x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Nauka nie idzie w las [Sheeba] [zakończone]
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Re: Nauka nie idzie w las [Sheeba]
Staruszka momentalnie przerwała rytuał i zrobiła krok w tył, zaskoczona nagłym pojawieniem się Sheeby. Jej słabe kończyny drżały, ledwie utrzymując ciężar ciała. W oczach staruszki można było dostrzec mądrość, jaką zgromadziła przez wszystkie lata życia oraz coś, co można by nazwać wyrazem desperacji.
-Nie wtrącaj się dziewucho. Nic nie wiesz. - warknęła, obnażając zęby, spośród których kilku brakowało - Życie tego lwa należy do mnie, ponieważ On tak zdecydował. I nie bluźnij w mojej obecności bezbożnico. Tacy jak on - splunęła na rannego - albo ty, nie mają duszy. Nie jesteście Jego wybrańcami i nie uznajecie Prawdy. Złaź mi z drogi heretyczko! - wychrypiała szamanka.
-Nie wtrącaj się dziewucho. Nic nie wiesz. - warknęła, obnażając zęby, spośród których kilku brakowało - Życie tego lwa należy do mnie, ponieważ On tak zdecydował. I nie bluźnij w mojej obecności bezbożnico. Tacy jak on - splunęła na rannego - albo ty, nie mają duszy. Nie jesteście Jego wybrańcami i nie uznajecie Prawdy. Złaź mi z drogi heretyczko! - wychrypiała szamanka.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
- Sheeba
- Posty: 390
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 22 gru 2013
- Specjalizacja:
- Waleczność: 35
- Zręczność: 55
- Percepcja: 61
- Kontakt:
Brązowa stała tak przez chwilę, słuchając słów wydobywających się z pyska starej szamanki.Jej oblicze pozostawało pozbawione większych emocji, choć raz, czy dwa razy przekrzywiła łeb w geście zdziwienia. Wysłuchała jednak monologu samicy, po czym... Parsknęła, jakby coś w jej słowach ją rozbawiło. Pysk na nowo wykrzywił złośliwy uśmiech.
- W jednym masz rację - wątpię, bym posiadała duszę - oznajmiła śmiertelnie poważnym tonem, który dziwnie kontrastował z jej miną. Czyż w końcu od czasów gdy była małym lwiątkiem nie wmawiano jej, że jest jedynie niosącym nieszczęście potworem? I czy od zawsze nie słyszała, że powinna być martwa? Być może tej nocy, kiedy się narodziła, śmierć oszczędziła jej ciało, lecz pozbawiła przynajmniej części duszy?
Zbliżyła się powoli do staruszki, wciąż szczerząc się złowrogo, obrzucając ją uważnym spojrzeniem zdrowego oka. Zdecydowanie miała do czynienia z fanatyczką, beznadziejnym przypadkiem, z którym nie sposób było dojść do porozumienia. Samica sprawiała wrażenie słabej i mizernej, toteż użycie wobec niej siły nie niosło zbyt wielkiego ryzyka. Z drugiej jednak strony, staruszka z całą pewnością nie zadała samcowi tak znacznych obrażeń, toteż z całą pewnością miała wsparcie. Kto wie, czy go nie wezwie, jeśli brązowa zdecyduje się na atak.
Dlatego też podeszła jeszcze bliżej, wysuwając przy tym pazury.
- Idź znajdź sobie inną ofiarę, zanim cię do tego zmuszę - powtórzyła, obnażając ostrzegawczo kły i przyjmując dogodniejszą do ewentualnej obrony postawę.
- W jednym masz rację - wątpię, bym posiadała duszę - oznajmiła śmiertelnie poważnym tonem, który dziwnie kontrastował z jej miną. Czyż w końcu od czasów gdy była małym lwiątkiem nie wmawiano jej, że jest jedynie niosącym nieszczęście potworem? I czy od zawsze nie słyszała, że powinna być martwa? Być może tej nocy, kiedy się narodziła, śmierć oszczędziła jej ciało, lecz pozbawiła przynajmniej części duszy?
Zbliżyła się powoli do staruszki, wciąż szczerząc się złowrogo, obrzucając ją uważnym spojrzeniem zdrowego oka. Zdecydowanie miała do czynienia z fanatyczką, beznadziejnym przypadkiem, z którym nie sposób było dojść do porozumienia. Samica sprawiała wrażenie słabej i mizernej, toteż użycie wobec niej siły nie niosło zbyt wielkiego ryzyka. Z drugiej jednak strony, staruszka z całą pewnością nie zadała samcowi tak znacznych obrażeń, toteż z całą pewnością miała wsparcie. Kto wie, czy go nie wezwie, jeśli brązowa zdecyduje się na atak.
Dlatego też podeszła jeszcze bliżej, wysuwając przy tym pazury.
- Idź znajdź sobie inną ofiarę, zanim cię do tego zmuszę - powtórzyła, obnażając ostrzegawczo kły i przyjmując dogodniejszą do ewentualnej obrony postawę.
