Tymczasem jednak jedna z przedstawicielek owej nieistotnej rasy, wbrew powszechnemu poglądowi, nie miotała się w poszukiwaniu owadów tudzież własnego ogona, ani nawet nie skowytała na widok księżyca w pełni. Ale nie ulegało wątpliwości, że wiedziała, jaka jest pora miesiąca.
Leżała sobie na głazie w pozycji zazwyczaj przypisywanej sfinksom, i wpatrywała w srebrzysty okrąg jak oczarowana.
Jakby nie istniało nic poza idealnie okrągłym ciałem niebieskim
Przynajmniej tak mogłoby się wydawać z boku. Że samiczka zwyczajnie zaliczyła zwiechę, i myk myk myk, można ją podejść od tyłu, po kociemu się skradając, wyskoczyć i przyłapać niczego się nie spodziewającą...
- Czego chcesz? - zapytała lisiczka w przestrzeń, nie zmieniając pozycji.
Bo chyba wcale nie było tak, że nie zdawała sobie sprawy z tego, co się dzieje dookoła. Że medytując w milczeniu, jest jeszcze bardziej czuła na zmienne przepływy energii w otoczeniu. Że patrzenie na księżyc nie wykluczało użycia imponujących fenkowych uszu.
Możliwe z resztą, że gadała do księżyca. Choć samo absurdalne przypuszczenie wystarczyłoby, żeby zatrzymać się w pół kroku... prawda? A może skłoniłoby do poszukania odpowiedzi? @Elandir