewniając się, że nikt ani nic na nich nie czyha. Na szczęście dookoła nie było żadnych zarośli i każdego dałoby radę łatwo ujrzeć. Potem skupił swój wzrok na nowo poznanej lwicy, patrząc jak tak sobie leży. Jej pytanie nie zdziwiło go, słyszał coś podobnego parę razy.
- No i? Co to za argument? Jesteś lwicą, a ja lwem. Powinniśmy sobie nawzajem pomagać, mimo że nie jesteśmy w stadzie. Być może miałaś dużego pecha trafiając w przeszłości na samych żądnych krwi samców, ale nie każdy taki jest. Ja nie stosuję bezsensownej przemocy wobec nikogo. A zamiarów wobec Ciebie... nie mam żadnych. Jedynie chciałem poznać tutejszą okolicę, ale jeśli też jesteś tu nowa to trudno. - tutaj wzruszył tylko ramionami.
- Jestem nikim. Znikąd przybywam i donikąd idę. Samotny samiec jest uważany za najgorszy sort lwa. Nazywa się nas bandytami, pariasami, pogardzanymi wyrzutkami. Dokądkolwiek pójdziemy będą nas ścigać, przeganiać i zabijać. Nie ma dla nas ani lepszego miejsca, ani lepszego czasu... - tym razem to on cicho westchnął - Masz szczęście, że jesteś lwicą. Masz o wiele większe szanse na dołączenie do stada, ze mną może być trudniej.
Położył się tutaj, bo najwidoczniej jej odpoczynek będzie nieco dłuższy, ach... i pytanie o jego przeszłość. Nieco skwaśniała mu mina, nie jakoś przesadnie, ale jednak.
- Tak... Chociaż właściwie to nie. Nie był on moim rodzonym bratem, był zwyczajnie samotnikiem, ale przygarnął mnie i nauczył wszystkiego czego samiec powinien się nauczyć. A potem... nasze drogi się zwyczajnie rozeszły i tyle go widziałem. Teraz, jak widzisz, podróżuję sam gdzie oczy poniosą.
- No i? Co to za argument? Jesteś lwicą, a ja lwem. Powinniśmy sobie nawzajem pomagać, mimo że nie jesteśmy w stadzie. Być może miałaś dużego pecha trafiając w przeszłości na samych żądnych krwi samców, ale nie każdy taki jest. Ja nie stosuję bezsensownej przemocy wobec nikogo. A zamiarów wobec Ciebie... nie mam żadnych. Jedynie chciałem poznać tutejszą okolicę, ale jeśli też jesteś tu nowa to trudno. - tutaj wzruszył tylko ramionami.
- Jestem nikim. Znikąd przybywam i donikąd idę. Samotny samiec jest uważany za najgorszy sort lwa. Nazywa się nas bandytami, pariasami, pogardzanymi wyrzutkami. Dokądkolwiek pójdziemy będą nas ścigać, przeganiać i zabijać. Nie ma dla nas ani lepszego miejsca, ani lepszego czasu... - tym razem to on cicho westchnął - Masz szczęście, że jesteś lwicą. Masz o wiele większe szanse na dołączenie do stada, ze mną może być trudniej.
Położył się tutaj, bo najwidoczniej jej odpoczynek będzie nieco dłuższy, ach... i pytanie o jego przeszłość. Nieco skwaśniała mu mina, nie jakoś przesadnie, ale jednak.
- Tak... Chociaż właściwie to nie. Nie był on moim rodzonym bratem, był zwyczajnie samotnikiem, ale przygarnął mnie i nauczył wszystkiego czego samiec powinien się nauczyć. A potem... nasze drogi się zwyczajnie rozeszły i tyle go widziałem. Teraz, jak widzisz, podróżuję sam gdzie oczy poniosą.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość


















