x
Newsy
  • 07.04.2024
  • Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
  • 06.04.2024
  • Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
  • 07.03.2024
  • Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
  • 04.02.2024
  • Postacią Miesiąca został Tauro
  • 31.01.2024
  • Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
  • Aktualności fabularne
  • > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
  • Przewrót na Lwiej Ziemi
  • > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
  • Gniew Przodków
  • > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
  • Epidemia w dżungli
  • > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
  • Szkarłatne Grzywy
  • > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Suwak
Lwia Skała
Wodopój Las Kanion Termitiery Jezioro ZZ Wulkan Góry LS Jaskinie Kilimandżaro Upendi Drzewo życia Wielki Wodospad Zakątek Przodków Oaza Ruiny Pustynia Ciernisko Cmentarz Pole bitwy Zarośla Bagno Słone jezioro Gejzery Góry ZZ Wielka woda Jezioro szmaragdowe Jezioro flamingów Kaskada Grobowiec Rzeka Wąwóz Dżungla Pustkowia Równina Rzeka 2 Sawanna 2 Rzeka 3 Las namorzynowy Dolina wichrów Nadrzecze Dolina LS Drzewo życia Sawanna LZ Skała Wolności Wschodnia Oaza Wydmy Las MB Jezioro MB Wybrzeże

Furaha

W kartach postaci odnajdziesz dodatkowe informacje o postaciach.

Regulamin forum
Karta postaci jest obowiązkowa. Użytkownik ma 2 tygodnie na napisanie jej, w przeciwnym razie bez zgłoszenia problemu z kartą administracji, konto zostaje usunięte. Kartę można wstawić niedokończoną, ale w nawiasie należy umieścić informację "w budowie" i po skończeniu pisania usunąć ten nawias oraz zgłosić, że karta jest gotowa do sprawdzenia.
Awatar użytkownika
Furaha
Posty: 164
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 14 cze 2013
Specjalizacja:
szaman 2
Szaman 2
medyk 2
Medyk 2
botanik
Botanik
Waleczność: 30
Zręczność: 50
Percepcja: 72
Kontakt:

Furaha

#1

Post autor: Furaha » 29 kwie 2019, 22:11

Obrazek
Imię: Furaha
Wygląd:
Samiec o pomarańczowej sierści z jasnymi beżowo- żółtymi elementami na pysku, łapach i brzuchu. Ma czarne uszy i białą nie pełną grzywę. Na jego łapach znajdują się brązowe cętki. Na jednym oku- lewym- ma niebieską plamę.
Na pysku ma namalowane pasy oraz dwa piórka przywiązane do jego grzywy za uchem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Historia
Furaha urodził się na innych terenach ale podobnych to istniejących tutaj. Nie pamięta już swojej matki, a ojca nigdy nie poznał. Jego matka przygarnęła starsze lwiątko i w trójkę stanowili rodzinę. Ich stado nie było duże a przewodziła nim lwica o imieniu Vasanti Vei.
Furaha zawsze był wesoły może temu dostał takie imię? Miał marzenie aby spotkać ojca i przyprowadzić go do mamy. Nikt w stadzie nie miał białej grzywy, więc szukał poza swoimi. Jego osobowości zaczęła się kształtować, samczyk nie znał strachu ani prawidłowego życia w stadzie. Po zaginięciu jego matki i brata młody samczyk obwiniał siebie za taki stan rzeczy. Został przygarnięty przez królową i widział dzieci królewskie jak były małymi szkrabami. Traktował ich jak rodzinę ale szczególna wieź nawiązał z lwiczką- Sigrun. Była niemową ale za to Furaha zawsze mocno rozgadany sam dopowiadał sobie co trzeba. Oboje jakoś się dogadywali. Biało grzywy często z kimś rozmawiał, śmiał się. Dla innych wyglądało to dziwnie i traktowali go nie raz z tego powodu z politowaniem. Samczyk traktował Imira jak kogoś żyjącego, nie zdając sobie sprawy, że ta istota nie należy do świata żywych. Nie zrażało go to jak inni na niego spoglądali. Zawsze uśmiechnięty. Poszukiwał matkę i coraz mniej czasu spędzał na ziemiach stada. W końcu pewnego dnia odszedł wiedziony słowami swego duchowego przewodnika.

