x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Nadchodzi Burza [Athastan, Shani, Raisa, Jasir, Jinamizi]
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Nadchodzi Burza [Athastan, Shani, Raisa, Jasir, Jinamizi]
Strażnicy Kręgu od początku wiedzieli, że rozwikłanie zagadki tajemniczej góry jest ich obowiązkiem. Wszystkie poszlaki wskazywały na to, że w sprawę zamieszane są siły nadprzyrodzone. W końcu sami mieli okazję doświadczyć niecodziennych wizji i omamów. W stronę
Majeshi Yasiyofaa ruszyli od wschodniej strony, z łagodniejszym zboczem. Wciąż nie wiedzieli z czym będą zmuszeni się zmierzyć, więc szli w pełnej gotowości, czujnie obserwując okolicę. Początkowo wędrówka była prosta, wystarczyło podążać za widniejącą na horyzoncie górą, o charakterystycznym kształcie ostrza. Problem pojawił się dopiero u stóp masywu górskiego. Drużyna zagłębiła się w las stworzony z wielkich głazów o przeróżnych kształtach. Te skalne słupy wyglądały jakby cisnął je tu jakiś przedwieczny Praojciec. Powykręcane na wszelkie strony, częstokroć przecząc prawom natury stanowiły powalający widok. Kiedy podróżnicy znaleźli się miedzy nimi, deszcz przybrał na sile i nie wiadomo skąd podniosła się mgła. Wszyscy poczuli jak zimna łapa strachu zaciska się na ich sercach. Już po chwili strugi deszczu w połączeniu z mgłą ograniczyły widoczność do zaledwie kilku stóp. Drużyna z przerażeniem stwierdziła, że nie mają pojęcia w którą stronę powinni zmierzać. Skalne słupy kompletnie zaburzyły ich orientację. Żeby kontynuować przygodę musieli wydostać się z lasu głazów. Tak drużyna stanęła przed pierwszym wyzwaniem.
Majeshi Yasiyofaa ruszyli od wschodniej strony, z łagodniejszym zboczem. Wciąż nie wiedzieli z czym będą zmuszeni się zmierzyć, więc szli w pełnej gotowości, czujnie obserwując okolicę. Początkowo wędrówka była prosta, wystarczyło podążać za widniejącą na horyzoncie górą, o charakterystycznym kształcie ostrza. Problem pojawił się dopiero u stóp masywu górskiego. Drużyna zagłębiła się w las stworzony z wielkich głazów o przeróżnych kształtach. Te skalne słupy wyglądały jakby cisnął je tu jakiś przedwieczny Praojciec. Powykręcane na wszelkie strony, częstokroć przecząc prawom natury stanowiły powalający widok. Kiedy podróżnicy znaleźli się miedzy nimi, deszcz przybrał na sile i nie wiadomo skąd podniosła się mgła. Wszyscy poczuli jak zimna łapa strachu zaciska się na ich sercach. Już po chwili strugi deszczu w połączeniu z mgłą ograniczyły widoczność do zaledwie kilku stóp. Drużyna z przerażeniem stwierdziła, że nie mają pojęcia w którą stronę powinni zmierzać. Skalne słupy kompletnie zaburzyły ich orientację. Żeby kontynuować przygodę musieli wydostać się z lasu głazów. Tak drużyna stanęła przed pierwszym wyzwaniem.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
- Shani
- Posty: 161
- Gatunek: Leo Panthera
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 14 sie 2016
- Specjalizacja: Medyk poziom 1
Szaman poziom 1 - Waleczność: 40
- Zręczność: 41
- Percepcja: 70
- Kontakt:
Podążała cały czas za swoimi członkami stada rozglądając żeby nie spaść, bo naprawdę te podłoże jest bardzo nieprzyjemne dla jej łap. Nie chciała marudzić przy wszystkich ale zaczynało jej się to nie podobać. Nie okazywała w żadnym grymasie, jedynie było widoczne skupienie i zachowanie zimnej krwi które można zauważyć podczas wędrówki. Obserwowała każdy ułamek okolicy, który jej strasznie spodobał bo nie wiedziała, że natura potrafi takie cuda stworzyć i to w takim miejscu. Po chwili poczuła coś okropnego, który zaciśla się w jej serduszku to musiałby być strach bezwątpienia pomyślała przez ten moment. Mgła była nie dozniesienia bo utrudniała dalszą wędrówkę, a tym bardziej zauważyła że przed nimi są skalne słupy i wtedy przeklnęła w duchu niech to szlag! przymrużając ślepia. Nie wiedziała czy odezwać się ze względu na to, że mogła lawinę wywołać przez przypadek.
- Athastan
- Posty: 556
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 25 cze 2015
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 0
- Waleczność: 32
- Zręczność: 50
- Percepcja: 70
- Kontakt:
Dzisiejsza pogoda była doprawdy paskudna. To znaczy ostatnio w ogóle mało kiedy była zbyt zachęcająca, ale dziś przeszła już sama siebie, do tego stopnia, że zaczął podejrzewać iż ona również nie jest do końca naturalna. Fakt, o tej porze roku często bywało pochmurnie, wietrznie i mokro, ale lita pokrywa czarnych chmur i wciskający się w każdą szczelinę lodowaty wiatr był już lekkim przegięciem, żeby nie rzec anomalią.
Takowych bowiem ostatnio mieli aż nadto. Większość członków jego stada widywała gdzieniegdzie przeróżne światła, niekształtne zjawy, pasma efemercznej, duchowej materii i Przodkowie raczą wiedzieć co jeszcze. No i ten wszechobecny rytm, przenikający wszystko i słyszalny w chwilach ciszy, niemający nic wspólnego z naturalną, zdrową melodią sawanny. Już bardziej kojarzył się z biciem bez ładu i składu w ogromne bębny umieszczone gdzieś w czeluściach ziemi, a konkluzje wynikające z tegoż skojarzenia były co najmniej niepokojące.
Oczywiście zastanawiał się, i to nie raz, czy aby na pewno to wszystko nie jest objawem zbiorowych omamów tudzież zatrucia jakąś substancją psychoaktywną, ale rytuały mające wykazać, czy wszystko z nimi w porządku dawały jednoznaczne wyniki.
Wszyscy członkowie stada (no może z wyjątkiem Nabo, ale w jego wypadku normalność byłą pojęciem względnym), jak również tych kilkoro samotników, którzy zwrócili się do nich o pomoc w tej kwest, była zdrowa na ciele i umyśle.