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Śmiech Sheeby sprawił, że staruszka utkwiła w niej lodowate spojrzenie i warknęła na tyle głośno, na ile pozwalały słabe płuca. Na wzmiance o duszy jej pysk zmienił jednak diametralnie swój wyraz. Zignorowała groźbę zielarki i jej wysunięte kły, nie obawiając się jej ataku,
- Masz rację, dziecko. Nie masz duszy, ale możesz ją otrzymać. Być może duchy postawiły mnie na twojej drodze, bym stała się twoją przewodniczką do Prawdy? - trzęsącym się łbem wskazała na malunek zdobiący pysk Sheeby - Jesteś szamanką, tak? Lecz nie poznałaś jeszcze najważniejszych tajemnic, które znamy tylko My. Mogę ci pomóc moja droga, dla Nas nic nie jest niemożliwe. Zanim nadejdzie nów, twoje blizny zagoją się całkowicie. A gdy księżyc zaświeci w pełni, będziesz oglądać go dwojgiem sprawnych oczu. Zaufaj mi dziecko, nie na wszystko pomogą zioła. Nauczę cię wszystkiego co wiem i już żadna choroba nie będzie dla ciebie wyzwaniem.
Staruszka poruszając się powoli na niepewnych kończynach podeszła jeszcze bliżej Sheeby. W miarę jak mówiła, ożywiała się coraz bardziej, a w jej oczach można było niemal dostrzec młodzieńczy błysk.
- Pozwól mi dokończyć rytuał, a przekonasz się na własne oczy jak działają moce duchów. Potraktuj to jako lekcję. Czym jest jego życie wobec tych wszystkich, które możesz uratować dzięki wiedzy, którą cię obdaruję? Nie boję się śmierci dziewczyno. Jest moją starą przyjaciółką, więc nie przestraszysz mnie swoimi pazurkami. - śmiech szamanki rozbrzmiał jak dźwięk kości piłowanej krzemieniem - Wybierz właściwie dziecko. Chcesz nieść śmierć... czy życie?
- Masz rację, dziecko. Nie masz duszy, ale możesz ją otrzymać. Być może duchy postawiły mnie na twojej drodze, bym stała się twoją przewodniczką do Prawdy? - trzęsącym się łbem wskazała na malunek zdobiący pysk Sheeby - Jesteś szamanką, tak? Lecz nie poznałaś jeszcze najważniejszych tajemnic, które znamy tylko My. Mogę ci pomóc moja droga, dla Nas nic nie jest niemożliwe. Zanim nadejdzie nów, twoje blizny zagoją się całkowicie. A gdy księżyc zaświeci w pełni, będziesz oglądać go dwojgiem sprawnych oczu. Zaufaj mi dziecko, nie na wszystko pomogą zioła. Nauczę cię wszystkiego co wiem i już żadna choroba nie będzie dla ciebie wyzwaniem.
Staruszka poruszając się powoli na niepewnych kończynach podeszła jeszcze bliżej Sheeby. W miarę jak mówiła, ożywiała się coraz bardziej, a w jej oczach można było niemal dostrzec młodzieńczy błysk.
- Pozwól mi dokończyć rytuał, a przekonasz się na własne oczy jak działają moce duchów. Potraktuj to jako lekcję. Czym jest jego życie wobec tych wszystkich, które możesz uratować dzięki wiedzy, którą cię obdaruję? Nie boję się śmierci dziewczyno. Jest moją starą przyjaciółką, więc nie przestraszysz mnie swoimi pazurkami. - śmiech szamanki rozbrzmiał jak dźwięk kości piłowanej krzemieniem - Wybierz właściwie dziecko. Chcesz nieść śmierć... czy życie?
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
- Sheeba
- Posty: 390
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 22 gru 2013
- Specjalizacja:
- Waleczność: 35
- Zręczność: 55
- Percepcja: 61
- Kontakt:
Znieruchomiała na dłuższą chwilę, przypatrując się starej lwicy nieufnie ze ściągniętymi brwiami. Mięśnie wciąż pozostawały spięte i mogłoby się wydawać, że Sheeba lada chwila po prostu skoczy staruszce do gardła, ta jednak tkwiła tak, obserwując ją uważnie.
Tak więc zwyczajne nastraszenie lwicy nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Czego zresztą mogła się spodziewać? Że fanatyczka tak łatwo odstąpi, nawet w obliczu zagrożenia życia? Nie, tacy zwykle gotowi są bronić swych przekonań nawet za cenę życia.
Stara jednakże zmieniła taktykę. Teraz próbowała już przekonać Sheebę do swych racji. I kłamstwem by było stwierdzenie, że ani przez chwilę jej propozycja nie wydawała się kusząca. Wiele by dała za odzyskanie wzroku. Częściowa ślepota była oczywiście niemałą przeszkodą w codziennym życiu. Utrudniała dostrzeganie wielu istotnych szczegółów, sprawiała, że tropienie i ściganie zwierzyny stanowiło większe wyzwanie. Uszkodzone oko było jej słabością, które z powodzeniem mogły wykorzystywać inne, wrogie jej zwierzęta. Jakby nie patrzeć, łatwiej zakraść się do kogoś, kto będzie miał problem z dostrzeżeniem zagrożenia. A blizny? Co prawda Sheeba nie przykładała zbyt wielkiej uwagi do swego wyglądu, nie oznacza to jednak, że nie była świadoma swego oszpecenia. Zresztą, blizny lwicy nie były tym samym, co szramy wyniesione z pola bitwy czy polowania, które dla wielu były powodem do dumy. Nie otrzymała ich, walcząc w słusznej sprawie bądź powalając grubego zwierza. Blizny te były piętnem zdrajcy.