Odszedł z lwiej krainy i niesiony głosem swego towarzysza trafił w całkiem inne miejsce. Nie wiedział gdzie jest ale też jakoś szczególnie nie interesowało go to. Tam spotkał lampardzice, która zainteresowała się nim i jego towarzyszem. Furaha jakoś nie zorientował się zbytnio, że ona widzi Imira. Jakoś nigdy nie zwracam uwagi na widzialność towarzysza. Ayo- bo tak zwała się lampardzica- postanowiła zabrać młodego lwa ze sobą. Białogrzywy jako, że zawsze był łatwowierny poszedł za nią bez zbędnych pytań. Zabrała go do potężnej dżungli. W trakcie drogi wypytywała młodzika o jego przeszłość o Imira, kiedy go zaczął widzieć i inne rzeczy, o których Furaha mówił otwarcie. Ayo przedstawiła lwiaka przed radą szamanów. Młodzik uważnie przyjrzał się każdemu z nich. Ich członkami byli już całkiem wiekowi szamani. Zadawali różne pytanie Furaszy, jeden z nich nawet podszedł do białogrzywego aby mu się przyjrzeć. Mieli wątpliwości ze względu ns wiek. Uważali, że jest już za duży aby przejść pełne szkolenie. Według nich najpóźniej w wieku jednego roku można zacząć szkolenie duchowe. Dali jednak przyzwolenie zaznaczając, że całość nauk i odpowiedzialności za zdane później próby spadną na nią.
Tak zaczęło się szkolenie, które dla młodego lwa było drogowskazem.

Szkolenie nie zaczęło się tak fascynująco jakby mogło. Furaha był żywym dzieciakiem i nie lubił siedzieć w jednym miejscu. Nie miał ten wpojonego respektu do starszych. Pierwsze lepieje opierały się na sprawdzeniu tego co pomarańczowy wie. Po tym zaczęła się cięzka praca.
Ayo zaczęła od wytłumaczeniu Furaszy, że w trakcie szukania ziół ale nie tylko ich musi skupić się na wielu zmysłach. Musi zrozumieć gdzie rośnie dana roślina, dlaczego preferuje taka ziemie, taka pogodę tyle i tyle cienia i inne rzeczy, które były dla niego.. nudne. Musiał pojąć jak zrywać zioła, nauczyć się rozpoznawać nie tylko po wyglądzie ale także po zapachu. Każda roślina pachnie inaczej, jeśli ma kwiaty to także inaczej, po przekwitnięciu i tak dalej. Tłumaczyła lwu, że zioło szybciej poczuje niż zobaczy. Roślina może być ukryta za krzewem,kamieniem czy inną przeszkodą. Przez co wzrok jej nie dostrzeże ale węch... Nawet będąc ukrytym da się roślinę wyczuć. Lew nie rozumiem czemu jako szaman ma uczyć się nudnych roślin, przecież to głupie? Białogrzywy zrywał się z lekcji albo spóźniał. Przez to nie jednokrotnie dostała różnorakie kary. Rada obserwowała jego postępy. Furaha mieszkał z nimi, traktował Ayo jak matkę i nauczył się chodzić po drzewach. Przez to był bardziej zwinny niż silny. Czas mijał a młody lew zaczynał poważniej podchodzić do nauk. Nie łatwo było mu nauczyć się ziół ale musiał jeśli chciał zacząć zagłębiać duchową wiedzę.

