x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Bliźniacy z innej matki i innego ojca (Samael & Falka)
-
Gvalch'ca
- Posty: 1090
- Gatunek: Panthera leo
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 11 lip 2015
- Specjalizacja: Medyk poziom 2
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 61
- Zręczność: 41
- Percepcja: 51
- Kontakt:
Re: Bliźniacy z innej matki i innego ojca (Samael & Falka)
Wcale nie narzekała. Lubiła słuchać innych, lubiła wiedzieć. Podobnie jak lampart doceniała wartość informacji. Nawet takiej, która miała małą wagę i mogła się nie przydać w przyszłości. Liczył się sam fakt posiadania jej, manipulowania nią. Dużo kotów nie zdawało sobie sprawy jak szumna mogła się okazać. Ale o tym wiedzieli tylko informatorzy i osoby pokroju burookiej.
- Dokładnie. - oj nie było kolorowo, nawet nie było czarno-biało. Cały jej żywot balansował w różnych odcieniach szarości, które zapewne zapełniłyby całą paletę. Jak ona zazdrościła tym kluskom z Lwiej Ziemi, które o nic nie musiały się martwić, niczym przejmować, a jedynym problemem byłoby wybranie zwierzęcia na obiad.
- Szczerość za szczerość - spojrzała na niego spode łba, jakby kwestionując jego uczciwość. W każdym bądź razie miało to oznaczać, że zgadza się na propozycję.
- Nie potrafię wygłaszać peanów, dlatego uraczę cię wyłącznie streszczoną wersją. - jak dotąd lampart był pierwszym jegomościem, który miał usłyszeć jej historię. Nikomu nigdy się nią nie chwaliła, nie licząc siostry, którą spotkała parę miesięcy temu. Ale ona się nie liczy, w końcu pochodzi z rodziny, prawda?
- Urodziłam się w licznym miocie, a naszym ojcem był przywódca stada. Nie miałam łatwego dzieciństwa z melanizmem, dlatego od początku byłam na straconej pozycji. Gdy dorośliśmy, jeden z braci targnął się na życie naszego ojca, by przejąć po nim schedę. Byłam młoda i głupia, uciekłam stamtąd. Z tego co usłyszałam po latach, ten sam brat zgwałcił naszą rodzoną siostrę, która po czasie poroniła. Ja sama po długiej tułaczce dotarłam do stada w górach. Przyjęli mnie pod swe skrzydła, wyznaczyli mentora. Zakochałam się w nim bez pamięci, z wzajemnością. Spodziewaliśmy się dziecka. Gdy urodziłam, on wziął naszą córkę i przegryzł jej kark. Nawet nie zdążyłam zareagować. Nie wiedziałam, dlaczego to zrobił. W furii wyłupiłam mu oko, pozbawiłam skóry na pysku, niestety zdążył zbiec. I tak odtąd błąkałam się po krainach, idąc jego śladem. Chciałam go znaleźć. I zabić. - aż natrafiłam na Szkarłatnych i postanowiłam tu zostać.. - Ot, cała historia.
Cały czas wdrapywali się wąską ścieżyną na szczyt wulkanu. Gdy Falka skończyła, byli już przy samym wejściu. Niewielki korytarz prowadził do wnętrza, z którego można było popodziwiać jezioro lawy. Czarna spojrzała na samca wymownie.
- Teraz panowie przodem. - błysnęła kiełkami w podłym uśmieszku.
- Dokładnie. - oj nie było kolorowo, nawet nie było czarno-biało. Cały jej żywot balansował w różnych odcieniach szarości, które zapewne zapełniłyby całą paletę. Jak ona zazdrościła tym kluskom z Lwiej Ziemi, które o nic nie musiały się martwić, niczym przejmować, a jedynym problemem byłoby wybranie zwierzęcia na obiad.
- Szczerość za szczerość - spojrzała na niego spode łba, jakby kwestionując jego uczciwość. W każdym bądź razie miało to oznaczać, że zgadza się na propozycję.
- Nie potrafię wygłaszać peanów, dlatego uraczę cię wyłącznie streszczoną wersją. - jak dotąd lampart był pierwszym jegomościem, który miał usłyszeć jej historię. Nikomu nigdy się nią nie chwaliła, nie licząc siostry, którą spotkała parę miesięcy temu. Ale ona się nie liczy, w końcu pochodzi z rodziny, prawda?