Z drugiej jednak strony trudno jej było uwierzyć, że istnieją rytuały, dzięki którym jest się w stanie przywrócić komuś wzrok bądź zaleczy dawno zabliźnione rany. Była świadoma tego, że duchy czuwają nad żywymi i pomagają uleczyć niedomagające ciało, lecz nigdy nie słyszała, by ingerowały w ich życie w tak znacznym stopniu. Zresztą, istota, której służyła owa szamanka nie wydawała się pragnąć dobra. Samica mówiła o niesieniu życia - dlaczego więc te duchy żądały ofiarę z krwi jednego z jej współbraci? Samiec miał zginąć, zarżnięty niczym zwierzyna - i jeśli ta starucha rzeczywiście była kanibalem, tym właśnie miał się dla niej stać. Kawałem mięsa. Czy była to honorowa śmierć dla drapieżcy? I w jaki sposób zakończenie jego żywota miałoby przyczynić się do czegokolwiek dobrego?
Sheeba fuknęła i wyprostowała się nieznacznie, na pysku malował się wyraz zdradzający mieszaninę nieufności i zainteresowania. Samica mogła mówić prawdę bądź kłamać. Ewentualnie mówić to, co uznawała za prawdę. Mógł to też być podstęp. Być może po prostu pragnęła zyskać na czasie, by jej towarzysze, ci, którzy zadali młodzikowi te rany, zdążyli tu przybyć. Wówczas Sheeba znalazłaby się w poważnym niebezpieczeństwie.
Po chwili zastanowienia z wyraźnym niesmakiem samica stwierdziła, że stara w gruncie rzeczy przypomina jej dawną opiekunkę. Fuknęła ponownie.
- Nie będę ukrywać, że odzyskanie wzroku i wyleczenie mych blizn brzmi kusząco, podobnie zresztą jak doznanie oświecenia - odezwała się, siląc się na spokojny ton, po czym powoli postąpiła kilka kroków ku samicy, zatrzymując się przed nią, pomiędzy nią a rannym, blokując jej tym samym przejście. - Jednakże te piękne słowa i obietnice nie wystarczą, by mnie przekonać. Widzisz, dostrzegam pewne nieścisłości. Mówisz o niesieniu życia, podczas, gdy duchy, którym służysz żądają ofiary z krwi. Nie z krwi roślinożercy, nie z krwi hieny, czy lamparta, lecz z lwiej krwi. Czy lwu przystoi tak zginąć, jak zwierzyna? - zapytała, wbijając w oblicze starej szamanki badawcze spojrzenie. - Oczywiście. Życie i śmierć jest ze sobą nierozerwalnie związane. Skąd więc miałabym pewność, czy rzeczywiście służę czemuś, co niesie życie? Patrząc na ciebie mam wątpliwości, czy duchy, którym służysz mają w zwyczaju obdarzać swych wyznawców siłą. Jeżeli rzeczywiście byłyby w stanie przywracać wzrok i leczyć dawno zabliźnione rany, z pewnością tchnęłyby również i siły w nadszarpnięte przez czas ciało - urwała na chwilę, po czym przybrała śmiertelnie poważny wyraz pyska. Gestem łapy wskazała na swoje oblicze. - Z pewnością byłyby również w stanie wyleczyć ukąszenia na mym pysku. Czy to jest niewielka cena, by przekonać niewierną i sprowadzić ją na właściwą drogę? Poproś o to swe duchy. Jeśli rzeczywiście to uczynią, ustąpię i pozwolę ci dokończyć rytuał - zakończyła, nie spuszczając oczu z samicy przed sobą.
Tak więc zwyczajne nastraszenie lwicy nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Czego zresztą mogła się spodziewać? Że fanatyczka tak łatwo odstąpi, nawet w obliczu zagrożenia życia? Nie, tacy zwykle gotowi są bronić swych przekonań nawet za cenę życia.
Stara jednakże zmieniła taktykę. Teraz próbowała już przekonać Sheebę do swych racji. I kłamstwem by było stwierdzenie, że ani przez chwilę jej propozycja nie wydawała się kusząca. Wiele by dała za odzyskanie wzroku. Częściowa ślepota była oczywiście niemałą przeszkodą w codziennym życiu. Utrudniała dostrzeganie wielu istotnych szczegółów, sprawiała, że tropienie i ściganie zwierzyny stanowiło większe wyzwanie. Uszkodzone oko było jej słabością, które z powodzeniem mogły wykorzystywać inne, wrogie jej zwierzęta. Jakby nie patrzeć, łatwiej zakraść się do kogoś, kto będzie miał problem z dostrzeżeniem zagrożenia. A blizny? Co prawda Sheeba nie przykładała zbyt wielkiej uwagi do swego wyglądu, nie oznacza to jednak, że nie była świadoma swego oszpecenia. Zresztą, blizny lwicy nie były tym samym, co szramy wyniesione z pola bitwy czy polowania, które dla wielu były powodem do dumy. Nie otrzymała ich, walcząc w słusznej sprawie bądź powalając grubego zwierza. Blizny te były piętnem zdrajcy.
Z drugiej jednak strony trudno jej było uwierzyć, że istnieją rytuały, dzięki którym jest się w stanie przywrócić komuś wzrok bądź zaleczy dawno zabliźnione rany. Była świadoma tego, że duchy czuwają nad żywymi i pomagają uleczyć niedomagające ciało, lecz nigdy nie słyszała, by ingerowały w ich życie w tak znacznym stopniu. Zresztą, istota, której służyła owa szamanka nie wydawała się pragnąć dobra. Samica mówiła o niesieniu życia - dlaczego więc te duchy żądały ofiarę z krwi jednego z jej współbraci? Samiec miał zginąć, zarżnięty niczym zwierzyna - i jeśli ta starucha rzeczywiście była kanibalem, tym właśnie miał się dla niej stać. Kawałem mięsa. Czy była to honorowa śmierć dla drapieżcy? I w jaki sposób zakończenie jego żywota miałoby przyczynić się do czegokolwiek dobrego?
Sheeba fuknęła i wyprostowała się nieznacznie, na pysku malował się wyraz zdradzający mieszaninę nieufności i zainteresowania. Samica mogła mówić prawdę bądź kłamać. Ewentualnie mówić to, co uznawała za prawdę. Mógł to też być podstęp. Być może po prostu pragnęła zyskać na czasie, by jej towarzysze, ci, którzy zadali młodzikowi te rany, zdążyli tu przybyć. Wówczas Sheeba znalazłaby się w poważnym niebezpieczeństwie.
Po chwili zastanowienia z wyraźnym niesmakiem samica stwierdziła, że stara w gruncie rzeczy przypomina jej dawną opiekunkę. Fuknęła ponownie.
- Nie będę ukrywać, że odzyskanie wzroku i wyleczenie mych blizn brzmi kusząco, podobnie zresztą jak doznanie oświecenia - odezwała się, siląc się na spokojny ton, po czym powoli postąpiła kilka kroków ku samicy, zatrzymując się przed nią, pomiędzy nią a rannym, blokując jej tym samym przejście. - Jednakże te piękne słowa i obietnice nie wystarczą, by mnie przekonać. Widzisz, dostrzegam pewne nieścisłości. Mówisz o niesieniu życia, podczas, gdy duchy, którym służysz żądają ofiary z krwi. Nie z krwi roślinożercy, nie z krwi hieny, czy lamparta, lecz z lwiej krwi. Czy lwu przystoi tak zginąć, jak zwierzyna? - zapytała, wbijając w oblicze starej szamanki badawcze spojrzenie. - Oczywiście. Życie i śmierć jest ze sobą nierozerwalnie związane. Skąd więc miałabym pewność, czy rzeczywiście służę czemuś, co niesie życie? Patrząc na ciebie mam wątpliwości, czy duchy, którym służysz mają w zwyczaju obdarzać swych wyznawców siłą. Jeżeli rzeczywiście byłyby w stanie przywracać wzrok i leczyć dawno zabliźnione rany, z pewnością tchnęłyby również i siły w nadszarpnięte przez czas ciało - urwała na chwilę, po czym przybrała śmiertelnie poważny wyraz pyska. Gestem łapy wskazała na swoje oblicze. - Z pewnością byłyby również w stanie wyleczyć ukąszenia na mym pysku. Czy to jest niewielka cena, by przekonać niewierną i sprowadzić ją na właściwą drogę? Poproś o to swe duchy. Jeśli rzeczywiście to uczynią, ustąpię i pozwolę ci dokończyć rytuał - zakończyła, nie spuszczając oczu z samicy przed sobą.
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Słuchając słów Sheeby stara szamanka zmrużyła groźnie oczy i pochyliła pysk.
- Oczywiście, że to musi być krew lwa, głupia. - ofuknęła zielarkę niczym niepojętną uczennicę - Pijąc krew roślinożerców stajesz się taka jak one: słaba i tchórzliwa. Aby wzmocnić ciało i duszę potrzebne są siły życiowe, które można pozyskać jedynie z żywego, silnego organizmu. Jestem już stara, o wiele starsza niż wyglądam, dlatego potrzebuję zaczerpnąć młodej krwi. Czyje życie jest więcej warte? Kapłanki znającej wszystkie tajniki leczenia i rozmów z duchami, która może jeszcze przekazać swą wiedzę wielu chłonnym umysłom, czy nikomu nieznany młodzian, jakich mnóstwo wałęsa się po krainie? - staruszka mówiła coraz głośniej.
-A za kogo ty się uważasz? Jakim prawem kwestionujesz moce, których istoty nie byłabyś w stanie pojąć? Nie ty będziesz stawiać mi warunki, ponieważ nie jesteś godna, by wystawiać duchy na próbę. Sprowadzasz na siebie ich gniew, drwiąc z ich mocy! - szamanka wyglądała, jakby opętała ją furia - Zejdź mi z drogi heretyczko zanim obrażając duchy ściągniesz zgubę na siebie i na mnie. Zrób to dziewucho, albo cię do tego zmuszę. - postąpiła krok w przód szczerząc groźnie kły.
- Oczywiście, że to musi być krew lwa, głupia. - ofuknęła zielarkę niczym niepojętną uczennicę - Pijąc krew roślinożerców stajesz się taka jak one: słaba i tchórzliwa. Aby wzmocnić ciało i duszę potrzebne są siły życiowe, które można pozyskać jedynie z żywego, silnego organizmu. Jestem już stara, o wiele starsza niż wyglądam, dlatego potrzebuję zaczerpnąć młodej krwi. Czyje życie jest więcej warte? Kapłanki znającej wszystkie tajniki leczenia i rozmów z duchami, która może jeszcze przekazać swą wiedzę wielu chłonnym umysłom, czy nikomu nieznany młodzian, jakich mnóstwo wałęsa się po krainie? - staruszka mówiła coraz głośniej.
-A za kogo ty się uważasz? Jakim prawem kwestionujesz moce, których istoty nie byłabyś w stanie pojąć? Nie ty będziesz stawiać mi warunki, ponieważ nie jesteś godna, by wystawiać duchy na próbę. Sprowadzasz na siebie ich gniew, drwiąc z ich mocy! - szamanka wyglądała, jakby opętała ją furia - Zejdź mi z drogi heretyczko zanim obrażając duchy ściągniesz zgubę na siebie i na mnie. Zrób to dziewucho, albo cię do tego zmuszę. - postąpiła krok w przód szczerząc groźnie kły.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
- Sheeba
- Posty: 390
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 22 gru 2013
- Specjalizacja:
- Waleczność: 35
- Zręczność: 55
- Percepcja: 61
- Kontakt:
Słowa Sheeby najwyraźniej rozgniewały szamankę - lecz czego w końcu się spodziewała? Spokojnej, racjonalnej dyskusji, wymiany argumentów i próby przekonania jej do swych racji w sposób, w jaki uczyniłoby to jakiekolwiek zdrowe na umyśle stworzenie? Dobre sobie. Samica prychnęła z irytacją i na powrót obnażyła zęby, wysłuchując tyrady starej wiedźmy z miną zdradzającą zniesmaczenie. W gruncie rzeczy nic z tego, czym uraczyła ją lwica nie było niczym nowym, czego Sheeba by kiedyś nie słyszała, chociażby przez plotki. Wierzenia, iż krew pomaga odzyskać siły były bardzo rozpowszechnione - niemniej zazwyczaj zamiast lwiej posoki przy wypowiadaniu tych słów miało się na myśli tę należącą do słoni, nosorożców, czy bawołów.
Słowa padające coraz głośniej z pyska stojącej przed nią samicy budziły w niej mieszaninę rozmaitych negatywnych odczuć. Pomijając już to, jak w jednym zdaniu wspomniała o piciu krwi młodego lwa i leczeniu innych, nie wspominając o jej egoistycznym przekonaniu, jak to niby jej życie warte jest o wiele więcej, niż żywot innego przedstawiciela jej własnego gatunku - coraz bardziej przypominała jej starą opiekunkę. Zwłaszcza teraz, rozzłoszczona i ciskająca groźbami. Przywoływała te wszystkie wspomnienia o latach upokorzeń i bólu. Przez chwilę wydawało jej się, że z pyska nieznanej jej lwicy spoglądają na nią do bólu znajome oczy, rozpalając we wnętrzu samicy ogień gniewu. Warknęła.
- Nie widzę zbyt wielkiej różnicy między tobą, a natrętną pchłą, bądź wijącą się w zatęchłym śmierdzącym bajorku pijawką. Nie zostałaś wybrana, tylko przeklęta. Duchy skazały cię, byś wiodła życie, jak jakiś zapluty pasożytniczy robak - wysyczała przez zęby. - Lecz ja również jestem przeklęta, dlatego nie obawiam się gniewu duchów. Przodkowie odwrócili się do mnie zadem w dniu narodzin, a ich miejsce przy mym boku zajęła sama śmierć. Idź precz z moich oczu!
Ostatnie słowa przeszły niemalże w stłumiony ryk, po którym Sheeba wyciągnąwszy uprzednio pazury podniosła łapę i zamachnęła się, chcąc wymierzyć starej siarczysty policzek, zapewne naznaczając jej pysk piekącym zadrapaniem. Być może jeśli będzie miała nieco szczęścia, cios wytrąci samicę z równowagi, co Sheeba mogłaby wykorzystać, by doskoczyć do niej i przygnieść ją do podłoża.
Statystyki staruszki: K-15 Z-20 P-70
Zręczność vs zręczność
Sheeba
Staruszka
Słowa padające coraz głośniej z pyska stojącej przed nią samicy budziły w niej mieszaninę rozmaitych negatywnych odczuć. Pomijając już to, jak w jednym zdaniu wspomniała o piciu krwi młodego lwa i leczeniu innych, nie wspominając o jej egoistycznym przekonaniu, jak to niby jej życie warte jest o wiele więcej, niż żywot innego przedstawiciela jej własnego gatunku - coraz bardziej przypominała jej starą opiekunkę. Zwłaszcza teraz, rozzłoszczona i ciskająca groźbami. Przywoływała te wszystkie wspomnienia o latach upokorzeń i bólu. Przez chwilę wydawało jej się, że z pyska nieznanej jej lwicy spoglądają na nią do bólu znajome oczy, rozpalając we wnętrzu samicy ogień gniewu. Warknęła.