Wraz z Ayo i Imirem nie jednokrotnie siedział na szczycie ruin. Spoglądali w niebo i rozmawiali. Zawsze między wierszami Ayo sprawdzała ile zapamiętał z lekcji. Nadal jednak głupoty chodziły mu po głowie. Był takim lekkoduchem. Zawsze uśmiechnięty. Członkowie rady przywykli do psikusów jakie robił im młodzik. Dodał życia do tego ciche i spokojnego miejsca. Furaha lubił słuchać opowieści Ayo i innych szamanów. Były to opowieści o Ognistym wielkim Lwie, który za dnia ogrzewa nas i rozjaśnia drogę i o Srebrnej Lwicy, która wieczorem otula swoje dzieci do snu i wskazuje właściwą drogę. Tych opowieści było wiele. Furaha zaczynał pojmować, że to właśnie ta wielka para jest jego prawdziwymi rodzicami. Wsłuchiwał się w muzykę nocy i spoglądał w niebo. Nie pamiętał nauk o wielkich władcach. Jego świat był tutaj, z szamanami z rodziną.

W końcu nastał czas na pierwsza próbę. Było podzielony na dwa etapy. Furaha musiał odnaleźć kilak ziół. Nie były to zwykłe ale każdy z rady wybrał jedno. Młody lew miał odnaleźć je nim Słoneczny Lew zaśnie i Srebrna Lwica wyjrzy za drzew. Furaha stał przed radą i lekko skinął łbem. Ruszył aby wykonać zadanie i przejść próbę. Miał ja wykonać sam ale Imir zawsze jest z nim. Nie prosił go o pomoc. Lew chciał udowodnić innym, że da radę. Jako pierwsza z roślin postanowił odszukać żywokost. Udał się nad pobliska rzekę. Wiedział jak wygląda roślina. Było tutaj jednak wiele krzewów. Trudno było dostrzec cokolwiek. Widział wiele roślin ale nie tą, która potrzebował. Przeszukiwał brzegi i zaczynał się denerwować. Nie chciał zawieść swojej mentorki. Przymknął powieki i wsłuchał się w szum wiatru i odgłosy rzeki. Musiałem skupić się. Przypomnieć sobie nauki. Nie szedłem na drogę duchową ale Ayo między lekcjami o ziołach opowiadała o tej strefie duchowej. Mówiła, że czasem wystarczy zamknąć oczy i wsłuchać się w szepty. Trawa, drzewa, woda, wszystko to ma w sobie cząstkę życia, którą ofiarowała im wielka para. Mimo starań jedyne co słyszał to szepty, których nie rozumiał. W końcu jednak poczuł coś. Tak ten zapach. To było to. Otworzył lekko powieki i ruszył za zapachem. Znalazł, marna roślinę ale nikt nie mówił w jakim ma być stanie. Ostrożnie zerwał ją i włożył do nie dużego woreczka, który dostał na to zadanie. Za kolejny cel obrał sobie rącznik. W tym miejscu nie znajdzie go. Spojrzał na niebo aby zorientować się w porze. Chciał wiedzieć ile ma na to wszystko jeszcze czasu. Ruszył biegiem i skoczył na jedno z powalonych drzew aby móc przemieszczać się bardziej jak lampart niż lew. Jego budowa zresztą nie była typowo lwia. Przez wychowanie się z Ayo wypracował sobie trochę inne mięśnie niż lwy i nie był tak ciężki jak one. Zaczął rozglądać się za tymi śmiesznymi roślinami. Podszedł ostrożnie do rośliny. Zawsze bawiło go to jak wyglądały kwiaty. Zebrał ostrożnie co trzeba i ruszył po ostatnią z roślin. Był nią imbir. Najtrudniejsza z tych wszystkich. Tutaj jej nie znajdzie tak prosto. Furaha ruszył na wolna przestrzeń, na sawannę. Wahał się. Od dawana przebywał głownie na terenie pokrytym drzewami. Musiał jednak ruszyć, chciał przejść na kolejny etap zdobywania wiedzy. Kładł łapy spokojnie, tak aby nie wdepnąć w nic. Znał zapach korzenia imbiru ale kwiaty to co innego. W