- Urodziłam się w licznym miocie, a naszym ojcem był przywódca stada. Nie miałam łatwego dzieciństwa z melanizmem, dlatego od początku byłam na straconej pozycji. Gdy dorośliśmy, jeden z braci targnął się na życie naszego ojca, by przejąć po nim schedę. Byłam młoda i głupia, uciekłam stamtąd. Z tego co usłyszałam po latach, ten sam brat zgwałcił naszą rodzoną siostrę, która po czasie poroniła. Ja sama po długiej tułaczce dotarłam do stada w górach. Przyjęli mnie pod swe skrzydła, wyznaczyli mentora. Zakochałam się w nim bez pamięci, z wzajemnością. Spodziewaliśmy się dziecka. Gdy urodziłam, on wziął naszą córkę i przegryzł jej kark. Nawet nie zdążyłam zareagować. Nie wiedziałam, dlaczego to zrobił. W furii wyłupiłam mu oko, pozbawiłam skóry na pysku, niestety zdążył zbiec. I tak odtąd błąkałam się po krainach, idąc jego śladem. Chciałam go znaleźć. I zabić. - aż natrafiłam na Szkarłatnych i postanowiłam tu zostać.. - Ot, cała historia.
Cały czas wdrapywali się wąską ścieżyną na szczyt wulkanu. Gdy Falka skończyła, byli już przy samym wejściu. Niewielki korytarz prowadził do wnętrza, z którego można było popodziwiać jezioro lawy. Czarna spojrzała na samca wymownie.
- Teraz panowie przodem. - błysnęła kiełkami w podłym uśmieszku.
- Samael
- Posty: 120
- Gatunek: Lampart plamisty
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 18 lis 2016
- Waleczność: 30
- Zręczność: 60
- Percepcja: 50
- Kontakt:
A więc można rzec, że mieli coś wspólnego, oczywiście nie licząc koloru cielska, oraz ciętego jęzora. Informacje, nawet błahe - potrafią nieraz uratować czyjąś skórę, albo zmienić bieg zdarzeń, o ile ktoś kto nimi włada, robi to odpowiednio, a nie mamla jęzorem na lewo i prawo, tak jak oni to robią w tej chwili, poznając się. Niby to tylko historia, ale - jeżeli jest prawdziwa, daje szansę na spojrzenie na daną personę pod innym kątem, zrozumienia jej postawy, tak jak zapewne stało się w przypadku Rheny, gdy usłyszała co miał do powiedzenia lampart. To nie tak, że nienawidził samców dla zasady, po prostu wszyscy których znał, mieli na niego negatywny wpływ. Ale już mniejsza. Gdy zerknęła na niego, rzucając słynne "Coś za coś", spojrzał na nią jak na łosia na sawannie, powątpiewała że to co mówił, było PRAWDZIWE?! Już chciał ją... użreć w zad, albo chociaż w ogon, na szczęście jednak postanowiła ruszyć z kopyta, co pozwoliło czarnuchowi wsłuchać się w jej słowa. Już od początku lekko się zdziwił - była jedynym czarnulkiem w rodzinie? I miała z tego powodu problemy? Nie spodziewałby się tego, ale najwidoczniej - jednak tak było. Mając tą kwestię na głowie, słuchał z widoczną uwagą jej opowieści, jako że on w przeciwieństwie do samicy, był typem słuchacza, tak też każde zdanie musiał sobie przewertować w głowie. Na pewno rozumiał powód dla którego uciekła, oraz to, jak mogła się z tym czuć. Jej dołączenia do zgrupowania, nie potrafił sobie wyobrazić, ale no on był typem samotnika, o czym wiedziała, za to odwzajemnioną miłość raczej potrafił w pełni pojąć. Falka była dosyć atrakcyjną samicą, nawet jeżeli była większa i silniejsza od niego, a może po prostu od samotności popieprzył mu się wskaźnik atrakcyjności. Reszta jej opowieści, rzeczywiście delikatnie go dobiła - utrata młodego, pogoń w ramach zemsty - nic przyjemnego, jednakże raczej ją rozumiał.
- Współczuję Ci. Nie muszę być mędrcem, by wiedzieć że utrata kogoś, kto przez wiele miesięcy żył w Twym łonie, a kto mógłby być pociechą w przyszłości - musiała być dla Ciebie ogromnym ciosem. - rzekł z początku, dosyć przygnębiony. Zaraz jednak postanowił użyć prostego argumentu, próbując nieco rozwiać ten nieprzyjemny nastrój. - Ale wierzę, że uda Ci się dokonać zemsty, a jeżeli Szkarłatna królowa pozwoli mi do Was dołączyć, to możesz na mnie liczyć, jeżeli mowa o pomocy w dokonania się tego. Z chęcią zobaczyłbym, jak ten skurwiel zdycha pod Twymi łapami.
Oblizał się aż, czyżby włączył się jego wewnętrzny zabójca? - Wierzę też, że znajdziesz dobrego partnera, dzięki któremu spełnisz się jako matka. Jesteś piękną, rozsądną lwicą... dlatego o tą kwestię raczej się nie muszę martwić
A niech mu tylko powie, że to jakaś próba lizostwa, to serio ją wrzuci do tego wulkanu! A właśnie, co do wulkanu - byli już przy wejściu... i miał iść jako pierwszy? Kto by przypuszczał, że...