- Nie widzę zbyt wielkiej różnicy między tobą, a natrętną pchłą, bądź wijącą się w zatęchłym śmierdzącym bajorku pijawką. Nie zostałaś wybrana, tylko przeklęta. Duchy skazały cię, byś wiodła życie, jak jakiś zapluty pasożytniczy robak - wysyczała przez zęby. - Lecz ja również jestem przeklęta, dlatego nie obawiam się gniewu duchów. Przodkowie odwrócili się do mnie zadem w dniu narodzin, a ich miejsce przy mym boku zajęła sama śmierć. Idź precz z moich oczu!
Ostatnie słowa przeszły niemalże w stłumiony ryk, po którym Sheeba wyciągnąwszy uprzednio pazury podniosła łapę i zamachnęła się, chcąc wymierzyć starej siarczysty policzek, zapewne naznaczając jej pysk piekącym zadrapaniem. Być może jeśli będzie miała nieco szczęścia, cios wytrąci samicę z równowagi, co Sheeba mogłaby wykorzystać, by doskoczyć do niej i przygnieść ją do podłoża.
Statystyki staruszki: K-15 Z-20 P-70
Zręczność vs zręczność
Sheeba
Mistrz Gry wyrzuca 3d100:
8, 4, 3
8, 4, 3
Staruszka
Mistrz Gry wyrzuca 3d100:
11, 89, 75
11, 89, 75
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Starucha, spodziewając się ataku Sheeby rzuciła się w bok, unikając w ten sposób jej łapy. Zachwiała się lekko na łapach, jednak jak się okazało była sprawniejsza niż na to wyglądała.
- Mówiłam dziewucho, rozzłościłaś duchy. - wysapała staruszka. Przy każdym jej oddechu słychać było niepokojący świst, jakby nie mogła złapać tchu. Wszystkie siły wykorzystała na brawurowy unik, a teraz wyglądała jakby śmierć zajrzała jej w oczy.
- Weź sobie tego umarlaka. - wychrypiała ledwie mogąc zaczerpnąć powietrza - Splamiłaś to miejsce swoją obecnością. Trzeba prosić duchy o wybaczenie zanim... zanim znów złożę ofiarę.
Szamanka zamilkła na chwilę, czekając aż rytm jej serce się uspokoi.
- Przeklinam cię - rzekła pewnym głosem. Następnie zrobiła krok w tył, by następnie odwrócić się i odejść.
- Mówiłam dziewucho, rozzłościłaś duchy. - wysapała staruszka. Przy każdym jej oddechu słychać było niepokojący świst, jakby nie mogła złapać tchu. Wszystkie siły wykorzystała na brawurowy unik, a teraz wyglądała jakby śmierć zajrzała jej w oczy.
- Weź sobie tego umarlaka. - wychrypiała ledwie mogąc zaczerpnąć powietrza - Splamiłaś to miejsce swoją obecnością. Trzeba prosić duchy o wybaczenie zanim... zanim znów złożę ofiarę.
Szamanka zamilkła na chwilę, czekając aż rytm jej serce się uspokoi.
- Przeklinam cię - rzekła pewnym głosem. Następnie zrobiła krok w tył, by następnie odwrócić się i odejść.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
- Sheeba
- Posty: 390
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 22 gru 2013
- Specjalizacja:
- Waleczność: 35
- Zręczność: 55
- Percepcja: 61
- Kontakt:
Nie wyszło tak, jakby sobie tego wymarzyła. Z pewnością, gdyby staruszka wylądowała z hukiem na ziemi odczułaby większą satysfakcję. Lecz nie, stara samica jakimś cudem znalazła w sobie tyle sił, by w porę odskoczyć. Być może była to tylko i wyłącznie wina samej Sheeby, która od dłuższego czasu powarkiwaniem, obnażaniem kłów i spięciem mięśni dała przeciwniczce do zrozumienia, że prędzej, czy później atak nastąpi? Całkiem możliwe. Teraz jednak nie miało to już znaczenia.
Zielarka odniosła częściowy sukces, bowiem koniec końców stara szamanka postanowiła się wynieść. Brązowa nie odpowiedziała już na wydyszane przez nią słowa, przynajmniej dopóki ta nie odwróciła się na pięcie i zaczęła oddalać.
- Idź zdechnąć gdzieś w jakiejś norze - pożegnała ją, odprowadziwszy ciskającym gromy spojrzeniem. Wyraz pyska samicy wskazywał na rozgniewanie, podobnie zresztą jak gwałtowne ruchy ogonem. Sama dyszała przez chwilę ciężko, choć nie tyle z wysiłku, lecz ze złości.
Jednakże gdy poruszone przez odchodzącą lwicę krzewy zastygły w bezruchu, z pyska Sheeby wydobyło się siarczyste, przepełnione pogardą, jak również dziwnie jakby rozgoryczone, parsknięcie.
- Przeklinać kogoś, kto już jest przeklęty, dobre sobie... - wymamrotała pod nosem, po czym ruszyła z miejsca, wracając do zarośli, gdzie uprzednio ukryła swą mieszankę. Nie przerywając mruczenia półgłosem czegoś nieprzyjemnego, szybko odnalazła schowane uprzednio naczynie, po czym nie tracąc dłużej czasu chwyciła je w zęby. Nie powinna dłużej zwlekać. Lecznicza mieszanka powinna pomóc samcowi odzyskać siły, a wówczas oboje muszą jak najszybciej się stąd wynosić. Wciąż wychodziła z założenia, że staruszka nie była sama. Więc teraz, widząc, że sama nic nie wskóra, mogła niebawem wrócić tu z posiłkami. Zdecydowanie nie powinno ich wówczas tu być.
Wróciła więc do rannego, niosąc pachnącą miodem i geranium zieloną papkę w kawałku drzewnej kory. Podsunęła mieszankę samcowi pod nos, a sama usiadła nieopodal.
- Hej, ty - zaczęła, chcąc zwrócić na siebie uwagę rannego. - Zjedz to. Będzie smakować dziwnie, jakbyś polał trawę czymś słodkim, ale pozwoli ci odzyskać siły.
Zielarka odniosła częściowy sukces, bowiem koniec końców stara szamanka postanowiła się wynieść. Brązowa nie odpowiedziała już na wydyszane przez nią słowa, przynajmniej dopóki ta nie odwróciła się na pięcie i zaczęła oddalać.
- Idź zdechnąć gdzieś w jakiejś norze - pożegnała ją, odprowadziwszy ciskającym gromy spojrzeniem. Wyraz pyska samicy wskazywał na rozgniewanie, podobnie zresztą jak gwałtowne ruchy ogonem. Sama dyszała przez chwilę ciężko, choć nie tyle z wysiłku, lecz ze złości.
Jednakże gdy poruszone przez odchodzącą lwicę krzewy zastygły w bezruchu, z pyska Sheeby wydobyło się siarczyste, przepełnione pogardą, jak również dziwnie jakby rozgoryczone, parsknięcie.
- Przeklinać kogoś, kto już jest przeklęty, dobre sobie... - wymamrotała pod nosem, po czym ruszyła z miejsca, wracając do zarośli, gdzie uprzednio ukryła swą mieszankę. Nie przerywając mruczenia półgłosem czegoś nieprzyjemnego, szybko odnalazła schowane uprzednio naczynie, po czym nie tracąc dłużej czasu chwyciła je w zęby. Nie powinna dłużej zwlekać. Lecznicza mieszanka powinna pomóc samcowi odzyskać siły, a wówczas oboje muszą jak najszybciej się stąd wynosić. Wciąż wychodziła z założenia, że staruszka nie była sama. Więc teraz, widząc, że sama nic nie wskóra, mogła niebawem wrócić tu z posiłkami. Zdecydowanie nie powinno ich wówczas tu być.
Wróciła więc do rannego, niosąc pachnącą miodem i geranium zieloną papkę w kawałku drzewnej kory. Podsunęła mieszankę samcowi pod nos, a sama usiadła nieopodal.
- Hej, ty - zaczęła, chcąc zwrócić na siebie uwagę rannego. - Zjedz to. Będzie smakować dziwnie, jakbyś polał trawę czymś słodkim, ale pozwoli ci odzyskać siły.
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Ranny, dotąd nie wydając z siebie najcichszego dźwięku, by nie przyciągnąć uwagi sprzeczających się samic, teraz poruszył się, rozprostowując kończyny. Zacisnął zęby z bólu, a rany popłynęła świeża strużka krwi. Rana zdecydowanie wymagała opatrzenia. Lew spojrzał z niepokojem na zielarkę, jednak uznając, że nie może być gorsza od szalonej amatorki lwiego mięsa posłusznie pochylił łeb nad miksturą. Wypił jeden łyk i skrzywił się z niesmakiem.
-Paskudztwo - rzekł. Świadom jednak, że mieszanka ma mu pomóc w powrocie do zdrowia bez dalszych narzekań dopił resztę.
Podniósł pytający wzrok na Sheebę.
-Co teraz? Przeze mnie jesteś w niebezpieczeństwie, a ja nie dam rady iść w tym stanie. - zamyślił się na chwilę - Kim ty w ogóle jesteś? Dlaczego mi pomagasz? -zapytał.
-Paskudztwo - rzekł. Świadom jednak, że mieszanka ma mu pomóc w powrocie do zdrowia bez dalszych narzekań dopił resztę.
Podniósł pytający wzrok na Sheebę.
-Co teraz? Przeze mnie jesteś w niebezpieczeństwie, a ja nie dam rady iść w tym stanie. - zamyślił się na chwilę - Kim ty w ogóle jesteś? Dlaczego mi pomagasz? -zapytał.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
- Sheeba
- Posty: 390
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 22 gru 2013
- Specjalizacja:
- Waleczność: 35
- Zręczność: 55
- Percepcja: 61
- Kontakt:
Samicy trudno było wysiedzieć na miejscu. Ogon nerwowo bił o podłoże, a spojrzenie zdrowego ślepia omiatało raz rannego, raz okoliczne zarośla. Sytuacja była nie tylko trudna, lecz i niebezpieczna. Musieli gdzieś się ukryć, zanim tamta stara wariatka wróci tu z posiłkami. Ale jak, skoro samiec nie był w stanie stanąć na łapy? Nie był małym lwiątkiem, by była w stanie go gdziekolwiek zanieść, czy zaciągnąć. Teoretycznie mógłby z jej pomocą gdzieś się doczołgać, lecz z całą pewnością szybko opadłby z sił, nawet gdyby mu pomagała. Jedyną nadzieją było, iż gdzieś w pobliżu znajdowała się jakaś kryjówka. Opuszczona jama, osłonięta przed niechcianym wzrokiem szczelina między głazami, jakiś wydrążony przez wieloletnią pracę korników pień sporego powalonego drzewa, słowem cokolwiek wystarczająco duże, by pomieścić parę lwów. Powinna rozejrzeć się gdzieś w pobliżu, a nuż szczęście im dopisze.