Jedyną opcją jaka więc pozostawała, był wpływ sił demonicznych. Samo w sobie nie było to nawet takie dziwne, w końcu od niepamiętnych czasów kasta szamanów miała do czynienia z tymi złowrogimi, obcymi bytami. Osobliwe jednak było co innego, a mianowicie fakt, że o sytuacji choćby podobnej do aktualnej w całej wiedzy i legendach znanych w lwiej krainie nie było nawet wzmianki.
A to, biorąc pod uwagę rozległość tej wiedzy było z lekka przerażające, bowiem zwiastowało pojawienie się w tej materii czegoś nowego, co, patrząc na towarzyszące okoliczności, bynajmniej nie miało pozytywnego charakteru i dobrych intencji.
Co z założenia, ze względu na ciążący na Strażnikach obowiązek odpierania wszelkich nadnaturalnych zagrożeń, obligowało ich do podjęcia tej ekspedycji, nie mówiąc już o zwykłej, choć nie do końca zdrowej ciekawości.
Z tego więc tytułu maszerowali dziś w kierunku wciąż odległego, tajemniczego górskiego szczytu.
I z tego powodu wylądowali chwilowo w gęstej jak mleko mglę, gdzieś pośród urągającym wszelkim logicznym wyjaśnieniom, skalnym formacją. Nie żeby nawet przez chwilę zastanawiał się nad racjonalnym wyjaśnieniem tego fenomenu, w końcu w szamańskim fachu normalna logika, racjonalizm i ogólne zdroworozsądkowe myślenie było stanowczo przereklamowane.
Fakt jednak pozostawał faktem i pogoda w połączeniu z otaczającym ich terenem chwilowo uniemożliwiła im skuteczne poruszanie się naprzód. W normalnych warunkach coś takiego nie powinno mieć oczywiście miejsca, jako że mgła i obfite opady rzadko szły ze sobą w parze, ale jak już zostało powiedziane, sytuacja do normalnych nie należała.
Gdy widoczność osiągnęła już poziom krytyczny, odwrócił się do podążającej na nim drużyny i powiedział:
- Dobra towarzystwo, robimy chwilę przerwy. I tak idziemy teraz na ślepo a przez te skały nie wiadomo nawet czy w dobrym kierunku, więc możemy chociaż przez chwilę spróbować nie dać się do końca przemoczyć. - to mówiąc wskazał nawisy na otaczających ich skałach, które, przynajmniej w założeniu powinny dać im choć trochę ochrony przed lejącą się z nieba wodą, i sam siadł na łapach pod skalną ścianą, stwierdziwszy najpierw, że wygląda wystarczająco stabilnie, by wzbudzić jego zaufanie, co jednocześnie znaczyło, że ochrona przez nią zapewniana była jedynie symboliczne.
Gdy pozostali szukali kawałka miejsca, które choć udawało, że jest suche, zastanawiał się nad sposobem, który mógłby im umożliwić dalszą podróż.
Czynniki takie jak wiatr wykluczył niemalże od razu, jak że zmienne podmuchy nijak nie mogły umożliwić im skutecznej nawigacji, ani, jak widać, nie miały zamiaru przegnać tej osobliwej mgły.
Patrząc na niemalże litą pokrywę chmur należało również wykluczyć możliwość orientowania się podług słońca, o ewentualnych gwiazdach w nocy nawet nie mówiąc.
Użycie Mocy też nie wchodziło w grę, jako że ostatnimi czasy wszelkie rytuały działały nie tak jak powinny, nie miał też nikogo ze swoich w kierunku, w którym zmierzali, a myśl o wysłaniu kogokolwiek na zwiad nie była zbytnio do przyjęcia. Co prawda mógł sam posłużyć za zwiadowcę, Shani powinna móc go zlokalizować, ale korzystanie z tej metody niezbyt mu się teraz uśmiechało.
Siedział więc, i patrzył na skałę, po której nierównościach spływały krople, łączące się w strumyczki, i wtedy właśnie do olśniło. Woda! Byli przecież w dolnych partiach góry! A w górach przecież było pochyło, więc woda spływała na dół. Na tej wysokości pochyłość nie była jeszcze wystarczająca, by sama z siebie mogła posłużyć za wskazówkę, ale płynącej wodzie wystarczała o wiele mniejsza różnica nachylenia. Tej zaś akurat mieli pod dostatkiem.
Zerwał się więc na łapy i zawołał do reszty drużyny:
- Chodźcie, idziemy ! Już wiem co wskaże nam drogę! Będziemy patrzeć, skąd spływa woda i iść w tamtym kierunku, pod górę. I kto by pomyślał, że ten deszcz jednak na coś się przyda!
Tylko trzymajcie się blisko, bo jeśli kogoś przy tej pogodzie zgubimy to nie będzie za wesoło! -
To mówiąc zaczekał, aż reszta do niego dołączy, a potem zaczął kierować się pod prąd płynących wszędzie dookoła strumyków, wijących się pomiędzy skałami
Przy okazji dopiero teraz docenił otaczające ich skaliste formacje. Co prawda nie ułatwiały im wędrówki, ale do pospołu z kamiennym podłożem dawały całkiem przyzwoite zabezpieczenie przed ewentualnymi lawinami.
Takowych bowiem ostatnio mieli aż nadto. Większość członków jego stada widywała gdzieniegdzie przeróżne światła, niekształtne zjawy, pasma efemercznej, duchowej materii i Przodkowie raczą wiedzieć co jeszcze. No i ten wszechobecny rytm, przenikający wszystko i słyszalny w chwilach ciszy, niemający nic wspólnego z naturalną, zdrową melodią sawanny. Już bardziej kojarzył się z biciem bez ładu i składu w ogromne bębny umieszczone gdzieś w czeluściach ziemi, a konkluzje wynikające z tegoż skojarzenia były co najmniej niepokojące.
Oczywiście zastanawiał się, i to nie raz, czy aby na pewno to wszystko nie jest objawem zbiorowych omamów tudzież zatrucia jakąś substancją psychoaktywną, ale rytuały mające wykazać, czy wszystko z nimi w porządku dawały jednoznaczne wyniki.
Wszyscy członkowie stada (no może z wyjątkiem Nabo, ale w jego wypadku normalność byłą pojęciem względnym), jak również tych kilkoro samotników, którzy zwrócili się do nich o pomoc w tej kwest, była zdrowa na ciele i umyśle.
