x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Cause I'm back on the track (Ishumi'Ikati & Nejlos)
- Nejlos
- Posłaniec
- Posty: 201
- Gatunek: Lew Afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 lis 2019
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 40
- Zręczność: 70
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Cause I'm back on the track (Ishumi'Ikati & Nejlos)
Po spotkaniu z Yakutim nadal miał mętlik w głowie. Chyba w sumie jeszcze większy niż wcześniej. Pałętał się po równinie, trzymając się blisko brzegu Martwej Rzeki. Znajdował się właśnie mniej-więcej na wysokości należącego do Lwiej Ziemi wodopoju, tylko z drugiej strony rzeki. Podszedł powoli do niej, żeby ugasić pragnienie. Próbował wszystko poukładać w łepetynie, ale jakoś nie wychodziło mu to w ogóle.
@Ishumi'Ikati
@Ishumi'Ikati
tymczasem gdzieś w innym wymiarze (by Datura ♥)
W środku dżungli (autorka: Shanteeroth)
☻ NEJLOSAŁKĘ ☻ (autorzy: WolvesWoodGlenAdopts,Celestia25 | Gvalch'ca)
- Ishumi'Ikati
- Posty: 101
- Gatunek: Kot Czarnołapy
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 17 lut 2018
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 15
- Zręczność: 45
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Chlup, chlup, chlask... coś płynęło środkiem rzeki. A właściwie nie coś, tylko ktoś. Znowu.
Wyglądało na to, że przybywający z odległych krain kotek najwyraźniej ostatnimi czasy zaczął preferować ten środek transportu. Z resztą było to nawet poniekąd logiczne - żeby doczłapać gdzieś na własnych łapkach musiał tych kroków wykonać na prawdę wiele - na wodzie zaś wystarczyło jedynie ułożyć się wygodnie na grzbiecie i jedynie od czasu do czasu kontrolować tor ruchu. Z resztą póki w dalszym ciągu nie nabawił się nowej torby, w zasadzie nie było ku temu przeciwwskazań.
Ponaddto woda miała jeszcze jedną przyjemną właściwość - szanse na to, że coś się w niej czaiło były zdecydowanie mniejsze. Oczywiście słyszał, o krokodylach które podobno w tych stronach występują, żadnego jednak jeszcze nie miał okazji przyuważyć (albo też gadzina nie była zainteresowana tak małym kąskiem). O piraniach i ich rozlicznych krewniakach nikt chyba w ogóle tu nie słyszał - na sawannie zaś, pośród złotych traw mogły kryć się rozmaite, niezbyt przyjemne niespodzianki.
Z błogiego półsnu wyrwał go odłgłos chlapiącego o wodę języka. Tym raziem, nauczony poprzednimi doświadczeniami, zamiast zadzierać łebek odwrócił się dookoła własnej osi, łapkami w dół i zobaczył... lwa. Takiego dużego.
Wyglądało na to, że przybywający z odległych krain kotek najwyraźniej ostatnimi czasy zaczął preferować ten środek transportu. Z resztą było to nawet poniekąd logiczne - żeby doczłapać gdzieś na własnych łapkach musiał tych kroków wykonać na prawdę wiele - na wodzie zaś wystarczyło jedynie ułożyć się wygodnie na grzbiecie i jedynie od czasu do czasu kontrolować tor ruchu. Z resztą póki w dalszym ciągu nie nabawił się nowej torby, w zasadzie nie było ku temu przeciwwskazań.
Ponaddto woda miała jeszcze jedną przyjemną właściwość - szanse na to, że coś się w niej czaiło były zdecydowanie mniejsze. Oczywiście słyszał, o krokodylach które podobno w tych stronach występują, żadnego jednak jeszcze nie miał okazji przyuważyć (albo też gadzina nie była zainteresowana tak małym kąskiem). O piraniach i ich rozlicznych krewniakach nikt chyba w ogóle tu nie słyszał - na sawannie zaś, pośród złotych traw mogły kryć się rozmaite, niezbyt przyjemne niespodzianki.
Z błogiego półsnu wyrwał go odłgłos chlapiącego o wodę języka. Tym raziem, nauczony poprzednimi doświadczeniami, zamiast zadzierać łebek odwrócił się dookoła własnej osi, łapkami w dół i zobaczył... lwa. Takiego dużego.
Ostatnio zmieniony 07 gru 2020, 17:22 przez Ishumi'Ikati, łącznie zmieniany 1 raz.
