x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Tak naprawdę jednak nie ma mnie { Ozyrys + Yakuti } [ZAKOŃCZONA]
- Yakuti
- Posty: 429
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 24 sty 2020
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 60
- Zręczność: 60
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Re: Tak naprawdę jednak nie ma mnie { Ozyrys + Yakuti }
Yakuti nawet nie zdawał sobie sprawy, jak dogłębną psychoanalizę jego jestestwa przeprowadzał - i to bez żadnego skrępowania - jego rozmówca. Sam też, rzecz jasna, próbował obserwować, wnioskować i wyciągać z tej rozmowy jak najwięcej detali, niemniej skupiał się na rzeczach zgoła odmiennych. Koncentrował się bardziej na zagadnieniach z dziedzin polityki, może troszkę geografii, nie zaś na samej osobie Ozyrysa - a przynajmniej nie tak bardzo, jak Ozyrys skupiał się na nim. W zasadzie... Co innego miał do roboty, skoro wyszło na jaw, jak niewiele pomóc mógłby mu lazurowooki?
Kształcące, dające do myślenia, zawirowało w głowie Szkarłatnego. Z pewnością Ozzy miał rację i czarny dopuszczał do siebie myśl takową, ba, sam pewnie myślał podobnie, choć mniej udolnie (mniej starannie i bez zaangażowania) ubrał myśli w słowa. Skinął tylko głową na znak, iż przyjmuje argumenty rozmówcy, nie komentując jego słów wcale. Faktycznie, gbur oraz mruk. Może gdyby nie tylko wiedział, ale też czuł prawdziwie sobą to, jak powinien się zachować, byłoby mu łatwiej? Czuł się zagubiony, niemniej próbował to skrywać przed światem; może nawet przed samym sobą. Dość nieudolnie zresztą.
Kiedy więc Ozyrys "odkrył", że i niebieskooki nękany jest jakimiś widmami przeszłości, poczuł się obnażony i zagrożony. Mina jego stężała, a spojrzenie nieco przymkniętych i przesłoniętych zmarszczonymi nieprzyjaźnie brwiami oczu zdawało się wwiercać się w lica rozmówcy. Poczuł się... dziwnie. Cała paleta emocji szarpnęła jego jestestwem, powodując jeszcze większy mętlik w głowie. Ten z kolei przekuwał się w silniejszą frustrację oraz drażniące rozdrażnienie.
- Nie interesuj się bo likaońskiej mordy dostaniesz - mruknął szorstko. Nie, nie chodziło o to, że nie chciał rozmawiać. Chciał, bardzo tego pragnął! I to było w tym wszystkim najgorsze. Tamten, pozornie z dobroci serca, ukazał słabość Yakutiego. Samotność pośród tłumu obcych jednostek ciążyła niezmiernie. Bolało, iż nie miał do kogo otworzyć pyska. Jednak nie zamierzał obdzierać się z tej powłoczki przed kimś jakże obcym; przed potencjalnym wrogiem. Nie chciał, by ten kiedykolwiek miał okazję, by słabości Szkarłatnego wykorzystać przeciwko niemu samemu.
Napompowany niepotrzebnie negatywnymi myślami spuścił niego powietrza, dość dosłownie - wypuszczając je ze świstem, który w końcu przeszedł w ciężkie westchnięcie. Być może powinien przeprosić za swoją niezbyt przyjacielską odzywkę, wszakże jego towarzysz - być może - faktycznie chciał wykazać się serdecznością. Nie dbał jednak o to, bo i na znajomości z niecodziennie wybarwionym samcem mu nie zależało ni odrobinę. Węszył podstęp. Nie ufał mu. Miał nadzieję, że posiadał w sobie na tyle zaparcia aby ten niezbyt gruby mur, który postawił pomiędzy nimi, nie ukruszył ni jednej swej cegiełki.
Kształcące, dające do myślenia, zawirowało w głowie Szkarłatnego. Z pewnością Ozzy miał rację i czarny dopuszczał do siebie myśl takową, ba, sam pewnie myślał podobnie, choć mniej udolnie (mniej starannie i bez zaangażowania) ubrał myśli w słowa. Skinął tylko głową na znak, iż przyjmuje argumenty rozmówcy, nie komentując jego słów wcale. Faktycznie, gbur oraz mruk. Może gdyby nie tylko wiedział, ale też czuł prawdziwie sobą to, jak powinien się zachować, byłoby mu łatwiej? Czuł się zagubiony, niemniej próbował to skrywać przed światem; może nawet przed samym sobą. Dość nieudolnie zresztą.
Kiedy więc Ozyrys "odkrył", że i niebieskooki nękany jest jakimiś widmami przeszłości, poczuł się obnażony i zagrożony. Mina jego stężała, a spojrzenie nieco przymkniętych i przesłoniętych zmarszczonymi nieprzyjaźnie brwiami oczu zdawało się wwiercać się w lica rozmówcy. Poczuł się... dziwnie. Cała paleta emocji szarpnęła jego jestestwem, powodując jeszcze większy mętlik w głowie. Ten z kolei przekuwał się w silniejszą frustrację oraz drażniące rozdrażnienie.
- Nie interesuj się bo likaońskiej mordy dostaniesz - mruknął szorstko. Nie, nie chodziło o to, że nie chciał rozmawiać. Chciał, bardzo tego pragnął! I to było w tym wszystkim najgorsze. Tamten, pozornie z dobroci serca, ukazał słabość Yakutiego. Samotność pośród tłumu obcych jednostek ciążyła niezmiernie. Bolało, iż nie miał do kogo otworzyć pyska. Jednak nie zamierzał obdzierać się z tej powłoczki przed kimś jakże obcym; przed potencjalnym wrogiem. Nie chciał, by ten kiedykolwiek miał okazję, by słabości Szkarłatnego wykorzystać przeciwko niemu samemu.
Napompowany niepotrzebnie negatywnymi myślami spuścił niego powietrza, dość dosłownie - wypuszczając je ze świstem, który w końcu przeszedł w ciężkie westchnięcie. Być może powinien przeprosić za swoją niezbyt przyjacielską odzywkę, wszakże jego towarzysz - być może - faktycznie chciał wykazać się serdecznością. Nie dbał jednak o to, bo i na znajomości z niecodziennie wybarwionym samcem mu nie zależało ni odrobinę. Węszył podstęp. Nie ufał mu. Miał nadzieję, że posiadał w sobie na tyle zaparcia aby ten niezbyt gruby mur, który postawił pomiędzy nimi, nie ukruszył ni jednej swej cegiełki.

CAN YOU FEEL THE LOVE TONIGHT
► Pokaż Spoiler
-
Ozyrys
- Posty: 194
- Gatunek: Panthera leo
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 23 gru 2019
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 55
- Zręczność: 65
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Jako potomek królewskiego rodu winien wszelkie objawy agresji i chamstwa dusić w zarodku, nie pozwalając na takie zachowanie wobec kogoś wyżej usytuowanego, jednakże on bimbał sobie na to, lekceważył, pobłażał. Kiedy więc Yakuti zabłysnął niecodzienną odzywką, Ozyrys nie zdołał zdusić parsknięcia. Potem, dając już upust rozbawieniu, zaczął się śmiać na całego, rozdziawiając szeroko mordę. Czarny pewnie nie spodziewał się podobnej reakcji, pewnie sądził, że brązowy się obruszy, strzeli focha, tupnie nóżką i odejdzie, dając mu święty spokój. Tak jednak się nie stało. Po minucie, czy dwóch żarliwego rechotu, otarł teatralnie łzę z polika i strzepnął ją na ziemię.
- Przyjemniaczek z ciebie. - stwierdził trzeźwo, próbując przywrócić się do porządku dziennego. - No tak, ja nie zapewniłem podobnej deklaracji, co i ty na początku. Również zachowałbym wszystko dla siebie i nie rozpowiedział niczego ani w stadzie, ani poza nim. Ale nie będę naciskać. - jaki sens miałoby usiłowanie, czy wręcz zmuszenie lazurowookiego do wyspowiadania się? Ozzy był ciekawski, ale znał granice.
W końcu nadal byli dla siebie obcy, mimo wyjawienia własnych imion. Niektórzy byli bardzo skryci, jak ten tu. Jednak jego reakcja przerosła jego najśmielsze oczekiwania. Potrafił pokazać pazur. Wpadł na pewien pomysł, który pomógłby oczyścić i tak już napiętą atmosferę.
- Obiecałeś spokojną rozmowę, ale skoro tak się sprawy mają... - zanim zdążył dokończyć zdanie, już startował do Yakutkiego z wyskoku, próbując powalić go na glebę, chowając przedtem pazury. Jeśli mu się udało, stanąłby nad nim i wyszczerzył kły w uśmieszku zapraszającym do małej rywalizacji, sparingu, wyładowania hormonów.
- Przyjemniaczek z ciebie. - stwierdził trzeźwo, próbując przywrócić się do porządku dziennego. - No tak, ja nie zapewniłem podobnej deklaracji, co i ty na początku. Również zachowałbym wszystko dla siebie i nie rozpowiedział niczego ani w stadzie, ani poza nim. Ale nie będę naciskać. - jaki sens miałoby usiłowanie, czy wręcz zmuszenie lazurowookiego do wyspowiadania się? Ozzy był ciekawski, ale znał granice.
W końcu nadal byli dla siebie obcy, mimo wyjawienia własnych imion. Niektórzy byli bardzo skryci, jak ten tu. Jednak jego reakcja przerosła jego najśmielsze oczekiwania. Potrafił pokazać pazur. Wpadł na pewien pomysł, który pomógłby oczyścić i tak już napiętą atmosferę.
- Obiecałeś spokojną rozmowę, ale skoro tak się sprawy mają... - zanim zdążył dokończyć zdanie, już startował do Yakutkiego z wyskoku, próbując powalić go na glebę, chowając przedtem pazury. Jeśli mu się udało, stanąłby nad nim i wyszczerzył kły w uśmieszku zapraszającym do małej rywalizacji, sparingu, wyładowania hormonów.
- Yakuti
- Posty: 429
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 24 sty 2020
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 60
- Zręczność: 60
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Nawet, gdyby Ozyrys zamierzał sugerować, iż jest wyżej sytuowany, przez co zasługuje na szacunek - znajdował się daleko poza granicami swojego królestwa. Yakuti zapewne niewiele zrobiłby sobie z podobnej argumentacji, wszak cóż znaczy książę bez swego ludu? Kimże był tutaj; kim więcej, niźli zwyczajnym intruzem? Na szczęście zamiast próbować zadzierać nosa, Ozzy zareagował zgoła odmiennie. Fakt faktem rozbawienie gościa wydało się synowi Fedhy nie na miejscu i nawet pozwolił sobie zmarszczyć jeszcze mocniej brwi, jakoby dając upust swojej dezaprobacie. Na miejscu tamtego nie zapominałby, gdzie się znajdował. Nie zapominałby, że jest sam na obcych ziemiach. Yakuti mimochodem raz jeszcze omiótł wzrokiem najbliższe otoczenie, jakby zastanawiając się, czy ten tutaj faktycznie był sam.
Nie odzywał się jednak. Bo po co? W milczeniu tylko obserwował rozmówcę, powróciwszy nań chłodnym spojrzeniem, na nim skupiając całość swojej uwagi. Cierpliwie odczekał, aż śmiech zadusi go na śmierć. Podwójna korzyść: intruz wyeliminowany, a on miałby czyste łapy. Jak się jednak miało okazać, dzisiejszy dzień nie był dniem spełniania marzeń. A było nie pożerać tej złotej rybki, która chwilę temu wpadła mu w łapy...
- Nie zamierzam się tłumaczyć, to wszystko - rzucił chłodno. Wszakże rzecz nie rozchodziła się nawet o to, czy tamten by komuś wygadał. Nie była to jedna z sytuacji pokroju jeśli ci powiem, będę musiał cię zabić. Zwyczajnie nie potrafił się otworzyć; zresztą jako Szkarłatny nie mógł pozwolić sobie na użalanie się nad sobą i okazywanie jakichkolwiek słabości.
I chociaż Ozyrys nie zamierzał - przynajmniej nie przyznawał tego otwarcie - wyrządzić krzywdy Yakutiemu, jego słowa oraz dalsze czyny wywołały zgoła odmienny efekt. Przewrażliwiony, nieco wręcz zaszczuty nastolatek odebrał to swoiste zaproszenie do zabawy jako prawdziwy atak na swoją osobę. Dlatego poderwał się niemal natychmiast, gdy tylko książę ruszył na jego osobę, by poderwać przód ciała ku górze, blokując atak Ozyrysa. Jeśli mu się to udało, zapewne spięliby się w uścisku, bynajmniej nie miłosnym, nieco niczym Simba i Skaza podczas swojej bitwy. Oczyiwście istniała spora szansa, że nijak mu się to nie uda...
/lecimy w kostki czy jak?
Nie odzywał się jednak. Bo po co? W milczeniu tylko obserwował rozmówcę, powróciwszy nań chłodnym spojrzeniem, na nim skupiając całość swojej uwagi. Cierpliwie odczekał, aż śmiech zadusi go na śmierć. Podwójna korzyść: intruz wyeliminowany, a on miałby czyste łapy. Jak się jednak miało okazać, dzisiejszy dzień nie był dniem spełniania marzeń. A było nie pożerać tej złotej rybki, która chwilę temu wpadła mu w łapy...
- Nie zamierzam się tłumaczyć, to wszystko - rzucił chłodno. Wszakże rzecz nie rozchodziła się nawet o to, czy tamten by komuś wygadał. Nie była to jedna z sytuacji pokroju jeśli ci powiem, będę musiał cię zabić. Zwyczajnie nie potrafił się otworzyć; zresztą jako Szkarłatny nie mógł pozwolić sobie na użalanie się nad sobą i okazywanie jakichkolwiek słabości.
I chociaż Ozyrys nie zamierzał - przynajmniej nie przyznawał tego otwarcie - wyrządzić krzywdy Yakutiemu, jego słowa oraz dalsze czyny wywołały zgoła odmienny efekt. Przewrażliwiony, nieco wręcz zaszczuty nastolatek odebrał to swoiste zaproszenie do zabawy jako prawdziwy atak na swoją osobę. Dlatego poderwał się niemal natychmiast, gdy tylko książę ruszył na jego osobę, by poderwać przód ciała ku górze, blokując atak Ozyrysa. Jeśli mu się to udało, zapewne spięliby się w uścisku, bynajmniej nie miłosnym, nieco niczym Simba i Skaza podczas swojej bitwy. Oczyiwście istniała spora szansa, że nijak mu się to nie uda...
/lecimy w kostki czy jak?

CAN YOU FEEL THE LOVE TONIGHT
► Pokaż Spoiler
-
Ozyrys
- Posty: 194
- Gatunek: Panthera leo
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 23 gru 2019
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 55
- Zręczność: 65
- Percepcja: 30
- Kontakt:
No tak, w końcu każdy chciałby wygrać
jako, że to zwykły margines, a nie akcja specjalna albo fabularna, sugeruję, byśmy nie bawiły się w krzepę/zręczność/percepcję, a po prostu rzucały kostką d10, będzie to o wiele prostsze, rzuty nieparzyste będą oznaczały powodzenie Ozziego, parzyste - Yakutiego, tak więc zacznę:
Być może pesymistyczne myśli czarnego doprowadziły do tego, że faktycznie tym razem mu się nie powiodło. Myśli, w które wsiąknął na tyle, by nie uchylić się przed ofensywą, której notabene nie mógł się spodziewać, co było zrozumiałe. Brązowy w locie widział, jak jego rywal próbuje się podnieść, niestety o sekundę czy dwie za późno. Wylądował na nim, ale przez impet i zakleszczenie łap na jego tułowiu przekoziołkowali dalej na parę metrów, zbierając na sierść wszelkie możliwe brudy, grząską ziemię, liście i gałązki. Stanął nad nim, tak jak początkowo zamierzał, przygważdżając go do podłoża i wyszczerzył się kąśliwie. Nie mógł jednak tego robić w nieskończoność, w końcu to nie był koniec ich małej rywalizacji. Odskoczył zwinnie do tyłu, żeby Szkarłatny przypadkiem nie spróbował podciąć mu łap i wyznaczył między nimi pewną odległość. Przyległ przednią częścią do podłoża, intensywnie wpatrując się w lazurowe oczy, przy okazji machał też leniwie ogonem na prawo i lewo. Wyglądał przy tym jak pies, który tylko wyczekiwał, aż pan rzuci mu jego ulubioną piłkę. Teraz czekał na ruch Yakutiego. Ciekawił się, czy był mocny nie tylko w gębie, ale i też w potyczkach.
Ozyrys wyrzuca 1d10:
7
7
Być może pesymistyczne myśli czarnego doprowadziły do tego, że faktycznie tym razem mu się nie powiodło. Myśli, w które wsiąknął na tyle, by nie uchylić się przed ofensywą, której notabene nie mógł się spodziewać, co było zrozumiałe. Brązowy w locie widział, jak jego rywal próbuje się podnieść, niestety o sekundę czy dwie za późno. Wylądował na nim, ale przez impet i zakleszczenie łap na jego tułowiu przekoziołkowali dalej na parę metrów, zbierając na sierść wszelkie możliwe brudy, grząską ziemię, liście i gałązki. Stanął nad nim, tak jak początkowo zamierzał, przygważdżając go do podłoża i wyszczerzył się kąśliwie. Nie mógł jednak tego robić w nieskończoność, w końcu to nie był koniec ich małej rywalizacji. Odskoczył zwinnie do tyłu, żeby Szkarłatny przypadkiem nie spróbował podciąć mu łap i wyznaczył między nimi pewną odległość. Przyległ przednią częścią do podłoża, intensywnie wpatrując się w lazurowe oczy, przy okazji machał też leniwie ogonem na prawo i lewo. Wyglądał przy tym jak pies, który tylko wyczekiwał, aż pan rzuci mu jego ulubioną piłkę. Teraz czekał na ruch Yakutiego. Ciekawił się, czy był mocny nie tylko w gębie, ale i też w potyczkach.
- Yakuti
- Posty: 429
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 24 sty 2020
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 60
- Zręczność: 60
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Z moim szczęściem będą same nieparzyste D;
Nie trzeba być geniuszem, by wiedzieć, jak mocno nie podobał się Yakutiemu taki stan rzeczy. Miał bronić granic z wszelkiej siły, a przecież właśnie... mu nie wychodziło. Jak widać okazał się mniej zręczny od rywala; zabrakło mu odrobiny refleksu, przez co zgrabnie przekoziołkowali kilka metrów, a na koniec tej wycieczki odkrył z niesmakiem, iż to właśnie jego grzbiet znalazł się na podłożu. Warknął gardłowo, ostrzegawczo, chcąc faktycznie zaraz z siebie zrzucić przeciwnika. Ten jednak odpuścił, nie podgryzł mu gardła, ba, Yakuti nawet nie poczuł, by wciskał go pazurami do podłoża. Nie bardzo był w stanie to zrozumieć; jeszcze nie do końca pojmował, jaki charakter tego sparingu malował przed nim Oazanin [czy tak to się odmienia? nigdy nie używałam w sumie takich określeń XD].
Pozbierał się z podłoża zaraz po tym, jak łapy przeciwnika opuściły jego tors. Napiął mięśnie i pochylił nieco łeb, chroniąc za jego pomocą krtań. Krtań, którą tamten przecież mógł mu zmiażdżyć raptem chwilę temu. Z oczu czarnego biła złość; wściekłość spowodowana niedawną porażką. Liczył, że będzie potrafił zaskarbić sympatię stada, tymczasem... wyjątkowo mu nie szło. Nejlosa puścił płazem, teraz zbierał bęcki od Ozyrysa. Na szczęście starcie jeszcze się nie skończyło; jeszcze wszystko przed nim. Powarkując ostrzegawczo wystartował w stronę intruza, próbując złapać szczękami bok jego szyi. Wybił się mocno z zadnich łap, wystrzeliwując niczym rozprężona sprężyna ku Ozziemu.
W sumie chyba wiecznie będziesz Ty rzucać, jako kończący akcję x D
Nie trzeba być geniuszem, by wiedzieć, jak mocno nie podobał się Yakutiemu taki stan rzeczy. Miał bronić granic z wszelkiej siły, a przecież właśnie... mu nie wychodziło. Jak widać okazał się mniej zręczny od rywala; zabrakło mu odrobiny refleksu, przez co zgrabnie przekoziołkowali kilka metrów, a na koniec tej wycieczki odkrył z niesmakiem, iż to właśnie jego grzbiet znalazł się na podłożu. Warknął gardłowo, ostrzegawczo, chcąc faktycznie zaraz z siebie zrzucić przeciwnika. Ten jednak odpuścił, nie podgryzł mu gardła, ba, Yakuti nawet nie poczuł, by wciskał go pazurami do podłoża. Nie bardzo był w stanie to zrozumieć; jeszcze nie do końca pojmował, jaki charakter tego sparingu malował przed nim Oazanin [czy tak to się odmienia? nigdy nie używałam w sumie takich określeń XD].
Pozbierał się z podłoża zaraz po tym, jak łapy przeciwnika opuściły jego tors. Napiął mięśnie i pochylił nieco łeb, chroniąc za jego pomocą krtań. Krtań, którą tamten przecież mógł mu zmiażdżyć raptem chwilę temu. Z oczu czarnego biła złość; wściekłość spowodowana niedawną porażką. Liczył, że będzie potrafił zaskarbić sympatię stada, tymczasem... wyjątkowo mu nie szło. Nejlosa puścił płazem, teraz zbierał bęcki od Ozyrysa. Na szczęście starcie jeszcze się nie skończyło; jeszcze wszystko przed nim. Powarkując ostrzegawczo wystartował w stronę intruza, próbując złapać szczękami bok jego szyi. Wybił się mocno z zadnich łap, wystrzeliwując niczym rozprężona sprężyna ku Ozziemu.
W sumie chyba wiecznie będziesz Ty rzucać, jako kończący akcję x D

CAN YOU FEEL THE LOVE TONIGHT
► Pokaż Spoiler
-
Ozyrys
- Posty: 194
- Gatunek: Panthera leo
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 23 gru 2019
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 55
- Zręczność: 65
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Nie no, ty też możesz przecież rzucać, a potem edytować posta, żeby trochę więcej się działo 
Rozpatrywał możliwości i prawdopodobne manewry, którymi Szkarłatny mógłby się właśnie posłużyć. A był tego cały ogrom, jeśli miało się jakiekolwiek pojęcie o walce. Dzieliły się one na honorowe i te mniej honorowe. Do mniej honorowych na pewno należało atakowanie przeciwnika od tyłu, używanie podstępów, posługiwanie się czymkolwiek innym niż kłami i pazurami. Nie wiedział jeszcze, do którego grona zaliczał się Yakuti, ale miał się o tym przekonać już niebawem.
Czarny postawił wszystko na jedną kartę i wycelował w jego szyję. Było to... przewidywalne? Mało finezyjne? Z całą pewnością można było to zakwalifikować za pójście na łatwiznę. Pokrótce Pan Mruk zatopił zębiska obok jego gardzieli, omijając najważniejsze narządy. Nie wiadomo, czy brązowy umyślnie pozwolił mu to zrobić, czy też, wzorem lazurowookiego, zamyślił się i nie zdążył się uchylić. Syknął, następnie warknął. Mógł się domyślić, że bez ustalenia jakichkolwiek zasad Yakuti będzie walczył zgodnie z powiedzeniem "wszystkie chwyty dozwolone". Następnym razem do tego nie dopuści. Mądry lew po szkodzie? Jako, że z nadal uczepionym samcem nie miał zbyt dużego pola do popisu, postanowił użyć pazurów - choć sądził, że do tego nie dojdzie - i zamachnął się w okolicach jego barku, by przeorać go na całej długości.
Ozyrys wyrzuca 1d10:
8
8
Rozpatrywał możliwości i prawdopodobne manewry, którymi Szkarłatny mógłby się właśnie posłużyć. A był tego cały ogrom, jeśli miało się jakiekolwiek pojęcie o walce. Dzieliły się one na honorowe i te mniej honorowe. Do mniej honorowych na pewno należało atakowanie przeciwnika od tyłu, używanie podstępów, posługiwanie się czymkolwiek innym niż kłami i pazurami. Nie wiedział jeszcze, do którego grona zaliczał się Yakuti, ale miał się o tym przekonać już niebawem.
Czarny postawił wszystko na jedną kartę i wycelował w jego szyję. Było to... przewidywalne? Mało finezyjne? Z całą pewnością można było to zakwalifikować za pójście na łatwiznę. Pokrótce Pan Mruk zatopił zębiska obok jego gardzieli, omijając najważniejsze narządy. Nie wiadomo, czy brązowy umyślnie pozwolił mu to zrobić, czy też, wzorem lazurowookiego, zamyślił się i nie zdążył się uchylić. Syknął, następnie warknął. Mógł się domyślić, że bez ustalenia jakichkolwiek zasad Yakuti będzie walczył zgodnie z powiedzeniem "wszystkie chwyty dozwolone". Następnym razem do tego nie dopuści. Mądry lew po szkodzie? Jako, że z nadal uczepionym samcem nie miał zbyt dużego pola do popisu, postanowił użyć pazurów - choć sądził, że do tego nie dojdzie - i zamachnął się w okolicach jego barku, by przeorać go na całej długości.
- Yakuti
- Posty: 429
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 24 sty 2020
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 60
- Zręczność: 60
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Yakuti nie mógł wiedzieć, iż w sparingu tym jego przeciwnik widział prędzej trening, zabawę. W umyśle Szkarłatnego sytuacja wyglądała zgoła inaczej: Ozyrys wtargnął na teren stada, którego musiał - pomimo swojej wielkiej niechęci - bronić, po czym ruszył ku niemu i przyszpilił do podłoża. I chociaż fakt, iż dotąd pazury rywala były spokojnie schowane mógłby dać mu do myślenia, o tyle panika i cholerne słowa Nuziry skutecznie zagłuszały rozsądek. Możliwe, że był zbyt młodym, aby podejść do walki na spokojnie i chłodno - nie rozumem, lecz emocjami wojował. Dlatego jego ruchy były nieprzemyślane i - jak to ładnie zostało nazwane - mało finezyjne. Liczyło się jedynie to, żeby Ozziego pozbyć myśli, aby kiedykolwiek wracał w te rejony. Najlepiej by było go uśmiercić, z czego zdawał sobie doskonale sprawę, niemniej... nie był typem zabijaki. Może nauki Szkarłatnych jeszcze nie zagościły w jego jestestwie na tyle głęboko?
Kątem oka zakodował jakiś ruch. Nie mógł wiedzieć, że lew czai się na jego bark, niemniej jednak zadziałał dość instynktownie i odskoczył, chcąc się oddalić od intruza.
Zabrakło mu jednak (znowu) refleksu. Chyba wiadomo, nad czym będzie musiał jeszcze popracować. Poczuł, jak pazury przeciwnika przesuwają się bez pardonu po barku, zdobiąc go kilkoma krwawymi szramami. Syknął w reakcji, a w jego spojrzeniu - chłodnym dotąd i nieobecnym - zaszła pewna zmiana. Drobna skra, która zatańczyła w nich w momencie, gdy już znalazł się kilka kroków od Ozyrysa, napędzana wściekłością zdawała się wkręcać w oczy Ozziego, jakoby chcąc wręcz przewiercić jego duszę na wskroś.
Wybił się teraz tylnymi łapami, chcąc z całym impetem wpaść w jego osobę nieco od boku, chcąc sprawić, aby tamten utracił poczucie stabilności oraz równowagi. Chciał go, jak dobrze pójdzie, po prostu przewrócić na jeden z boków.
Kątem oka zakodował jakiś ruch. Nie mógł wiedzieć, że lew czai się na jego bark, niemniej jednak zadziałał dość instynktownie i odskoczył, chcąc się oddalić od intruza.
Yakuti wyrzuca 1d10:
5
5
Zabrakło mu jednak (znowu) refleksu. Chyba wiadomo, nad czym będzie musiał jeszcze popracować. Poczuł, jak pazury przeciwnika przesuwają się bez pardonu po barku, zdobiąc go kilkoma krwawymi szramami. Syknął w reakcji, a w jego spojrzeniu - chłodnym dotąd i nieobecnym - zaszła pewna zmiana. Drobna skra, która zatańczyła w nich w momencie, gdy już znalazł się kilka kroków od Ozyrysa, napędzana wściekłością zdawała się wkręcać w oczy Ozziego, jakoby chcąc wręcz przewiercić jego duszę na wskroś.
Wybił się teraz tylnymi łapami, chcąc z całym impetem wpaść w jego osobę nieco od boku, chcąc sprawić, aby tamten utracił poczucie stabilności oraz równowagi. Chciał go, jak dobrze pójdzie, po prostu przewrócić na jeden z boków.

CAN YOU FEEL THE LOVE TONIGHT
► Pokaż Spoiler
-
Ozyrys
- Posty: 194
- Gatunek: Panthera leo
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 23 gru 2019
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 55
- Zręczność: 65
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Ozyrys wyrzuca 1d10:
5
5
Czyli walczyli z dwóch różnych pobudek. Ozyrys - dla zabawy, rozgrzania kości, wyładowania się, a Yakuti - wobec idei, chęci bronienia granic, udowodnienia... no właśnie, czego? Swojej odwagi? Wielkiej siły, jak na typowego Szkarłatnego przystało? Życie nie było sprawiedliwe, a wzniosłe plany zawsze trafiał szlag. Jakby rzecz się nie przedstawiała, póki co ta idea zwodziła go na manowce i nie przeważała szali. Przynajmniej na razie, nie można przecież chwalić dnia przed zachodem słońca, ani kupionej w masarni wędliny przed jej zjedzeniem.
Mimo ograniczonych ruchów, odniósł sukces. Czarne pazurska wbiły się głęboko w łopatkę samca i pozostawiły ślad długi na parę (jak i nie paręnaście) cali. Szrama nie wyglądała za ciekawie, ale przynajmniej nie ulatywało z niej zbyt dużo juchy. Uroniła raptem kilka karmazynowych kropel, które spadły na ziemię, barwiąc ją. Stwierdził, że jest prawie identyczna, co i znak na jego wisiorku. Nie miała tylko charakterystycznej spirali. Ale nie będzie jej poprawiał, nie był przecież sadystą!
Zauważył, że Yakuti zmienił nastawienie, że wstępuje w niego mała furia. Jeśli faktycznie tak było, jego następne ruchy mogły być ślepe i nieprzemyślane, musiał wziąć to pod uwagę. Sekundę później czarna masywna kula zaczęła szarżować prosto na niego, niczym rozwścieczony kozioł. Odbił się od ziemi, ale Ozzy zdążył w porę przylgnąć do podłoża tak, że przeciwnik przeleciał nad nim i wylądował po drugiej stronie, nie taranując go. Szło mu całkiem nieźle, choć ostatni pojedynek stoczył z bratem kupę czasu temu. Co by nie stać jak kołek, wznowił atak, zamierzając się tym razem na jego lico - bardziej w kierunku polika, aniżeli oka. Nie chciał go oślepić.
- Yakuti
- Posty: 429
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 24 sty 2020
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 60
- Zręczność: 60
- Percepcja: 30
- Kontakt:
przepraszam za zamułkę ;c
Warknął niezadowolony, kiedy tylko zorientował się, iż znowu nie wyjdzie tak, jak sobie życzył. Finalnie przeskoczył nad celem, lądowanie zwieńczając krótkim fikołkiem, aby wytracić nieco pędu. Ledwo się podniósł, a tamten znowu ruszał ku niemu. Proszę, jaki uparty. A jeszcze przed momentem Yakuti autentycznie mu współczuł i faktycznie żałował, że nie jest w stanie mu pomóc. Teraz już o tym nie myślał; ba, teraz nie myślał o niczym poza jasnym celem: ochronieniem rodzeństwa i matki. Może stosunki pomiędzy nim i Fedhą do przyjacielskich nie należały, niemniej jakaś nutka wdzięczności nie pozwalała całkowicie spisać rodzicielki na straty. Każdy, kto zagrażał więc Szkarłatnym, stanowił potencjalne niebezpieczeństwo w jego rodzinę wymierzone. A na to nie zamierzał pozwalać.
Podniósł łapę, chcąc zablokować atak rywala. Na nic więcej nie starczyło mu czasu.
Być może właśnie w ograniczonym mocno czasie czaił się przepis na chociażby częściowy sukces. Łapa Ozziego bowiem, wymierzona w ciemny policzek, natrafiła na opór czarnej łapy, na niej właśnie się zatrzymując. Nie czekając na kontynuację natarcia Yakuti odskoczył w tył, bo tak bliska odległość Syna Oazy zdecydowanie nie była nazbyt komfortowym doznaniem. Nie spuszczał rozmówcy z oczu, sapiąc nieco ze zmęczenia, nieco zaś ze złości. Dlaczego tak niewiele mógł zrobić? Dlaczego nie potrafił obronić bliskich? Dlaczego był aż tak niewiele wart?!
Warknął niezadowolony, kiedy tylko zorientował się, iż znowu nie wyjdzie tak, jak sobie życzył. Finalnie przeskoczył nad celem, lądowanie zwieńczając krótkim fikołkiem, aby wytracić nieco pędu. Ledwo się podniósł, a tamten znowu ruszał ku niemu. Proszę, jaki uparty. A jeszcze przed momentem Yakuti autentycznie mu współczuł i faktycznie żałował, że nie jest w stanie mu pomóc. Teraz już o tym nie myślał; ba, teraz nie myślał o niczym poza jasnym celem: ochronieniem rodzeństwa i matki. Może stosunki pomiędzy nim i Fedhą do przyjacielskich nie należały, niemniej jakaś nutka wdzięczności nie pozwalała całkowicie spisać rodzicielki na straty. Każdy, kto zagrażał więc Szkarłatnym, stanowił potencjalne niebezpieczeństwo w jego rodzinę wymierzone. A na to nie zamierzał pozwalać.
Podniósł łapę, chcąc zablokować atak rywala. Na nic więcej nie starczyło mu czasu.
Yakuti wyrzuca 1d10:
4
4
Być może właśnie w ograniczonym mocno czasie czaił się przepis na chociażby częściowy sukces. Łapa Ozziego bowiem, wymierzona w ciemny policzek, natrafiła na opór czarnej łapy, na niej właśnie się zatrzymując. Nie czekając na kontynuację natarcia Yakuti odskoczył w tył, bo tak bliska odległość Syna Oazy zdecydowanie nie była nazbyt komfortowym doznaniem. Nie spuszczał rozmówcy z oczu, sapiąc nieco ze zmęczenia, nieco zaś ze złości. Dlaczego tak niewiele mógł zrobić? Dlaczego nie potrafił obronić bliskich? Dlaczego był aż tak niewiele wart?!

CAN YOU FEEL THE LOVE TONIGHT
► Pokaż Spoiler
-
Ozyrys
- Posty: 194
- Gatunek: Panthera leo
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 23 gru 2019
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 55
- Zręczność: 65
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Ozyrys wyrzuca 1d10:
1
1
Nie udało mu się. Już niemalże czuł na pazurach jego rozrywaną skórę, gdy ten w ostatniej chwili, tuż przed twarzą, zahamował lecące łapsko. Zmarszczył brwi, mocno nie kontent. Czyli nie ozdobi jego pyska kolejnymi szramami, pech. Liczył na kontratak, ale Yakuti zbił go z pantałyku i odskoczył do tyłu, zziajany. Nie wyglądało na to, by zamierzał się odbić i trochę go pokiereszować. Spasował? Zamierzał się o tym przekonać. Warknął przeszywająco i wystrzelił w stronę czarnego, identycznie jak na samym początku. Starał się robić jak najkrótsze ruchy, co by Szkarłatny mu nie umknął. Dał susa, celując w tułowie i wykorzystując środek ciężkości. Po raz drugi udało mu się go powalić. Również na plecy. Tym razem jednak zapomniał się nieco i przez ferwor walki nie schował pazurów, a docisnął je do klatki przeciwnika, robiąc w niej małe dziurki. To rekompensowało wcześniejsze fiasko. Uniósł wargę, obnażył kły.
- Poddajesz się? - w przeciwieństwie do czarnogrzywego, on zmęczony nie był. Wszystkie podróże, które odbył i wszystkie treningi, które dawała mu Ember, pozwoliły mu nabrać odpowiedniej kondycji, potrzebnej w takich chwilach, jak ta.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość
