tej trawie nie było to takie proste. Tyle traw i innych takich. Furaha poświęcił na znalezienie tego duża większość czasu. Zaczął lekko wpadać w panikę. Czas zaczynał mu się kończyć. Starał się jednak nie tracić spokoju, panika to ostatnie co było mu potrzebne. Wziął głębszy wdech i wydech. Zaczął mocniej powietrze wciągać do nozdrzy. Chciał wyczuć chociaż delikatną woń kwiatów albo liści imbiru. Przymknął powieki i szedł bardzo powoli. Chciał bodźce wzrokowe odciąć aby nie zakłócały skupienia. W końcu poczuł. Było to bardzo subtelne ale lepsze to niż nic. Otworzył powieki i ruszył w to miejsce. Szedł tam aż w końcu dostrzegł ów roślinę. Zaczął kopać aby dobrać się do korzenia. W końcu wyrwał tyle ile trzeba i schował do woreczka. Musiał się śpieszyć. Czas mu się kończył. Kiedy dotarł Srebrna Lwica już od jakiegoś czasu górował nad drzewami. Furaha wiedział, że nie zdążył. Samiec wbiegł na plac, na którym rada nadal czekała. Nikt nic nie mówił. Furaha spojrzał na mentorkę tylko przez ułamek sekundy. Wiedział, że oblał. Stanął przed radę i zdjął woreczek. Wysypał z niego rośliny. Woreczek położył obok. Zrobił trzy kroki do tyłu i usiadł. Czekał na werdykt. Nikt z rady nic nie mówił. Byli niewzruszeni jak głaz. Lew nie wiedział co powinien zrobić. Siedział tak przed niemi. Dopiero kiedy nastał kolejny dzień a promienie Ognistego Lwa okalało sutro białogrzywego, tamci wstali. Furaha całą noc siedział, nie zmrużył ani na moment oczu. Rada spojrzała na zbiory. Nim wydali weredyk, odeszli i rozmówili się ze sobą. Zadecydowali, że Furaha zaliczył. Nie zdążył ale przyniósł wszystko. Nie prosił nikogo o pomoc nawet Imira, co ułatwiłoby mu poszukiwania. Do tego oddał szacunek radzie i potrafił z cierpliwością bez słowa wyczekać w jednym miejscu cała noc. Było to zaskoczenie, lew zawsze był pełny energii i nie potrafił usiedzieć tak długo. Furaha nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Cieszył się i to strasznie. Jak przystało na niego podbiegł w lekkich podskokach do rady i otarł łeb o każdego członka. Kazano mu się uspokoić pod groźba cofnięcia zaliczenia. Młodzieniec usiadł i wypiął z duma pierś. Jeden z rady, małpa, przyniósł bordowy barwnik i naznaczył lwa jedną gruba linia na głowie jako symbol zaliczenia i wejścia na kolejny próg wtajemniczenia.

Od tego momentu Lew zaczął pobierać nauki na drodze duchowej. Była powiązana z ziołami. Nie skupiało się ono tylko na obcowaniu z duchami ale także na tworzeniu różnych mikstur i mieszankę. Musiał nauczyć się jak łączyć zioła, jak je ścierać, czym to robić i jak tworzyć lekarstwa na trucizny. To były te przyziemne aspekty. Kiedy zdołała je opanować Ayo zaczęła nauczać go rozmowy z duchami. Jak wejśc w wyższy stan skupienia i komunikować się z nimi. Jak wezwać przodków. Tłumaczyła jednocześnie o zachowaniu szacunku dla zmarłych i nie wzywania bez powodu. Same duchy mogą nie chcieć odpowiedzieć na wezwanie i trzeba to uszanować. Ci mogą się manifestować poprzez wiatr i mówić przez niego. Przez to, że Furaha obcował od małego z duchami nauki przychodziły mu łatwo. Miał otwarty umysł. Imir pomagał mu w zrozumieniu pewnych aspektów. W końcu nastał czas na kolejną próbę. Po jej przejściu miał otrzymać oficjalnie tytuł szamana.