- Nejlos
- Posłaniec
- Posty: 201
- Gatunek: Lew Afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 lis 2019
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 40
- Zręczność: 70
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Pił i pił do momentu aż zarejestrował kątem oka jakiś ruch. Powoli podniósł głowę zastanawiając się, co też może płynąć w jego kierunku. Było już na tyle blisko kiedy się zorientował, że nie miał większych problemów z wyłapaniem wzrokiem mniejszego od siebie kotka. Nie spotkał dotąd żadnego z jego gatunku więc była to dla niego pewna nowość. Stał tak i obserwował czarnołapego, troszkę odsuwając się od rzeki na wszelki wypadek, jakby stworzenie miało okazać się niebezpieczne i groźne. Może mały - ale wiedział już, że nawet nieduże zwierzaki mogą nabawić nieprzyjemności. A on nie miał na nie dzisiaj ochoty i nastroju.
- Dzień dobry - rzucił.
Nie wiedział, jakie zamiary miał jego koci brat, więc nie wychylał sie z niczym więcej. Ale jednak przywitać się wypadało. Może po prostu dryfował sobie w dół rzeki, chcąc przedostać się z jednego miejsca do drugiego i może wcale nie był zainteresowany rozmową? Tego Nejlos nie mógł wiedzieć.
@Ishumi'Ikati
- Dzień dobry - rzucił.
Nie wiedział, jakie zamiary miał jego koci brat, więc nie wychylał sie z niczym więcej. Ale jednak przywitać się wypadało. Może po prostu dryfował sobie w dół rzeki, chcąc przedostać się z jednego miejsca do drugiego i może wcale nie był zainteresowany rozmową? Tego Nejlos nie mógł wiedzieć.
@Ishumi'Ikati
tymczasem gdzieś w innym wymiarze (by Datura ♥)
W środku dżungli (autorka: Shanteeroth)
☻ NEJLOSAŁKĘ ☻ (autorzy: WolvesWoodGlenAdopts,Celestia25 | Gvalch'ca)
- Ishumi'Ikati
- Posty: 101
- Gatunek: Kot Czarnołapy
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 17 lut 2018
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 15
- Zręczność: 45
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Nieduży zwierzak spojrzał na tego większego ze zdziwieniem w zielonych ślepkach. Lew bowiem, gdy tylko go zauważył, odsunął się od brzegu, co było... dość niespodziewane. Prawda, jego gatunek dzierżył dumnie miano najbardziej zabójczego kota na świecie... ale racze dotyczyło to nieco mniejszych stworzeń. Tak od zająca w dół - na pewno zaś nie króla sawanny.
Poza tym, jak już zdążył się zorientować, jego pobratymcy nie byli zbyt częstym widokiem w tej krainie, więc ich 'sława' pewnie nawet tutaj nie dotarła.
Z drugiej jednak strony coś jednak musiało leżeć u podstaw zachowania brązowego... ale to może okaże się za chwilę. Na razie nie miał pomysłu co by to mogło być. Nawet takiego ogólnego.
- A dzień dobry, dzień dobry. - odparł, wychodząc na brzeg nieopodal lwa. W końcu ten nie wyglądał jak ktoś, kto chce się na niego rzucić, a on, korzystając z okazji że kogoś w końcu spotkał, miał kilka pytań, które chętnie by mu przedstawił. Stojąc, czy pływając w rzece niezbyt przecież wypadało prowadzić rozmowę - a na przestrzeni kilku ostatnich godzin drogi nie spotkał jeszcze żadnej żywej duszy obdarzonej głosem - nie chciał więc przegapić tej okazji do zasięgnięcia języka.
- Wiesz może, gdzie w tych okolicach rośnie coś ciekawego? Albo na dobrą sprawę cokolwiek? - zapytał lwa - Bo w górę rzeki wszystko wygląda... dość mało zielono.
Oczywiście nie miał pojęcia, czy nieznajomy ma większe pojęcie o okolicy od niego - w końcu w tej krainie z jakiegoś powodu liczba przybyszy z innych ziem zdecydowanie zawyżała średnią. Cóż jednak szkodziło spróbować?
Poza tym, jak już zdążył się zorientować, jego pobratymcy nie byli zbyt częstym widokiem w tej krainie, więc ich 'sława' pewnie nawet tutaj nie dotarła.
Z drugiej jednak strony coś jednak musiało leżeć u podstaw zachowania brązowego... ale to może okaże się za chwilę. Na razie nie miał pomysłu co by to mogło być. Nawet takiego ogólnego.
- A dzień dobry, dzień dobry. - odparł, wychodząc na brzeg nieopodal lwa. W końcu ten nie wyglądał jak ktoś, kto chce się na niego rzucić, a on, korzystając z okazji że kogoś w końcu spotkał, miał kilka pytań, które chętnie by mu przedstawił. Stojąc, czy pływając w rzece niezbyt przecież wypadało prowadzić rozmowę - a na przestrzeni kilku ostatnich godzin drogi nie spotkał jeszcze żadnej żywej duszy obdarzonej głosem - nie chciał więc przegapić tej okazji do zasięgnięcia języka.
- Wiesz może, gdzie w tych okolicach rośnie coś ciekawego? Albo na dobrą sprawę cokolwiek? - zapytał lwa - Bo w górę rzeki wszystko wygląda... dość mało zielono.