Z drugiej jednak strony, rana musiała zostać opatrzona zanim samiec choćby spróbuje się ruszyć, inaczej zaryzykuje ponownym zabrudzeniem i dalszym naruszeniem tkanek. Nie posiadała przy sobie żadnych ziół przyśpieszających gojenie ran i hamujących krwawienie, lecz równie dobrze do tego celu mogła użyć pajęczyny. Znalezienie takowej było prawdopodobnie jedynie kwestią czasu. Jakby nie patrzeć, pająki były wszędzie.
Postanowiła więc, że poszuka po okolicy pajęczyn, jednocześnie rozglądając się również za potencjalną kryjówką. Jakby nie patrzeć, jedno mogło poniekąd wiązać się z drugim - wiele pajęczaków lubi gnieździć się w cieniu, toteż jeśli natknęłaby się na jakąś jamę, całkiem możliwe, że znalazłaby tam i pajęczyny.
Głos samca wyrwał ją z zamyślenia i sprawił, że lekko drgnęła. Skierowała na niego wzrok.
- Teraz przede wszystkim trzeba zatamować krwawienie i opatrzyć ranę - oznajmiła. Zawahała się przed odpowiedzią na jego kolejne pytania. - Kim jestem? Moje imię pewnie ci nic nie powie, ale zwę się Sheeba. Jestem... No cóż, na tym etapie to jedynie zwykłym włóczęgą. A pomagam ci, ponieważ hańbą jest dla lwa zginąć, jak roślinożerca - odrzekła w końcu. Co prawda sama jeszcze do końca nie wiedziała, czemu pomaga młodzikowi, ale... Czy musi to wiedzieć?
- Spróbuj choć trochę odpocząć, ja rozejrzę się po okolicy - poleciła, po czym wstała i powolnym krokiem ruszyła przed siebie, zniżając łeb. Okrążyła samca, wiodąc po okolicy uważnym spojrzeniem, wyszukując nim połysku pajęczej sieci na pobliskiej roślinności, bądź też czegoś, co mogło stanowić potencjalną kryjówkę. Planowała zacząć z tego miejsca, by powoli zataczać coraz większe kręgi, co pozwoliłoby jej zbadać okolicę lepiej, niż gdyby poszła przed siebie w linii prostej. Jakby nie patrzeć nie chciała zbytnio oddalać się od strumienia.
Test percepcji
Z drugiej jednak strony, rana musiała zostać opatrzona zanim samiec choćby spróbuje się ruszyć, inaczej zaryzykuje ponownym zabrudzeniem i dalszym naruszeniem tkanek. Nie posiadała przy sobie żadnych ziół przyśpieszających gojenie ran i hamujących krwawienie, lecz równie dobrze do tego celu mogła użyć pajęczyny. Znalezienie takowej było prawdopodobnie jedynie kwestią czasu. Jakby nie patrzeć, pająki były wszędzie.
Postanowiła więc, że poszuka po okolicy pajęczyn, jednocześnie rozglądając się również za potencjalną kryjówką. Jakby nie patrzeć, jedno mogło poniekąd wiązać się z drugim - wiele pajęczaków lubi gnieździć się w cieniu, toteż jeśli natknęłaby się na jakąś jamę, całkiem możliwe, że znalazłaby tam i pajęczyny.
Głos samca wyrwał ją z zamyślenia i sprawił, że lekko drgnęła. Skierowała na niego wzrok.
- Teraz przede wszystkim trzeba zatamować krwawienie i opatrzyć ranę - oznajmiła. Zawahała się przed odpowiedzią na jego kolejne pytania. - Kim jestem? Moje imię pewnie ci nic nie powie, ale zwę się Sheeba. Jestem... No cóż, na tym etapie to jedynie zwykłym włóczęgą. A pomagam ci, ponieważ hańbą jest dla lwa zginąć, jak roślinożerca - odrzekła w końcu. Co prawda sama jeszcze do końca nie wiedziała, czemu pomaga młodzikowi, ale... Czy musi to wiedzieć?
- Spróbuj choć trochę odpocząć, ja rozejrzę się po okolicy - poleciła, po czym wstała i powolnym krokiem ruszyła przed siebie, zniżając łeb. Okrążyła samca, wiodąc po okolicy uważnym spojrzeniem, wyszukując nim połysku pajęczej sieci na pobliskiej roślinności, bądź też czegoś, co mogło stanowić potencjalną kryjówkę. Planowała zacząć z tego miejsca, by powoli zataczać coraz większe kręgi, co pozwoliłoby jej zbadać okolicę lepiej, niż gdyby poszła przed siebie w linii prostej. Jakby nie patrzeć nie chciała zbytnio oddalać się od strumienia.
Test percepcji
Mistrz Gry wyrzuca 3d100:
28, 65, 51
28, 65, 51
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość


















