Pierwsze Spotkanie {Thanatos i Imari}

[Thanatos]

Jak to z królami. Gdy umierał zawsze była sprzeczki pomiędzy dziećmi, kto ma rządzić. A tak to tutaj w tym systemie masz kanclerza i regularne wybory. Mówię ci, przekonasz się, że ten system jest lepszy. - powiedział i skończył z lekkim uśmiechem.

[Imari]

-Hmm.. No cóż- Machnąłem lekko ogonem- Czas pokaże- W sumie miał swoje poglądy a nie miał okazji jeszcze przekonać się o tym systemie.
-A możesz mi opowiedzieć coś o obecnym kanclerzu?- W końcu warto by było powiedzieć z kim ma się do czynienia.

[Thanatos]

Teraz mamy dwóch kanclerzy. Tak wiem, że to specyficzne, ale stało się dlatego, żę jakiś czas temu do naszego stada przyłączyło się inne. I dlatego na razie jest dwóch, ale za jakiś czas mają być wybory i właśnie będziemy wybierać miedzy nimi. - Przerwał i zrobił wdech. - Athastana jakoś aż bardzo nie znam. Nie gadamy często. Ale Tib to mój stary dobry przyjaciel. Obaj byliśmy w tym stadzie jak jeszcze rządził król Simba. Znamy się od dzieciaka. Oczywiście jak każdy ma swoje wady, ale na prawdę jest to porządny lew. Idealnie nadaję się na przywódce.

[Imari]

Samiec słuchał z uwagą. Nastawiał uszy. Dobrze jest poznać innych członków stada. Sam samiec wyrobi sobie opinie ale na dobry początek i to dobre.
-dobrze wiedzieć- Na pysku samca pojawił się lekki uśmiech-Znasz cała krainę? A król Kovu? Jaki był?- Zapytał zaciekawiony unosząc uszy i patrząc na niebieskookiego.

[Thanatos]

Pokiwał głową. - No w większości tak. W niektórych miejscach nie byłem od dawna, więc może coś się gdzieś pozmieniało.
Hmmm... Kovu był księciem, a nie królem. Ale wiesz, jak jakoś dobrze nie znałem. Więc sie nie wypowiem. Wydaje mi się, że był na pewno dobrym lwem. Można to zauważyć po tym jak sprzeciwił się swojej matce, która manipulowała go przez całe jego życie.