Oczywiście nie miał pojęcia, czy nieznajomy ma większe pojęcie o okolicy od niego - w końcu w tej krainie z jakiegoś powodu liczba przybyszy z innych ziem zdecydowanie zawyżała średnią. Cóż jednak szkodziło spróbować?
- Nejlos
- Posłaniec
- Posty: 201
- Gatunek: Lew Afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 lis 2019
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 40
- Zręczność: 70
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Mały nie znaczył wcale, że nie był potencjalnie groźny. Podczas pobytu w dżungli natknął się na żaby, których skóra podobno była silnie trująca. Albo na węże, niektóre młode i calkiem nieduże, a jednak jadowite. Dobra, może kotek nie wyglądał na posiadacza kłów jadowych czy wydzielającej toksynę skóry ale przecież nigdy nic nie wiadomo.
- Coś... ciekawego? - powtórzył.
Nie do końca rozumiał, co kot miał na myśli. Nie znał bliżej ani żadnego rzemieślnika, ani chyba nawet medyka czy szamana więc nie do końca zdawał sobie sprawę z wartości pewnych roślin. Przekrzywił lekko głowę przyglądając się Ishumiemu z zaciekawieniem. Czym był? No, kotem, tak wyglądał. Ale na lamparta za mały, a na lwa zbyt cętkowany.
- Jestem Nejlos - przedstawił się.
Usiadł też nieco wygodniej bo chyba kot nie chciał rzucać mu się do gardła. A zresztą... w sumie to wszystko mu jedno. Odwrócił też łeb kierując spojrzenie w kierunku z którego przypłynął kociak. Zapamiętać, w okolicach górnej części tej rzeki nie ma niczego ciekawego.
- Coś... ciekawego? - powtórzył.
Nie do końca rozumiał, co kot miał na myśli. Nie znał bliżej ani żadnego rzemieślnika, ani chyba nawet medyka czy szamana więc nie do końca zdawał sobie sprawę z wartości pewnych roślin. Przekrzywił lekko głowę przyglądając się Ishumiemu z zaciekawieniem. Czym był? No, kotem, tak wyglądał. Ale na lamparta za mały, a na lwa zbyt cętkowany.
- Jestem Nejlos - przedstawił się.
Usiadł też nieco wygodniej bo chyba kot nie chciał rzucać mu się do gardła. A zresztą... w sumie to wszystko mu jedno. Odwrócił też łeb kierując spojrzenie w kierunku z którego przypłynął kociak. Zapamiętać, w okolicach górnej części tej rzeki nie ma niczego ciekawego.
tymczasem gdzieś w innym wymiarze (by Datura ♥)
W środku dżungli (autorka: Shanteeroth)
☻ NEJLOSAŁKĘ ☻ (autorzy: WolvesWoodGlenAdopts,Celestia25 | Gvalch'ca)
- Ishumi'Ikati
- Posty: 101
- Gatunek: Kot Czarnołapy
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 17 lut 2018
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 15
- Zręczność: 45
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Jadowity kotek... taak, to zapewne była by niezła ciekawostka. Były jadowite gryzonie, czy to szczury, czy nornice, posługujące się chemią w celu sparaliżowania ofiary, było nawet stworzenie zwane kolcomyszą, które chyba też miało we włosach jakieś czynniki drażniące - a w każdym razie paskudnie się to to wbijało w podniebienie i potem puchło. Samo stworzenie było co prawda nawet smaczne... ale chyba nie warto.
W każdym razie, trujące kotki w naturze raczej nie występowały... ale nie znaczyło to że nie mogły stosować w tym celu jakiejś maści, albo pomady do futra. A to już była myśl warta rozwinięcia...
- No... ciekawego. Użytecznego. Przydatnego. Czegoś, z czym można coś dalej zrobić. Wiesz, kauczuk, trzcina, drzewo żelazne, bawełna... Tego typu rośliny. - wyjaśnił. Przez myśl mu nie przeszło, że lew może nie mieć zielonego pojęcia o żadnej z tych roślin. W końcu niejako przywykł do tego, że większość napotkanych osób, mimo iż pozbawionych jakiegokolwiek szkolenia czy gruntownej wiedzy, potrafiła wskazać miejsce gdzie rośnie 'coś dziwnego' - z czym specjalista mógł już dalej pracować. Albo chociaż były wstanie wskazać najbliższą większą kępę, gdzie cokolwiek miało szansę się pojawić. Z resztą na tych pustkowiach, które mijał jakiś czas temu chyba każde skupisko krzaków zasługiwało by na miano jeśli nie osobliwości przyrodniczej, to przynajmniej dobrego punktu orientacyjnego.
- Miło mi, a ja Ishumi Indodana Yomndeni Ikati - stwierdził, szczerząc się przy tym w wesołym uśmiechu. W końcu większość zwierząt regował dość zabawnie gdy przedstawiał się imieniem dłuższym od niego samego. A lew, który cofał się na widok czarnołapka mógł również i w tym momencie podpisać się niestandardowym zachowaniem...
Chociaż... teraz chyba nieco się już rozluźnił - przynajmniej na tyle, by klapnąć sobie nieopodal. Bardzo dobrze, najwyraźniej musiał dojść do wniosku że stworzonko mniejsze od jego przedramienia (przedłapia? załapia?) raczej nie stanowiło dlań śmiertelnego zagrożenia. A uzyskanie tego typu wniosków zazwyczaj znacząco ułatwiało dalszą rozmowę... choć musiał przyznać, że miło było raz na jakiś czas być tym wielkim i groźnim. Roaaar... he, he, he...
W każdym razie, trujące kotki w naturze raczej nie występowały... ale nie znaczyło to że nie mogły stosować w tym celu jakiejś maści, albo pomady do futra. A to już była myśl warta rozwinięcia...
- No... ciekawego. Użytecznego. Przydatnego. Czegoś, z czym można coś dalej zrobić. Wiesz, kauczuk, trzcina, drzewo żelazne, bawełna... Tego typu rośliny. - wyjaśnił. Przez myśl mu nie przeszło, że lew może nie mieć zielonego pojęcia o żadnej z tych roślin. W końcu niejako przywykł do tego, że większość napotkanych osób, mimo iż pozbawionych jakiegokolwiek szkolenia czy gruntownej wiedzy, potrafiła wskazać miejsce gdzie rośnie 'coś dziwnego' - z czym specjalista mógł już dalej pracować. Albo chociaż były wstanie wskazać najbliższą większą kępę, gdzie cokolwiek miało szansę się pojawić. Z resztą na tych pustkowiach, które mijał jakiś czas temu chyba każde skupisko krzaków zasługiwało by na miano jeśli nie osobliwości przyrodniczej, to przynajmniej dobrego punktu orientacyjnego.
- Miło mi, a ja Ishumi Indodana Yomndeni Ikati - stwierdził, szczerząc się przy tym w wesołym uśmiechu. W końcu większość zwierząt regował dość zabawnie gdy przedstawiał się imieniem dłuższym od niego samego. A lew, który cofał się na widok czarnołapka mógł również i w tym momencie podpisać się niestandardowym zachowaniem...
Chociaż... teraz chyba nieco się już rozluźnił - przynajmniej na tyle, by klapnąć sobie nieopodal. Bardzo dobrze, najwyraźniej musiał dojść do wniosku że stworzonko mniejsze od jego przedramienia (przedłapia? załapia?) raczej nie stanowiło dlań śmiertelnego zagrożenia. A uzyskanie tego typu wniosków zazwyczaj znacząco ułatwiało dalszą rozmowę... choć musiał przyznać, że miło było raz na jakiś czas być tym wielkim i groźnim. Roaaar... he, he, he...
- Nejlos
- Posłaniec
- Posty: 201
- Gatunek: Lew Afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 lis 2019
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 40
- Zręczność: 70
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Nejlos zmarszczył czoło, zastanawiając się czy cokolwiek z wymienionych przez kotka rzeczy znał albo kojarzył. Nie znał rzemieślników i nie widział ich nigdy przy pracy więc podobne surowce były mu kompletnie obce. Było mu głupio, że nie jest w stanie w żaden sposób odpowiedzieć i pomóc ale no, na to już nie mógł nic poradzić. Pokręcił przecząco głową.
- Niestety, niczego nie kojarzę. Ale może w dżungli? Tam jest pełno różnych roślin. Tylko to dość daleko stąd - odpowiedział.
Ostatnie tygodnie spędził w dżungli właśnie i faktycznie było tam pełno różnych roślin. Ale że on się na nich nie znał, to nie miał pojęcia, czy akurat widział którąś z tych, które wymienił rozmówca. Uśmiechnął się przepraszająco. Było mu przykro, bo naprawdę chciał jakoś pomóc rozmówcy a tutaj kiszka. Niestety.
Słysząc imię czy imiona kotka z każdą kolejną sylabą otwierał szerzej oczy.
- A... jakoś w skrócie, może? Wybacz, ale to naprawdę... długie imię - powiedział cicho.
Znowu zrobiło mu sie głupio. Nie dość, że nie potrafił wskazać mu konkretnych roślin to jeszcze miał kłopoty z zapamiętaniem jego miana. A nawet miał by z samym jego powtórzeniem.
/ @Ishumi'Ikati przepraszam, przed świętami nieco zamieszania z tym i tamtym
- Niestety, niczego nie kojarzę. Ale może w dżungli? Tam jest pełno różnych roślin. Tylko to dość daleko stąd - odpowiedział.
Ostatnie tygodnie spędził w dżungli właśnie i faktycznie było tam pełno różnych roślin. Ale że on się na nich nie znał, to nie miał pojęcia, czy akurat widział którąś z tych, które wymienił rozmówca. Uśmiechnął się przepraszająco. Było mu przykro, bo naprawdę chciał jakoś pomóc rozmówcy a tutaj kiszka. Niestety.
Słysząc imię czy imiona kotka z każdą kolejną sylabą otwierał szerzej oczy.
- A... jakoś w skrócie, może? Wybacz, ale to naprawdę... długie imię - powiedział cicho.
Znowu zrobiło mu sie głupio. Nie dość, że nie potrafił wskazać mu konkretnych roślin to jeszcze miał kłopoty z zapamiętaniem jego miana. A nawet miał by z samym jego powtórzeniem.
/ @Ishumi'Ikati przepraszam, przed świętami nieco zamieszania z tym i tamtym
tymczasem gdzieś w innym wymiarze (by Datura ♥)
W środku dżungli (autorka: Shanteeroth)
☻ NEJLOSAŁKĘ ☻ (autorzy: WolvesWoodGlenAdopts,Celestia25 | Gvalch'ca)
- Ishumi'Ikati
- Posty: 101
- Gatunek: Kot Czarnołapy
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 17 lut 2018
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 15
- Zręczność: 45
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Zmarszczona mina powiedziała mu już wszystko, zanim usłyszał werbalną odpowiedź. Brązowogrzywy nie miał pojęcia o co mu chodzi - więcej, nawet nie tyle że, co było by jeszcze zrozumiałe, nie znał żadnej konkretnej z wymienionych przez niego roślin, ale jego spojrzenie sugerowało, że sam pomysł ich wykorzystania był dlań zasadniczo obcym konceptem. Fakt zaś, iż lew nie miał na sobie nic, czym by go Dawni w dniu narodzin nie obdarzyli, pasował do całości obrazu. Wyglądało na to że trafił do jakiegoś zacofanego regionu tej, skąd innąd rozwiniętej, przynajmniej pod względem specjalistów (bo organizacyjnie już niezbyt krainy), gdzie nie poznano jeszcze korzyści płynących ze sztuki rzemieślniczej i wytwarzanych przy jej pomocy produktów.
- Dżungla mówisz... Postaram się zapamiętać... - stwierdził. Było dość oczywiste, iż niczego więcej się na tym polu od Nejlosa nie dowie. Nawet ostatnie jego stwierdzenie nie niosło ze sobą jakiś bardziej istotnych informacji - jako wyszkolony rzemieślnik miał przecież świadomość, że w zasadzie połowa wykorzystywanych w jego fachu zasobów pochodzi właśnie z terenów porośniętych dżunglą - zaś pozbawione wegetacji pustkowia wzdłuż których niedawno przepływał dość dobitnie świadczyły iż takowej nigdzie w bliskiej okolicy nie było.
A swoją drogą, ciekawy fenomen - rzeka płynęła środkiem wysuszonej i spieczonej ziemi, nie kamiennych płyt i żwiru, tylko właśnie ziemi, która przecież powinna być wobec tego żyzna i wilgotna... i nic. Dosłownie, niemalże nic tam nie rosło - więcej zieleni widywał już na terenach graniczących z pustynią, na poły już pochłoniętych przez piaski. Żeby jeszcze z wodą było coś nie tak - ale nie, smakowała przecież normalnie, no i pływały w niej, duchy wiedzą czym żywiące się, ryby.
Nie żeby był jakimś specjalistą w dziedzinie roślinności... ale na logikę leżące w górę rzeki okolice powinny porosnąć przynajmniej sawanną, zamiast straszyć spękanym i zbrązowiałym gruntem. Klątwa jakaś tam wisiała czy co? A może to w samej ziemi siedziało coś złego?
- W takim razie zgaduję że wobec tego jesteś wojownikiem, takim na usługach jakiegoś stada, albo wędrującym w poszukiwaniu zajęcia? - uśmiechnął się do lwa. W końu nie jego wina, że miał braki w edukacji, tym bardziej, że jego intencje były niewątpliwie dobre.
Widząc minę Nejlosa, gdy się przedstawiał, nie wytrzymał, i zaniósł się wesołym śmiechem. Co prawda w zasadzie to miał zamiar wywołać mniej więcej taką reakcję... ale i tak, podziałało jak złoto.
- Oczywiście, oczywiście. Wybacz, możesz mówić do mnie po prostu Ishumi - z resztą tak się też zazwyczaj przedstawiam, przynajmniej w tych stronach... - jak zdążył już zauważyć, w tej, jak to już obiło mu się o uszy Lwiej Krainie (sensowna nazwa, biorąc pod uwagę zadziwiającą ilość tych wielkich drapieżników zgromadzonych w jednym miejscu), zwyczaje skłaniały się zazwyczaj ku używaniu jednowyrazowych imion. I to nie tylko w codziennych rozmowach, co było akurat dość zrozumiałe, ale w ogóle, w życiu. W zasadzie każdy, z kim dotychczas się tu spotkał, nie miał po swoim codziennym imieniu żadnego kolejnego członu, warunkującego jego funkcję, przynależność, pozycję w rodzie... no po prostu nic. Co kraj, to obyczaj...
//Spoko
- Dżungla mówisz... Postaram się zapamiętać... - stwierdził. Było dość oczywiste, iż niczego więcej się na tym polu od Nejlosa nie dowie. Nawet ostatnie jego stwierdzenie nie niosło ze sobą jakiś bardziej istotnych informacji - jako wyszkolony rzemieślnik miał przecież świadomość, że w zasadzie połowa wykorzystywanych w jego fachu zasobów pochodzi właśnie z terenów porośniętych dżunglą - zaś pozbawione wegetacji pustkowia wzdłuż których niedawno przepływał dość dobitnie świadczyły iż takowej nigdzie w bliskiej okolicy nie było.
A swoją drogą, ciekawy fenomen - rzeka płynęła środkiem wysuszonej i spieczonej ziemi, nie kamiennych płyt i żwiru, tylko właśnie ziemi, która przecież powinna być wobec tego żyzna i wilgotna... i nic. Dosłownie, niemalże nic tam nie rosło - więcej zieleni widywał już na terenach graniczących z pustynią, na poły już pochłoniętych przez piaski. Żeby jeszcze z wodą było coś nie tak - ale nie, smakowała przecież normalnie, no i pływały w niej, duchy wiedzą czym żywiące się, ryby.
Nie żeby był jakimś specjalistą w dziedzinie roślinności... ale na logikę leżące w górę rzeki okolice powinny porosnąć przynajmniej sawanną, zamiast straszyć spękanym i zbrązowiałym gruntem. Klątwa jakaś tam wisiała czy co? A może to w samej ziemi siedziało coś złego?
- W takim razie zgaduję że wobec tego jesteś wojownikiem, takim na usługach jakiegoś stada, albo wędrującym w poszukiwaniu zajęcia? - uśmiechnął się do lwa. W końu nie jego wina, że miał braki w edukacji, tym bardziej, że jego intencje były niewątpliwie dobre.
Widząc minę Nejlosa, gdy się przedstawiał, nie wytrzymał, i zaniósł się wesołym śmiechem. Co prawda w zasadzie to miał zamiar wywołać mniej więcej taką reakcję... ale i tak, podziałało jak złoto.
- Oczywiście, oczywiście. Wybacz, możesz mówić do mnie po prostu Ishumi - z resztą tak się też zazwyczaj przedstawiam, przynajmniej w tych stronach... - jak zdążył już zauważyć, w tej, jak to już obiło mu się o uszy Lwiej Krainie (sensowna nazwa, biorąc pod uwagę zadziwiającą ilość tych wielkich drapieżników zgromadzonych w jednym miejscu), zwyczaje skłaniały się zazwyczaj ku używaniu jednowyrazowych imion. I to nie tylko w codziennych rozmowach, co było akurat dość zrozumiałe, ale w ogóle, w życiu. W zasadzie każdy, z kim dotychczas się tu spotkał, nie miał po swoim codziennym imieniu żadnego kolejnego członu, warunkującego jego funkcję, przynależność, pozycję w rodzie... no po prostu nic. Co kraj, to obyczaj...
//Spoko
- Nejlos
- Posłaniec
- Posty: 201
- Gatunek: Lew Afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 lis 2019
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 40
- Zręczność: 70
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Nejlos poczuł się jak kretyn. Bo w sumie nie powiedział niczego senownego i pewnie nie wniósł niczego nowego. Pewnie kotek doskonale już wiedział, czym jest dżungla i że rośnie w niej mnóstwo różnych cosiów - może chociaż część tych przez niego wymienionych. Chyba nikt nie lubi przyznawać się do tego, że czegoś nie wie. Młody lew nie był wyjątkiem. Nie czuł się dobrze z przekonaniem, że zawalił i nie pomógł. I to w takiej dość błahej przecież rzeczy. Czy można było więc na nim polegać w tych istotniejszych kwestiach?
Nie chciał się zbytnio tym dołować (a przynajmniej nie w tej chwili) uśmiechnął się grzecznie do kotka i skinął tylko głową. Bo i powiedzieć nie miał już za wiele do powiedzenia. Może lepiej czasami milczeć i się nie kompromitować? Chociaż raczej nie uda mu się uniknąć ośmieszenia swojej osoby sądząc po dalszych pytaniach. Podrapał się z zakłopotaniem po brodzie.
- Nie jestem wojownikiem. Nie mam też swojego stada ani miejsca zwanego domem. Ot, szara jednostka, nie wyróżniająca się z tłumu - odpowiedział.
Mało brakowało, a powiedziałby, że jest "w zasadzie nikim". Czasami tak się czuł. Ale nie mówił o tym głośno bo nie chciał słuchać zapewnień, że na pewno nie jest aż tak źle.
Nie miał też w żadnym razie za złe, kiedy kot wyśmiał jego reakcję. Sam nawet się uśmiechnął. No bo nie jego wina, że przywykł do zdecydowanie krótszych i łatwiejszych w wymowie imion. No i jeszcze weź tyle członów zapamiętaj... No nie na jego łeb po prostu.
- Ishumi. To brzmi jak imię, które będę potrafił spamiętać - rzucił wesoło, próbując całą sytuację jakoś w żart obrócić.
- Z daleka przybyłeś? - zapytał z zaciekawieniem.
Bo naprawdę interesowało go, w jakim świecie tak krzywdzą swoje nowo narodzone dzieci, dając im imiona których chyba nikt poza najbliższymi nie będzie w stanie się nauczyć poprawnie wypowiadać...
Nie chciał się zbytnio tym dołować (a przynajmniej nie w tej chwili) uśmiechnął się grzecznie do kotka i skinął tylko głową. Bo i powiedzieć nie miał już za wiele do powiedzenia. Może lepiej czasami milczeć i się nie kompromitować? Chociaż raczej nie uda mu się uniknąć ośmieszenia swojej osoby sądząc po dalszych pytaniach. Podrapał się z zakłopotaniem po brodzie.
- Nie jestem wojownikiem. Nie mam też swojego stada ani miejsca zwanego domem. Ot, szara jednostka, nie wyróżniająca się z tłumu - odpowiedział.
Mało brakowało, a powiedziałby, że jest "w zasadzie nikim". Czasami tak się czuł. Ale nie mówił o tym głośno bo nie chciał słuchać zapewnień, że na pewno nie jest aż tak źle.
Nie miał też w żadnym razie za złe, kiedy kot wyśmiał jego reakcję. Sam nawet się uśmiechnął. No bo nie jego wina, że przywykł do zdecydowanie krótszych i łatwiejszych w wymowie imion. No i jeszcze weź tyle członów zapamiętaj... No nie na jego łeb po prostu.
- Ishumi. To brzmi jak imię, które będę potrafił spamiętać - rzucił wesoło, próbując całą sytuację jakoś w żart obrócić.
- Z daleka przybyłeś? - zapytał z zaciekawieniem.
Bo naprawdę interesowało go, w jakim świecie tak krzywdzą swoje nowo narodzone dzieci, dając im imiona których chyba nikt poza najbliższymi nie będzie w stanie się nauczyć poprawnie wypowiadać...
tymczasem gdzieś w innym wymiarze (by Datura ♥)
W środku dżungli (autorka: Shanteeroth)
☻ NEJLOSAŁKĘ ☻ (autorzy: WolvesWoodGlenAdopts,Celestia25 | Gvalch'ca)
- Ishumi'Ikati
- Posty: 101
- Gatunek: Kot Czarnołapy
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 17 lut 2018
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 15
- Zręczność: 45
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Po raz kolejny zdał sobie sprawę, że następujące po sobie pytania padające z jego strony wprawiają raz po raz jego rozmówcę w ten czy inny rodzaj zakłopotania. Nie żeby celowo w to mierzył... ale co właściwie miał zrobić? Skoro już rozpoczęli wymianę zdań, chciał się dowiedzieć z kim też przyszło mu mieć do czynienia. Kłopot polegał na tym, że w kwestii własnego jestestwa lew stał na co najmniej niepewnym gruncie, i z tego też powodu ów nie specjalnie dawał się sądować, bez docierania do jakiś niewygodnych elementów.
-Wiesz... jeśli nie przynależysz do żadnej z grup, to ciężko raczej mówić o tobie, że nie wyróżniasz się z tłumu... - bo też przecież nie jest tak, że różne tłumy biegają sobie co dzień po sawannie, żeby taki autonom mógł się w nie wtopić i nie wyróżniać. -Poza tym, większość stworzeń, z którymi się dotychczas spotkałem, żyje w jakiś klanach,bandach czy stadach. Samotnicy to dość rzadki widok, całkiem logicznie z resztą. A jeszcze rzadsi są ci, którzy sobie w tym stanie dobrze radzą. - choć trzeba przyznać, że z pośród tych ostatnich większość stanowiły jednostki wysoko wykwalifikowane, które praktycznie każda społeczność witała z otwartymi ramionami, albo osobniki twarde i na tyle sprawne w konfliktach, że nie musiały się przejmować negatywnym nastawieniem mieszkańców. Do czas, w którym nie przegięli, to jest oczywiście. Tymczasem lew nie wyglądał zdecydowanie ani na jednego, ani drugiego - a jednocześnie prezentował się przyzwoicie - nie był wygłodzony, schorowany czy jakoś nadmiernie potargany - co stanowiło swego rodzaju zagadkę. Tym bardziej że, jak już usłyszał, kraina była co prawda w większej mierze dostatnia, ale nie brakowało w niej również mniej przyjemnych aspektów.
Z ziemi Klanu Srebrnego Drzewa. Nasze ziemie zaczynają się jakieś sześć cykli marszu na wschód stąd. Jeśli by iść całymi dniami, to jest oczywiście. - stwierdził, zliczając przez chwilę przybliżony czas, który powinno zająć pokonanie tej odległości. Oczywiście jemu samemu zajęło to praktycznie cztery razy dłużej. W końcu nie po to wyruszył w podróż, by przebiegać przez wszystkie napotkane krainy jak najszybszym tempem...
A skoro już o tym mowa, to długie imiona, które były normą w strukturach klanu, pojawiały się w tej czy innej odsłonie w różnych kulturach, które po drodze napotkał, choć niekoniecznie w ramach tak dopracowane go systemu. Nie mniej, to było przecież logiczne - dzięki takiej składni rozmówca od razu wiedział z kim ma do czynienia. Znał jego pochodzenie, przynależność, miejsce w hierarchii danego ludu... Po prawdzie zawsze mimowolnie uważał tych noszących imię o jednym wyrazie, nawet podświadomie, za niejako pokrzywdzonych - w końcu zazwyczaj nie mówiło ono nic, albo przynajmniej bardzo niewiele, o noszącej je osobie. A tam, gdzie się wychował, oznaczało zazwyczaj równocześnie że jego właściciel nie ma do kogo się odwołać, komu służyć i od kogo oczekiwać ochrony czy pomocy... Co, trzeba było przyznać, było na swój sposób przykre.
-Wiesz... jeśli nie przynależysz do żadnej z grup, to ciężko raczej mówić o tobie, że nie wyróżniasz się z tłumu... - bo też przecież nie jest tak, że różne tłumy biegają sobie co dzień po sawannie, żeby taki autonom mógł się w nie wtopić i nie wyróżniać. -Poza tym, większość stworzeń, z którymi się dotychczas spotkałem, żyje w jakiś klanach,bandach czy stadach. Samotnicy to dość rzadki widok, całkiem logicznie z resztą. A jeszcze rzadsi są ci, którzy sobie w tym stanie dobrze radzą. - choć trzeba przyznać, że z pośród tych ostatnich większość stanowiły jednostki wysoko wykwalifikowane, które praktycznie każda społeczność witała z otwartymi ramionami, albo osobniki twarde i na tyle sprawne w konfliktach, że nie musiały się przejmować negatywnym nastawieniem mieszkańców. Do czas, w którym nie przegięli, to jest oczywiście. Tymczasem lew nie wyglądał zdecydowanie ani na jednego, ani drugiego - a jednocześnie prezentował się przyzwoicie - nie był wygłodzony, schorowany czy jakoś nadmiernie potargany - co stanowiło swego rodzaju zagadkę. Tym bardziej że, jak już usłyszał, kraina była co prawda w większej mierze dostatnia, ale nie brakowało w niej również mniej przyjemnych aspektów.
Z ziemi Klanu Srebrnego Drzewa. Nasze ziemie zaczynają się jakieś sześć cykli marszu na wschód stąd. Jeśli by iść całymi dniami, to jest oczywiście. - stwierdził, zliczając przez chwilę przybliżony czas, który powinno zająć pokonanie tej odległości. Oczywiście jemu samemu zajęło to praktycznie cztery razy dłużej. W końcu nie po to wyruszył w podróż, by przebiegać przez wszystkie napotkane krainy jak najszybszym tempem...
A skoro już o tym mowa, to długie imiona, które były normą w strukturach klanu, pojawiały się w tej czy innej odsłonie w różnych kulturach, które po drodze napotkał, choć niekoniecznie w ramach tak dopracowane go systemu. Nie mniej, to było przecież logiczne - dzięki takiej składni rozmówca od razu wiedział z kim ma do czynienia. Znał jego pochodzenie, przynależność, miejsce w hierarchii danego ludu... Po prawdzie zawsze mimowolnie uważał tych noszących imię o jednym wyrazie, nawet podświadomie, za niejako pokrzywdzonych - w końcu zazwyczaj nie mówiło ono nic, albo przynajmniej bardzo niewiele, o noszącej je osobie. A tam, gdzie się wychował, oznaczało zazwyczaj równocześnie że jego właściciel nie ma do kogo się odwołać, komu służyć i od kogo oczekiwać ochrony czy pomocy... Co, trzeba było przyznać, było na swój sposób przykre.
Ostatnio zmieniony 29 gru 2020, 18:12 przez Ishumi'Ikati, łącznie zmieniany 1 raz.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości