Czarnolas

[Lyanna]

- W takim razie życzę ci wszystkiego smacznego, bo podejrzewam iż za dobrze to nie smakuje i nie ma za wiele mięsa. - bąknęła jakby obrażona.
- Tak królowa, jakiś problem? Nie musi podobać ci się nasze nazewnictwo, a za te słowa ona złoiłaby ci kuper ptaszyno. - zarechotała złowieszczym głosem, miała o królowej raczej dobre zdanie lecz uważała ją za zbyt agresywną i spontaniczną jeśli ktoś tylko powie coś nie tak jakby sobie tego życzyła, cóż władza rządzi się swoimi prawami...
Słuchała pierzastej wciąż z sporym zainteresowaniem poświęcając jej swoją uwagę. Samica chyba nie myślała sobie o tym, że Berena będzie biegła po Lyannę żeby ta mogła dobić targu, a w życiu.
- Jeśli jesteś zainteresowana szukaj jej w okolicy kaskady i powiedz, że Berena cię poleca, czy coś w tym stylu byś miała łatwiej. Chody u królowej to duży zaszczyt. A teraz pozwól, że trochę się zdrzemnę...

[Biashara]

- Co ty gadasz, węże to samo mięso. Całe ich ciało to jeden wielki soczysty mięsień. Tylko się nie dają łatwo złapać, ale i na to sekretarze mają swoje sposoby.
Dodała jakby od niechcenia, bo jednakże i ona i Biashara rację miały, kwestia innych żołądków i innych upodobań. Biashara brzuch miała zdecydowanie mniejszy od lwiego i nie musiała tyle jeść, więc nawet taka żmija była w sam raz.
- Masz rację, nie podoba mi się. Podobnie jak parę innych rzeczy w życiu.
Przytaknęła głową ignorując te typowe dla lwów przytyki. Może i tej brązowej kuper by przetrzepała, ale na całe szczęście Biashara póki nie była zbyt blisko to mogła wykrzykiwać co jej ślina na język przyniesie. Inna sprawa, że poza szczekaniem za wiele by nie wskórała. No cóż, dlatego między innymi woli pomagać niż szkodzić, a do jej języka trzeba było się przyzwyczaić.
Słuchała jej, przytakując w milczeniu.
- Zatem dobranoc Bereno.
Rzuciła na odchodne po czym wzbiła się w powietrze i odleciała tam gdzie jej polecono. W końcu, było to coś co przynajmniej może sprawdzić, skoro i tak zamierzała w tej uroczej okolicy założyć gniazdo.

zt.