Jedyną opcją jaka więc pozostawała, był wpływ sił demonicznych. Samo w sobie nie było to nawet takie dziwne, w końcu od niepamiętnych czasów kasta szamanów miała do czynienia z tymi złowrogimi, obcymi bytami. Osobliwe jednak było co innego, a mianowicie fakt, że o sytuacji choćby podobnej do aktualnej w całej wiedzy i legendach znanych w lwiej krainie nie było nawet wzmianki.
A to, biorąc pod uwagę rozległość tej wiedzy było z lekka przerażające, bowiem zwiastowało pojawienie się w tej materii czegoś nowego, co, patrząc na towarzyszące okoliczności, bynajmniej nie miało pozytywnego charakteru i dobrych intencji.
Co z założenia, ze względu na ciążący na Strażnikach obowiązek odpierania wszelkich nadnaturalnych zagrożeń, obligowało ich do podjęcia tej ekspedycji, nie mówiąc już o zwykłej, choć nie do końca zdrowej ciekawości.
Z tego więc tytułu maszerowali dziś w kierunku wciąż odległego, tajemniczego górskiego szczytu.
I z tego powodu wylądowali chwilowo w gęstej jak mleko mglę, gdzieś pośród urągającym wszelkim logicznym wyjaśnieniom, skalnym formacją. Nie żeby nawet przez chwilę zastanawiał się nad racjonalnym wyjaśnieniem tego fenomenu, w końcu w szamańskim fachu normalna logika, racjonalizm i ogólne zdroworozsądkowe myślenie było stanowczo przereklamowane.
Fakt jednak pozostawał faktem i pogoda w połączeniu z otaczającym ich terenem chwilowo uniemożliwiła im skuteczne poruszanie się naprzód. W normalnych warunkach coś takiego nie powinno mieć oczywiście miejsca, jako że mgła i obfite opady rzadko szły ze sobą w parze, ale jak już zostało powiedziane, sytuacja do normalnych nie należała.
Gdy widoczność osiągnęła już poziom krytyczny, odwrócił się do podążającej na nim drużyny i powiedział:
- Dobra towarzystwo, robimy chwilę przerwy. I tak idziemy teraz na ślepo a przez te skały nie wiadomo nawet czy w dobrym kierunku, więc możemy chociaż przez chwilę spróbować nie dać się do końca przemoczyć. - to mówiąc wskazał nawisy na otaczających ich skałach, które, przynajmniej w założeniu powinny dać im choć trochę ochrony przed lejącą się z nieba wodą, i sam siadł na łapach pod skalną ścianą, stwierdziwszy najpierw, że wygląda wystarczająco stabilnie, by wzbudzić jego zaufanie, co jednocześnie znaczyło, że ochrona przez nią zapewniana była jedynie symboliczne.
Gdy pozostali szukali kawałka miejsca, które choć udawało, że jest suche, zastanawiał się nad sposobem, który mógłby im umożliwić dalszą podróż.
Czynniki takie jak wiatr wykluczył niemalże od razu, jak że zmienne podmuchy nijak nie mogły umożliwić im skutecznej nawigacji, ani, jak widać, nie miały zamiaru przegnać tej osobliwej mgły.
Patrząc na niemalże litą pokrywę chmur należało również wykluczyć możliwość orientowania się podług słońca, o ewentualnych gwiazdach w nocy nawet nie mówiąc.
Użycie Mocy też nie wchodziło w grę, jako że ostatnimi czasy wszelkie rytuały działały nie tak jak powinny, nie miał też nikogo ze swoich w kierunku, w którym zmierzali, a myśl o wysłaniu kogokolwiek na zwiad nie była zbytnio do przyjęcia. Co prawda mógł sam posłużyć za zwiadowcę, Shani powinna móc go zlokalizować, ale korzystanie z tej metody niezbyt mu się teraz uśmiechało.
Siedział więc, i patrzył na skałę, po której nierównościach spływały krople, łączące się w strumyczki, i wtedy właśnie do olśniło. Woda! Byli przecież w dolnych partiach góry! A w górach przecież było pochyło, więc woda spływała na dół. Na tej wysokości pochyłość nie była jeszcze wystarczająca, by sama z siebie mogła posłużyć za wskazówkę, ale płynącej wodzie wystarczała o wiele mniejsza różnica nachylenia. Tej zaś akurat mieli pod dostatkiem.
Zerwał się więc na łapy i zawołał do reszty drużyny:
- Chodźcie, idziemy ! Już wiem co wskaże nam drogę! Będziemy patrzeć, skąd spływa woda i iść w tamtym kierunku, pod górę. I kto by pomyślał, że ten deszcz jednak na coś się przyda!
Tylko trzymajcie się blisko, bo jeśli kogoś przy tej pogodzie zgubimy to nie będzie za wesoło! -
To mówiąc zaczekał, aż reszta do niego dołączy, a potem zaczął kierować się pod prąd płynących wszędzie dookoła strumyków, wijących się pomiędzy skałami
Przy okazji dopiero teraz docenił otaczające ich skaliste formacje. Co prawda nie ułatwiały im wędrówki, ale do pospołu z kamiennym podłożem dawały całkiem przyzwoite zabezpieczenie przed ewentualnymi lawinami.
Każdy rytuał niewłaściwe stosowany może zagrażać twojemu życiu lub zdrowiu.
Pierwszy Szaman przypomina - nigdy nie używaj cebuli w celach magicznych!
Cały Ath
Pierwszy Szaman przypomina - nigdy nie używaj cebuli w celach magicznych!
Cały Ath
- Jasir
- Posty: 436
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 lip 2015
- Waleczność: 42
- Zręczność: 73
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Była to jego pierwsza wyprawa - miał nadzieję, że nie będzie ostatnia, bo ona sama była dość osobliwa. Nie chodziło tutaj bowiem o walkę o terytorium, z drapieżcami, nie widomo, czy chodziło w ogóle o kontakt z innym zwierzęciem. Wizje, omamy Strażników i dziwne światła z Majeshi Yasiyofaa, nie dały się dla niego wyjaśnić w 'normalny' sposób. Było to po prostu dziwne, pierwszy raz słyszał o czymś takim. Ale chętnie wyruszył razem z nimi. Był zobowiązany, jako członek stada wspomóc swoich towarzyszy, nie zamierzał odmawiać, gdyż faktycznie te dziwne rzeczy trzeba było w jakiś sposób wyjaśnić i zbadać całą sprawę. Lwy są królami zwierząt - to lwy rządzą tą krainą, także i rozwiązywanie problemów było ich obowiązkiem.
Spokojnie wędrowali, dopóki nie dotarli do gromady słupów skalnych. Jasir wiedział, że natura potrafi stworzyć dzieła wielkie, niezwykłe, spotkał na swojej drodze wiele przecudownych tworów natury. Ale jedno go zaskoczyło, czego nie widział nigdy w życiu, co naprawdę nim wstrząsnęło aż do tego stopnia, że musiał się zatrzymać.
Deszcz nagle przybierający na sile, i mgła, podnosząca się właściwie znikąd, nie było tym, z czym miał kiedykolwiek do czynienia. Jako chyba jedyny ze stada nie był szamanem, przez całe życie jakoś unikał z nimi kontaktu, obce były mu też takie zjawiska.
Widoczność była znikoma, nie dało się tutaj swobodnie poruszać. Pierwsze co przyszło mu na myśl to nie oddalać się od reszty kompanii. Przydałoby się też, by drużyna także się nie oddaliła.
- Athastan ma rację. Trzeba chwilę przerwy, ale musimy bezwarunkowo trzymać się razem. Przy takiej mgle nie możemy oddalić się od siebie nawet kilka metrów. Niech każdy pilnuje się jak najbliżej grupy.
Dobrze było ochronić się trochę przed deszczem, choć wiedział, że nie zapewnią im całkowitej ochrony, a i nie mogą czekać tam, aż do czasu, kiedy ulewa minie. Nie musiało się wcale zapowiadać, że niedługo się skończy. Trzeba było obmyślić plan dalszej wędrówki, a przy tym, musieli wiedzieć, w którą stronę jest ta góra.
Pomysł Athastana mógł zadziałać, choć nie było to bardzo przekonujące. Nie zawsze będzie widać/czuć w którą stronę spływa woda, przez ograniczoną widoczność podążanie za wodą będzie raczej bardzo powolne. Nie był skłonny kłócić się z wodzem. Ten sposób też mógł zadziałać. Ale na wszelki wypadek dał pod dyskusję też swój.
- Plan może zadziałać. Ale oprócz tego moglibyśmy określić, gdzie jest ta góra i nie polegać na deszczu. Mgła nie powinna być wysoka, skoro wzniosła się tak nagle. Ktoś mógłby ostrożnie wspiąć się na skalę i ponad mgłą wskazać kierunek, a potem raz za razem, jeden za drugim, poruszać się po linii prostej
Kiedy jednak Athastan zadecydował już o planie działania, był gotów udać się razem z nimi na dalszą wędrówkę, posuwając się z drużyną w zwartym szyku, by mgła nie była w stanie ich pokonać.
Spokojnie wędrowali, dopóki nie dotarli do gromady słupów skalnych. Jasir wiedział, że natura potrafi stworzyć dzieła wielkie, niezwykłe, spotkał na swojej drodze wiele przecudownych tworów natury. Ale jedno go zaskoczyło, czego nie widział nigdy w życiu, co naprawdę nim wstrząsnęło aż do tego stopnia, że musiał się zatrzymać.
Deszcz nagle przybierający na sile, i mgła, podnosząca się właściwie znikąd, nie było tym, z czym miał kiedykolwiek do czynienia. Jako chyba jedyny ze stada nie był szamanem, przez całe życie jakoś unikał z nimi kontaktu, obce były mu też takie zjawiska.
Widoczność była znikoma, nie dało się tutaj swobodnie poruszać. Pierwsze co przyszło mu na myśl to nie oddalać się od reszty kompanii. Przydałoby się też, by drużyna także się nie oddaliła.
- Athastan ma rację. Trzeba chwilę przerwy, ale musimy bezwarunkowo trzymać się razem. Przy takiej mgle nie możemy oddalić się od siebie nawet kilka metrów. Niech każdy pilnuje się jak najbliżej grupy.
Dobrze było ochronić się trochę przed deszczem, choć wiedział, że nie zapewnią im całkowitej ochrony, a i nie mogą czekać tam, aż do czasu, kiedy ulewa minie. Nie musiało się wcale zapowiadać, że niedługo się skończy. Trzeba było obmyślić plan dalszej wędrówki, a przy tym, musieli wiedzieć, w którą stronę jest ta góra.
Pomysł Athastana mógł zadziałać, choć nie było to bardzo przekonujące. Nie zawsze będzie widać/czuć w którą stronę spływa woda, przez ograniczoną widoczność podążanie za wodą będzie raczej bardzo powolne. Nie był skłonny kłócić się z wodzem. Ten sposób też mógł zadziałać. Ale na wszelki wypadek dał pod dyskusję też swój.
- Plan może zadziałać. Ale oprócz tego moglibyśmy określić, gdzie jest ta góra i nie polegać na deszczu. Mgła nie powinna być wysoka, skoro wzniosła się tak nagle. Ktoś mógłby ostrożnie wspiąć się na skalę i ponad mgłą wskazać kierunek, a potem raz za razem, jeden za drugim, poruszać się po linii prostej
Kiedy jednak Athastan zadecydował już o planie działania, był gotów udać się razem z nimi na dalszą wędrówkę, posuwając się z drużyną w zwartym szyku, by mgła nie była w stanie ich pokonać.
- Raisa
- Posty: 321
- Gatunek: Lew Afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 04 sty 2018
- Waleczność: 60
- Zręczność: 61
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Raisa szła ze wszystkimi, żeby nie zgubić się a nie lubiła tak naprawdę takich wypraw tym bardziej iż nie ma tu opiekunki Askari. Nielubi chłodu i wilgoci, ahh brrr zatrząsła z przerażenia w tym momencie. Nie wiedziała co się dzieje. Po wysłuchaniu słów przywódcy kiwnęła jedynie głową, że zrozumiała idąc dalej za nimi kierując się gdzie spływa woda. Miała nadzieję, że niedługo będą w bezpiecznym miejscu gdzie nie będą czekać na nich kłopotów. Raisa szła cały czas za Jasirem mając nadzieje, że nie zasłaniała mu drogi swoimi truchtającymi kroczkami nie robiąc sobą zamieszania.
- Athastan
- Posty: 556
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 25 cze 2015
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 0
- Waleczność: 32
- Zręczność: 50
- Percepcja: 70
- Kontakt:
Gdy już ruszyli z miejsca w którym uprzednio się zatrzymali, dość niespodziewanie należało by nadmienić, podszedł do Jasira, by wyjaśnić mu powody zastosowania tej a nie innej metody. To, że niemal wyskoczył naprzód w momencie, gdy wpadł na pomysł na nawigowanie w tych warunkach, nie wynikał bowiem bynajmniej z tego, że nie chciał wysłuchać co inni mają do powodzenia. Raczej działał pod wpływem chwilowego impulsu wywołanego zauważeniem tak prostej zależności, która mogła pozwolić im na rozwiązanie aktualnego problemu.
Nie mniej, cieszył się ma w swoim otoczeniu osoby myślące kreatywnie i nie bojące się wyrazić własnego zdania. Takie lwy zawsze należało cenić.
- Wiesz co, w tym co mówisz także jest sporo sensu, i w nieco innych okolicznościach pewnie wprowadzilibyśmy twój pomysł w życie. Aktualnie jednak moim zdaniem nie było by to najrozsądniejszym wyjściem. Jak widać - wskazał na otaczające ich skały - nie za bardzo można znaleźć tu pewne i bezpieczne wejście na górę. A ulewa też bynajmniej nam tego nie ułatwia i powiem, że w tej chwili nie postawiłbym nawet na to, że jaszczurka da radę bezpiecznie wejść na górę, o lwie nawet nie mówiąc. Zaś upadek z pewnością niósł by ze sobą dosyć opłakane skutki, tym bardziej że nie zapewnienie komukolwiek odpowiedniej opieki było by nie lada wyzwaniem, o transporcie nawet nie mówiąc. A rozdzielenie się w tych warunkach po prostu nie wchodzi w grę.
Poza tym, ta mgła z pewnością nie jest normalna, w przeciwnym wypadku taka ulewa musiała by ją przecież rozproszyć, więc nie byłbym taki pewny, czy jest aby na pewno kończy się tak nisko. Choć z pewnością lepiej, żeby tak było, bo zdobywanie wyższych partii tej góry we mgle było by mało ciekawym zajęciem...
Prawdę mówiąc, jeśli trasa powyżej nie będzie mniej urozmaicona niż ta, którą mieli teraz, to dalsze posuwanie się w tej widoczności będzie wymagało sporej dawki kreatywności.
Choć z drugiej strony, ta droga nie była aż tak zła. Kolumny wyglądały niczym potężne drzewa i zapewne były przynajmniej równie stabilne, no i nie było jeszcze zbyt stromo.
Choć i tak miał szczerą nadzieję, że Przodkowie powściągną nieco osobliwości dzisiejszej pogody. Chyba, że pragnęli zrobić im z dzisiejszej wyprawy test tudzież okazję do nauczenia się czegoś nowego. Jeśli tak faktycznie było, i tak był im wdzięczny, za to że mógł na nią wyruszyć akurat w takim towarzystwie.
Nie mniej, cieszył się ma w swoim otoczeniu osoby myślące kreatywnie i nie bojące się wyrazić własnego zdania. Takie lwy zawsze należało cenić.
- Wiesz co, w tym co mówisz także jest sporo sensu, i w nieco innych okolicznościach pewnie wprowadzilibyśmy twój pomysł w życie. Aktualnie jednak moim zdaniem nie było by to najrozsądniejszym wyjściem. Jak widać - wskazał na otaczające ich skały - nie za bardzo można znaleźć tu pewne i bezpieczne wejście na górę. A ulewa też bynajmniej nam tego nie ułatwia i powiem, że w tej chwili nie postawiłbym nawet na to, że jaszczurka da radę bezpiecznie wejść na górę, o lwie nawet nie mówiąc. Zaś upadek z pewnością niósł by ze sobą dosyć opłakane skutki, tym bardziej że nie zapewnienie komukolwiek odpowiedniej opieki było by nie lada wyzwaniem, o transporcie nawet nie mówiąc. A rozdzielenie się w tych warunkach po prostu nie wchodzi w grę.
Poza tym, ta mgła z pewnością nie jest normalna, w przeciwnym wypadku taka ulewa musiała by ją przecież rozproszyć, więc nie byłbym taki pewny, czy jest aby na pewno kończy się tak nisko. Choć z pewnością lepiej, żeby tak było, bo zdobywanie wyższych partii tej góry we mgle było by mało ciekawym zajęciem...
Prawdę mówiąc, jeśli trasa powyżej nie będzie mniej urozmaicona niż ta, którą mieli teraz, to dalsze posuwanie się w tej widoczności będzie wymagało sporej dawki kreatywności.
Choć z drugiej strony, ta droga nie była aż tak zła. Kolumny wyglądały niczym potężne drzewa i zapewne były przynajmniej równie stabilne, no i nie było jeszcze zbyt stromo.
Choć i tak miał szczerą nadzieję, że Przodkowie powściągną nieco osobliwości dzisiejszej pogody. Chyba, że pragnęli zrobić im z dzisiejszej wyprawy test tudzież okazję do nauczenia się czegoś nowego. Jeśli tak faktycznie było, i tak był im wdzięczny, za to że mógł na nią wyruszyć akurat w takim towarzystwie.
Każdy rytuał niewłaściwe stosowany może zagrażać twojemu życiu lub zdrowiu.
Pierwszy Szaman przypomina - nigdy nie używaj cebuli w celach magicznych!
Cały Ath
Pierwszy Szaman przypomina - nigdy nie używaj cebuli w celach magicznych!
Cały Ath
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Pomysł podążania zza spływającą wodą był doprawdy świetny. Mimo, że początkowo ciężko było dostrzec jakąkolwiek zmianę, już po kilku chwilach marszu teren zaczął wyraźnie się podnosić. Nachylenie było coraz większe i do tej pory niewielkie strużki wody powoli zmieniały się w rwące potoczki. Niestety mgła ani myślała się rozrzedzić, wręcz przeciwnie coraz bardziej gęstniała. Wkrótce cała gromada musiała iść ze wzrokiem wlepionym w skalne podłoże, gdyż niczego innego nie było widać. Nawet ogromne głazy zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Drużyna szła więc, mozolnie wspinając się na szczyt. Nawet nie zauważyli kiedy w otoczeniu zaszła nagła zmiana. Do tej pory stale towarzyszył im szum wiatru i odgłos kropel uderzających o kamienie. Jednak w pewnym momencie zorientowali się, że wszytko ucichło. Każdy dźwięk poza stąpaniem ich łap wyparował. Ta cisza była bardzo nienaturalna. Członkowie wyprawy poczuli jak po grzbietach przebiega im zimny dreszcz. Byli właściwie pozbawieni dwóch zmysłów - wzroku i słuchu. Tym bardziej przerażające było kiedy znienacka jak spod ziemi wyrosło przed nimi wejście do jaskini. Szeroki otwór w skalnej ścianie stał się jedyną widoczną rzeczą. Przed wejściem walały się szczątki jakichś zwierząt, jednak co dziwniejsze na kościach widać było ślady spalenizny. Osobliwa mgła, cisza i jaskinia stanowiły bardzo podejrzane połączenie. Drużyna miała sporo do przemyślenia.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
- Athastan
- Posty: 556
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 25 cze 2015
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 0
- Waleczność: 32
- Zręczność: 50
- Percepcja: 70
- Kontakt:
Po tym jak udało im się ruszyć z tego skalnego labiryntu, utrzymywali całkiem przyzwoite tempo, jak na te warunki oczywiście. Zniknięcie olbrzymich głazów, które dosyć szybko zniknęły za nimi we mgle również nie przeszkadzało im w dalszym marszu, a wręcz przeciwnie. Choć to, że gdy znaleźli się na otwartej przestrzeni, wiatr ucichł, momentalnie i całkowicie, jak ucięty nożem, było nieco podejrzane. Trochę jakby ktoś nakrył ich nagle olbrzymią misą, a to skojarzenie nie było zbytnio pocieszające.
Jednak nagła cisza nie przeszkodziła im w wędrówce, i pięli się dalej przy akompaniamencie szumu strumyków i odgłosów własnych oddechów. Aż dotarli do ściany. Dosłownie, bo formacja skalna, która znienacka wyłoniła się z mgły nie była zwyczajnym stromym zboczem czy skalnym usypiskiem, tylko pionową, jednolitą skalną ścianą, gładką, choć nie idealną. I z pewnością nie stanowiła elementu jakiegokolwiek naturalnego krajobrazu. Zaś jaskina, która była widoczna po środku, na wprost nich, wyglądała jeszcze dziwniej. Prawie jak wycięta w skale, ale jakąż to mocą trzeba by dysponować, by uczynić coś takiego?
Najbardziej jednak niepokojące było jednak to, co znajdowało się przed jaskinią, czyli szkielety i kości. Różne, w różnym stanie rozkładu, należące do różnych zwierząt (a może i nie tylko) i dość dobitnie świadczące o okolicy. Tym bardziej, że żaden ze szkieletów nie wyglądał tak, jakby jego właściciel skonał w spokoju w miejscu, w którym aktualnie się znajdowali.
Szturchnął z lekka jeden z najbliższych szkieletów, po czym odwrócił się do reszty.
- Nie podoba mi się idea przeprawy przez tą jaskinię, tym bardziej, że ewidentnie jest z nią, jak i z całą górą coś nie tak, nie mniej możemy być zmuszeni do przejścia przez nią, na razie jednak wolałbym spróbować na razie czego innego. Dlatego na chwilę się rozdzielimy i pójdziemy w obydwóch kierunkach wzdłuż tej ściany. Wszyscy trzymają się blisko skały, nie idziemy również dalej niż, powiedzmy pięćset metrów od jaskini. Jeśli na tym odcinku znajduje się trasa pozwalająca na obejście tej skały to z niej skorzystamy, jeśli nie to trudno, tak czy inaczej po przejściu pół kilometra wracamy i spotykamy się tu, przy jaskini.
Po drodze szukamy też przy okazji jakiś długich ale w miarę ciękich kijów czy patyków, o grubości takiej jak nasze ogony, tykw, o ile jakieś rosną w tej okolicy i przede wszystkim miejsc, gdzie mógłby rosnąć gwieździsty mech. Tylko pamiętajcie, szukamy przy okazji, priorytetem jest, żeby się nie pogubić w tej mgle.
Ja pójdę na prawo z Jinamizi, Shani weźmie Jasira i Raisę, i sprawdzą na lewo.
Ktoś ma jakieś pytania albo obiekcje?
Swoją drogą, jeszcze dwa miesiące temu było nie do pomyślenia, żeby taka wprawa miała problemy z przykładowym przejściem przez jaskinie. Grupa, która by wtedy ruszyła, z pewnością miała by te wspaniałe naszyjniki ze słonecznymi odłamkami, jak również inne, przydatne na takich akcjach artefakty. No i oczywiście towarzystwo regimentu gwardii w pancerzach. A dziś...
Jedynie wyszkolonych szamanów mieli akurat wystarczająco. Mało prawdopodobne było, by na taką wyprawę ruszyło więcej niż dwóch mistrzów, a był przy tym pewien, że z Shani poradzą sobie ze wszystkim tym, z czym sobie można normalnie poradzić.
Kwestia wyposażenia jednak bolała. Nie zabrali nawet najprostszych zasobów, choć w momencie, gdy jest się męczonym przez nieustane głosy szepczące gdzieś na granicy świadomości, a widma szlajają się w środku dnia po co ciemniejszych zakątkach, myślenie o tak prostych rzeczach i planowanie czegokolwiek przychodzi znacznie trudniej.
Nie zmieniało to faktu, że niektóre rzeczy by się przydały, szczególnie ten mech. Choć z drugiej strony, skoro kości przed wejściem były nadpalone, w środku musiało znajdować się jakieś źródło ognia, a więc również i światła. Pozostawało pytanie, czy to dobrze dla nich wróżyło...
Normalnie stawiał by na jakieś gorące źródła, ewentualnie niewielką, podziemną rzekę płynnego ognia, ale dzisiaj nie było normalne. No o kości same również się nie wyniosły.
Oczywiście przy założeniu, że nie należały one do stworów które wypełzły z ciemności i zaczęły płonąć w świetle słońca, ale jeśli mieli do czynienia z tą ewentualnością, to wszelkie dotychczasowe plany znacząco traciły na aktualności.
Jednak nagła cisza nie przeszkodziła im w wędrówce, i pięli się dalej przy akompaniamencie szumu strumyków i odgłosów własnych oddechów. Aż dotarli do ściany. Dosłownie, bo formacja skalna, która znienacka wyłoniła się z mgły nie była zwyczajnym stromym zboczem czy skalnym usypiskiem, tylko pionową, jednolitą skalną ścianą, gładką, choć nie idealną. I z pewnością nie stanowiła elementu jakiegokolwiek naturalnego krajobrazu. Zaś jaskina, która była widoczna po środku, na wprost nich, wyglądała jeszcze dziwniej. Prawie jak wycięta w skale, ale jakąż to mocą trzeba by dysponować, by uczynić coś takiego?
Najbardziej jednak niepokojące było jednak to, co znajdowało się przed jaskinią, czyli szkielety i kości. Różne, w różnym stanie rozkładu, należące do różnych zwierząt (a może i nie tylko) i dość dobitnie świadczące o okolicy. Tym bardziej, że żaden ze szkieletów nie wyglądał tak, jakby jego właściciel skonał w spokoju w miejscu, w którym aktualnie się znajdowali.
Szturchnął z lekka jeden z najbliższych szkieletów, po czym odwrócił się do reszty.
- Nie podoba mi się idea przeprawy przez tą jaskinię, tym bardziej, że ewidentnie jest z nią, jak i z całą górą coś nie tak, nie mniej możemy być zmuszeni do przejścia przez nią, na razie jednak wolałbym spróbować na razie czego innego. Dlatego na chwilę się rozdzielimy i pójdziemy w obydwóch kierunkach wzdłuż tej ściany. Wszyscy trzymają się blisko skały, nie idziemy również dalej niż, powiedzmy pięćset metrów od jaskini. Jeśli na tym odcinku znajduje się trasa pozwalająca na obejście tej skały to z niej skorzystamy, jeśli nie to trudno, tak czy inaczej po przejściu pół kilometra wracamy i spotykamy się tu, przy jaskini.
Po drodze szukamy też przy okazji jakiś długich ale w miarę ciękich kijów czy patyków, o grubości takiej jak nasze ogony, tykw, o ile jakieś rosną w tej okolicy i przede wszystkim miejsc, gdzie mógłby rosnąć gwieździsty mech. Tylko pamiętajcie, szukamy przy okazji, priorytetem jest, żeby się nie pogubić w tej mgle.
Ja pójdę na prawo z Jinamizi, Shani weźmie Jasira i Raisę, i sprawdzą na lewo.
Ktoś ma jakieś pytania albo obiekcje?
Swoją drogą, jeszcze dwa miesiące temu było nie do pomyślenia, żeby taka wprawa miała problemy z przykładowym przejściem przez jaskinie. Grupa, która by wtedy ruszyła, z pewnością miała by te wspaniałe naszyjniki ze słonecznymi odłamkami, jak również inne, przydatne na takich akcjach artefakty. No i oczywiście towarzystwo regimentu gwardii w pancerzach. A dziś...
Jedynie wyszkolonych szamanów mieli akurat wystarczająco. Mało prawdopodobne było, by na taką wyprawę ruszyło więcej niż dwóch mistrzów, a był przy tym pewien, że z Shani poradzą sobie ze wszystkim tym, z czym sobie można normalnie poradzić.
Kwestia wyposażenia jednak bolała. Nie zabrali nawet najprostszych zasobów, choć w momencie, gdy jest się męczonym przez nieustane głosy szepczące gdzieś na granicy świadomości, a widma szlajają się w środku dnia po co ciemniejszych zakątkach, myślenie o tak prostych rzeczach i planowanie czegokolwiek przychodzi znacznie trudniej.
Nie zmieniało to faktu, że niektóre rzeczy by się przydały, szczególnie ten mech. Choć z drugiej strony, skoro kości przed wejściem były nadpalone, w środku musiało znajdować się jakieś źródło ognia, a więc również i światła. Pozostawało pytanie, czy to dobrze dla nich wróżyło...
Normalnie stawiał by na jakieś gorące źródła, ewentualnie niewielką, podziemną rzekę płynnego ognia, ale dzisiaj nie było normalne. No o kości same również się nie wyniosły.
Oczywiście przy założeniu, że nie należały one do stworów które wypełzły z ciemności i zaczęły płonąć w świetle słońca, ale jeśli mieli do czynienia z tą ewentualnością, to wszelkie dotychczasowe plany znacząco traciły na aktualności.
Każdy rytuał niewłaściwe stosowany może zagrażać twojemu życiu lub zdrowiu.
Pierwszy Szaman przypomina - nigdy nie używaj cebuli w celach magicznych!
Cały Ath
Pierwszy Szaman przypomina - nigdy nie używaj cebuli w celach magicznych!
Cały Ath
- Jasir
- Posty: 436
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 lip 2015
- Waleczność: 42
- Zręczność: 73
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Przytaknął tylko, jako że zgadzał się z tym, co powiedział wódz. Kompania ruszyła, a on przez cały czas obserwował otaczający, zamglony teren. Opuścili olbrzymie kamienne słupy i skierowali się na otwarty teren. Wędrówka po pustym polu była już o wiele bezpieczniejsza i łatwiejsza. Jakoś kawałek przeszli, co jednak nie świadczyło o tym, że w tak nieprzyjazną pogodę dotrą do wyznaczonego celu. Poruszali się po mniej znanej im ziemi, narażeni na wszelkie niebezpieczeństwo, a to, co czekało ich na górze, nie będzie raczej proste do okiełznania. Dobrze byłby zobaczyć cokolwiek na większą odległość niż kilka metrów...
Ale mgła była coraz gęstsza. Mimo to, Jasirowi udało się dostrzec jakiś cień przed nimi.
Po chwili ujrzeli jaskinię, wyglądającą z pozoru na idealne miejsce do odpoczynku, ale po chwili obserwacji uwaga Jasira skupiła się na leżące przed jaskinią kości. Jasir poczuł, że w tym miejscu trzeba będzie uważać. Nie tylko to miejsce, ale jaskinia stała się ostrzeżeniem, że w okolicy czai się coś złego. Chaotycznie ułożone, walące się szczątki nasuwały już pewien wniosek. Uważnie badał je wzrokiem. Szukał śladów nadgryzień, czy śladów jakiegoś zgniłego już mięsa. Oprócz tego patrzył na nieskąpaną jeszcze przez nich ziemie. Szukał na niej jakiś śladów, jakiegokolwiek świadectwa pobytu kogoś, lub czegoś. Chociaż nastawiał się raczej na obecność kogoś...
Wyprzedził go znacznie Athastan. Podzielał jego zdanie i był gotowy wykonać jego rozkazy. Na pewno przeprawa przez jaskinię nie wchodziła w grę. Ale kompania musiała mieć się na baczności, musieli wysłuchać wszystkich ostrzeżeń, bo przypuszczał, że to, co znaleźli, nie wróży łatwej wędrówki.
- Ktoś tutaj mieszka, albo przynajmniej przychodzi tutaj. Kości same się tak nie rozwalają...- w chwili skupienia jeszcze raz spojrzał na pozostałości. Ukradkiem, powoli spojrzał do wnętrza jaskini. Potem wrócił i napełniony niepewnością rozejrzał się dookoła - nic oprócz mgły nie był w stanie zobaczyć. - Musimy bardzo uważać. Tym razem na to, byśmy nikogo tutaj nie spotkali. Mam takie przeczucia, które oby nie okazały się prawdziwe. Ale nie możemy tu też zostać, więc, masz rację - zrobimy jak mówisz. - potwierdził decyzję Athastana.
- Ale ustalmy jedno. Będzie to rzecz także na przyszłość - nasz znak ostrzegawczy. Będziemy się ostrzegać przed zagrożeniem i na tą komendę wszyscy będą zwarcie powracać do punktu wyjścia. Co wy o tym myślicie ? - zaproponował, pamiętając o tym, że ich drużyna, szczerze, nie miała większej wartości bojowej. Musieli jednak ruszyć dalej, nie dane im było tak długo czekać w jednym miejscu.
- Ruszajmy. - zwrócił się do Shani i Raisy. Chciał zaproponować małej pewne zadanie - Raisa, chciałabyś poszukać tych patyków. Tylko nie oddalaj się od nas, trzymamy się blisko.
Ale mgła była coraz gęstsza. Mimo to, Jasirowi udało się dostrzec jakiś cień przed nimi.
Po chwili ujrzeli jaskinię, wyglądającą z pozoru na idealne miejsce do odpoczynku, ale po chwili obserwacji uwaga Jasira skupiła się na leżące przed jaskinią kości. Jasir poczuł, że w tym miejscu trzeba będzie uważać. Nie tylko to miejsce, ale jaskinia stała się ostrzeżeniem, że w okolicy czai się coś złego. Chaotycznie ułożone, walące się szczątki nasuwały już pewien wniosek. Uważnie badał je wzrokiem. Szukał śladów nadgryzień, czy śladów jakiegoś zgniłego już mięsa. Oprócz tego patrzył na nieskąpaną jeszcze przez nich ziemie. Szukał na niej jakiś śladów, jakiegokolwiek świadectwa pobytu kogoś, lub czegoś. Chociaż nastawiał się raczej na obecność kogoś...
Wyprzedził go znacznie Athastan. Podzielał jego zdanie i był gotowy wykonać jego rozkazy. Na pewno przeprawa przez jaskinię nie wchodziła w grę. Ale kompania musiała mieć się na baczności, musieli wysłuchać wszystkich ostrzeżeń, bo przypuszczał, że to, co znaleźli, nie wróży łatwej wędrówki.
- Ktoś tutaj mieszka, albo przynajmniej przychodzi tutaj. Kości same się tak nie rozwalają...- w chwili skupienia jeszcze raz spojrzał na pozostałości. Ukradkiem, powoli spojrzał do wnętrza jaskini. Potem wrócił i napełniony niepewnością rozejrzał się dookoła - nic oprócz mgły nie był w stanie zobaczyć. - Musimy bardzo uważać. Tym razem na to, byśmy nikogo tutaj nie spotkali. Mam takie przeczucia, które oby nie okazały się prawdziwe. Ale nie możemy tu też zostać, więc, masz rację - zrobimy jak mówisz. - potwierdził decyzję Athastana.
- Ale ustalmy jedno. Będzie to rzecz także na przyszłość - nasz znak ostrzegawczy. Będziemy się ostrzegać przed zagrożeniem i na tą komendę wszyscy będą zwarcie powracać do punktu wyjścia. Co wy o tym myślicie ? - zaproponował, pamiętając o tym, że ich drużyna, szczerze, nie miała większej wartości bojowej. Musieli jednak ruszyć dalej, nie dane im było tak długo czekać w jednym miejscu.
- Ruszajmy. - zwrócił się do Shani i Raisy. Chciał zaproponować małej pewne zadanie - Raisa, chciałabyś poszukać tych patyków. Tylko nie oddalaj się od nas, trzymamy się blisko.
Ostatnio zmieniony 20 lis 2018, 22:04 przez Jasir, łącznie zmieniany 5 razy.
- Shani
- Posty: 161
- Gatunek: Leo Panthera
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 14 sie 2016
- Specjalizacja: Medyk poziom 1
Szaman poziom 1 - Waleczność: 40
- Zręczność: 41
- Percepcja: 70
- Kontakt:
Po wysłuchaniu słów braciszka wiedziała doskonale, że będzie musiała znalezc inną drogę niż pójście przez tę jaskinię. Prawdopodobnie musiał ktoś tutaj mieszkać, ale teraz nie było odwrotu gdy opuścili olbrzymie kamienne słupy i skierowali się w na otwarty teren. Nie spodobała mu się ta gęsta mgła. Po wejściu z grupą miał naprawdę dziwne odczucie, jednakże musi zachować spokój i zimną krew w tym momencie. Po wysłuchaniu słów Jasira o zamieszkaniu kogoś tutaj zobaczyła lwiczkę przerażoną trochę, bo młodziaki nie powinni tu przybywać. Spadła na nią niestety odpowiedzialność. Pocieszyła małą Raisę. Gdy byli jakby w otworze słysząc słowa Jasira jak i Athastana przytaknęła machając delikatnie głową.
- Moim zdaniem, to dobry pomysł Jasirze - wypowiedziała się krótko i zwięzle. Stała nieco bliżej Jasira niż wcześniej.
- Dobrze - rzekła idąc powolnym krokiem.
- Moim zdaniem, to dobry pomysł Jasirze - wypowiedziała się krótko i zwięzle. Stała nieco bliżej Jasira niż wcześniej.
- Dobrze - rzekła idąc powolnym krokiem.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość

