Furaha wstawił się przed radą. Był gotowy na wyzwanie jakie mu dadzą. Nie był już tym szczylem co wcześniej był o wiele starszy. Jego nauki trawy kilka lat. Ayo jednak stwierdziła, że już jest gotowy. Członkowie rady zaprowadzili młodego lwa do Jaskini Przodków. Zatrzymali się w jej głębi. powietrze było tutaj ciężkie. Jaskinia wewnątrz oświetlona była przez kryształy. Rada wytłumaczyła mu, że probie poddadzą go przodkowie. Będzie musiał zmierzyć się z tym na co oni go wystawią. Zostawili lwa samego. Furaha wyciągnął ze swego woreczka kilka ziół. Roztarł je dokładnie na kamieniu. Ich woń unosiła się w powietrzu. Białogrzywemu lekko zakręciło się w głowie. Potrząsnął nią. Nakreślił na ziemi jakieś znaki. Usiadł na środku i zaczął wzywać duchy tego miejsca. Te jednak nie chciały odpowiadać na wezwanie. Lew jednak nie ustawał w swojej czynności. W końcu przed młodym lwem pojawiła się postać. Furaha uniósł lekko łeb. Stanął przed nim potężny lew. Białogrzywy w pierwszym momencie cofnął się o kilka kroków. Szybko jednak się opamiętał. Skłonił się duchowi. Nie bał się istoty, raczej zaskoczyło go to jak blisko i jak nagle się pojawi. Ze spokojem spojrzał i przyznał po co tutaj jest. Zadanie jakie otrzymał trochę zaskoczyło Furahę. Dostał zadanie aby uwolnić ducha gepardzicy, która wiele księżyców temu została zamordowana przez lwa, który obiecał, że pozwoli im opuścić swe ziemie. Wskazał lokalizacje. Nie zdradził czy chodzi o ducha, który jest przykuty do miejsca czy do przedmiotu czy to wolny duch czy co. Furaha nie zdołał zapytać. Po otrzymaniu zadania Przodek znikł. Lew wyszedł z jaskini i nic nie mówić ruszył w wskazane miejsce. Dokładnie je przeszukał i wybadał. Chciał wiedzieć co się tutaj stało. Dostrzegł jakieś kości. Nie były duże, nie mogły należeć ani do lamparta ani lwa. Czyżby były to tej gepardzicy? Położył na nich łapę i przymknął oczy. Chciał się upewnić w swoich przypuszczeniach. Panował cisza. Wiatr lekko powiewał i rozwiewał mu grzywę. Słyszał szepty. Zadał pytanie czy to ona. Otrzymał twierdząca odpowiedź. Nie pojawiał się jednak w dzień. Furaha otworzył oczy. Skoro ona nadal tutaj jest coś musi ją trzymać. Miejsce ale przedmiot? Tylko jaki? Najpierw postanowił odprawić ducha w nocy. Sprawdzić czy przykuty jest do miejsca. Przygotował zioła i siedział. Kiedy zapadł zmrok a Srebrna Lwica otulała lwa swym laskiem usłyszał coś. Zastrzygł lekko uchem. Rozejrzał się dookoła. Z ciemności zauważył dwoje mieniących się oczu. Zjawa ukazał się po chwili. Gepardzica była w bojowej pozycji. Furaha skłonił się jej. Zapytał czy ona wie dlaczego on tu jest i czemu tu jest. Duch jednak nie zdawał sobie sprawy, że nie żyje. Zachowywał się tak jakby to Furaha był jej morderca. Lew zastrzygł lekko uchem. Obserwował jak duch okrąża go i obserwuje. Starał się nie wykonywać żadnych zbędnych ruchów. W głowie rozmyślał jak te sytuacje zamknąć i uwolnić jej ducha. Próbował skomunikować się się z zamordowaną. Nie było to proste. Ta nie była zbyt rozmowna. Furaha próbował przyjrzeć się czy nie ma na sobie czegoś co by ja tutaj trzymało, jakiegoś przedmiotu. Jednak tak nie wyglądało. Białogrzywy zrobił krok i pożałował tego. Ducha zaatakował przyszłego szamana. Nie był w stanie zrobić mu fizycznej krzywdy. Zetknięcie się jednak z niefizyczną postać było bardzo nieprzyjemne. Przez jego ciało przeszło takie zimno jakiego nigdy nie odczuł. Czuł jakby jego dusza była kłuta milionem lodowych igiełek. Starał się przemówić do ducha ale ten zachowywał się jakby walczył o swoje życie. Lew musiał uciec. Oddalił się od miejsca jak tylko szybko umiał. W trakcie ucieczki czuł za każdym razem ten chłód ale i ból samej istoty. Postanowił rano popytać się tutejszych zwierząt na temat tego upiora. Przekonał się, że był przy kotwiczony do tego miejsca. Jednak nim on zdoła jej pomóc musi wiedzieć więcej. Trudno było się dowiedzieć o tym kim była gepardzica. Dopiero dopytując starą słonice, Furaha otrzymał jakieś informacje. Zginęła dawno temu zamordowana przez własnego partnera, tyrana. Lwa, który władał tymi terenami. Ona chciał uciec chciała być wolna. Ten jednak nie miał zamiaru jej to umożliwić. Zabił jej młode, a następnie ją. Jednak nie szybko. Ponoć pastwił się nad nią, gwałcił, bił kilka dni. Ostatecznie kazał związać jej łapy i pysk i zostawić tak aby umarła. Dla Furahy były to ważne informacje ale i zarazem straszne. Trudno było mu sobie coś takiego wyobrazić. Podziękował za informacje i wrócił na miejsce. Pozbierał kości w jedno miejsce. Starał się odnaleźć wszystkie, które nie zostały pożarte. Zaraz potem ułożył je na małym stosiku. Wykopał w twardej ziemi dół. Nie było to proste ale jakoś dał rade. Złożył w dole szczątki gepardzicy i dołożył do nich kilka ziół. Zakopał wszystko i czekał na wieczór. Kiedy ujrzał ponownie zjawę odezwał się nim ta wyłoniła się z mroku. Roztarł kilka ziół aby ich zapach unosił się w powietrzu. Skłonił się okazując tym samym szacunek duchowi. Ten jednak mimo to zaatakował Furahę. Lew nie miał zamiaru się poddać. Zaczął mówić słowa i kreślić znaki. Przekazał duchowi, że jest wolny i ma odejść w końcu z tego świata. Był w swych słowach stanowczy i nieugięty. Chciał dotrzeć do zjawy. Ta w końcu jakby się uspokoiła. Wtedy Furaha wyjawił, że wie co się stało i zapewnił, że została pochowana z szacunkiem, a jej tyran już dawno nie żyje i nie ma powodu tutaj tkwić. Powinna odejść i dołączyć do swych dzieci, które na nią czekają już za długo. Zjawa spoglądała swymi mieniącymi się oczyma i znikła. Furaha poczuła taki dziwny chłód, a zaraz po nim spokój jaki go ogarnia. Był pewny, że odeszła. Wolał się jednak upewnić i poczekał do kolejnej nocy. Było spokojnie. Wrócił do jaskini przodków. Był zmęczony i trochę już głodny ale odsuwał to wszystko na bok. Zrobił co wcześniej i kiedy pojawił się potężny lew u jego boku siedziała gepardzica. Był ciekawy czy się znali za życia? Czy to ten tyran? Czy żałował tego co zrobił? Nie pytał jednak o to. Mógł się jedynie domyślać. Oboje jednak zdawali się na pogodzonych. Rozpłynęli się we mgle. Furaha czuł się mimo wszystko jakby pełny i dorosły? Dziwne było to dla niego. Wyszedł z jaskini.

Na zewnątrz czekała już rada. Lew usiadł z nimi. Nie z dumą, a pokorą. To co doznał było niby niczym ale dla młodego lwa stało się głębokim doznaniem. Otrzymał ostatnie znaczenia an pysku jako dowód, że jest jednym z nich, jest szamanem. Zdał próbę. Umie komunikować się z duchami i stara się je zrozumieć. Każdy szaman był inny.

Ayo po ostatniej próbie zabrała Furahę ze sobą na kolacje. W nocy siedzieli na drzewie i patrzyli an niebo. Białogrzywy nie mógł nie zapytać. Spojrzał na mentorkę. Zapytał czy wie kim mógł być ten lew, którego widział. Ayo wytłumaczyła mu, że każdy otrzymuje inne zadanie od innego ducha. Jedni widzą rodziców inni przodków a jeszcze inni duchy, które potrzebują pomocy, wybaczenia. Mieszkała jednak w okolicy długo i postanowiła, że coś słyszała. Zapytał się o lwa i gepardzice i to co słyszał o nich. Po tym co opowiedział Furaha, Ayo spojrzała na niebo. Wytłumaczyła mu, że wszystko co się wydarzyło to skutki intryg, zawiści innych. Władca po tym jak potraktował ukochaną dowiedział się, że wszystko o co oskarżył gepardzice to było kłamstwo wymierzone w ich obu. Nie potrafił sobie wybaczyć tego co zrobił. Nie miał odwagi pójść i przeprosić ukochaną. Zrozpaczony otruł się pewnej nocy jedna z trujących roślin. Duchy mówiły, że póki ona nie zrozumie i nie odejdzie i on nie zazna spokoju po śmierci. Rożnicą było, że ona była upiorem, straszyła i pragnęła krzywdy, a on był pokutnikiem. Nie chciał odejść póki ona nie zazna spokoju. Nikt do tej pory nie chciał mu pomóc, tutaj każdy zna to z opowiadań czy innych słownych historii. Wybrał go bo był spoza tej krainy. Furaha uznał, że to smutna historia ale cieszył się, że mógł pomoc. Nie wnikał już co to były za spiski i co niby mogła zrobić gepardzica by zostać aż tak surowo ukarana.

Samiec zasnął wtulony w mentorkę, która polizał po głowie i zasnęła obok. W spokoju minęły kolejne dnie. W końcu jednak Rada wraz z Ayo wezwali Furahę. Był z innych krain, pożegnali go. Ten nie wiedział czemu on i Imir należeli do tego miejsca. Ayo wystąpiła i powiedziała mu, że on nie jest stąd. Powinien ruszyć w drogę, jest jak wiatr, wolnym duchem, który nie lubi skrepowania. Więcej go nie nauczą, musi sam poszerzać wiedze. Furaha nie chciał ale w końcu przekonali go do tego, w końcu czuł się trochę jak wiatr, który go niósł. Na pamiątkę aby nie zapomniał skąd jest dali mu dwa piórka i przyczepili mocno. Pochodził z dalekich krain ale tutaj są ci, którzy będą zawsze mieć go w sercu i am gdzie wrócić. Ostatnie słowa jakie powiedziała mu mentorka były dla niego ważne. Pożegnał wszystkich z wielka czułością niczym młody on. Ruszył.

Niech Wiatr cię prowadzi

Obrazek
Obrazek Głos Obrazek Karta Postaci Obrazek Dziennik Obrazek

Obrazek

Niektórzy ludzie stają się duchami, jeszcze zanim umrą.

Odpowiedz

Wróć do „Karty postaci”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości