Spotkanie nad Rzeką Królów [Laishia, Shamar i Ganju]

[Ganju]

Kiedy zielonooki wynurzył swoją głowę po drugiej stronie zarośli. Nie zdążył nawet dobrze spojrzeć gdzie znajduje się lwiczka i znów miał ją na swojej głowie. W sumie nawet się nie zdziwił gdyż spodziewał się, że mała znowu coś kombinuje. Jednak ulżyło mu, że nic się jej nie stało.
- O Ty, znowu to zrobiłaś!!! - zaśmiał się z trudem mówiąc gdyż na pysku miał nogi koleżanki
Wyszedł cały z zarośli i powoli usiadł żeby nie zrzucić z siebie towarzyszki. Nie było to w cale takie łatwe gdyż samiczka zasłaniała mu również oczy.

[Laishia]

Udało się! Poczuła się lepiej, znów była górą. Miała co prawda problem ze wspięciem się na jego głowę i tak częściowo wisiała na niej, machając łapami przed oczami samca.
- A Ty znów się dałeś. - Wyszczerzyła się, czego oczywiście nie mógł zauważyć. Wczepiła się w niego mocniej gdy zmieniał pozycję, nie tak łatwo uda mu się ją zrzucić. Gdy już przestał się wiercić, podciągnęła się i oparła łapę na jego nosie. Udało jej się odepchnąć od niego i w końcu jakoś wskoczyć na jego głowę. Zaczęła ostrożnie się odwracać i układać. W końcu zjechała tyłkiem po jego szyi i chwyciła za jego grzywę. Udało jej się tak usadzić jak chciała. Oparła łeb na czubku jego głowy, a reszta ciała leżała wzdłuż szyi Ganju.

[Ganju]

Kiedy zielonooki w końcu usiadł mała lwiczka wreszcie wdrapała się całkiem na jego głowę i położyła się w jego grzywie. Musiało być jej dość wygodnie gdyż w ogóle się nie wierciła. Młody lew skierował swoje oczy prosto w górę. Widział tylko przód nosa Laishiy.
- I co dalej? Gdzie jest ten Twój brat? - odezwę się z zaciekawieniem do swojej małej towarzyszki
Ciekawiło go gdzie znajduje się Shamar. Bardzo chciał go poznać. A może tak naprawdę lwiczka nie miała brata? I powiedziała tak zielonookiemu tylko po to żeby z nią został. Momentalnie mnóstwo pytań przeleciało przez jego myśli

[Laishia]

Leżała sobie spokojnie. Z takiej wysokości więcej widziała. Chciałaby być już taka duża, teraz ledwo nos jej wystawał z zarośli. Nachyliła się gdy Ganju się odezwał. Gdzie Shamar? No na polowaniu, mówiła przecież.
- Miałam tu czekać, nie wiem dokładnie o jakiej porze wróci. - Pewnie jak już coś upoluje to przyjdzie. Bo przyjdzie, prawda? Nie zostawi jej... Nie on. Ufała mu, nadal jednak pozostał w niej strach, że może zostać porzucona ponownie. Był jej bratem, nie zrobiłby jej czegoś takiego.

[Ganju]

- No dobra, to czekamy - powiedział zielonooki głośno wzdychając
W tym momencie Ganju powoli opuścił się na łapach i położył głowę płasko na ziemi. Wszak nie było łatwo siedzieć z Laishią na łbie. Poza tym to czuł się zmęczony po zabawie z małą lwiczką. Nie chciało mu się spać ale postanowił, że zamknie oczy i zobaczy jak zareaguje na to młoda towarzyszka. Starał się nie ruszać przez dłuższy czas tak żeby pomyślała, że coś mu się stało.

[Laishia]

A dlaczego miałaby uznać, że coś się stało? Położył się i przysnął, tak to widziała. Sama położyła swój łeb na jego i przymknęła powieki. Nie była zmęczona zabawą, ale trochę już jej się znudziło takie skakanie w kółko. Postanowiła sobie poleżeć, choć jak na malucha przystało i to nie wydawało jej się interesujące na dłuższa metę. W końcu zsunęła się z jego karku i usiadła przy jego pysku. Chwilę mu się przyglądała i wstała. Pobiegła w kierunku roślin przy skałach i zaczęła odrywać gałązki. Zębami odgryzała kawałki roślin i przynosiła je do Ganju. Gdy już uzbierał się niewielki stos, chwyciła kilka roślinek w zęby i znów wskoczyła mu na plecy. Zaczęła wplatać rośliny w grzywę samca.

[Shamar]

Wróciłem z nie dużą zdobyczą. nie tak łatwo coś konkretnego złapać. Miałem w pysku młodego guźca. Zmachałem się ganiając za tym cholerstwem. Wszystko dla dobra mojej małej siostrzyczki. Będąc bliżej wyczułem czyjąś woń, nie znałem jej i trochę mnie to zaniepokoiło. ruszyłem truchtem i widząc młodą i samca położyłem zdobycz na ziemi i stanąłem w pozycji bojowej, a z mojego gardła wydobył się chrapliwy warkotoryczek. Trochę niby groźny niby to dziwny.
-Laishia, co tu sie dzieje- Rzuciłem do siostrzyczki

[Ganju]

Ganju zdążył chwilę przysnąć gdyż lwiczka nie przejęła się tym że zamknął oczy i dłuższy czas się nie ruszał. Nagle poczuł na swojej grzywie jakieś dziwne ukłucia. Otworzył ślepia i ujrzał na twojej głowie pełno patyków. Od razu wiedział, że musi być to sprawka młodej samiczki.
- Laishia co ty robisz? - powiedział zdziwionym głosem do swojej towarzyszki
W tym samym momencie wyczuł nagle w powietrzu nieznany zapach. Czyżby należał do Shamara? Zielonooki bardzo się zaciekawił. Rozejrzał się i zobaczył zbliżającego się do nich samca. Dlatego szybko wstał i otrząsnął się zrzucając z siebie gałązki. Kiedy nieznajomy podszedł od razu przybrał pozycję bojową. Musiał to być brat Laishiy gdyż zaraz spytał się jej co tu się wyprawia?

[Laishia]

Wszystkich roślinek na pewno nie udało mu się tak łatwo usunąć. Lwica bardzo się postarała by ta ozdoba dobrze się trzymała i mogła upiększać nowego kolegę bardzo długo. Była zachwycona swoim dziełem.
Zauważyła brata chwilę przed tym jak się odezwał. Właśnie niosła w pysku kilka gałązek prosa, które zamierzała dodać do tej misternej konstrukcji. Widząc Shamara podbiegła do niego uradowana i otarła się o jego łapy. Wyciągnęła szyję chcąc wręczyć mu trzymane roślinki.
- Mam nowego kolegę. - Nie przyszło jej do głowy, ze trzeba by było jakoś sensowniej wytłumaczyć te sytuację i co ważniejsze przedstawić sobie samców.

[Shamar]

Na całe szczęście nic się jej nie stało. Czule przywitałem się z siostrą.
-Kim jesteś- Rzuciłem mierząc samca wzrokiem. Nie zrobił jej krzywdy ale kto wie co miał w planach. Nie byłem może jakoś bardzo agresywny, nie jest to w mojej naturze ale wolałem zachować czujność, tym bardziej, że jest tutaj moja mała siostrzyczka.
-Śliczne Laishia, wszystko w porządku?- Zapytałem i lekko otarłem swoim czołem jej bok.