- Czyżbyś się bała? Matka uczyła mnie, by przepuszczać samice, ale no w tym przypadku - chyba nie mam wyboru.
Rzucił kąśliwie, cmokając w jej stronę, by wreszcie wejść wgłąb jaskini, będąc ciekawym co zastanie w środku.
- Współczuję Ci. Nie muszę być mędrcem, by wiedzieć że utrata kogoś, kto przez wiele miesięcy żył w Twym łonie, a kto mógłby być pociechą w przyszłości - musiała być dla Ciebie ogromnym ciosem. - rzekł z początku, dosyć przygnębiony. Zaraz jednak postanowił użyć prostego argumentu, próbując nieco rozwiać ten nieprzyjemny nastrój. - Ale wierzę, że uda Ci się dokonać zemsty, a jeżeli Szkarłatna królowa pozwoli mi do Was dołączyć, to możesz na mnie liczyć, jeżeli mowa o pomocy w dokonania się tego. Z chęcią zobaczyłbym, jak ten skurwiel zdycha pod Twymi łapami.
Oblizał się aż, czyżby włączył się jego wewnętrzny zabójca? - Wierzę też, że znajdziesz dobrego partnera, dzięki któremu spełnisz się jako matka. Jesteś piękną, rozsądną lwicą... dlatego o tą kwestię raczej się nie muszę martwić
A niech mu tylko powie, że to jakaś próba lizostwa, to serio ją wrzuci do tego wulkanu! A właśnie, co do wulkanu - byli już przy wejściu... i miał iść jako pierwszy? Kto by przypuszczał, że...
- Czyżbyś się bała? Matka uczyła mnie, by przepuszczać samice, ale no w tym przypadku - chyba nie mam wyboru.
Rzucił kąśliwie, cmokając w jej stronę, by wreszcie wejść wgłąb jaskini, będąc ciekawym co zastanie w środku.

-
Gvalch'ca
- Posty: 1090
- Gatunek: Panthera leo
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 11 lip 2015
- Specjalizacja: Medyk poziom 2
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 61
- Zręczność: 41
- Percepcja: 51
- Kontakt:
- Cieszy mnie twa zapalczywość. Teraz wszystko w łapach królowej. - pozwoliła sobie na taki drobny żarcik, żeby jeszcze bardziej rozluźnić dobijającą atmosferę po jej opowieści, może nawet jeszcze bardziej dobijającej od tej Samaela. Ale nie kłamała - mocno chełpiło to jej ego, że nowo poznany kot tak bardzo wczuł się w jej biografię i przysiągł uczestniczyć w mordzie. Może aż za bardzo? Szkoda tylko, że pod warunkiem, dopóty dopóki Lyanna nie wcieli go w ich szeregi.
- Niestety przez pięć lat nie udało mi się nikogo takiego spotkać. Cóż, nadzieja matką głupich. - westchnęła, nie chcąc pokazywać, jak bardzo drażniła ją ta kwestia. Lata mijały, a ona nadal prowadziła życie singla. W jej rodzimym stadzie, lwice tuż po osiągnięciu pełnoletności przyprowadzały wybranków i wszyscy uczestniczyli w ich zaślubinach. Chciała się w końcu ustatkować, pewnie jak większość zwierząt. Choć niektórym z nich odpowiadała taka egzystencja - skakanie z kwiatka na kwiatek, nie przejmowanie się jutrem, wieczna balanga.
- Ja? Bać się? Chyba żartujesz. - rzekła udając oburzenie, po czym przepuściła samca, aby sprawdzić, czy aby na pewno opary nie są trujące, albo nawet parzące. Gdy nie zauważyła u niego żadnych z powyższych symptomów, ruszyła za nim. Po chwili dotarli do wnętrza, a z szerokiego brzegu mogli obserwować wrzący kociołek. Usiadła, w bezpiecznej odległości od krawędzi, by lepiej popodziwiać krwisto-czerwoną i bulgoczącą breję.
- To kto pierwszy skacze na główkę? - ależ jej dziś humor dopisywał, i nawet wspominki z dawnego życia nie były w stanie go zepsuć. Ciekawe tylko, dlaczego?
- Wiesz co? Wydajesz się być w porządku. - wyznała to, co leżało jej na wątrobie od dłuższego czasu, a właściwie od czasu spokojnego spaceru przez pustkowia. Dopiero po paru chwilach uświadomiła sobie, jak bardzo zły wydźwięk miały jej słowa.
- Ależ tu gorąco.. - i zaczęła teatralnie wachlować się łapą.
- Niestety przez pięć lat nie udało mi się nikogo takiego spotkać. Cóż, nadzieja matką głupich. - westchnęła, nie chcąc pokazywać, jak bardzo drażniła ją ta kwestia. Lata mijały, a ona nadal prowadziła życie singla. W jej rodzimym stadzie, lwice tuż po osiągnięciu pełnoletności przyprowadzały wybranków i wszyscy uczestniczyli w ich zaślubinach. Chciała się w końcu ustatkować, pewnie jak większość zwierząt. Choć niektórym z nich odpowiadała taka egzystencja - skakanie z kwiatka na kwiatek, nie przejmowanie się jutrem, wieczna balanga.
- Ja? Bać się? Chyba żartujesz. - rzekła udając oburzenie, po czym przepuściła samca, aby sprawdzić, czy aby na pewno opary nie są trujące, albo nawet parzące. Gdy nie zauważyła u niego żadnych z powyższych symptomów, ruszyła za nim. Po chwili dotarli do wnętrza, a z szerokiego brzegu mogli obserwować wrzący kociołek. Usiadła, w bezpiecznej odległości od krawędzi, by lepiej popodziwiać krwisto-czerwoną i bulgoczącą breję.
- To kto pierwszy skacze na główkę? - ależ jej dziś humor dopisywał, i nawet wspominki z dawnego życia nie były w stanie go zepsuć. Ciekawe tylko, dlaczego?
- Wiesz co? Wydajesz się być w porządku. - wyznała to, co leżało jej na wątrobie od dłuższego czasu, a właściwie od czasu spokojnego spaceru przez pustkowia. Dopiero po paru chwilach uświadomiła sobie, jak bardzo zły wydźwięk miały jej słowa.
- Ależ tu gorąco.. - i zaczęła teatralnie wachlować się łapą.
- Samael
- Posty: 120
- Gatunek: Lampart plamisty
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 18 lis 2016
- Waleczność: 30
- Zręczność: 60
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Nie wiedział do końca, czy powinien oferować swoją pomoc, tak bez żadnego wsparcia. Nie wiedział przecież na jakim poziomie aktualnie stoi ich znajomość, lwica mogła nie chcieć by jakiś przypadkowo poznany lampart jej pomagał, a tak, jako członek stada - zawsze miałaby jakąś pewność, że rzeczywiście ma szczere intencje. On serio chciał jej pomóc, miał wrażenie, jakoby ona uczyniłaby to samo, gdyby był w podobnej sytuacji. A może się mylił? Mniejsza póki co o to, póki co nie było źle, ale wierzył że może być jeszcze lepiej, a wystarczyło dać tylko trochę czasu...
- A tam, nie pleć głupstw. Ostatni będą pierwszymi, czy coś w ten deseń...
Serio w nią wierzył, nie była zwykłą, prostą samicą... raczej nieoszlifowanym, czarnym kamieniem szlachetnym, który im dłużej rzeźbiony - tym wyższą ma wartość. Ponadto, ona również powinna docenić samą siebie, przecież klucza do jej serca byle samiec nie zdobędzie, czyż nie? Nie chciał jednak dalej brnąć w ten temat, obawiając się że ją zasmuci, dlatego też skupił się na tym co ich czeka - a dokładniej na wnętrzu wulkanu. Było cholernie gorąco, trzeba było przyznać, choć takiej tragedii jak na pustyni nie było, a więc dało się jakoś wytrzymać. Ziemia też nie była gorąca, ciepła owszem, ale nie tragicznie gorąca, dlatego bez wahania klapnął na niej dupskiem, odwracając się za samicą. Czy ona go sprawdzała? Pf. Gdy jednak do niego dołączyła, skupił wzrok na bulgoczącej w dole lawie, upuszczając nawet przypadkowo krótkie "wow".
- Wiesz, mam wrażenie że nie skończyłoby się to dla żadnego z nas dobrze.
Zaśmiał się, zerkając na nią. Była taka... rozchmurzona, zadowolona nawet można śmiało rzec, co niezwykle go cieszyło, w końcu jeszcze niedawno dzieliła się z nim swą - bądź co bądź dość smutną przeszłością, a tu takie zaskoczenie. Jej słowa dokładnie wyjaśniły - dlaczego to wszystko tak wyglądało.
- Miło mi to słyszeć. - uśmiechnął się delikatnie, szurając ogonem po ciepłej ziemi *- Ty również, Rheno. Miło mi się spędza z Tobą czas.
Odrzekł, szczerząc białe kły. No proszę, kto by się spodziewał że usłyszy coś tak miłego, od lwicy która jeszcze niedawno, miała prawdopodobnie niewątpliwą ochotę go zatłuc, lub nawet zabić.
- Na pustyni jest nieco cieplej, chociaż... ciężko jednogłośnie określić. Tu na pewno jest ciekawiej.
Bo jest ciekawe towarzystwo, co mógłby rzec, ale jeszcze by lwica tutaj zburaczała...
- A tam, nie pleć głupstw. Ostatni będą pierwszymi, czy coś w ten deseń...
Serio w nią wierzył, nie była zwykłą, prostą samicą... raczej nieoszlifowanym, czarnym kamieniem szlachetnym, który im dłużej rzeźbiony - tym wyższą ma wartość. Ponadto, ona również powinna docenić samą siebie, przecież klucza do jej serca byle samiec nie zdobędzie, czyż nie? Nie chciał jednak dalej brnąć w ten temat, obawiając się że ją zasmuci, dlatego też skupił się na tym co ich czeka - a dokładniej na wnętrzu wulkanu. Było cholernie gorąco, trzeba było przyznać, choć takiej tragedii jak na pustyni nie było, a więc dało się jakoś wytrzymać. Ziemia też nie była gorąca, ciepła owszem, ale nie tragicznie gorąca, dlatego bez wahania klapnął na niej dupskiem, odwracając się za samicą. Czy ona go sprawdzała? Pf. Gdy jednak do niego dołączyła, skupił wzrok na bulgoczącej w dole lawie, upuszczając nawet przypadkowo krótkie "wow".
- Wiesz, mam wrażenie że nie skończyłoby się to dla żadnego z nas dobrze.
Zaśmiał się, zerkając na nią. Była taka... rozchmurzona, zadowolona nawet można śmiało rzec, co niezwykle go cieszyło, w końcu jeszcze niedawno dzieliła się z nim swą - bądź co bądź dość smutną przeszłością, a tu takie zaskoczenie. Jej słowa dokładnie wyjaśniły - dlaczego to wszystko tak wyglądało.
- Miło mi to słyszeć. - uśmiechnął się delikatnie, szurając ogonem po ciepłej ziemi *- Ty również, Rheno. Miło mi się spędza z Tobą czas.
Odrzekł, szczerząc białe kły. No proszę, kto by się spodziewał że usłyszy coś tak miłego, od lwicy która jeszcze niedawno, miała prawdopodobnie niewątpliwą ochotę go zatłuc, lub nawet zabić.
- Na pustyni jest nieco cieplej, chociaż... ciężko jednogłośnie określić. Tu na pewno jest ciekawiej.
Bo jest ciekawe towarzystwo, co mógłby rzec, ale jeszcze by lwica tutaj zburaczała...

-
Gvalch'ca
- Posty: 1090
- Gatunek: Panthera leo
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 11 lip 2015
- Specjalizacja: Medyk poziom 2
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 61
- Zręczność: 41
- Percepcja: 51
- Kontakt:
Na szczęście lampart, jak każdy samiec, nie wysnuł niczego dziwnego i normalnym tonem kontynuował rozmowę. Albo sprytnie to zamaskował. Dziękowała przodkom, że obdarzyli ich mniej rozwiniętą korą mózgową i rozbrajającą prostolinijnością.
- Oj, mam na ten temat całkiem odmienne zdanie.. - i uraczyła Samaela opowieścią z samego początku przybycia do krainy, nie pomijając żadnych szczegółów. Była przy tym mocno subiektywna, przedstawiła spotkanego tam jegomościa w najgorszym możliwym świetle i przestrzegła przed nim. Miała nadzieję, że to ostudzi jego zapał krążenia po pustyni.
Minęło kilka godzin. Prócz wcześniej zasłyszanej biografii poznała Sama na wskroś. Leżeli na ciepłej posadzce, rozmawiając o wszystkim i o niczym, podziwiając kipiącą w dole lawę. Dawno z nikim nie rozmawiało jej się tak swobodnie. Wiedziała już, czego nie mówić przy lamparcie, wiedziała, co łechtało jego ego, gdzie wbić szpilkę, by go zabolało. Poza tym, dowiedziała się również rzeczy tak małostkowych, jak choćby na co najczęściej polował. Cały ich pobyt w środku wulkanu nie opierał się wyłącznie na gadaninie, odpoczywali również w milczeniu, nie czując się przy tym niezręcznie. Pokrótce Falka stwierdziła, że pora się zbierać.
- Troszkę się zasiedzieliśmy. A na mnie już najwyższa pora. - poprawiła łapą falujące futro na piersi, które pod wpływem oparów zaczęło się niemiłosiernie kołtunić.
- Czy chciałbyś mnie zapytać o coś jeszcze? - i spojrzała na niego wyczekująco.
- Oj, mam na ten temat całkiem odmienne zdanie.. - i uraczyła Samaela opowieścią z samego początku przybycia do krainy, nie pomijając żadnych szczegółów. Była przy tym mocno subiektywna, przedstawiła spotkanego tam jegomościa w najgorszym możliwym świetle i przestrzegła przed nim. Miała nadzieję, że to ostudzi jego zapał krążenia po pustyni.
Minęło kilka godzin. Prócz wcześniej zasłyszanej biografii poznała Sama na wskroś. Leżeli na ciepłej posadzce, rozmawiając o wszystkim i o niczym, podziwiając kipiącą w dole lawę. Dawno z nikim nie rozmawiało jej się tak swobodnie. Wiedziała już, czego nie mówić przy lamparcie, wiedziała, co łechtało jego ego, gdzie wbić szpilkę, by go zabolało. Poza tym, dowiedziała się również rzeczy tak małostkowych, jak choćby na co najczęściej polował. Cały ich pobyt w środku wulkanu nie opierał się wyłącznie na gadaninie, odpoczywali również w milczeniu, nie czując się przy tym niezręcznie. Pokrótce Falka stwierdziła, że pora się zbierać.
- Troszkę się zasiedzieliśmy. A na mnie już najwyższa pora. - poprawiła łapą falujące futro na piersi, które pod wpływem oparów zaczęło się niemiłosiernie kołtunić.
- Czy chciałbyś mnie zapytać o coś jeszcze? - i spojrzała na niego wyczekująco.
- Samael
- Posty: 120
- Gatunek: Lampart plamisty
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 18 lis 2016
- Waleczność: 30
- Zręczność: 60
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Jej słów nie zamierzał już komentować, wykłócanie się na temat faktów, mijało się z celem, poza tym - samica postanowiła skupić się na kwestii tego cholernego zabójcy młodych, którego temat nęcił go wewnętrznie. Jaki był, jak wyglądał, jak się zachowywał - musiał wiedzieć kogo powinien wypatrywać, by potem ewentualnie z zimną krwią zamordować. Potem zaś, tematem rozmów, stały się sprawy dosyć małostkowe - po prostu się lepiej poznawali, dzielili się swymi ulubionymi rzeczami, jedzeniem, formą spędzania czasu. Z drugiej zaś strony się sprawdzali, podgryzając, denerwując wzajemnie, oraz chwaląc - trzeba było przyznać, że zaczynali się dogadywać jak mało kto, zaś obecność jednej strony, przy tej drugiej - stała się czymś dosyć naturalnym, naturalnym na tyle, że nawet zwykłe spoglądanie w kipiącą lawę, było o wiele przyjemniejsze. Dawno się tak nie czuł, zrelaksowany, bezpieczny, w towarzystwie kogoś, kto nie widzi tylko jego zewnętrznej skorupy, a dużą część wnętrza, ze wzajemnością. Niestety - najwidoczniej zapomniał, że lwica miała wcześniej plany, a jako że spędzili w jaskini dość sporo czasu, przykrym faktem stało się, że musiała ostatecznie go opuścić. Szkoda, jednakże jeszcze nic straconego, w końcu prędzej czy później na siebie wpadną, przecież miał dołączyć do Szkarłatnych, czyż nie?
- Ah, no tak. Szkolenie. - westchnął podnosząc się do siadu, nieco się rozciągając przy tym. Gdy "doszedł do siebie", zerknął na samicę, która chciała się upewnić, czy wypełniła wszystkie ciekawiące go kwestie. Było jednak jeszcze coś.
- A, właśnie. Powiedz mi, gdzie znajdę Waszą królową? Chciałbym się z nią spotkać, porozmawiać o kwestii dołączenia do Stada. - zaczął, po chwili jednak z lekką dozą niepewności dodając drugą kwestię. - No i... cóż, rozumiem, że to zapewne władczyni przydziela mentorów nowym członkom stada, jednakże... zgodziłabyś się zostać moją mentorką, gdybym to jej zaproponował, a ona wyraziłaby zgodę? Oczywiście, wiesz... odwdzięczę się najlepiej jak tylko mogę, nie chcę byś była stratna, wykorzystując swój wolny czas na nauczanie mnie.
Po tych słowach, zerknął na nią z ukrywaną nadzieją. Dobrze byłoby zostać przeszkolonym przez kogoś, z kim się dogaduje, niż kogoś innego.
- Ah, no tak. Szkolenie. - westchnął podnosząc się do siadu, nieco się rozciągając przy tym. Gdy "doszedł do siebie", zerknął na samicę, która chciała się upewnić, czy wypełniła wszystkie ciekawiące go kwestie. Było jednak jeszcze coś.
- A, właśnie. Powiedz mi, gdzie znajdę Waszą królową? Chciałbym się z nią spotkać, porozmawiać o kwestii dołączenia do Stada. - zaczął, po chwili jednak z lekką dozą niepewności dodając drugą kwestię. - No i... cóż, rozumiem, że to zapewne władczyni przydziela mentorów nowym członkom stada, jednakże... zgodziłabyś się zostać moją mentorką, gdybym to jej zaproponował, a ona wyraziłaby zgodę? Oczywiście, wiesz... odwdzięczę się najlepiej jak tylko mogę, nie chcę byś była stratna, wykorzystując swój wolny czas na nauczanie mnie.
Po tych słowach, zerknął na nią z ukrywaną nadzieją. Dobrze byłoby zostać przeszkolonym przez kogoś, z kim się dogaduje, niż kogoś innego.

-
Gvalch'ca
- Posty: 1090
- Gatunek: Panthera leo
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 11 lip 2015
- Specjalizacja: Medyk poziom 2
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 61
- Zręczność: 41
- Percepcja: 51
- Kontakt:
Co rusz nałogowo poprawiała sobie kędziory na torsie, jednak to, co udało jej się uklepać, "odklejało" się z powrotem, ba, dochodziły do tego kolejne losowe miejsca na całym jej ciele. Już nawet los dawał jej mocno do zrozumienia, by ruszyła zad i w końcu udała się na szkolenie.
- Nasze ziemie znajdują się na samym południu krainy, tuż przy Wielkiej Wodzie. Obejmują całą sawannę, nadrzecze, dolinę i kaskadę. Nie wiem, gdzie dokładnie będziesz mógł ją zastać. Bardzo możliwe, że będzie akurat coś załatwiać w terenie, ale też niewykluczone, że będzie znajdować się poza granicami. Prawdopodobnie szybciej spotkasz któregoś z nas i wtedy oni zaprowadzą cię przed oblicze królowej. Powiedz, że przychodzisz od Falki, wtedy będą mniej nieufni. - zrzuciła mały kamyczek w przepaść, obserwując, jak niknie w czerwonym jeziorze. Zdała sobie sprawę, że jej mała gra, którą zaczęła na pustkowiach, właśnie się posypała, musiała więc pospieszyć z wyjaśnieniem, dla dobra jego i swojego własnego. - Rhena to moje drugie imię. Gvalch'ca - inaczej Falka, jest pierwszym.
- Jeśli jednak okłamałeś mnie i nie przyjdziesz sam, tylko sprosisz swoich koleżków, by zrobić u nas rozróbę, wtedy przyrzekam, że zginiesz w boleściach. Z moich łap. - ostrzegła go ostrym tonem. Mogli sobie żartować, mogli bajdurzyć, jednak jeśli chodziło o stado - musiała zachować powagę i bronić ich, nawet słownie. - I nie pomoże nawet ta nić porozumienia, która między nami powstała, Samie.
Na kolejne słowa zachmurzyła się mocniej i podrapała w potylicę.
- Nie ode mnie to zależy. Gdy zostanę znachorką, będę miała dużo obowiązków. Królowa weźmie to pod rozwagę i może przydzielić kogo innego. W każdym bądź razie - możesz próbować. - wzruszyła ramionami, naprawdę nie wiedząc, jak się wszystko potoczy i co zadecyduje Lyanna. Osobiście wolałaby mieć jak najmniej do roboty.
- Tak więc.. do zobaczenia. - chciała rzucić oschłym "bywaj", ale wysiliła się na coś milszego, lecz nadal krótkiego jak przyrodzenie pospolitego Chińczyka. Odwróciła się na pięcie, wyszła z jaskini, ostrożnie zeszła ścieżyną na dół i truchtem ruszyła na północ, czasem oglądając się za siebie, czy lampart jej aby nie śledzi. Przezorny zawsze ubezpieczony, czy jakoś tak.
/zt
- Nasze ziemie znajdują się na samym południu krainy, tuż przy Wielkiej Wodzie. Obejmują całą sawannę, nadrzecze, dolinę i kaskadę. Nie wiem, gdzie dokładnie będziesz mógł ją zastać. Bardzo możliwe, że będzie akurat coś załatwiać w terenie, ale też niewykluczone, że będzie znajdować się poza granicami. Prawdopodobnie szybciej spotkasz któregoś z nas i wtedy oni zaprowadzą cię przed oblicze królowej. Powiedz, że przychodzisz od Falki, wtedy będą mniej nieufni. - zrzuciła mały kamyczek w przepaść, obserwując, jak niknie w czerwonym jeziorze. Zdała sobie sprawę, że jej mała gra, którą zaczęła na pustkowiach, właśnie się posypała, musiała więc pospieszyć z wyjaśnieniem, dla dobra jego i swojego własnego. - Rhena to moje drugie imię. Gvalch'ca - inaczej Falka, jest pierwszym.
- Jeśli jednak okłamałeś mnie i nie przyjdziesz sam, tylko sprosisz swoich koleżków, by zrobić u nas rozróbę, wtedy przyrzekam, że zginiesz w boleściach. Z moich łap. - ostrzegła go ostrym tonem. Mogli sobie żartować, mogli bajdurzyć, jednak jeśli chodziło o stado - musiała zachować powagę i bronić ich, nawet słownie. - I nie pomoże nawet ta nić porozumienia, która między nami powstała, Samie.
Na kolejne słowa zachmurzyła się mocniej i podrapała w potylicę.
- Nie ode mnie to zależy. Gdy zostanę znachorką, będę miała dużo obowiązków. Królowa weźmie to pod rozwagę i może przydzielić kogo innego. W każdym bądź razie - możesz próbować. - wzruszyła ramionami, naprawdę nie wiedząc, jak się wszystko potoczy i co zadecyduje Lyanna. Osobiście wolałaby mieć jak najmniej do roboty.
- Tak więc.. do zobaczenia. - chciała rzucić oschłym "bywaj", ale wysiliła się na coś milszego, lecz nadal krótkiego jak przyrodzenie pospolitego Chińczyka. Odwróciła się na pięcie, wyszła z jaskini, ostrożnie zeszła ścieżyną na dół i truchtem ruszyła na północ, czasem oglądając się za siebie, czy lampart jej aby nie śledzi. Przezorny zawsze ubezpieczony, czy jakoś tak.
/zt
- Samael
- Posty: 120
- Gatunek: Lampart plamisty
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 18 lis 2016
- Waleczność: 30
- Zręczność: 60
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Południe krainy, Wielka Woda, Sawanna, nadrzecze, dolina, kaskada. To było ważne, więc programował sobie wszystko w głowie, coby tym razen trafić raz a dobrze, niżeli błąkać się po okolicach jak jakiś cieć, ale też nie chciał spotykać nikogo innego, poza nią. Jeszcze jak to będzie jakiś lew, ha tfu! W tej kwestii nie miał nic do gadania, jednakże właśnie... Falki? No i się wyjaśniło.
- Ożesz Ty, to ja tu szczerze się prezentuję, a Ty drugim imieniem się chwalisz? No będziemy musieli poważnie porozmawiać, moja droga... Falko.
Oczywiście mówił to wszystko pół-żartem, pół-serio, wieńcząc swoje słowa jej uproszczonym imieniem, bo nie chciał przekręcić oryginału. Chwilę później, albo mu się wydawało, albo usłyszał groźbę? Coby jednak nie psuć jej tego bojowego nastroju, spojrzał na samicę, niczym na rywalkę...
- Tak, żebyś wiedziała że przyjdę, ze swoimi wyimaginowanymi przyjaciółmi!
Swoje słowa jednak skwitował krótkim gardłowym śmiechem. Szkoda że samica nie zrobiła mu nadziei... a nie zrobiła, prawda? W każdym razie - nie było widać by była szczególnie zachwycona faktem, iż lampart chciał ją na mentorkę, kurczę. No cóż, gdy samica pożegnała się i już odchodziła, lampart powstał i w ramach pożegnania, skubnął ją w ucho, chwilę jeszcze stojąc jak słup. No cóż czas więc na podróż na ziemie Szkarłatnych. Po dłuższej chwili, wyszedł z jaskini, doglądając sylwetki Falki, zanikającej gdzieś tam za horyzontem, a gdy to się stało sam ruszył, tam gdzie miał spotkać Falkową "panią".
z/t
- Ożesz Ty, to ja tu szczerze się prezentuję, a Ty drugim imieniem się chwalisz? No będziemy musieli poważnie porozmawiać, moja droga... Falko.
Oczywiście mówił to wszystko pół-żartem, pół-serio, wieńcząc swoje słowa jej uproszczonym imieniem, bo nie chciał przekręcić oryginału. Chwilę później, albo mu się wydawało, albo usłyszał groźbę? Coby jednak nie psuć jej tego bojowego nastroju, spojrzał na samicę, niczym na rywalkę...
- Tak, żebyś wiedziała że przyjdę, ze swoimi wyimaginowanymi przyjaciółmi!
Swoje słowa jednak skwitował krótkim gardłowym śmiechem. Szkoda że samica nie zrobiła mu nadziei... a nie zrobiła, prawda? W każdym razie - nie było widać by była szczególnie zachwycona faktem, iż lampart chciał ją na mentorkę, kurczę. No cóż, gdy samica pożegnała się i już odchodziła, lampart powstał i w ramach pożegnania, skubnął ją w ucho, chwilę jeszcze stojąc jak słup. No cóż czas więc na podróż na ziemie Szkarłatnych. Po dłuższej chwili, wyszedł z jaskini, doglądając sylwetki Falki, zanikającej gdzieś tam za horyzontem, a gdy to się stało sam ruszył, tam gdzie miał spotkać Falkową "panią".
z/t

Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości















